fajne.life

fajna muzyka, trochę na nowo, idę do Spotify 🎵

Fajne życie – które przecież jest głównym tematem mojego bloga – to nieustanne poszukiwania, próby, poprawki, testy, a co za tym wszystkim idzie – i zmiany. Lubię te moje. Zmiany, testy, eksperymenty. Dzięki nim czuję, że nieustannie się czegoś uczę, że idę do przodu.

W tym miesiącu postanowiłem rozpocząć eksperyment w obszarze streamingu muzyki. Muzyki, którą przecież jest tak ważnym punktem mojego życia – jest ze mną właściwie bez przerwy.

Dla nieco mniej wtajemniczonych, szybko wyjaśniam: streamowanie muzyki to sposób słuchania utworów bez konieczności ich pobierania na urządzenie. Dzięki temu mamy mieć dostęp do ogromnej biblioteki utworów z różnych gatunków, artystów i epok w dowolnym miejscu i czasie, o ile mamy połączenie z Internetem. Nie kupujemy indywidualnych utworów, ale czasowy dostęp do całej bazy muzyki – podobnie jak Netflix, czy Disney+ działają w obszarze filmów i seriali.

Obecnie istnieje całkiem sporo usług, aplikacji umożliwiających streamowanie muzyki. Kilka najpopularniejszych z nich:

  • Spotify: największy i najbardziej znany serwis streamingowy, ceniony za doskonałe algorytmy rekomendacji muzycznych, możliwość słuchania podcastów oraz intuicyjny interfejs. Poza płatnym dostępem oferuje również możliwość bezpłatnego korzystania z usługi (w wersji z reklamami). Spotify ma prawie 500 milionów użytkowników, z czego trochę mniej niż połowa to użytkownicy kont Premium – a więc takich, którzy płacą za wersję bez reklam.
  • Apple Music: drugi najpopularniejszy serwis, z liczbą około 90 milionów użytkowników, oferowany przez Apple. Jego ogromną zaletą jest to, że bardzo dobrze integruje się z ekosystemem Apple. Poza tym posiada bardzo atrakcyjny, dobrze dopracowany wygląd aplikacji – przynajmniej w mojej ocenie 🙂
  • YouTube Music: usługa oferująca dostęp do teledysków i utworów muzycznych, zintegrowana z platformą YouTube, dzięki czemu zapewnia nieco szerszy dostęp do rzeczy, które w aplikacji możemy słuchać. Jeżeli coś „jest na YouTubie”, znajdziemy to również w YouTube Music. Jeżeli korzystasz z YouTube Premium (a więc bez reklam), wtedy masz również dostęp do YouTube Music.
  • Tidal: serwis znany z wysokiej jakości dźwięku oraz ekskluzywnych treści dostępnych tylko dla jego użytkowników.

Przez ostatnie lata słuchałem muzyki za pośrednictwem Apple Music. I muszę przyznać, że bardzo ceniłem ją za jej największy atut: wspaniałą integrację z całym ekosystemem Apple. Jednak z czasem zacząłem natrafiać na pewne problemy, które skłoniły mnie do poszukiwania alternatywy. A może problemów wcale nie było, ale chciałem zacząć je zauważać, by mieć pretekst do zmian?

Choć od dawna synchronizowałem moje comiesięczne playlisty pomiędzy Apple Music i Spotify – by je później udostępniać (a to przecież Spotify jest powszechniej znane i używane) – to jednak na co dzień słuchałem muzyki jedynie w tym pierwszym serwisie. Biorąc pod uwagę, jak mocno „siedzę” w ekosystemie Apple, wybór ten był dość oczywisty i rozsądny. A jednak, od dawna czułem, że chcę spróbować pokorzystać z czegoś, co – może będzie nieco mniej wygodne w użytkowaniu – ale pozwoli mi na odkrywanie w lepszy sposób nowej muzyki. A w takich odkryciach Spotify jest (podobno) o lata świetlne z przodu. A przynajmniej tak wszyscy mówią. Postanowiłem to sprawdzić.

Bezpośrednim bodźcem do podjęcia tego eksperymentu była promocja, która wyskoczyła mi w Spotify – 3 miesiące w cenie jednego. Dałem się trochę złapać, ale dzięki temu mój eksperyment zyskał też ramy czasowe. W październiku zdecyduję, czy wracam do Apple Music, czy zostaję przy Spotify na dłużej.

