Mikołajek

Mikołajek

Jedna z moich córek stwierdziła niedawno, że jako mały chłopiec musiałem być dokładnie taki jak Mikołajek. Znacie Mikołajka? To bohater jednej z najfajniej napisanych serii książek dla dzieci autorstwa Rene Goscinnego. I pomimo faktu, że pierwsza, jednocześnie najlepsza, część jego przygód, jest już stara jak świat (starsza od moich rodziców), a cała akcja rozgrywa się w dawnej Francji (o czym autor co chwilę przypomina ciężkimi do przeczytania imionami, nazwiskami i nazwami miejsc), to czytając ją moim córkom, sam świetnie się bawiłem i jak dziecko przeżywałem każdą kolejną przygodę tego małego nicponia i jego przyjaciół – równie niesfornych łobuzów: Alcesta (co jest bardzo gruby i ciągle je), Kleofasa (najgorszego w klasie), Ananiasza (pierwszego w klasie, pieszczoszka pani), Godfryda, Rufusa czy Maksencjusza.

Cieszę się, że moje dziewczyny tak lubią tę książkę – sam dla siebie w życiu bym po nią nie sięgnął, a tak mogę co jakiś czas powracać myślami do czasów szkoły! A to właśnie mi ona przypomina – dzieciństwo i lata, gdy sam mogłem być takim małym łobuzem 🙂

Mikołajek to wyjątkowa pod wieloma względami seria opowiadań, ja najbardziej ją lubię za niespotykany styl… zupełnie, jakby każde ze zdań zostało napisane przez jej kilkuletniego bohatera. Serio! Długie, dziecięce zdania, przypominanie ciągle tych samych rzeczy – czytanie tej książki jest bardzo podobne do słuchania historii opowiadanej przez małe dziecko. Z resztą sami przeczytajcie kawałek:

Alcest powiedział:

– Chodź ze mną, to ci coś pokażę, zabawimy się. Nie wiem, czy już o tym mówiłem, że Alcest to ten kolega, co jest bardzo gruby i ciągle je. Ale teraz nie jadł, rękę trzymał w kieszeni i kiedyśmy szli ulicą, oglądał się, jak gdyby chciał sprawdzić, czy nikt za nami nie idzie.

Wreszcie, kiedy minęliśmy róg, Alcest wyjął z kieszeni grube cygaro.

– Co będziemy robić z tym cygarem? – zapytałem.

– Jak to: co?! – odpowiedział Alcest. – Zapalimy je, do licha!

Nie byłem zupełnie pewny, czy to jest dobry pomysł, palenie cygara, a poza tym miałem wrażenie, że to nie podobałoby się mamie i tacie, ale Alcest zapytał mnie, czy tata i mama zabronili mi palić. Zastanowiłem się, no i musiałem przyznać, że tata i mama zabronili mi tylko rysować na ścianach mego pokoju, trzaskać drzwiami, dłubać w nosie, mówić brzydkie słowa, ale palić cygara – nie, tego tata i mama nigdy mi nie zabraniali.

– No, widzisz – powiedział Alcest. – W każdym razie, żeby nie było z tym jakichś historii, schowamy się gdzieś, gdzie będziemy mogli spokojnie popalić.

Alcest stuknął się w czoło.

– Masz ogień? – zapytał. – Jak będziemy palić to cygaro?

Zaproponowałem, żeby poprosić o ogień jakiegoś pana na ulicy. Ale Alcest powiedział, że ja upadłem na głowę i że żaden pan nie da nam ognia, bo jesteśmy za mali.

– To może kupimy zapałki w sklepie tytoniowym? – zaproponowałem.

Weszliśmy do sklepu tytoniowego i pani sprzedawczyni zapytała nas:

– Czego sobie życzycie, moje zajączki?

– Zapałek – powiedziałem.

A Ty? Co ostatnio czytałeś swojemu dziecku? Miłego dnia! 🙂

otrzymuj mój newsletter

zostaw swój adres e-mail, jeżeli chcesz otrzymywać mój newsletter.
Twoje imię?
Zapisz się