Kategoria: morning pages

  • #45 Morning Pages. Muzyka. To jest to.

    Tak. Muzyka. To jest to. Ale… czasem lepiej ją wyłączyć. I posłuchać. Tego, co dzieje się wokół. Śpiewających ptaków, szumu trawy, gołębi, żab, nawet ten przejeżdżający samochód – to jest to. Aby stworzyć dzisiejsze Morning Pages, wybrałem się na Paprociową Polanę – to takie bajkowe miejsce niedaleko mojego domu. Mogę sobie tu usiąść na ławce, w cieniu drzew, posłuchać przyrody, pooddychać świeżym powietrzem, dać się pogryźć przez komary. Mogę chwilę pomyśleć, coś napisać. Czasem zapominam, że wokół mnie są takie perełki. Za rzadko z tego korzystam. I wiesz co? Przyjechałem tu, rozłożyłem iPada, wyjąłem słuchawki i… chciałem włączyć muzykę. Dokładnie tak, w pierwszej chwili chciałem zabić te wspaniałe dźwięki muzyką. Muzyka. Tak. To jest to, ale… czasem lepiej ją wyłączyć.

  • #44 Morning Pages. Nie trzymam Cię przecież

    Czasami po prostu nie umiem pewnych rzeczy zrobić, nie wiem też wszystkiego. Czasami coś zawalam, coś odpuszczam, pomijam, nie daję rady. Czy mogę sobie na to pozwolić? Nie jestem Einsteinem, Rockefellerem, czy Hemingway’em. Ale każdego dnia próbuję. Staram się zrobić coś nowego, przekroczyć kolejną, małą granicę. A czasem i dużą. Poukładać jeszcze lepiej te wszystkie klocki. Każdego dnia budować swoją teorię względności, robić krok w kierunku własnego imperium, napisać kolejną stronę. Jednak po swojemu, powoli, swoim tempem, nie za duże. Bo po co? Bo co się spieszyć, gonić do nieswojego celu.

    A jeżeli Ci się to nie spodoba? Nie musisz tu być, ze mną. Droga wolna, nie trzymam Cię przecież. Przyjacielu. Słuchaczu. Widzu. Czytelniku. Kimkolwiek jesteś.

  • #43 Morning Pages. Zaakceptuj zmiany

    Zmiany bardzo często wzbudzają w nas niepokój, niepewność… To całkiem zrozumiałe, nasz organizm bazuje na rzeczach stałych, powtarzalnych, przyzwyczaja się do schematów działania. Dlatego też tak głośno jest teraz o budowaniu nawyków i rytuałów – tych porannych, wieczornych, wiosennych i jesiennych. Wszystko można opleść wstęgą rutyny. Jednak aby móc zacząć tworzyć swoje własne rytuały, trzeba otworzyć się na zmiany. Zburzyć obecny stan rzeczy, aby budować coś nowego, lepszego. Przestać w końcu godzić się na status quo który nam nie służy. Rozpętać rewolucję! A to nie zawsze jest łatwe do zaakceptowania. Bo wojna to straszna rzecz – a ta, w której walczymy sami ze sobą jest najgorsza. Ale… szukając spokoju w ładzie i porządku, musimy rozpocząć od totalnego bałaganu.

  • #42 Morning Pages. Nic nie muszę

    Jeżeli nie mam na coś ochoty, nie muszę tego robić. Nigdy. Świat się nie zawali. Nie zawalił się przez ostatnie dwa tysiące lat, nie stanie się to i dzisiaj. Niby to proste, a jednak czasem tak trudne do zaakceptowania. Podobno muszę chodzić do szkoły, potem do pracy, do kościoła, fryzjera, na wybory, na spacer, na siłownię, muszę zarabiać, wydawać, spotykać się, tańczyć… Wiesz co? Wcale nie, nie muszę. Ja nie muszę tego pisać i nagrywać, a Ty nie musisz tego słuchać. Nikt mnie nie zmusza, Ciebie również. Wszystko to robię, ponieważ dokonuję wyboru. Tak samo jak Ty. Wyboru dotyczącego efektów i konsekwencji. Każda czynność jest elementem drogi, którą pokonuję, aby dojechać do celu. Jedyne więc co powinienem, to znać ten swój cel. Choć tak na prawdę i tego nie muszę.

  • #41 Morning Pages. Test wartości

    Gdy nie jesteś pewny tego, czy idziesz właściwą drogą, czy Twoje życie podąża we właściwym kierunku, wtedy możesz przeprowadzić na sobie test wartości. Jest bardzo prosty do wykonania, wystarczy rano zaspać, zawalić jakąś rzecz, którą sobie zaplanowałeś i zobaczyć co się stanie, jak się zachowujesz. Dopiero w takiej sytuacji możesz ocenić, czy to, co uważasz za rzecz dla Ciebie ważną – faktycznie takie jest. Możesz zobaczyć, czy umiesz odróżniać ważne od pilnego. Wtedy dopiero dowiadujesz się, w jakim tak na prawdę chaosie żyjesz, ile jest warta Twoja codzienna praca nad sobą. Widzisz ile masz dystansu do życia i czy ten dystans pomaga Ci w rozwiązywaniu problemów. I w takiej sytuacji warto, abyś zadał sobie jeszcze jedno istotne pytanie: dlaczego właściwie zaspałeś?

