Tag: nałogi

  • fajka wodna zabija – serio cię to dziwi?

    Lata temu paliłem papierochy. Oj bardzo paliłem. Bywały dni, w które myślałem, że nigdy nie uda mi się uwolnić od tego nałogu. Trochę to trwało, jednak… w końcu mi się udało. Dziś jestem nie tylko wolny od papierosów, ale też aktywnie walczący o niepalenie (zdrowie) innych – o czym wie każdy z moich palących znajomych (marudzę o niepalenie każdemu, kogo widzę z papierosem). Nie mogłem więc przejść obojętnie obok artykułu Moniki Grzegorowskiej w zdrowie.pap.pl na temat najnowszych badań dotyczących palenia… fajki wodnej:

    Z badania opublikowanego w JAMA Oncology wynika, że osoby palące regularnie fajkę wodną miały 2,6 razy większe ryzyko zgonu z powodu nowotworu niż osoby niepalące tytoniu. (…) Ryzyko było najwyższe u osób, które rozpoczęły palenie sziszy w młodym wieku i paliły przez ponad dziewięć lat.
    Skutki zdrowotne palenia fajki wodnej są mniej znane niż innych produktów tytoniowych, szczególnie w odniesieniu do ryzyka zachorowania na raka.

    A więc, tak w największym skrócie: palenie zabija. Fajki wodnej również. I nie powinno to nikogo dziwić. Choć samemu zdarzyło mi się zapalić fajkę wodną chyba tylko raz w życiu i było to tak dawno temu, że nie jestem w stanie nawet ustalić, ile mogłem mieć lat, to wiem, że już tego nie powtórzę. A wpis ten traktuję jako kolejny punkt instrukcji długiego życia. Fajnego życia.

    Powiem więc, po raz kolejny, coś, na co moi palący znajomi wzdychają już z obrzydzeniem: nie pal.

  • życie bez alkoholu – 250 dni później

    Dziś świętuję ważny kamień milowy i chciałem się tym z Tobą podzielić. Wcześniej o tym nie wspominałem, ale 1 stycznia 2024 podjąłem decyzję, że nie chcę więcej brać do ust alkoholu. Sylwestrowa impreza, kończąca poprzedni rok, była ostatnią, na której bawiłem się z alkoholem. Przed chwilą minęło 250 dni od tego momentu i pomyślałem, że czas napisać o tym kilka słów.

    Choć nigdy nie spożywałem dużej ilości alkoholu, moja styczność z nim należała raczej do sporadycznych, to mimo wszystko postanowiłem zrezygnować nawet z takiej ilości tej trucizny. Tak, alkohol to trucizna – taka sama jak papierosy, narkotyki, czy cyjanek. Zabija. Choć może nie tak szybko i skutecznie jak ta wymieniona na końcu.

    moje doświadczenia

    Z perspektywy czasu widzę, że alkohol przez lata był obecny w moim życiu w różny sposób. Przede wszystkim był on główną część towarzyskich spotkań, które wydawały się… bezpieczne i niewinne. Zaczęliśmy się poznawać już na końcu podstawówki i od tamtego czasu zaczął być on tożsamy z dobrą zabawą. Jednak, w miarę jak dorastałem, zacząłem dostrzegać, że alkohol nie wnosił do mojego życia niczego wartościowego. Było wręcz przeciwnie – odbierał mi to, co najważniejsze.

    Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek miałem problem z nadużywaniem alkoholu, od zawsze był on dla mnie jedynie elementem spotkań towarzyskich, sposobem na zabawę, wyzwalaczem śmiechu, ale mimo to, tracenie kontroli – albo nawet tylko jej kawałka – po wypiciu alkoholu, stało się dla mnie zbyt częstym zjawiskiem. Pamiętam chwile, kiedy po imprezach budziłem się następnego dnia z uczuciem wstydu za moje zachowanie. Choć nie bawiłem się przecież inaczej, niż osoby, z którymi byłem poprzedniego wieczoru. Jednak czułem się, jakbym stawał się kimś innym – kimś, kim nie chciałem być. Nie mogłem znieść myśli, że coś takiego może się powtórzyć.

    Zapadła więc decyzja. Rzucam to. I nazbierałem całą garść powodów, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to dobra decyzja.

    mit

    Wiele osób wierzy, że alkohol to sposób na rozluźnienie. W końcu tak często słyszymy o „kieliszku wina po ciężkim dniu pracy” jako nagrodzie czy antidotum na stres. W mojej ocenie nie tylko nie jest to prawda, ale jest totalnie odwrotnie. Zamiast pomocy, relaksu, odpoczynku, alkohol wprowadzał do życia więcej chaosu. Potwierdzają to badania, według których alkohol nie tylko nie pomaga w zdrowym relaksie, ale może prowadzić do stanów lękowych i depresji. Zamiast przynosić ulgę, robi z nas kogoś innego. Sprawia, że skręcamy w stronę, w którą wcale skręcać nie chcemy.

    zdrowie i dobre samopoczucie

    Alkohol ma negatywny wpływ zarówno na zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. To toksyna, która szkodzi każdemu organowi w ciele, przyczyniając się do problemów z sercem, wątrobą i układem nerwowym. Takie są fakty. I one doprowadziły mnie do pytania: dlaczego właściwie dobrowolnie spożywam coś, co tak bardzo mnie niszczy?

    Dzień po spożyciu alkoholu był zawsze trudny. Fizyczny dyskomfort to jedno – bóle głowy, brak energii, problemy z koncentracją. Ale to, co naprawdę mnie dobijało, to psychiczna „kacowa mgła”, poczucie winy i wstyd. Doszedłem do wniosku, że życie w zgodzie z moimi wartościami oznacza rezygnację z alkoholu. I nie miało znaczenia, czy chodzi o dużą imprezę ze znajomymi, czy dwa piwa do obiadu z dawno niewidzianym kolegą ze szkoły.

    spożywanie jako nałóg

    Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że alkohol jest równie uzależniający, co papierosy, słodycze, czy inne używki, narkotyki. Raz dziennie, raz w tygodniu, raz w miesiącu – inna jest tylko skala nałogu. Kiedyś paliłem papierosy. To moje czarne czasy. Na szczęście udało mi się z tego uwolnić. Dlatego zdecydowałem, że na alkohol również nie ma miejsca w moim życiu. Pragnienie bycia wolnym od wszelkich nałogów to kolejny z powodów, które poprowadziły mnie do tego, by podjąć decyzję o całkowitej rezygnacji z alkoholu.

    dlaczego nie przerwa

    Oczywiście. Zamiast podejmować tak jednoznaczną i restrykcyjną decyzję o całkowitej rezygnacji z alkoholu, mogłem sobie jedynie zrobić od niego przerwę. Jednak zrozumiałem, że nie ma dla mnie sensu traktowanie alkoholu jako czegoś, od czego mogę chwilowo odpocząć. Opisane w tym wpisie powody, dla których z alkoholem się nie lubimy, nie znikną po tygodniu, miesiącu, czy nawet roku. Chcę wyeliminować alkohol całkowicie, ponieważ nie pasuje on do mojej wizji „fajnego życia” – życia prostego, zdrowego, i autentycznego.

    wyzwania

    Nie było to łatwe. Przez lata uczyłem się, że „alkohol = rozrywka”, a „rozrywka = alkohol”. To silnie zakorzenione przekonanie wymagało przemyślenia i dość mocnej zmiany w mojej głowie. Pojawiły się momenty, w których czułem się wyobcowany, gdy znajomi podczas wspólnych, wieczornych spotkań sięgali po drinki. Ale z każdym kolejnym spotkaniem czułem się silniejszy i bardziej pewny swojej decyzji. Musiałem nauczyć się na nowo bawić. W inny sposób. I odkryłem, że to, co wcześniej nazywałem „rozrywką”, wcale nią nie było.

    korzyści

    Dziś, po 250 dniach, mogę szczerze powiedzieć, że moje życie zmieniło się na lepsze. Może nie jest to zmiana diametralna, zauważalna gołym okiem, ale widzę, że mam więcej energii, lepiej śpię, a i moje relacje ze znajomymi stały się bardziej autentyczne. Cenię sobie jasność umysłu i poczucie kontroli nad własnym życiem. Rezygnacja z alkoholu pozwoliła mi żyć zgodnie z moimi wartościami i dążyć do prostszego, bardziej zorganizowanego życia.

    ten wpis…

    Są dwa powody, dla których powstał ten wpis.