Jak już pisałem, jednym z głównych powodów zmiany jest chęć uzyskania lepszych rekomendacji nowych utworów w moich miesięcznych playlistach. Już po pierwszych kilku dniach korzystania ze Spotify zauważyłem, że jego algorytmy rekomendacji są naprawdę imponujące i znacznie przewyższają te, które oferuje Apple Music. Do tej pory przy poszukiwaniu nowej muzyki byłem zdany raczej na siebie. Cotygodniowe playlisty z rekomendacjami od Apple były niestety w ogromnej większości mocno nietrafione. Może jeden na 20-30 polecanych utworów trafiał do mojej biblioteki. To mało. Spotify spisuje się tu o wiele lepiej, i już widzę, że całkiem spory procent polecanych mi przez ten serwis utworów zostaje ze mną na dłużej.

Dodatkowym powodem, dla którego sięgam po nowe narzędzie, jest również chęć wyrzucenia z moich urządzeń aplikacji Endel – która poprzez generowanie różnych dźwięków, pomaga mi w skupieniu (np. przy pisaniu), odpoczynku, medytacji. Choć próbowałem tego samego z Apple Music, zawsze wracałem do Endel. Przejście do Spotify to dobra okazja, by kolejny raz spróbować wyeliminować jedno z dodatkowych narzędzi z mojego życia. Teraz, pisząc ten tekst, w tle nie leci muzyka z Endel, ale playlista „lofi beats”, właśnie ze Spotify.

Planuję też przenieść moją bazę podcastów do Spotify. Dzięki połączeniu muzyki i podcastów w jednej aplikacji bardziej świadomie będę wybierał to, czego chcę słuchać – a przynajmniej mam taką nadzieję. Liczę również na uporządkowanie mojego ekranu iPhone’a i iPada, dzięki wyrzuceniu jeszcze jednej ikonki.

Chociaż Apple Music jest pięknie zaprojektowaną aplikacją, otwarcie się na coś nowego zawsze przynosi powiew świeżości – a to bardzo lubię. Muszę uważać, żeby czynnik „chcę czegoś nowego” nie stał się jednym z ważniejszych powodów zmian, jakie wprowadzam w życiu, nawet jeżeli to dotyczy tak z pozoru małej rzeczy, jak aplikacji do słuchania muzyki.

Przeniesienie mojej biblioteki muzycznej i playlist z Apple Music do Spotify było stosunkowo proste. Skorzystałem tu z narzędzia o nazwie SongShift, którego używałem do tej pory do synchronizacji moich miesięcznych playlist. Dzięki temu dość szybko i sprawnie przeniosłem to, co chciałem mieć w Spotify. Spodziewałem się tu większych problemów, ale SongShift całkiem sprawnie załatwił za mnie całe przenosiny, szczególnie, że wiele rzeczy i tak od dawna, na bierząco synchronizowałem.

Pierwsze tygodnie korzystania ze Spotify oceniam bardzo pozytywnie. Choć początkowo nieco męczyłem się przez słabszą integrację z urządzeniami Apple, to wiele rozwiązań zastosowanych przez Spotify przypadło mi do gustu. Jednym z nich jest to, że jak włączę muzykę w domu (przez domowe głośniki Apple HomePod), to muzyką tą mogę sterować zarówno z iPhone’a, tabletu, zegarka, jak i pilota telewizora. Oznacza to, że wszystkie te urządzenia są ze sobą połączone. Z jednej strony to ograniczenie, ale zaskakująco często wykorzystuję to do sterowania muzyką w domu. W Apple Music działało to trochę inaczej.

Choć napotkałem już całkiem sporo drobiazgów, które sprawiają, że używanie Spotify jest nieco bardziej uciążliwe, niż Apple Music (przynajmniej w mojej konfiguracji urządzeń), to ostatecznie najważniejszym wyznacznikiem jest tutaj muzyka, która leci z głośników lub słuchawek. – a w tym obszarze Spotify bardzo dobrze sobie radzi. Przymykam więc (na razie) oko na drobne niedogodności i kontynuuję trzymiesięczną próbę.

Nieco podsumowując początek mojego eksperymentu, pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne, a Spotify jak na razie spełnia moje oczekiwania. Jest to również fajna okazja, bym ponownie przypomniał Ci, że na moim blogu znajdziesz moją zawsze aktualną playlistę z danego miesiąca. Wchodź i częstuj się 😊.

Muzyka jest dla mnie bardzo osobistym kawałkiem codzienności, a dzielenie się nią jest jak zaproszenie do wejścia do mojego świata. Zdaję sobie sprawę, że nie dla wszystkich z Was muzyka jest tak ważnym elementem życia. Niemniej jednak może chcesz podzielić się ze mną swoją ulubioną muzyką? Swoim kawałkiem świata? Jak już wiesz z tego listu, bardzo cenię sobie fajne rekomendacje, a i z przyjemnością odkryję co gra w Twojej duszy 😉.


Discover more from fajne.life

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Discover more from fajne.life

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading