otyłość, zęby i stan zapalny – wszystko. ma. znaczenie.
Z racji mojej pracy – a zajmuję się między innymi składem naukowego czasopisma medycznego – mam dostęp do wielu ciekawych artykułów medycznych. Choć większość z nich nie specjalnie mnie interesuje, to od czasu do czasu w moje rączki wpadnie taki, który szczególnie zwraca moją uwagę. Tak właśnie stało się kilka dni temu, znalazłem artykuł, w którym przedstawiono wyniki badań nad zależnością pomiędzy otyłością a zdrowiem jamy ustnej.
Autorzy publikacji sugerują, że otyłość nie jest jedynie problemem estetycznym czy metabolicznym, ale stanowi przewlekły proces zapalny. Choć wiedziałem już o tym od dawna, to nie zdawałem sobie sprawy, że ma to tak silny negatywny wpływ również na zdrowie jamy ustnej. Jak wskazują autorzy artykułu, istnieje wyraźny związek między otyłością a chorobami zębów i dziąseł, takimi jak zapalenie przyzębia (periodontitis – choroba infekcyjna tkanek otaczających zęby, która prowadzi do ich utraty, jeśli nie jest leczona!). W badaniu odnotowano, że takie zapalenie przyzębia występuje aż u 97% pacjentów otyłych.
Tkanka tłuszczowa, zwłaszcza ta zlokalizowana w obrębie brzucha (czyli tzw. otyłość wisceralna), produkuje różne substancje zwane adipokinami. Część z nich (np. leptyna, rezystyna czy visfatyna) to substancje prozapalne, czyli te „złe”. Przy otyłości ich poziom rośnie, przez co nasilają się różne procesy zapalne, także w jamie ustnej. Ale są też „dobre” adipokiny, działające przeciwzapalnie – to na przykład adiponektyna czy omentyna-1. Ich zadaniem jest chronić nas przed zapaleniem i uszkodzeniem kości wokół zębów. Problem polega na tym, że przy otyłości poziom tych dobrych adipokin spada.
Właśnie to wykazali autorzy cytowanego w artykule badania (Checa-Ros). Zaobserwowali oni, że niski poziom adiponektyny zwiększa ryzyko uszkodzenia kości i pogarsza przebieg chorób dziąseł. Mówiąc prosto: to nie obecność adiponektyny jest problemem, lecz jej niedobór – kiedy jej brakuje, tracimy ważną ochronę przed zapaleniami i problemami z zębami oraz dziąsłami.
Ciekawe też było to, co pokazano w innych badaniach (Vohra i wsp.). Okazuje się, że u osób z lekką otyłością (tzw. klasa I) poziom stanu zapalnego w jamie ustnej – mierzony m.in. przez obecność konkretnych substancji zapalnych w ślinie (takich jak IL-1β i IL-6) – był wyraźnie inny niż u osób z bardziej zaawansowaną otyłością (klasa II i III). U tych bardziej otyłych wskaźniki zapalne były już podobne między sobą – jakby organizm przekroczył pewien próg i stan zapalny „utknął” na wysokim poziomie. Czyli im większa otyłość, tym więcej problemów z zapaleniem w jamie ustnej – ale od pewnego momentu to już tylko się utrzymuje, nie pogarsza się dalej.
Wpływ otyłości na jamę ustną nie ogranicza się jedynie do dorosłych. Według analizy Martens i współpracowników, dzieci i młodzież z nadwagą częściej doświadczają próchnicy, stanów zapalnych dziąseł oraz zwiększonego nagromadzenia płytki nazębnej. Co więcej, nawet sama otyłość brzuszna (niezależnie od wskaźnika BMI – tu możesz sprawdzić swój) jest istotnym czynnikiem ryzyka utraty zębów.
W artykule poruszono też temat operacji bariatrycznych, czyli zabiegów chirurgicznych pomagających schudnąć. Choć dzięki nim można skutecznie zrzucić nadmiar kilogramów, to niestety mogą one odbić się na zdrowiu jamy ustnej. Po operacji często spada ilość śliny, a to z kolei sprzyja namnażaniu się szkodliwych bakterii, takich jak Streptococcus mutans – tych, które odpowiadają m.in. za próchnicę. Badania (Hashizume i wsp.) potwierdziły, że po takim zabiegu liczba tych bakterii w ślinie wzrasta. Czyli z jednej strony zdrowiej dla całego ciała, z drugiej – warto wtedy szczególnie zadbać o zęby.
Nie, to nie jest jakaś przełomowa rewolucja. Ale dla mnie to mocne potwierdzenie jednej rzeczy: nasze ciało to system naczyń połączonych. Zaskakująco precyzyjny mechanizm, w którym każda z pozoru drobna decyzja – co zjemy, jak śpimy, czy pijemy wodę – potrafi wpłynąć na inne rzeczy w naszym ciele. Na przykład… na dziąsła.
Po tej lekturze widzę wyraźniej, gdzie warto dokręcić śrubki w diecie. Domowy chleb na zakwasie? Świetnie. Łosoś, hummus, cebula – wszystko, co ma działanie przeciwzapalne, działa też na korzyść jamy ustnej. Ale z drugiej strony: kawa (tak, moja ukochana), kwaśne napoje, fast foody… to wszystko wymaga trochę więcej uwagi. Nie chodzi o zakazy, tylko o to, żeby wiedzieć, jak się zabezpieczać.
Serio, nawet taka głupota jak przepłukanie ust wodą po americanie robi różnicę. Albo guma z ksylitolem – brzmi jak marketing, a jednak działa. Te bakterie, które wyżerają szkliwo, nie radzą sobie z ksylitolem. Guma nie załatwia sprawy, ale może pomóc, zwłaszcza kiedy nie mam przy sobie szczoteczki.
Jestem wdzięczny za możliwość korzystania ze specjalistycznych publikacji, które pomagają mi krok po kroku lepiej rozumieć moje zdrowie i wprowadzać świadome zmiany. To kolejny ważny element układanki, która składa się na moje fajne życie. I choć zdrowie jamy ustnej samo w sobie nie stanowi o jakości życia, z pewnością jest jednym z tych elementów, które tę jakość mogą znacząco poprawić.