    Pierwszym jest to, aby zachęcić Cię do refleksji nad Twoim stosunkiem do alkoholu. Nad tym, że lampka wina, po którą być może sięgasz do niedzielnego obiadu sprawia, że Twoje życie skraca się o mały kawałeczek. Alkohol to trucizna, niezależnie od tego, czy wypijasz butelkę wódki pod sklepem, czy kieliszek drogiego szampana w sylwestrowy wieczór. Każda zmiana zaczyna się od decyzji.

    I to prowadzi mnie do drugiego powodu, dla którego powstał ten wpis. Wielokrotnie pisałem na blogu, że fajne życie to deklaracja. To właśnie od deklaracji wszystko się zaczyna. A ten wpis jest moją deklaracją. Taką, która ma mi pomóc w kontynuowaniu mojej podróży do fajnego życia.

    Ostatnie 250 dni to był dla mnie trudny, ale zarazem niezwykle satysfakcjonujący czas. O wiele łatwiej było mi się odciąć lata temu od papierosów niż teraz od alkoholu. Być może dlatego, że po papierosy sięgałem każdego dnia, w każdej godzinie mojego życia – ten nałóg.był bardzo wyraźny w moim życiu, a alkohol… był nieco zamaskowany. Zdarzało się, że nie sięgałem po niego i przez dwa-trzy miesiące, nie odczuwałem potrzeby, by po niego sięgnąć. Jednak potem przychodził moment spotkania ze znajomymi, imprezy, urodzin, zabawy sylwestrowej i… alkohol wracał. A wraz z nim wszystkie opisane w tym artykule problemy.

  • ile kosztują papierosy?

    Pierwsza odpowiedź na tytułowe pytanie, która przychodzi mi do głowy, to: jedno życie. Ale to nie jest cała prawda, ponieważ paląc, nie tylko trujesz samego siebie, ale także często zatruwasz osoby w Twoim otoczeniu. Zostawmy jednak na chwilę kwestię zdrowia i porozmawiajmy o pieniądzach.

    Aspekt finansowy to słaby argument do rzucania palenia – a przynajmniej, jeżeli jest jedynym, jaki masz. W przypadku większego przypływu gotówki, powód ten znika, a my wracamy do papierosów. Jednak fakt, że gdy zdecydujesz się rzucić, a co miesiąc w portfelu zostanie Ci pokaźna sumka pieniędzy, której nie puścisz z dymem, chyba nie będzie Cię smucił 🙂 

    Pieniądze mogą być więc fajnym, dodatkowym powodem do pozbycia się tego paskudnego nałogu. Gdy to mnie udało się rzucić palenie, potraktowałem to jako miły dodatek. Nawet jeżeli wypalasz tylko kilka paczek papierosów w tygodniu – czy nie lepiej będzie wydać, przeznaczone na fajki pieniądze, na przykład na kino czy smaczny obiad w restauracji? Jeżeli dobrze policzysz, okaże się, że wystarczy na jedno i drugie, a zostanie i na taksówkę do domu. Ile razy zdarzało Ci się marudzić, że nie masz na coś pieniędzy? Na nowy samochód, lepszy smartfon, kurs angielskiego? Rzucenie palenia jest pierwszym krokiem do poprawy Twojej sytuacji finansowej. 

    Dlatego też pomyślałem, że podrzucę Ci kalkulator, który pokaże, ile rocznie kosztuje Cię palenie papierosów. Wyliczy też, ile wydałeś na nałóg od samego początku. Te liczby mogą wprawić w osłupienie. Gdy ja pierwszy raz je zobaczyłem – byłem w szoku. Jeżeli więc palisz, zachęcam Cię do pobrania mojego kalkulatora i dołożenia sobie kolejnego powodu do rzucenia palenia.

    Pobierz bezpłatny kalkulator! ⬇️

    Trzymam kciuki za Twoje niepalenie w 2024 roku! 🙂

  • 9 powodów aby w 2024 roku w końcu rzucić palenie! + bezpłatny kalkulator!

    Badania pokazują, że 21% Polaków to osoby nałogowo palące papierosy. Liczba ta z każdym kolejnym badaniem się zmniejsza (24% – 1019 r., 31% – 2011 r.), ale nadal jest ogromna. W końcu to prawie 8 milionów ludzi! A mówimy przecież tylko o naszym kraju. Do tego dochodzi ponad milion tak zwanych „okazjonalnych palaczy”. Oznacza to, że prawie co czwarta osoba w naszym kraju pali papierosy. Te dane są przerażające. 

    Przez długie lata sam należałem to tego „zacnego” grona – na szczęście udało mi powiedzieć STOP i uwolnić ze szponów paskudnego i, co chyba ważniejsze, śmiertelnego nałogu.

    Rzucenie palenia było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Oczywiście, lepszą byłoby nigdy nie zacząć – ale cóż, błędy młodości… Ważne, aby umieć je naprawić. Sam proces rzucania nie był prosty, kosztował całkiem sporo nerwów, ale skutki tej decyzji odczuwam do dzisiaj. Oczywiście same pozytywne. Chciałbym Ci opowiedzieć o dziewięciu najważniejszych argumentach, przemawiających za tym, aby w tym roku, w końcu, pozbyć się raz na zawsze papierosów!

    Przestaniesz się zabijać

    Ten argument jest nie do przebicia! I był moim głównym powodem do rzucenia plaenia. To bardzo proste – jeżeli będziesz palić, szybciej umrzesz. A do tego jest wielce prawdopodobne, że umrzesz w cierpieniach, na jakąś paskudną chorobę. Przez długi czas, ta myśl prześladowała mnie z każdym wypalanym papierosem. Czułem, jak z kolejnym pociągnięciem, zabieram sobie szansę dożycia długiej, spokojnej starości. Wiedziałem, że każdego dnia przybliżam do siebie różne choróbska. Zawał, udar mózgu, wylew – to i tak najniższy wymiar kary. Gdzieś tam zawsze będzie czaił się rak… Jasne, można przez lata palić i nie chorować, ale przychodzi ten jeden decydujący o wszystkim papieros od któego wszystko zaczyna się sypać. I potem nie ma już odwrotu. To trochę jak ze szklanką, do ktorej z każdym dymkiem wlewasz kroplę benzyny. Gdy szklanka się wypełni, wystarczy jedna kropla aby wszystko zaczęło się wylewać.

    Jeżeli nie doszedłeś do tego momentu – masz szczęście. I warto to wykorzystać. Po rzuceniu palenia Twoja odporność szybko wzrośnie. Z każdym kolejnym tygodniem będziesz czuć się coraz lepiej. Przypomnisz sobie co to znaczy oddychać (pełną piersią!). Zniknie codzienny kaszel, Twój głos przestanie przypominać mruczenie starego pijaka. Poranki znów będą piękne a wstawianie z łóżka stanie się przyjemnością.

    Odzyskasz zadymione zmysły – smaku i powonienia. Każdy posiłek stanie się wspaniałym doznaniem, zaczniesz ponownie doceniać piękne zapachy. Ha, i zaczniesz oczywiście czuć jak silny i nieprzyjemny jest zapach osoby palącej. Pamiętaj wtedy, że kiedyś był to również Twój główny dezodorant.

    Papierosy to ryzyko. Zawał, udar mózgu, wylew – a to i tak najniższy wymiar kary.

    Zadbasz o swoich bliskich

    Pomyśl o swojej partnerce/partnerze – dlaczego każesz jej/jemu przebywać z popielniczką? Być może Twój partner też pali? Rzucając palenie ratuejsz więc nie tylko swoje życie, ale może i partnera – stając się dobrym przykładem. Pamiętaj też, że z każdym wypalanym papierosem, spada Wasza szansa na bycie rodzicami… Tak, papierosy mają bardzo negatywny wpływ na płodność – zarówno u kobiet jak i mężczyzn.

    A jeżeli dzieci już pojawiły się w Twoim życiu – zastanów się jakim dla nich jesteś przykładem? Czego je uczysz? Życia z papierosem? W końcu jesteś dla nich nie tylko dobrym przykładem, ale wręcz wzorem do naśladowania.

    Warto więc walczyć o swoje życie. Dla siebie, dla bliskich. Ten argument najsilniej zmotywował mnie do rzucenia palenia. Lęk przed utratą zdrowia i życia towarzyszył mi rano i wieczorem, przypominał się przy każdym zapalanym papierosem. W ostatnich tygodniach było to na tyle silne uczucie, że mogłem wręcz wyczuć szkody jakie wyrządzają się w moich płucach gdy dostaje się do nich dym z papierosa. Niech ten lęk towarzyszy i Tobie.

    Osiągniesz niebywały sukces

    Być może kolejny powód, który przedstawię, nie będzie dla Ciebie aż tak silnym – dla mnie był. A z czasem okazał się być wspaniałą nagrodą. Uczucie, że udało mi się osiągnąć coś wielkiego. Że zrobiłem to całkiem sam i dla siebie. Dodaje skrzydeł.

    Początki mojego rzucania palenia nie były owiane chwalą i gratulacjami. Nie chciałem aby ktokolwiek wiedział, jaką podjąłem decyzję. Z jednej strony z obawy, że nie dam rady, że trudno mi będzie spojrzeć w oczy rodzinie i znajomym po osiągnięciu kolejnej spektakularnej porażki, z drugiej strony wiedziałem, że muszę to zrobić dla głównie siebie a nie dla innych i tylko nie mówiąc nikomu o moich planach jestem w stanie skoncentrować się wyłącznie na sobie i pokonaniu problemu. Strategia ta sprawdziła się u mnie w stu procentach. Moja żona dopiero po kilku dniach zorientowała się, że przestałem palić. Dobrze to rozegrałem i wiem, że jest to jeden z powodów dzięki którym dałem radę. Wiedziałem, że zrobiłem to sam i byłem z tego bardzo dumny. Do dzisiaj jestem. To bardzo silne uczucie.

    Rzucenie palenia dodało mi skrzydeł – wiedziałem już, że jeżeli się postaram, jestem w stanie zrobić wszystko. Efektem jest między innymi blog na którym jesteś…

    Będziesz mógł zacząć uprawiać sport

    Nie bez powodu właśnie tak nazwałem ten argument przemawiający za rzuceniem palenia. Wyrazy „możesz” i „zacząć” są tutaj bardzo ważne. Być może palisz papierosy i mimo to udaje Ci się zażywać odrobiny sportu. Ale z pewnością nie można tego nazwać uprawianiem sportu. To tak, jakbyś nazywał się wegaterianinem ale nie jadł mięsa tylko do południa… Papierosy i sport wykluczają się. I możesz się przeciw temu buntować, ale taka właśnie jest prawda.

    Dopiero po rzuceniu palenia jesteś w stanie poznać swoje prawdziwe możliwości. Pozbyć się kuli u nogi – choć tak właściwie to pozbywasz się czegoście o wiele gorszego, kuli czarnego dymu z płuc. Okazuje się, że bieganie czy pływanie nie jest nieprzyjemne – przeciwnie. Daje ogromną satysfakcję, gdy każdego dnia widzisz postęp. Pamietam, gdy tydzień po odstawieniu papierosów, zacząłem biegać. Każdego dnia osiągałem o 25% lepszy wynik. Skok był tak wyraźny, że początkowo nie mogłem w to uwierzyć i szukałem błędów w sposobach mierzenia moich postępów, w urządzeniach. Z przyrządami jednak było wszystko dobrze. A i ze mną coraz lepiej 😉

    Dodatkowy atut jest taki, że jeżeli rzucisz papierosy i zamienisz je na regularnie uprawiany sport, skutki obu tych działań będą się kumulowały a efekty staną się dodatkową motywacją. Poprawa stanu zdrowia, mniej chorób, mniej kontuzji – to nagrody, które czekają na wytrwałych. Papierosy i sport wykluczają się. Możesz próbować je łączyć, ale nigdy nie uda Ci się osiągnąć takich wyników i przyjemności z uprawiania sportu, co osoba, która nie pali.

    Papierosy i sport wykluczają się.

    Przestaniesz śmierdzieć…

    Gdy palisz, nie jesteś sobie w stanie wyobrazić jak bardzo śmierdzący jest to nałóg. Przeciwnie, wydaje Ci się, że zapach papierosów jest przyjemny. Uwierz mi na słowo – nie jest. Ale możesz się o tym przekonać dopiero po odstawieniu papierosów. Pierwszą rzeczą jest zapach z ust – zapamiętaj, że póki palisz, rozmowa z Tobą nie będzie należała do rzeczy przyjemnych. Składanie świątecznych życzeń, rozmowa z szefem czy koleżanką w pracy, buziak na przywitanie – przy każdej z tych sytuacji tej drugiej osobie przyjdzie na myśl jedno słowo: bleh (i to będzie o Tobie). A zapach wydziela się nie tylko z Twoich ust, ale z każdego kawałka Twojego ciała – przez skórę.

    Kolejna sprawa to śmierdzące ubrania. Znasz to uczucie, gdy wracasz do domu z wakacyjnego ogniska z przyjaciółmi i Twoje ubranie śmierdzi dymem do tego stopnia, że nie może nawet leżeć wśród innych brudnych ubrań, tylko musisz od razu je uprać? Tak samo jest z Twoimi ubraniami które zakładasz każdego dnia. Dym to dym – nie ważne, z ogniska czy z papierosa. Różnica polega na tym, że do tego z papierosa jesteś przyzwyczajony i nie zauważasz już intensywności jego zapachu. Choć dostrzegam tutaj jeden plus. Podczas spotkań rodzinnych, na przykład w czasie świąt, gdy wszystkie kurtki i płaszcze wędrują do jednego, osobnego pomieszczenia i potem nigdy nie wiadomo które ubranie jest czyje – Twoje łatwo rozpoznać, po zapachu 🙂

    Przestaniesz się pocić…

    Kolejny aspekt – fizjologiczny – to mniejsze pocenie oraz mniej intensywny zapach potu. Być może sam tego nie docenisz, ale uwierz mi – Twoja żona, mąż, dzieci czy przyjaciele – z pewnością. I jeszcze nie raz Ci podziękują. Za mądrą decyzję o rzuceniu palenia – właśnie z tego powodu.

    Przestaniesz wyglądać jak trup

    Zapachy to jedno. Gdy palisz, musisz również zmagać się z problemami estetycznymi. Paskudnie żółte palce to odwieczny problem palaczy – te jednak można maskować, chować w rękawiczkach czy kieszeni, szorować szczotkami. Ale zniszczonej cery nie ukryjesz. I pomijając nawet względy zdrowotne, paląc papierosy, zaczynasz powoli upodabniać się do… trupa. Wybacz to słowo, ale od zawsze tak myślałem. Gdy odstawisz papierosy, Twoja cera zaczyna przechodzić metamorfozę. Staje się bardziej wyrazista, młodsza, promienna. Wielką zmianę zauważysz też we włosach. Zaczynają odzyskiwać zdrowy blask, wraca naturalny kolor. Ja odkryłem u siebie dodatkowo jedną ciekawą rzecz – po rzuceniu palenia, musiałem zmienić szampon. Dotychczasowy przestał spełniać swoje zadanie. Dowodzi to tylko, że moje włosy przeszły przemianę – potrzebowałem więc i zmiany szamponu.

