fajne.life

micro blog

10 czerwca 2025

wracam sobie z wtorkowych zajęć. wymęczony, naładowany emocjami. jednak zadowolony. wdzięczny….

zbliża się koniec sezonu w szkole tańca, która się ze mną męczy. a na koniec mamy występy. na scenie, z publicznością. no, no, kto by pomyślał, że jeszcze takie rzeczy mnie w życiu czekają 😉 no dobra, ja tam wiem, że czeka mnie jeszcze sporo fajnych rzeczy!

ale występ.

mam do wytańczenia 3 choreografie – sporo, ale mogło być więcej, ponieważ chodzę na zajęcia z pięcioma grupami… jednak dwie na koniec nie tańczą (ludzie, odwagi!!!)

pierwsza choreografia jest z tańca współczesnego. mega fajna, świetna grupa, świetna muzyka, wspaniała zabawa. uczymy się dużo i jest coraz lepiej. a właściwie coraz lepiej się w niej czuję. wierzę, że będzie dobrze. Kamila – która nas trenuje – mocno, mocno się zaangażowała (♥️ jej za to) i ciśnie nas. chyba są efekty. chyba wszyscy się staramy, by była z nas dumna. tak czuję.

i na tej pierwszej choreografii chwilowo moja pewność siebie się kończy.

druga jest z modern jazzu. i jest… trudna. i długa. a do tego jeszcze bardziej trudna. i jeszcze długa. grupa zmniejszyła nam się do 4 osób, a dzisiaj na zajęciach była nas 2 (tak, dwójka – ze mną). więc przygotowujemy się chwilowo do występu w dwójkę (haha, duet 🫣). w sumie byłby to świetna sprawa – choć mega trudna. jednak mam 12 dni aby to opanować – i myślę, że jakoś sobie poradzę. Ewelina, która nas trenuje, nie pozwoli nam nie nauczyć się tego dobrze – prędzej nas zamęczy (🪦). i super, za to ją cenię. muszę się postarać by to wyszło i wiem, że będę z tego bardzo zadowolony.

no i ostatni – jazz. ech ten jazz… próbuję nauczyć się go już z trzecią trenerką i mam wrażenie, że idę do przodu z nauką wolniej niż w tempie ślimaka. może samo słowo JAZZ mnie tak rozwala. albo kurde – może to jest po prostu trudne. pewnie nie jest aż tak źle, ale czuję się mega słabo z tym, czego tam próbuje mnie nauczyć Julka. I choreografia, którą za 12 dni mam wytańczyć na scenie……. no słabo jest póki co 🙂 choć w teorii powinna być najłatwiejsza ze wszystkich 3.

walczę jednak. cieszę się, że mam taką przygodę, mega się cieszę :))


no no, widzę, że Lewandowski vs Probierz 2:1 póki co…


nie cierpię zamawiać rzeczy z dostawą kurierem. czekam od rana na mega ważną dla mnie przesyłkę, jestem uwziązany w domu – kurier nie odbiera od rana telefonu, na smsy z pytaniem o orientacyjną godzinę dostarczenia paczki nie odpisuje, a ja chciałbym już wychodzić powoli na zajęcia… jestem bardziej zdenerwowany tą sytuacją, niż faktem, że pękła mi szyba w samochodzie, czy tym, że zepsuł mi się piec. masakra. trzeba się chyba uspokoić i przestać się przejmować.

dla kontrastu: przyszła dzisiaj do mnie druga paczka – do paczkomatu. o 11 dostałem powiadmienie, że paczka GRZECZNIE NA MNIE CZEKA w blaszaku koło domu. godzinę później poszedłem na spacer (cały w nerwach, żeby nie minąć się z kurierem!) i ją sobie odebrałem. no wygoda – jak myśmy kiedyś żyli bez tego? 


jeżeli zrezygnuję dzisiaj z jedzenia, to w sumie nie muszę biegać, prawda? czasem jest trudniej, niż łatwiej. ale to właśnie w takie dni muszę pamiętać po co to wszystko. to właśnie w takie dni buduję najważniejsze fundamenty fajnego życia.

