chcesz z liścia?
Wyszperałem w Antywebie taką „sportową” perełkę napisaną przez Patryka Łobazę:
Pomyśl, ile razy miałeś ochotę dać komuś soczystego "liścia"? Teraz możesz to zrobić w ramach coraz bardziej popularnej dyscypliny "slap fighting". Jest to prosta, lecz brutalna forma rywalizacji, w której dwaj zawodnicy stoją naprzeciw siebie i na zmianę wymierzają sobie ciosy otwartą dłonią w twarz. Zasady są surowe – uczestnicy nie mogą się bronić, nosić kasków ochronnych ani nawet odruchowo uchylać.
Szczerze mowiąc, jestem zbulwersowany. Zastanawiam się, po co ja właściwie piszę o TYM CZYMŚ na blogu. Widziałem kilka razy slap fighting w filmach, serialach, czy śmiesznych reklamach. Jednak szczerze mówiąc, nie zdawałem sobie sprawy, że tak debilne zajęcie może być praktykowane w prawdziwym świecie. Co więcej, slap fighting doczekał się już trzeciego sezonu zawodów i rośnie w popularność dzięki organizacji Power Slap. Dla mnie jednak to, co przeczytałem dalej, brzmi jak zwykły debilizm i przepis na uszkodzenie mózgu, a nie żaden spot.
Smutne jest to, że ludzie decydują się na takie coś.
Spośród 333 przeanalizowanych uderzeń, w 97 przypadkach zauważono oznaki wstrząśnienia mózgu.
Słucham? Niemal 30% ciosów prowadzi do wstrząsu mózgu, ale oglądający takie widowiska widzowie ciągle sądzą, że to tylko niewinna zabawa? Dla mnie to bardziej liczenie, kto pierwszy zrobi sobie nieodwracalną krzywdę. Co jest w tym sportowego?
44 z 56 zawodników wykazało przynajmniej jeden objaw wstrząsu mózgu.
Czyli ponad trzy czwarte „zawodników” – jeżeli w ogóle można używać tego słowa w tym kontekście – kończy każdą walkę z objawami poważnego urazu neurologicznego. Ale przecież liczy się show, prawda? No i pieniądze.
U dwudziestu zawodników zaobserwowano oznaki kolejnego urazu mózgu podczas tej samej walki.
Reakcja szermiercza, drgawki, amnezja — to są skutki, o których mowa w artykule. Czy naprawdę nikt nie widzi, że to nie ma nic wspólnego ze sportem? Powinno się zakazać tego typu „rozrywki” – dla dobra ludzi, którzy na takie „aktywności” się decydują, jak i kretynów, którzy lubią takie rzeczy oglądać. Czy mamy czekać, aż ktoś umrze na oczach widzów? Chociaż zaraz… to dopiero byłby show!
Traktuję slab fighting jako osobisty policzek dla całego mojego bloga, jak i idei życia, którą za nią stoi.