    Nauczysz się kontrolować samego siebie

    Kolejny z pozytywnych efektów towarzyszących rzuceniu palenia o których chciałbym Ci opowiedzieć stał się z czasem jednym z najważniejszych. Wiedziałem, że pozbycie się papierosów namiesza w moim życiu. Fizyczne skutki tej decyzji, w postaci poprawy stanu zdrowia, zwiększeniu odporności organizmu – to było dla mnie oczywiste. Nie spodziewałem jednak się, że będzie to miało tak silny wpływ na mój stan psychiczny…

    Mniej więcej miesiąc po wypaleniu ostatniego papierosa, usiadłem do do pracy. Miałem jej całkiem sporo, więc przygotowałem kubek z gorącą kawą, włączyłem muzykę i zacząłem wykonywać zaplanowane zadania. Oderwałem się po pięciu godzinach intensywnej pracy. Byłem w szoku. Nigdy wcześniej nie udawało mi się tak długo pracować w skupieniu, nie robiąc po drodze żadnej przerwy. Wiadomo, wcześniej, co półtorej godziny biegałem na papierosa. Musiałem więc na nowo nauczyć się pracować. Jednym z efektów był powrót do stosowania techniki Pomidora. Pomogło mi to zorganizować sobie na nowo pracę. Nauczyłem się wykorzystywać fakt, że potrafię przez bardzo długi czas pozostać w skupieniu. Gdy paliłem nie było to możliwe.

    Gdy rzucisz palenie odkryjesz na nowo czym jest jasność umysłu. Odkryjesz, że potrafisz lepiej myśleć, skuteczniej rozwiązywać problemy. Zaczniesz dostrzegać jak wiele rzeczy rozpraszało Cię do tej pory. Ale to nie wszystko. Nauczysz się również kontrolować emocje. Powszechnie powtarzany mit mówi, że osoby palące łatwiej rozładowują emocje, ponieważ idą zapalić papierosa i to je uspokaja. Totalna bzdura. Nie chodzi tutaj o rozładowywanie negatywnych emocji, ale o zadymienie mózgu, aby przez jakiś czas nie mógł spełniać swojego zadania – sprawiać, że myślimy. Efekt podobny, ale różnica jest dość istotna. Gdy rzucisz palenie, na początku faktycznie będziesz musiał zmagać się z większą ilością emocji, jednak gdy już nauczysz się je kontrolować, zobaczysz że taka droga jest o wiele lepsza niż chwilowe wyłączanie głowy w celu ostudzenia emocji. Problemy należy rozwiązywać a nie omijać.

    Przestaniesz się wiecznie spieszyć

    Po rzuceniu palenia szybko zauważysz też, że przestało Ci się ciągle spieszyć (na papierosa). Będziesz w końcu mogła/mógl „wysiedzieć” cały film w kinie, nie wstawać co chwilę od świątecznego stołu, przestaniesz nerwowo spoglądać przez okno w samolocie czy pociągu, z utęsknieniem wypatrując końca długiej podróży. Na wieczorne spacery zaczniesz wychodzić dla przyjemności a nie dlatego, żeby zdążyć do sklepu i uzupełnić zapasy papierosów. Tak, znam to wszystko bardzo dobrze i wiem, że i Ty tak masz. Pamiętaj, że papierosy poza ciałem, rozwalają również (a może przede wszystkim?) psychikę. Warto z nimi walczyć.

    Ile wypalasz miesięcznie? 300 zł? 500 zł? Tyle kosztują całkiem fajne buty.

    BONUS: Oszczędności

    Spośród wszystkich powodów, dla których warto rzucić palenie, aspekt finansowy wydaje mi się najmniej ważny i odczuwalny. Tak, wiem, występuje na pierwszym miejscu w każdym poradniku dotyczącym rzucenia palenia. Jednak poradniki te piszą chyba osoby, które nigdy nie paliły papierosów i nie miały okazji ich rzucić. Uważam, że oszczędzone na niepaleniu pieniądze są wspaniałym bonusem – nie mogą i nie powinny być jednak jego powodem. Bo niezależnie od tego, czy rzucisz nałóg z braku pieniędzy, czy z chęci zaoszczędzenia na wymarzoną rzecz, co się stanie, gdy Twoja sytuacja finansowa ulegnie znacznej poprawie? Szybko zniknie powód rzucenia palenia i z czasem powrócisz do nałogu. Zgadza się?

    Mało tego, nie masz co oczekiwać szybkich i spektakularnych efektów. Jeżeli sukcesywnie będziesz odkładać pieniądze, które wydałbyś na papierosy, wtedy po dłuższym czasie faktycznie uda Ci się zebrać ładną sumkę. Dla mnie aspekt finansowy nie był powodem do rzucenia palenia. Nie odczułem też znacznego przypływu gotówki. Ale z pewnością jest to bardzo fajny bonus. Niemniej jednak, przygotowując się do rzucenia, zerkałem z zazdrością na kalkulatory pokazujące, ile mogę zaoszczędzić nie paląc. Przygotowałem więc i dla Ciebie podobny kalkulator. Być może dzisiaj podjąłeś decyzję o rzuceniu – ten kalkulator z pewnością poprawi Ci humor 🙂

    Pobierz bezpłatny kalkulator! ⬇️

    A jakie są Twoje nałogi? Jak sobie z nimi radzisz? Być może już sobie poradziłaś/eś? Pogadajmy – po to jest pole komentarzy pod tym wpisem 🙂

  • jak rzucić palenie? moja droga do pozbycia się nałogu

    19 lipca 2019 roku miną dokładnie trzy lata od kiedy rzuciłem palenie. Traktuję ten dzień jak moje drugie urodziny. Wydaje się, że trzy lata to sporo czasu, jednak wiem, że bardzo łatwo by było zmarnować ten czas i momentalnie powrócić do nałogu. Wprawdzie nie „ciągnie mnie” ani trochę (ANI TROCHĘ!) do papierosów, ale do końca życia będę już uważał się za „narażonego”. A dzisiaj (publikuję ten wpis 31 maja) obchodzimy Światowy Dzień bez Papierosa. Jeżeli pierwsza wymieniona data to moje drugie urodziny, to dzień dzisiejszy mogę chyba traktować jak imieniny ???? W każdym razie – również świętuję.

    Trzy lata… mój organizm jeszcze długo będzie się regenerował. Podobno dopiero po pięciu latach od rzucenia palenia o połowę spada ryzyko chorób górnych dróg oddechowych, a dopiero po dziesięciu ryzyko raka płuc. Nie jestem więc nawet w połowie. A aby zbliżyć się do puli szczęśliwców, którzy nigdy nie palili, i mieć takie same „szanse” jak oni na raka płuc i różne paskudne choroby układu krążenia, potrzeba aż piętnastu lat. Także długa droga przede mną. Jednak warto powalczyć, w końcu drugiego życia nie będę miał ????

    Rzucenie palenia do dziś uważam za jedną z najlepszych decyzji mojego życia. A moment, w którym sięgnąłem po pierwszego papierosa za czarną kartę historii. Decyzja o pokonaniu papierosów zmieniła moje życie. Jej efektem jest totalnie nowy styl życia, ale i blog, na którym jesteś.

    Nie uważam się za eksperta w temacie pozbywania się nałogów, ale z pewnością znalazłem bardzo skuteczną (i w moim przekonaniu jedyną właściwą) metodę nie tylko na samo rzucenie, ale również na wytrwanie w postanowieniu niepalenia. Jest nią odpowiednia motywacja. Nie zastąpią jej żadne tabletki, gumy, akupunktura czy hipnoza. 