9:30 – przetrzymałem dziś dłużej, niż zwykle, ale…. idę w końcu pobiegać….. chociaż jeden kilometr, przynajmniej tyle. dam radę!


obejrzałem sobie konferencje Apple o nowych systemach na ich urządzenia i mam garść przemyśleń (tak istotnych w kontekście budowania systemu „fajne życie”):

  • po informacji w pierwszych minutach – o tym, że nie będzie apple intelligence w języku polskim (a co za tym idzie, wielu różnych funkcji nowych systemów) – chciałem wyłączyć keynote. no szkoda słów.
  • po obejrzeniu co nowego na iphonie, chciałem przejść na telefon google. i to jak najszybciej. zmiany które pokazano nie wprowadzają (dla mnie) nic rewolucyjnego, to powolny postęp i przekolorowanie tego co już było. choć pewnie na androida się nie przesiądę, to być może to doprowadzi mnie do decyzji o zamianie największego iphona (pro max) na tego najmniejszego, jaki zostanie pokazany w tym roku.
  • dopiero zmiany w carplay (o dziwo!) okazały się całkiem ciekawe… pokazano sporo drobnych zmian, takich, na które czekałem – fajnie, że wzięli się za to. same widgety i live activities to już duża rzecz, a i zmiany w wyglądzie bardzo na plus.
  • apple watch zyska kilka ciekawych drobiazgów, choć te najciekawsze pewnie nie będą dostępne u nas (że względu na brak polskiego języka w apple inteligencie).
  • przy vision pro, mogłem spokojnie iść zrobić siku. to urządzenie to – w mojej ocenie – największa pomyłka apple w historii działania tej firmy. bajer fajny, ale stoi w totalnej opozycji do większości moich wartości. to musi przekształcić się szybko w zwykłe okulary – wtedy MOŻE nabierze sensu.
  • mac’iem nigdy specjalnie się nie podniecałem, ale doceniam wprowadzone nowości. spotlight w nowej odsłonie pewnie się przyda. reszta mnie nie specjalnie rusza, mac to moja maszyna do pracy – nie oczekuję od niej wielu nowości, ma pracować. i tyle.
  • a potem przyszedł nowy system ipada… i już wiedziałem, że na żadną migrację do google nie ma szans. to jest rok ipada. pozmieniali go w maca, ale w takim dobrym wydaniu. myślę, że to będzie miało wpływ na moje jeszcze większe przywiązanie do tego urządzenia.

Ach, no cieszę się ogromnie, że aplikacja dziennika apple zagościła w końcu na wszystkich systemach. to ważne.

Konferencja apple była dla mnie niezwykle istotna w kontekście budowania systemu fajne życie. na podstawie tego, co dziś obejrzałem, będę musiał podjąć kilka ważnych decyzji, stworzyć wiele integracji, postawić na niektóre rozwiązania. cześć rzeczy mi się rozjaśniło, kilka lekko zamazało, ale jedno jest pewne: decyzja o budowaniu niezależnego systemu do życia była słuszna. idę więc dalej.


09 czerwca 2025

idę na modern jazz. półtorej godziny słuchania: „Grzesiek, stopy!”.

dobrze, niech mi gada. mam nadzieję. że kiedyś nie będzie musiała.


przez ostatnie dwa miesiące pracowaliśmy w 4-osobowej grupie przy projekcie. projekt się skończył i teraz wszyscy sobie mailowo dziękują za udział. no wszyscy, poza mną, jakoś nie wysłałem podziękowań, nie lubię takiego wręczania kwiatów na sam koniec – znowu wyjdę na gburka 😉


dzisiaj na śniadanie postanowiłem spróbować czegoś nowego – w ramach sprawiania by śniadanie działało faktycznie na moją korzyść a nie tylko na podniebienie. więc sięgnąłem po płatki owsiane. z brzoskwinią. i muszę przyznać, że pomimo faktu, że smakuje to trochę jak papier połączony ze styropianem, to… było bardzo spoko. smakowało. chyba.

mam całą paczkę tych płatków, więc z pewnością będzie powtórka. na jutro przewidziałem wersję z suszonymi jabłkami – powinno nabrać trochę więcej smaku.


nie ma śniadania, bez rannego biegania. no to idę. znaczy… biegnę.


w ciągu ostatnich dwóch lat siedziałem trochę ciszej, ukryłem się, starałem się, pracowałem, sprawdzałem. przygotowywałem się do czerwca 2025. i moment ten nadszedł – zakończenie sezonu. podsumowanie tego, czego nauczyłem się przez ostatnie 12 miesięcy. scena.

zostały dwa tygodnie. zostały ostatnie przygotowania.

a potem rozpocznie się kolejny rozdział…