chodź, opowiem Ci bajkę…
Dawno się nie odzywałem i chyba nadszedł w końcu czas, aby opowiedzieć Ci, co się ze mną działo. Piętnaście miesięcy temu postanowiłem zrobić coś totalnie szalonego. Wspominałem Ci już o tym wcześniej:
Zacząłem uczyć się tańczyć.
Było to zwariowane przedsięwzięcie, zwłaszcza dla 38-latka, który nigdy wcześniej nie miał styczności z tańcem. Pomysł wydawał się równie ekscytujący, co przerażający. Pamiętam, jak wiele osób stukało się w głowę, gdy o tym opowiadałem.
I wiesz, od samego początku moja nauka szła dość nieporadnie. Było ciężko, niezręcznie, momentami wręcz tragicznie. Bywały dni, gdy byłem całkowicie załamany. Każdy krok, każdy ruch wymagał ogromnej determinacji i wytrwałości. Uczyłem się na nowo chodzić, stać, skakać. Walczyłem z przyzwyczajeniami (złymi) kilkudziesięciu lat. Często czułem się, jakbym znalazł się w szkole tańca totalnie przez pomyłkę.
Były momenty, kiedy myślałem, że się poddam, że odpuszczę i wrócę do wygodnego fotela, zrezygnowany. Jednak mimo trudności, nie poddałem się. Pracowałem ciężko każdego dnia, walcząc z ograniczeniami i słabościami. Jedynie mój dziennik był światkiem tego, co przeżywałem.
I wczoraj, równiutko w moje 40 urodziny, w Revolution Dance Center – szkole, która męczyła się ze mną przez ostatnie miesiące, cierpliwie znosząc moje próby i błędy – odbył się pokaz. Był to niezwykły moment, na który czekałem z ogromnym napięciem.
Wziąłem w nim udział i tańczyłem z trzema różnymi grupami. Każdy występ był dla mnie krokiem milowym w mojej tanecznej podróży. Czułem się pełen energii i dumy, że dotarłem tak daleko. Z tego, że występuję. Pierwszy raz w moim 40-letnim życiu.
To była wspaniała przygoda, którą dopiero zaczynam. Nauka tańca okazała się nie tylko wyzwaniem, ale także pasją, którą chcę rozwijać dalej.
Przygotowałem film podsumowujący te ostatnie 15 miesięcy mojego życia. Mam nadzieję, że będzie dla Ciebie inspiracją do spełniania Twoich marzeń. Nawet tych najbardziej dziwacznych i absurdalnych.