    Wiele razy widziałem jak ludzie rzucają palenie z niewłaściwych powodów. Niektórzy robią to ze względów finansowych – i… wracają do nałogu zaraz po wypłacie, podwyżce czy premii. Pieniądze okazują się w tym przypadku być bardzo słabym motywatorem. Inni rzucają, bo ktoś ich o to poprosił – dzieci, rodzice, czy przyjaciele. Kończy się to w dość żenujący sposób – popalanie w ukryciu, a w momencie wyjścia prawdy na jaw – rozczarowanie osoby dla której „postanawiamy” rzucić. Spotkałem się też z przypadkiem, w którym rzucenie palenia zmotywowane było zazdrością – o to, że komuś innemu się udało. Taka motywacja wystarczyła raptem na kilka dni. Kobiety czasem rzucają palenie, gdy zajdą w ciążę, a często i młodzi tatusiowie postanawiają na trochę pożegnać się z nałogiem. Zapału zazwyczaj wystarcza do pierwszych urodzin dziecka – i to też tylko tym najbardziej wytrwałym. Szczerze mówiąc, nie znam nikogo, kto rzucił papierosy z jednego z powyższych powodów i do nich nie powrócił. I wcale się nie dziwię. W końcu każdy z opisanych wyżej przypadków zakłada walkę z nałogiem – nie dla siebie.

    Jedyny skuteczny sposób i gwarancja długotrwałego efektu, to pozbycie się nałogu właśnie dla siebie, swojego życia i zdrowia. W tym przypadku masz największą szansę na wytrwanie w decyzji. Jeżeli kochasz swoje życie, każdy dzień w którym jesteś na tym świecie, każdą minutę w której możesz się cieszyć z otaczającego Cię świata, wtedy nałogi – takie jak palenie papierosów – stają się Twoim bezpośrednim wrogiem. A to z kolei daje siłę do walki –trudnej i nierównej – walki ze słabościami, przyzwyczajeniami a często i osobami z Twojego otoczenia. Chęć życia da Ci siłę do wytrwania w postanowieniu o rzuceniu palenia, ale co zrobić, aby zacząć?

    Napisy na paczkach mogą odstraszyć?

    Gdy palisz, nie zwracasz uwagi na te paskudne obrazki i groźne ostrzeżenia z paczek papierosów. Ja nie zwracałem. „Palenie powoduje raka i choroby serca.” – gdy jeszcze paliłem ten napis był chyba najgroźniejszym, co występowało na paczkach. Teraz za szybą w kioskach widuję sporo groźniejsze obrazki – zdjęcia różnych narządów wewnętrznych osób palących. Jednak prawda jest taka, że to działa jedynie na wyobraźnię osób, które nie palą. A najbardziej tych, które rzuciły. Palacze mają takie komunikaty totalnie w nosie. Wiem to – bo i ja je ignorowałem. Być może przekazy z paczek są źle sformułowane? Może wizja choroby odległej o kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, jest zbyt trudna do wyobrażenia? Może lepiej by było, gdyby napis brzmiał na przykład „Ta paczka papierosów skróci Twoje życie o dwie godziny. Smacznego”? Bo taka właśnie jest prawda. Jeden papieros skraca życie o jakieś 5,5 minuty – tak statystycznie podchodząc do sprawy. Cała paczka zbierze około dwóch godzin życia. Może na każdym papierosie powinien być nadrukowany napis „5 minut”, aby osoba paląca wiedziała dokładnie co sobie robi właśnie tym jednym, konkretnym papierosem? Albo lepiej – nadrukowany na każdym papierosie napis „Twoje życie” – jego spalanie mogłoby dać komuś do myślenia. 

    Pamiętam, że dla mnie uświadomienie sobie tego, co każdy kolejny papieros robi z moim życiem było kluczowe.

    Rosyjska ruletka

    Jest jeszcze jedna rzecz. Bardzo ważna, taka, która miała bezpośredni wpływ na moją decyzję o rzuceniu palenia. W jednym z artykułów przeczytałem kiedyś, że osoba paląca może przez całe lata być zdrowa, czuć się dobrze, nie zachorować na żadną z chorób towarzyszących papierosom, ale nasz organizm ma swój limit. Dla każdego jest on inny. Dla jednej osoby może to być 100, dla innej 10 tysięcy papierosów. Możesz palić całe lata, ale wystarczy jeden papieros powyżej Twojego limitu, i wszystko zacznie się sypać. Zaczną się choroby, które nie będą już miały końca, będzie już po prostu za późno.

    Pamiętam, że od momentu kiedy o tym przeczytałem, myśl, że każdy kolejny papieros może być właśnie tym jednym, prześladowała mnie non stop. Z każdym kolejnym wypalanym papierosem czułem, że zbliżam się do mojego limitu. Ale to była pozytywna myśl – ponieważ wiedziałem, że mam jeszcze szansę. A właściwie – miałem taką nadzieję. I to właśnie ta nadzieja popchnęła mnie do tej jednej z najważniejszych decyzji w moim życiu.

    Jak wyglądają płuca?

    Dość mocne wrażenie wywoływały na mnie zawsze filmy pokazujące jak mogą wyglądać narządy osoby palącej papierosy. Łudziłem się zawsze, że to przecież nie możliwe aby do czegoś takiego siebie doprowadzić, ale zaraz przypominałem sobie, że przecież każdego dnia kilkanaście razy dziennie faszeruję swoje płuca dymem! Zupełnie, jakbym robił sobie inhalacje z dymu z ogniska… I przypominałem sobie od razu, jak bardzo nie cierpię gdy moje ubrania po grillu, czy ognisku, śmierdzą dymem. A przecież to samo robiłem moim płucom.

    Jeżeli stoisz przed decyzją o rzuceniu palenia, chciałbym Ci pokazać dwa z takich filmów. Mam nadzieję, że zadziałają na Twoją wyobraźnię.

    Tylko uwaga: są dość obrzydliwe. Ale jeżeli palisz, to być może właśnie tak wyglądają TERAZ Twoje płuca.

    Drugi wcale nie jest lepszy…

    Ja rzuciłem. Jestem dumny i szczęśliwy. Razem z papierosami pozbyłem się wielu problemów – od tych drobnych, codziennych, jak paskudnie żółte palce, smród z ust czy intensywne pocenie się – aż po większe ale i dużo ważniejsze, jak ogólne zdrowie, które znacznie się u mnie poprawiło. Zniknęły problemy z oddychaniem, moja odporność znacząco wzrosłą, mogę biegać, spacerować, pływać. Tak jak pisałem wielokrotnie w tym artykule (a chyba z milion razy w innych artykułach), decyzja o rzuceniu palenia była jedną z najlepszych w moim życiu i na zawsze je zmieniła. Jeżeli sam się zastanawiasz nad podjęciem podobnej – nie czekaj, im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla Ciebie. Powodzenia!

  • Czy używanie e-papierosów ma sens?

    Nigdy nie byłem zwolennikiem papierosów elektronicznych. Szczególnie, stosowanych jako bezpieczniejsza wersja tych tradycyjnych. Wychodzę z założenia, że nie ma znaczenia jak silną truciznę stosujesz – ważne, że jest to trucizna. Bez wątpienia jednak, e-papierosy są znacznie wygodniejsze: mniej śmierdzą od tradycyjnych, są też od nich tańsze i można je palić w (nie wszystkich, ale jednak) miejscach publicznych.

    Gdy jeszcze paliłem, próbowałem przez jakiś czas odzwyczaić się od nałogu stosując papierosy elektroniczne. Niestety ze słabym efektem. Z każdym pociągnięciem mruczałem pod nosem: zamienił stryjek siekierkę na kijek… Bo tak właśnie się czułem. Zamieniałem jeden beznadziejny nałóg na drugi, a do tego taki, który dawał o wiele mniejsze doznania (tradycyjny dym z palącego się papierosa znacznie skuteczniej otumania). A i niewiele pomagał z walce z nałogiem – bo i sam nim był. Trochę jak przestawienie się z Coca Coli na Sprite’a.

