Dziś świętuję ważny kamień milowy i chciałem się tym z Tobą podzielić. Wcześniej o tym nie wspominałem, ale 1 stycznia 2024 podjąłem decyzję, że nie chcę więcej brać do ust alkoholu. Sylwestrowa impreza, kończąca poprzedni rok, była ostatnią, na której bawiłem się z alkoholem. Przed chwilą minęło 250 dni od tego momentu i pomyślałem, że czas napisać o tym kilka słów.
Choć nigdy nie spożywałem dużej ilości alkoholu, moja styczność z nim należała raczej do sporadycznych, to mimo wszystko postanowiłem zrezygnować nawet z takiej ilości tej trucizny. Tak, alkohol to trucizna – taka sama jak papierosy, narkotyki, czy cyjanek. Zabija. Choć może nie tak szybko i skutecznie jak ta wymieniona na końcu.
moje doświadczenia
Z perspektywy czasu widzę, że alkohol przez lata był obecny w moim życiu w różny sposób. Przede wszystkim był on główną część towarzyskich spotkań, które wydawały się… bezpieczne i niewinne. Zaczęliśmy się poznawać już na końcu podstawówki i od tamtego czasu zaczął być on tożsamy z dobrą zabawą. Jednak, w miarę jak dorastałem, zacząłem dostrzegać, że alkohol nie wnosił do mojego życia niczego wartościowego. Było wręcz przeciwnie – odbierał mi to, co najważniejsze.
Nie mogę powiedzieć, że kiedykolwiek miałem problem z nadużywaniem alkoholu, od zawsze był on dla mnie jedynie elementem spotkań towarzyskich, sposobem na zabawę, wyzwalaczem śmiechu, ale mimo to, tracenie kontroli – albo nawet tylko jej kawałka – po wypiciu alkoholu, stało się dla mnie zbyt częstym zjawiskiem. Pamiętam chwile, kiedy po imprezach budziłem się następnego dnia z uczuciem wstydu za moje zachowanie. Choć nie bawiłem się przecież inaczej, niż osoby, z którymi byłem poprzedniego wieczoru. Jednak czułem się, jakbym stawał się kimś innym – kimś, kim nie chciałem być. Nie mogłem znieść myśli, że coś takiego może się powtórzyć.
Zapadła więc decyzja. Rzucam to. I nazbierałem całą garść powodów, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że to dobra decyzja.
mit
Wiele osób wierzy, że alkohol to sposób na rozluźnienie. W końcu tak często słyszymy o „kieliszku wina po ciężkim dniu pracy” jako nagrodzie czy antidotum na stres. W mojej ocenie nie tylko nie jest to prawda, ale jest totalnie odwrotnie. Zamiast pomocy, relaksu, odpoczynku, alkohol wprowadzał do życia więcej chaosu. Potwierdzają to badania, według których alkohol nie tylko nie pomaga w zdrowym relaksie, ale może prowadzić do stanów lękowych i depresji. Zamiast przynosić ulgę, robi z nas kogoś innego. Sprawia, że skręcamy w stronę, w którą wcale skręcać nie chcemy.
zdrowie i dobre samopoczucie
Alkohol ma negatywny wpływ zarówno na zdrowie fizyczne, jak i psychiczne. To toksyna, która szkodzi każdemu organowi w ciele, przyczyniając się do problemów z sercem, wątrobą i układem nerwowym. Takie są fakty. I one doprowadziły mnie do pytania: dlaczego właściwie dobrowolnie spożywam coś, co tak bardzo mnie niszczy?
Dzień po spożyciu alkoholu był zawsze trudny. Fizyczny dyskomfort to jedno – bóle głowy, brak energii, problemy z koncentracją. Ale to, co naprawdę mnie dobijało, to psychiczna „kacowa mgła”, poczucie winy i wstyd. Doszedłem do wniosku, że życie w zgodzie z moimi wartościami oznacza rezygnację z alkoholu. I nie miało znaczenia, czy chodzi o dużą imprezę ze znajomymi, czy dwa piwa do obiadu z dawno niewidzianym kolegą ze szkoły.
