Cały mój introwertyczny świat
Pisanie do Ciebie to jedno z moich ulubionych zajęć z całego tygodnia. Mam jeszcze kilka podobnych perełek: cosobotnie rolki z córką, piątkowe spotkania z przyjaciółmi w naszym kółku angielskich rozmówek, następujące po nich wieczorne oglądnie jednego (czasem dwóch) odcinka jakiegoś fantastycznego serialu z Ewą, uwielbiam też wyskoczyć na targ – porozmawiać ze sprzedającymi, którzy miło uśmiechają się na mój widok o 6 rano w każdą środę i sobotę. To takie moje rytuały, które sprawiają, że jestem szczęśliwy, że mogę mówić o fajnym życiu. Małe skarby mej introwertycznej duszy.
Opowiadałem ostatnio znajomemu o jednym z ostatnich odcinków 🐽 PiG Podcastu, audycji o produktywności i lepszym życiu, którą nagrywamy razem z Piotrkiem – a konkretnie, mówiłem o odcinku, w którym opowiadaliśmy, jak to jest być introwertykiem. Sam nie wiem, dlaczego jestem tak dumny akurat z tego odcinka – być może dlatego, że po raz kolejny odsłoniłem kawałek mojego skrytego i prywatnego życia, a może po prostu jestem tak samo dumny z każdego kolejnego odcinka, który uda nam się nagrać. W każdym razie – wykorzystałem okazję i pochwaliłem się i tym razem. Osoba, która bardzo uważnie wysłuchała mojej rekomendacji, zadała mi w zamian tylko jedno krótkie pytanie:
- Grześ, a Ty postrzegasz siebie jako introwertyka?
- …
Zamurowało mnie.
- „A co, nie widać?!?!?” – pomyślałem.
I w tamtej właśnie chwili uświadomiłem sobie, że być może ostatnio właśnie nie za bardzo to widać…
Oczywiście, od razu zaznaczam, nie oznacza nic dobrego, ani złego. Oznacza jedynie zmianę. Tyle ostatnio robię, tak często wychodzę ze swojej strefy komfortu, że być może na pierwszy rzut oka… momentami… nie widać już ile siedzi we mnie introwertyka. I ile pracy kosztuje wykonanie, często dość prostych i oczywistych dla innych, kilku małych kroków.
Rozmyślam tak sobie dzisiaj o tym wszystkim, bo w ostatni weekend przeżyłem jeden z fajniejszych dni tego roku. Spokojnie przebija on większość stałych perełek, które na co dzień wprawiają mnie w dobry humor. Jeżeli obserwujesz mnie na instagramie, być może domyślasz się, o co chodzi. Calutki dzień spędziłem w kuchni i gotowałem. Przez 8 godzin praktycznie nie usiadłem, ciężko pracowałem, przygotowując wspaniałe dania dla dziesięciu osób. A bawiłem się przy tym, jak nastolatek w wesołym miasteczku (nastolatki jeszcze to lubią? Ja, pamiętam, że uwielbiałem!). Zakazałem Ewie i dzieciakom wstępu do kuchni przez cały dzień – w zamian obiecałem, że przygotuję ich ukochane dania. Ewa (i nasi starsi goście) zajadała się więc całą niedzielę sushi, natomiast dzieciaki jako swój przysmak wybrały frytki z nuggets’ami. Pomimo faktu, że cały poniedziałek odczuwałem później wyraźne zmęczenie weekendem, była to dla mnie świetna zabawa.
To właśnie takie samotne chwile w kuchni pozwalają mi naładować na długo mój akumulator introwertyka. Nauczyliśmy się z Ewą dzielić obowiązkami w domu, gdy mamy gości. Ja zagarnąłem wszystkie rzeczy związane z gotowaniem, ona z kolei spełnia się, dopieszczając gości. Ja zarządzam piekarnikiem, ona talerzami na stole, ja kroję ciasto, ona podaje kawę. I choć potrzebowaliśmy dziesięciu lat, aby do tego dojść, to cieszę się, że teraz każde z nas wykonuje zadania zgodne z jego duszą. W takich właśnie chwilach cieszę się najbardziej, że jesteśmy z Ewą tak różnymi osobami.
Moje pytanie do Ciebie: Jesteś introwertyczką/kiem czy ekstrawertyczką/kiem? Jeżeli zechcesz odpowiedzieć mi na to pytanie, wejdź proszę na stronę 🐽 PiG Podcastu i w ankiecie, którą przygotowaliśmy, kliknij swoją odpowiedź – w trzydziestym odcinku podcastu, będziemy z Piotrkiem rozmawiać na temat wyników ankiety. Zapraszam do słuchania 🙂.