    Nie jestem więc zbyt przychylny stosowaniu e-papierosów. Nie uważam ich za bezpieczniejszą wersję tych regularnych, nie uważam również, że pomagają w rzuceniu palenia. Z pewnością, podobnie jak zwykłe papierosy – są szkodliwe a ich stosowanie jest równie dużym problemem co tych tradycyjnych. Należę jednak do pokolenia, które w czasach młodości nie znało papierosów elektronicznych. Dla mnie był to środek, który miał (w czystej teorii) pomóc w rzuceniu palenia, ewentualnie go zastąpić. Nie sięgałem po nie, aby palić – miały być pomocą a nie używką samą w sobie. Jednak, jeżeli weźmiemy pod uwagę dzisiejszą młodzież, która sięga po papierosy elektroniczne patrząc na nie tak samo jak młodzież z mojego okresu patrzyła na zwykłe papierosy, mamy do czynienia z zupełnie innym problemem. Coś, co dla „mojego pokolenia” miało być środkiem do pozbycia się jednej mody, stało się dla pokolenia dzisiejszej młodzieży modą samą w sobie.

    Niestety okazuje się, że coraz częściej pojawiają się doniesienia o związku między stosowaniem przez młodzież papierosów elektronicznych, a rozpoczynaniu później przez nich palenia tradycyjnych papierosów. Przeczytałem ostatnio w serwisie jakrzucicpalenie.pl:

    Cztery badania przeprowadzone w UK wykazały, że istnieje większe prawdopodobieństwo palenia papierosów przez młodzież, która używała e-papierosów. W 2015 r przebadano ponad 2000 osób pomiędzy 11 a 18 rokiem życia. W badanej grupie ponad 91% nie próbowało stosowania e-papierosów. Badanie powtórzono po roku. W grupie młodzieży niestosującej e-papierosów, tylko niecałe 13% (250 osób) zaczęło palić tradycyjne papierosy, a wśród młodych ludzi, którzy wcześniej stosowali e-papierosy ponad 40% (73 osoby) rozpoczęło palenie.
    To kolejny przykład badań, których wyniki wskazują, że młodzi, nigdy nie palący częściej podejmą próbę palenia papierosów, jeśli spróbują e-papierosa.
    — Pełny tekst na jakrzucicpalenie.pl/2018/12/27/czy-uzywanie-e-papierosow-sprzyja-rozpoczynaniu-palenia/

    Wygląda na to, że e-papierosy, które początkowo miały przede wszystkim pomagać, same stały się źródłem początkowego problemu.

    A jaki jest Twój stosunek do e-papierosów?

  • Asia rzuca palenie! czyli plan porażki w jednym kroku

    Asia, moja znajoma, rzuca palenie. Od kilku lat. Jest już o krok od sukcesu – wszystko przygotowała. Podjęła decyzję i… właściwie tyle. Pozostał jej do wykonania drugi, finalny etap – przestać palić. Z realizacją tego kroku czeka jednak na odpowiedni moment. Asia, tak jak ja, pracuje w domu. To wprost wymarzone zajęcie dla poszukiwaczy wymówek.

    W końcu zawsze znajdzie się klient, który swoimi poprawkami w projekcie doprowadza do szału – co jak wiadomo lekko opóźnia realizację wszelkich ważnych postanowień. Gdy w końcu przeprawa z klientem wydaje się być skończona, jest oczekiwanie na finalizację projektu, potem pieniądze – równie stresujące momenty i jeszcze gorszy czas na walkę z nałogami. Gdy klient zapłaci to albo jesteś już po uszy w kolejnym projekcie albo – co chyba gorsze – gorączkowo szukasz kolejnego zajęcia. Obydwa przypadki spokojnie wystarczą do skutecznego odwlekania decyzji o dalszej walce z nałogiem. I nawet gdy nadchodzi ten jeden idealny moment, ta jedna w roku chwila, gdy stary projekt się skończy, pieniądze z niego są już na koncie a nowy startuje dopiero za tydzień – łatwo jest odnaleźć milion powodów które powodują ogromny stres i uniemożliwiają podejmowanie wszelkich ważnych decyzji. Z pewnością to będzie moment, w którym akurat trzeba zapłacić podatki, ZUS, czy wyjaśnić problem z księgową albo chociaż pomyśleć nad zmianą logo firmy. Jak nie, to przecież trzeba sprzątnąć biurko i oczywiście pomyśleć o zmianie fotela – w końcu wygoda w pracy to podstawa. A jak najlepiej wybrać nowy fotel? Oczywiście z katalogiem Ikei, kawą i… papierosem.

    Tak też rzuca palenie Asia. Całe życie. I, choć wcale jej do tego nie namawiam, średnio raz w miesiącu słyszę: „Jeszcze ten jeden projekt i już napewno rzucam. Tym razem już to zrobię, wiem że warto, ale jeszcze miesiąc albo dwa…”

    Tak sobie myślę – czasem zamiast coś chcieć, trzeba po prostu to zrobić. Ten krótki wpis dedykuję każdemu z Was, kto obiecuje sobie „jeszcze ten jeden miesiąc…”.

  • wymówki, tajna broń naszego umysłu

    Cześć! Od czego tu dzisiaj zacząć? Tyle się dzieje… Jeżeli czytaliście wcześniejszy wpis, to wiecie już, że tytuł mojego bloga nie jest przypadkowy – inspiracją była potrzeba i chęć zmian w życiu. Wiele udało mi się już zrobić, ale wiem, że to dopiero początek drogi. A jest ona trudna i z przeszkodami – i jedną z nich są wymówki. To one najczęściej sprawiają, że nie udaje nam się wytrwać w postanowieniu.

    Od zawsze pragnąłem, aby sport był istotną częścią mojego życia. Z zazdrością oglądałem maratończyków, piłkarzy na boisku czy nawet zwykłych ludzi biegających w parku. I wcale nie chodziło o poprawę kondycji fizycznej czy kwestie zdrowotne – wiedziałem, że sport to przede wszystkim wielka frajda. Jeżeli dodać do tego wizję, że każdego dnia można przebiec o kilka metrów więcej, przepłynąć kolejny basen, czy wykonać jeszcze jedną pompkę – historia robi się wspaniała. Każdego dnia jesteś w stanie pokonać samego siebie i stać się realnie lepszym. Żadne inne zajęcie nie daje tak szybkich i pozytywnych efektów.

    Tak na prawdę już kilka razy zaczynałem swoje przygody ze sportem, jednak za każdym razem kończyły się one podobnie szybko. Działo się tak przez brak odpowiedniego planu – wkraczały wymówki i wszystko się sypało. Lenistwo zwyciężało! Żaden system motywacyjny nie pomagał, popełniałem ciągle te same błędy. Wiedziałem, że muszę zmienić podejście i przeanalizować wszystkie problemy i wymówki, jakie mogę napotkać i jakie jest w stanie wykreować mój umysł. Tak, bo to właśnie umysł jest największą przeszkodą w zmianie naszych przyzwyczajeń.

    Zacząłem więc od wprowadzenia codziennych ćwiczeń – początkowo porannych, a później zamieniłem je na wieczorne. Zmiana ta podyktowana była właśnie próbą uniknięcia jednej z wymówek, ale o tym później. Ustaliłem więc dokładny plan działania i, co ważniejsze, wypisałem sobie wszystkie możliwe wymówki. Dzisiaj właśnie o nich chciałbym Wam opowiedzieć.

    Zanim przejdę jednak do mojej listy, chciałbym abyście zwrócili uwagę na jedną istotną rzecz. Wszystkie punkty, które opisuję dotyczą mojego cyklu ćwiczeń i biegania, ale spokojnie można w większości przypiąć je do dowolnego, innego postanowienia. Podobne “problemy” pojawiały się, gdy rzucałem palenie papierosów, zmieniałem dietę na zdrową, czy uczyłem się rano wstawać. Większość z opisanych wymówek pojawia się w naszej głowie przekonwertowana i przystosowana do danej sytuacji.