spożywanie jako nałóg
Niektórzy nie zdają sobie sprawy, że alkohol jest równie uzależniający, co papierosy, słodycze, czy inne używki, narkotyki. Raz dziennie, raz w tygodniu, raz w miesiącu – inna jest tylko skala nałogu. Kiedyś paliłem papierosy. To moje czarne czasy. Na szczęście udało mi się z tego uwolnić. Dlatego zdecydowałem, że na alkohol również nie ma miejsca w moim życiu. Pragnienie bycia wolnym od wszelkich nałogów to kolejny z powodów, które poprowadziły mnie do tego, by podjąć decyzję o całkowitej rezygnacji z alkoholu.
dlaczego nie przerwa
Oczywiście. Zamiast podejmować tak jednoznaczną i restrykcyjną decyzję o całkowitej rezygnacji z alkoholu, mogłem sobie jedynie zrobić od niego przerwę. Jednak zrozumiałem, że nie ma dla mnie sensu traktowanie alkoholu jako czegoś, od czego mogę chwilowo odpocząć. Opisane w tym wpisie powody, dla których z alkoholem się nie lubimy, nie znikną po tygodniu, miesiącu, czy nawet roku. Chcę wyeliminować alkohol całkowicie, ponieważ nie pasuje on do mojej wizji „fajnego życia” – życia prostego, zdrowego, i autentycznego.
wyzwania
Nie było to łatwe. Przez lata uczyłem się, że „alkohol = rozrywka”, a „rozrywka = alkohol”. To silnie zakorzenione przekonanie wymagało przemyślenia i dość mocnej zmiany w mojej głowie. Pojawiły się momenty, w których czułem się wyobcowany, gdy znajomi podczas wspólnych, wieczornych spotkań sięgali po drinki. Ale z każdym kolejnym spotkaniem czułem się silniejszy i bardziej pewny swojej decyzji. Musiałem nauczyć się na nowo bawić. W inny sposób. I odkryłem, że to, co wcześniej nazywałem „rozrywką”, wcale nią nie było.
korzyści
Dziś, po 250 dniach, mogę szczerze powiedzieć, że moje życie zmieniło się na lepsze. Może nie jest to zmiana diametralna, zauważalna gołym okiem, ale widzę, że mam więcej energii, lepiej śpię, a i moje relacje ze znajomymi stały się bardziej autentyczne. Cenię sobie jasność umysłu i poczucie kontroli nad własnym życiem. Rezygnacja z alkoholu pozwoliła mi żyć zgodnie z moimi wartościami i dążyć do prostszego, bardziej zorganizowanego życia.
ten wpis…
Są dwa powody, dla których powstał ten wpis.
Pierwszym jest to, aby zachęcić Cię do refleksji nad Twoim stosunkiem do alkoholu. Nad tym, że lampka wina, po którą być może sięgasz do niedzielnego obiadu sprawia, że Twoje życie skraca się o mały kawałeczek. Alkohol to trucizna, niezależnie od tego, czy wypijasz butelkę wódki pod sklepem, czy kieliszek drogiego szampana w sylwestrowy wieczór. Każda zmiana zaczyna się od decyzji.
I to prowadzi mnie do drugiego powodu, dla którego powstał ten wpis. Wielokrotnie pisałem na blogu, że fajne życie to deklaracja. To właśnie od deklaracji wszystko się zaczyna. A ten wpis jest moją deklaracją. Taką, która ma mi pomóc w kontynuowaniu mojej podróży do fajnego życia.
Ostatnie 250 dni to był dla mnie trudny, ale zarazem niezwykle satysfakcjonujący czas. O wiele łatwiej było mi się odciąć lata temu od papierosów niż teraz od alkoholu. Być może dlatego, że po papierosy sięgałem każdego dnia, w każdej godzinie mojego życia – ten nałóg.był bardzo wyraźny w moim życiu, a alkohol… był nieco zamaskowany. Zdarzało się, że nie sięgałem po niego i przez dwa-trzy miesiące, nie odczuwałem potrzeby, by po niego sięgnąć. Jednak potem przychodził moment spotkania ze znajomymi, imprezy, urodzin, zabawy sylwestrowej i… alkohol wracał. A wraz z nim wszystkie opisane w tym artykule problemy.