I am Jeff Perry
Obserwuję w Internecie wiele osób, i chciałbym Wam dzisiaj opowiedzieć o jednej z nich: poznajcie Jeffa Perry’ego – czasem blogera, czasem podcastera, człowieka, który swoim niezdecydowaniem, wątpliwościami i brakiem konsekwencji, uczy mnie do czego prowadzi brak wizji życiowej. Jeffa odnalazłem kilka lat temu – choć będzie to raczej bliżej dwóch lat niż pięciu – w momencie, gdy w wyszukiwarce podcastów Apple wpisałem słowo „iPad”. Szukałem podcastów, dzięki którym mógłbym lepiej poznać mój ulubiony tablet od Apple, nie bez znaczenia był też fakt, że zwyczajnie lubię słuchać audycji technologicznych. Jako jedna z opcji wyskoczyła mi wtedy niebieska okładka podcastu A Slab of Glass, w którym Jeff, razem z Chrissem Laweley’em opowiadali jak w swoim życiu wykorzystują iPady. Dokładnie tego szukałem, choć rozmowy Panów nie od razu przypadły mi do gustu. Postanowiłem jednak dodać nowy tytuł do mojej listy zasubskrybowanych audycji, w końcu Panowie omawiali temat ktory tak lubię. Rozmawiali jak używają iPadów jako swoich głównych komputerów, o produktywności związanej z pracą na tablecie, o aplikacjach, sprzęcie, akcesoriach. I wszystko było fajnie, pięknie, do czasu aż pewnego dnia zobaczyłem wiadomość Jeffa na Twitterze, że… pozbył się swojego iPada.
Swoją decyzję uzasadnił tym, że od dawna i tak go nie używał, a tak na prawdę to chyba nawet za bardzo go nie lubił…
(😳) „Wow! Dziwne!” – pomyślałem. „Bardzo dziwne!”
Panowie na szczęście postanowili dalej nagrywać podcast, przekształcając go w show o tematyce z pogranicza produktywności, aplikacji z iPadów, iPhonów i Maców. Podcast zaczął się naturalnie zmieniać – co było nieuniknione po decyzji Jeffa, ja jednak nadal widziałem w nim jakąś wartość, wciąż lubiłem słuchać tych rozmów, choć pojawiały się one coraz bardziej nieregularnie. Chris, drugi z prowadzących, jest totalnym przeciwieństwem Jeffa. Zagorzały fan pracy na iPadzie, jak i samego tabletu, nie zmienia zbyt często zdania, trzyma się swoich racji i wręcz uważa każdego, kto ma inne zdanie – za (bardzo delikatnie mówiąc) kogoś, kto jest w bardzo poważnym błędzie. Nie raz dogryzał Jeffowi z powodu jego decyzji o pozbyciu się iPada. Chris prowadzi kanał na YouTubie, w którym, podobnie jak w podcaście, opowiada o iPadach, aplikacjach i produktywności. Razem z Jeff’em tworzą dość śmieszny duet a ja – w sumie bardzo ich lubię.
Ale wracając do Jeffa. Jego nagłe porzucenie iPada bardzo mnie zaciekawiło. Zacząłem baczniej obserwować jego poczynania w internecie. Okazało się, że Jeff prowadził też bloga. Jednego. Potem drugiego. Trzeciego. Czwartego… Sam już nie wiem ile ich miał. Pewnie pomyślicie: człowiek orkiestra? Niestety nie do końca. Tak na prawdę, był to jeden i ten sam blog, tylko Jeff niezwykle często zmieniał jego nazwy, domeny i wygląd, a nawet platformę na której jego blog jest uruchomiony – mniej więcej co kilka tygodni, miesięcy, przewracał wszystko do góry nogami. I gdy już wydawało się, że w końcu coś zaczyna mu wychodzić – przekreślał wszystko grubą kreską i zaczynał od zera. W momencie gdy kończę ten wpis, blog Jeffa nazywa się po prostu Jeff Perry, choć ja najbardziej lubiłem tą przedostatnią – „I am Jeff Pery” – była zdecydowanie najlepsza, a dlaczego tak uważam – zrozumiecie za chwilę.
Poza nazwami swoich blogów, Jeff uwielbiał zmieniać inne rzeczy – na przykład serwer, na którym jego blog się znajduje. Lub technologię, w której jest wykonany. Jeff rozpoczął też wydawanie newslettera – nazwał go „Clicked” i wysłał… kilka numerów, chyba 3 albo 4. W międzyczasie ponownie kupił sobie iPada, dzięki czemu podcast „A slab of glass” wrócił na dawną ścieżkę tematyczną. Musicie wiedzieć, że ja nie opowiadam o ostatnich dziesięciu latach jego działalności, opisuję raczej okres kilku, może kilkunastu miesięcy.
Jeff jest dla mnie przykładem osoby, która ma pewien problem. Poważny problem z decyzjami. Podejmuje ich zbyt wiele i nie potrafi trzymać się jednej. Nie daje sobie szansy na sukces, co chwilę wymazując to, co robił wczoraj. Uruchomił bloga, a gdy jego praca przyniosła pierwsze pozytywne efekty – wszystko zburzył i zaczął ustawiać cegły totalnie od zera. Rozpoczął wysyłanie newslettera – całkiem fajnego, lubiłem poczytać o jego przemyśleniach – ale po kilku numerach wszystko się nagle skończyło. Jeff często zmienia zdanie. A może po prostu go nie ma?
Jednak paradoksalnie ta właśnie rzecz wyróżnia go z pośród innych: zmiana. Wyróżnia – w jakimś stopniu na plus. A gdy nazwał swój blog: „I am Jeff Pery”, zacząłem totalnie inaczej na to wszystko patrzeć. Jeff stał się dla mnie ostrzeżeniem i wręcz wzorem – choć takim w odwrotnym tego słowa znaczeniu. Właściwe tu pewnie będzie sformułowanie „antywzór”. Jeff uczy mnie, że nie można skakać z kwiatka na kwiatek, bo w ten sposób sam sobie przekreślam szansę na jakikolwiek sukces. Pokazuje mi, aby trzymać się tego w co zainwestowałem już swój czas, by zwyczajnie go nie marnować. I w trudnych momentach, gdy mam wyjątkowo dużo pracy – a często patrzę na niego w kontekście mojego bloga – gdy nie chce mi się nagrywać kolejnego odcinka podcastu, gdy nie wiem co napisać w newsletterze, mówię sam do siebie: I am Jeff Pery. I to zazwyczaj pomaga.
Gdybyście nie mogli uwierzyć w to wszystko co napisałem powyżej, to oto tweet, który Panowie Jeff i Chris wrzucili kilka dni temu na Twittera:
Hey guys, we’re ending A Slab of Glass for now. No Jeff and Chris aren’t fighting about what computer can do real work. But we’re taking a break for now. Thank you all for listening, it’s been an awesome ride!
Pomyślałem sobie, że na koniec napiszę jeszcze kilka słów do samego Jeffa, na wypadek, gdyby kiedyś – jakimś cudem – trafił na mój wpis:
By The way, Jeff, if you ever read this post, don’t be angry. Your story, blog, podcast help me a lot, despite the fact that you would probably want to help in a different way. Thanks man for not being perfect!