    Zacznijmy więc!

    1. Te ćwiczenia mi nie pasują

    Gdy planowałem jak będą wyglądały moje ćwiczenia, zacząłem od wybrania odpowiedniego zestawu. Skupiłem się na popularnym, 7-minutowym planie. Nie chciałem na początku poświęcać na ćwiczenia zbyt dużo czasu, wiedziałem, że czas mogę później wydłużać a zbyt długi i wyczerpujący zestaw początkowy, szybko zniechęci mnie albo spowoduje uraz. Już pierwszego dnia okazało się, że nawet ten zestaw dla początkujących, jest dla mnie dość trudny do zrealizowania i nie udało mi się w 100% wykonać wszystkich ćwiczeń w założonym czasie 7 minut. Przez moją głowę przeszła myśl, że chyba na początek będę musiał odłożyć mój plan i poszukać innego, jeszcze łatwiejszego zestawu. Takiego, który będę mógł w całości wykonać. Byłoby to oczywiście błędem i pierwszym krokiem do rezygnacji z ćwiczeń w ogóle.

    Skupianie się na poszukiwaniu idealnego zestawu ćwiczeń to częsta wymówka, która sprawia że szybko się poddajemy. Jeden będzie za trudny, inny zbyt łatwy, kolejny zabierze nam za dużo czasu itd. Testuj różne zestawy ćwiczeń i dobieraj je tak, aby nie były dla Ciebie zbyt ciężkie do wykonania, ale nie pozwól, aby wybór zestawu stał się ważniejszy niż same ćwiczenia! Pamiętaj, że nie chodzi o to, aby wykonać dany zestaw ćwiczeń w 100%, tylko o sam fakt, że ćwiczysz. Jeżeli z zaplanowanego 7-minutowego zestawu, dasz radę tylko pierwsze 4 minuty, to wcale nie jesteś do tylu o 3 minuty, tylko do przodu o 4! Może następnego dnia uda Ci się poprawić wynik, może potrzebujesz na to więcej czasu – nie przejmuj się. Przypomnij sobie o co w tym wszystkim chodzi, przecież z nikim się nie ścigasz. Wybierz zestaw i pozostań z nim przez jakiś czas.

    2. Nie mam (dzisiaj) czasu, mój kalendarz jest pełny

    Na początku przygody ze sportem, ciężko jest wpleść go na stałe w nasz kalendarz. Często okazuje, że mamy zaplanowane różne inne zajęcia a nasze ćwiczenia łatwiej przecież przesunąć w czasie czy odłożyć na kilka dni.

    Jeżeli jednak nie potraktujesz ćwiczeń jak stałego elementu każdego dnia i całego swojego życia, nigdy nie znajdziesz na nie czasu. Zarezerwuj sobie odpowiedni czas w kalendarzu i to najlepiej na miesiąc do przodu, dzięki temu planując pozostałe zajęcia będziesz pamiętać o zaplanowanych ćwiczeniach. Nie pozwól, aby tak banalna wymówka sprawiała, że zrezygnujesz ze sportu i swojego zdrowia. Traktuj czas ćwiczeń jak coś najważniejszego każdego dnia i od ich planowania zaczynaj ustawiać kalendarz na każdy kolejny dzień.

    3. Dzisiaj wagaruję.

    W szkole wagary kojarzyły nam się z czymś fajnym (a może tylko mnie?) :). Plusem szkolnych wagarów było jednak to, że nauczycielka, wraz z rodzicami, pilnowali aby były to jednorazowe wybryki. W przypadku naszych codziennych nawyków, rzadko jest ktoś, kto może nas przypilnować. Często jednorazowe wagary od naszych postanowień, to początek drogi do całkowitej rezygnacji z przyzwyczajenia – również z ćwiczeń. Z drugiej jednak strony, naiwne jest myślenie: “od dzisiaj ćwiczę każdego dnia, bez wyjątku” – ponieważ każdemu przytrafiają się sytuacje, które mogą skutecznie uniemożliwić nam ćwiczenia danego dnia. Może to być na przykład wesele – nasze, czy takie, na które jesteśmy zaproszeni jako gość, lub całodniowa podróż wakacyjna. Równie dobrze może to być uraz czy zwykłe przemęczenie. Proponuję więc, abyście wyznaczyli sobie swoje zasady i regulamin codziennych ćwiczeń. Punktem pierwszym może być na przykład to, że ćwiczenia będziesz wykonywać minimum 5 dni w tygodniu. Kolejnym, że ewentualne przerwy nie będą trwały dłużej niż jeden dzień. Warto też przygotować sobie plan ćwiczeń, tak, aby uwzględnić w nim zarówno zwykłe, jak i te mniej wyczerpujące ćwiczenia, potrzebne na okres regeneracji organizmu.

    Jeżeli już przytrafią Ci się wagary od ćwiczeń, zadbaj o to, aby był to jednorazowy wybryk. Koniecznie przemyśl powody dla których przytrafiła Ci się ta „wpadka” – musisz zrobić jak najwięcej aby jej nie powtórzyć. Z jednej strony nie musisz się obawiać, bo przecież cały czas działasz według ustalonego planu, który zakłada, że musisz ćwiczyć minimalnie 5 dni w tygodniu, jednak nie bagatelizuj tej przerwy – pamiętaj, że za każdym razem, gdy zrezygnujesz z wykonywania swoich zaplanowanych ćwiczeń, szansa na to, że następnego dnia do nich nie powrócisz rośnie! To najlepsza droga do porzucenia wypracowanego już zwyczaju.

    4. Buty, ubrania, siłownia, aplikacje do ćwiczeń – to wszystko tyle kosztuje…

    Nie zapominaj, że Twoje codzienne ćwiczenia to nie buty, ubrania czy inne dodatki – to nie pokaz mody. Najważniejszy w sporcie jest sport. A do jego uprawiania potrzebujesz przede wszystkim chęci. Wszystko inne jest jedynie uzupełnieniem. Nie musisz mieć najlepszych butów do biegania czy ćwiczeń – możesz kupić zwykłe buty albo używać tych, które już posiadasz. Z czasem może uda Ci się skompletować lepszy sprzęt. Może zafundujesz sobie karnet na siłownie, lepszą torbę na ubrania, czy wspaniałe buty, ale nie pozwól aby wszystko to stało się ważniejsze od samego sportu.

    5. Czy naprawdę muszę ćwiczyć codziennie…

    Nic nie musisz! Sport ma być dla Ciebie przyjemnością a nie obowiązkiem (a najlepiej przyjemnym obowiązkiem). Najlepsze efekty przyniosą jednak codzienne ćwiczenia, a i łatwiej zmobilizować się wiedząc, że każdy dzień rozpoczyna się lub kończy ćwiczeniami. Możesz jednak, a nawet powinieneś/powinnaś, uwzględnić w swoim tygodniowym planie ćwiczeń, dni, w których dajesz sobie większy wycisk oraz te z mniej wyczerpującymi ćwiczeniami, przeznaczone na okres regeneracji Twojego organizmu po mocniejszej dawce ćwiczeń.

    6. Już tydzień ćwiczę a efektów brak

    Pozytywne efekty ćwiczeń zauważysz dość szybko, jednak nie zniechęcaj się, gdy nie pojawią się od razu – daj sobie trochę czasu. Jeżeli myślisz, że już po pierwszym dniu odczujesz wzrost formy i lepsze samopoczucie, to możesz się przeliczyć. Wszystko wymaga czasu – ale za wytrwałość i regularność z pewnością spotka Cię nagroda.

