fajka wodna zabija – serio cię to dziwi?

Lata temu paliłem papierochy. Oj bardzo paliłem. Bywały dni, w które myślałem, że nigdy nie uda mi się uwolnić od tego nałogu. Trochę to trwało, jednak… w końcu mi się udało. Dziś jestem nie tylko wolny od papierosów, ale też aktywnie walczący o niepalenie (zdrowie) innych – o czym wie każdy z moich palących znajomych (marudzę o niepalenie każdemu, kogo widzę z papierosem). Nie mogłem więc przejść obojętnie obok artykułu Moniki Grzegorowskiej w zdrowie.pap.pl na temat najnowszych badań dotyczących palenia… fajki wodnej:

Z badania opublikowanego w JAMA Oncology wynika, że osoby palące regularnie fajkę wodną miały 2,6 razy większe ryzyko zgonu z powodu nowotworu niż osoby niepalące tytoniu. (…) Ryzyko było najwyższe u osób, które rozpoczęły palenie sziszy w młodym wieku i paliły przez ponad dziewięć lat.
Skutki zdrowotne palenia fajki wodnej są mniej znane niż innych produktów tytoniowych, szczególnie w odniesieniu do ryzyka zachorowania na raka.

A więc, tak w największym skrócie: palenie zabija. Fajki wodnej również. I nie powinno to nikogo dziwić. Choć samemu zdarzyło mi się zapalić fajkę wodną chyba tylko raz w życiu i było to tak dawno temu, że nie jestem w stanie nawet ustalić, ile mogłem mieć lat, to wiem, że już tego nie powtórzę. A wpis ten traktuję jako kolejny punkt instrukcji długiego życia. Fajnego życia.

Powiem więc, po raz kolejny, coś, na co moi palący znajomi wzdychają już z obrzydzeniem: nie pal.