  • #40 Morning Pages. Zasady

    Ktoś mi powiedział ostatnio, że trzymanie się tak mocno zasad w życiu sprawia, że stajemy się bardzo czarno-biali. Że zasady ograniczają nas, naszą kreatywność i spontaniczność. Nie mogę się z tym zgodzić. Przecież to zasady sprawiają, że jestem tu, piszę i nagrywam. To one sprawiły, że wstałem rano, pomimo faktu, że jest niedziela. To dzięki nim wiem co mam robić, wiem jak żyć. To właśnie zasady pozwalają mi na bycie sobą, na bycie spontanicznym, to ona sprawiają, że mogę być kreatywny. Ale jak ma to zrozumieć ktoś, kto ich nie ma? Ktoś, kogo życiem rządzi chaos i przypadek? To tak, jakbym dyskutował o smaku lodów z osobą, która nigdy ich nie spróbowała…

  • #39 Morning Pages. Sobota

    Jest sobota, rano, nie ma jeszcze nawet czwartej, blady świt dopiero nadejdzie, a tu już dzwoni budzik. Jak co dzień. Wstać? Czy odpuścić? A może jednak dzisiaj sobie darować? Trochę pospać? W końcu dzisiaj sobota. Przecież zasłużyłem! Co mi szkodzi raz trochę poleżeć? Nie, oczywiście, że wstać – powoli włącza mi się myślenie. Dlaczego niby ten dzień ma być gorszy od wczorajszego? Zasługuję na to, aby wykorzystać ten czas, ten poranek, to życie. Wstałem więc, i od nowa to co zawsze: woda, łazienka, ubranie, medytacja, moje strony, muzyka… i co potem? Mam tyle możliwości, cały świat czeka. Jeszcze przed szóstą wyjdę na zewnątrz, odetchnę świeżym powietrzem, rozejrzę się dookoła, podziękuję sobie że wstałem. Wyznaczę cel na ten dzień, a potem go zrealizuję.

  • #38 Morning Pages. Liczyć, czy nie liczyć

    Sześćset siedemdziesiąt cztery dni do wyjazdu, tysiąc trzydzieści dziewięć dni od wypalenia ostatniego papierosa, trzeci dzień diety, dwa dni do wyprawy rowerowej. Liczenie pomaga na tak wiele sposobów. Motywuje, abyśmy szli dalej, zatrzymuje, gdy chcemy przekroczyć tą złą granicę, pomaga dawać radę każdego kolejnego dnia. I z jednej strony to wydaje się takie głupie, ale ze wszystkich głupich rzeczy w życiu, ta jedna faktycznie się przydaje. Więc zamiast się śmiać, wolę ją wykorzystywać. Choć nieumiejętnie wykorzystana, może przyprawić o wczesne siwe włosy, bo co zrobić, gdy okaże się, że od ostatniego wpisu na blogu minęło już dwadzieścia cztery dni, do najbliższego wolnego jeszcze całe pięć, a do ładnej pogody aż dwanaście…?

  • #37 Morning Pages. Bez zastanowienia

    Zawsze byłem na siebie zły za bycie impulsywnym. Ale czy napewno powinienem? Gdy wymyśliłem, że założę bloga, po godzinie miałem już wykupioną domenę i wrzucałem na swój serwer pliki potrzebne do jego uruchomienia. Bez żadnego wielkiego planu, miesięcy przygotowań, czy choćby małej mapy myśli. To mój kaprys spowodował, że blog powstał. A dzisiaj ma już kilka lat. A ja jestem szczęśliwy, że mam takie swoje miejsce w sieci. To nic, że po drodze dwa razy zmieniła się jego nazwa, wyrzucałem artykuły, zmieniałem obrazki, miałem chwile przerwy i zwątpienia. Ale jestem tu, piszę, nagrywam, rysuję, może jutro nagram jakieś wideo…? A wszystko przez mały impuls, być może pochopną decyzję. Czy powinienem być na siebie zły?

  • #36 Morning Pages. Zdenerwowanie

    Czasem mówimy, że ktoś nas zdenerwował – ale to nie możliwe. Druga osoba nie jest w stanie wyprowadzić nas z równowagi. To jedynie nasza reakcja na zachowanie innych. A więc to nasz wybór, że reagujemy na działanie drugiej osoby, a nie samo jej działanie. Różnica niby niewielka, ale sporo zmienia. Przekazuje odpowiedzialność za nasze zdenerwowanie z drugiej osoby na nas. A przyjęcie tej odpowiedziaolności sprawia, że możemy z tym zdenerwowaniem walczyć. Jeżeli za swoje nerwy nie obwiniamy innych, wtedy możemy nad nimi pracować. Zrzucanie odpowiedxialności na drugą osobę zamyka drogę do rowziązania tego problemu.