    7. Chyba wolę spędzać ten czas z rodziną lub przyjaciółmi, i tak nie poświęcam im wystarczająco dużo czasu

    To rozsądny powód, jednak dlaczego nie wciągniesz swojej rodziny i przyjaciół do wspólnych, codziennych ćwiczeń? Z drugiej strony, ćwiczenia to zaledwie kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt minut dziennie – nie znajdziesz nawet tak małego kawałka czasu? Pamiętaj też, że wysiłek związany z ćwiczeniami poprawia Twoje samopoczucie, formę fizyczną i zdrowie – Twoja rodzina i przyjaciele z pewnością to docenią.

    8. Nie dzisiaj – to był ciężki dzień

    Jeżeli masz ciężki dzień, tym bardziej nie możesz rezygnować z codziennych ćwiczeń! Podczas wysiłku, związanego z uprawianiem sportu, wydzielają się w naszym mózgu endorfiny a im dłużej trwa wysiłek, tym więcej się ich pojawia. Efektem wydzielania endorfin jest poprawa naszego nastroju. Pozwoli Ci to odreagować ciężki dzień i pozbyć się negatywnych emocji z nim związanych. Tak więc im cięższy dzień, tym więcej ćwiczeń! 🙂

    9. Nikt nie docenia tego co robię

    Ćwiczysz dla siebie czy dla kogoś? Jeżeli wybierasz odpowiedź numer dwa, to Twoja motywacja jest radzi słaba i ciężko Ci będzie wytrwać w postanowieniu. Nie oczekuj więc pochwał, wsparcia i motywacji ze strony najbliższych – ponieważ, gdy skończą się pochwały a osoby z Twojego otoczenia będą miały ważniejsze sprawy niż Twoje zajęcia, to okaże się, że i Twój zapał zmniejszył się razem z ich zainteresowaniem. Ćwicz dla siebie, lepszego zdrowia i samopoczucia – to jedyna droga do sukcesu.

    10. Zaczynam! …od jutra

    Możesz tak sobie powtarzać każdego dnia i nigdy nie zacząć ćwiczyć. Jeżeli chcesz zacząć zmieniać swoje życie i jedną z tych zmian mają być codziennie ćwiczenia czy bieganie, nie czekaj na właściwy moment, zacznij już teraz! Możesz zacząć od kilku przysiadów czy pompek, krótkiego biegu, a następnie usiąść do przygotowania solidnego planu Twoich ćwiczeń na kolejne dni. Nie odkładaj rzeczy na później i przestań czekać. Żyjesz tu i teraz i nie znajdziesz lepszego momentu na zmiany w swoim życiu, niż dokładnie ta chwila. Zacznij od ćwiczeń, a zobaczysz jak pozytywne efekty będzie to miało na Twoje inne decyzje w życiu.

    11. Nie mam motywacji aby (dzisiaj) ćwiczyć

    Jeżeli brakuje Ci motywacji do tego, aby każdego kolejnego dnia kontynuować już zaczęty, codzienny cykl, polecam zastosowanie pewnej metody motywacyjnej. Po każdym zakończonym cyklu ćwiczeń zapisuj co czujesz – postaraj się opisać wszystkie swoje odczucia. Zapisz też wiadomość dla siebie na następny dzień, np. „Nie rezygnuj, te ćwiczenia Ci pomagają!”. Pamiętaj aby zrobić to zaraz po skończonych ćwiczeniach, gdy w Twojej głowie płynie jeszcze morze endorfin. A następnego dnia, przed kolejnymi ćwiczeniami, przeczytaj notatkę z dnia poprzedniego – dzięki temu przypomnisz sobie po co ćwiczysz i ile pozytywnej energii Ci to daje. Notatki i emocje związane z ćwiczeniami możesz też zbierać w formie pamiętnika i wracać do niego w chwilach słabości. O pozytywnych aspektach prowadzania pamiętnika dowiesz się więcej tutaj.

    12. Jestem za stary(a), za gruby(a) albo zbyt chory(a) na ćwiczenia

    Serio? Przecież ćwiczenia właśnie mają to wszystko zmienić! Możesz mi wierzyć – tydzień porannego biegania i wieczornych ćwiczeń potrafi przynieść lepsze efekty, niż dwutygodniowy pobyt w spa. Potrafi odmłodzić, wyleczyć z choroby, odchudzić a w największym stopniu odbudować pewność siebie! Jeżeli nie wierzysz – spróbuj, nic nie tracisz. Przekonaj się na własnej skórze jak bardzo może zmienić się Twoje życie zaledwie w dwa, trzy tygodnie. A następnie koniecznie mi o tym napisz!

    13. W domu nie mam miejsca, na siłownie za daleko a na dworzu zobaczą mnie sąsiedzi

    To kolejne mnożenie śmiesznych problemów, choć musze przyznać, że miewałem i takie. W moim planie założyłem sobie, że bieganie i ćwiczenia wykonuję rano, gdy wszyscy u mnie w domu śpią. Problem polegał jednak na tym, że włączenie muzyki, podpowiedzi głosowych do ćwiczeń i samo wykonywanie ćwiczeń, sprawiały sporo hałasu. Mogłem wszystkich obudzić. Wyjazd na siłownie o 5 nad ranem raczej tez nie wchodził w grę. Okazało się jednak, że wystarczy lekko zmodyfikować założenia i kolejny powód do wymówki znika. Rano – bieganie, a ćwiczenia – wieczorem, gdy wszyscy powoli szykują się do snu, ale jeszcze nie zasnęli. W ten sposób nikogo nie obudzę. Innym rozwiązaniem oczywiście są poranne ćwiczenia na dworzu – i nie przejmowanie się innymi ludźmi – tak również zdarza mi ćwiczyć.

    14. Przecież nie będę ćwiczył czy biegał w deszczu

    A dlaczego nie? Moja żona lubi powtarzać: nie ma złej pogody na spacer, jest tylko nieodpowiednie ubranie. To bardzo mądra myśl, która dotyczy w identycznym stopniu ćwiczeń, biegania i wielu innych spraw. Wystarczy odpowiednie ubranie i ani deszcz, ani śnieg nie będą już żadną przeszkodą.

    15. Ajjj… zakwasy… mięśnie bolą…

    Nie ważne, czy dopiero zaczynasz ćwiczyć, czy ćwiczysz już pół roku, zakwasy i bóle mięśni to coś, co już zawsze będzie Ci towarzyszyć. Nie musisz jednak się martwić i rezygnować przez to z dalszych ćwiczeń czy biegania. Zakwasy oznaczają tylko i wyłącznie, że zaczynasz odczuwać efekty swojego wysiłku. Chcę wytłumaczyć Ci to najprościej jak się da: zakwasy to takie mikrouszkodzenia mięśni – stąd odczuwanie bólu. Ale dzięki tym małym uszkodzeniom, mięśnie regenerują się i to o wiele mocniejsze niż wcześniej. To właśnie w te dni, gdy odczuwasz w swoich mięśniach efekty dotychczasowych ćwiczeń, Twoje mięśnie się powiększają. Nie jest to jednak powód aby całkowicie rezygnować z ćwiczeń. Zamiast tego zaplanuj sobie na te dni, bardzo lekkie zajęcia rozciągające. Dzięki temu będziesz dalej realizować swój codzienny plan ćwiczeń pracując dalej nad utrwaleniem przyzwyczajenia i nie nabawisz się urazu.

    Uff.. to 15 najczęstszych wymówek, jakie pojawiały się, i czasem dalej pojawiają, w mojej głowie gdy mam iść pobiegać albo wystartować z pierwszym, wieczornym ćwiczeniem. Dużo ich 🙂 Przestudiuj je wszystkie bardzo uważnie i weź pod uwagę, gdy będziesz tworzyć swój własny plan ćwiczeń. Mam nadzieję, że moje podpowiedzi jak sobie z nimi poradzić, pomogą Ci zwyciężyć z własnymi słabościami i leniwym umysłem. Łatwo nie będzie, ale uwierz mi, że i tak warto 🙂