Nie ma sportu!

Ale się porobiło… Mamy Dzień Sportu… tylko, że bez sportu. Pozwalają nam wychodzić właściwie tylko po zakupy i na krótki spacer – najlepiej do końca ulicy i z powrotem. Oczywiście tylko samemu. Nie można grać w piłkę, jeździć na rolkach, hulajnodze, czy rowerze. Nie ma siłowni, basenu ani parku do pobiegania. Mamy siedzieć w domu i oglądać stare mecze w telewizji. Najlepiej jeszcze z miską popcornu. Super! Do chrzanu z takim Dniem Sportu!

Choć z drugiej strony… być może dla wielu to właśnie dzisiaj jest jeden z ważniejszych dni tego roku? Idealny moment, aby zastanowić się, ile ostatnio jest sportu w moim życiu? Jak o siebie dbam, czy ruszam się odpowiednio dużo – pomimo tego całego siedzenia w domu. Czy ostatnie dni sprawiły, że jestem w lepszej formie niż zwykle? Czy wręcz przeciwnie? Czy moja waga codziennie rano uśmiecha się do mnie, czy krzyczy z rozpaczy? Przecież gdy przyjedzie mi stoczyć walkę z tym cholernym wirusem – a podobno większość z nas w końcu na niego trafi – czy będę gotowy? Trochę jak w szkole: każde ćwiczenie to jeden mały punkcik dla zdrowia. A na końcu okaże się ile ich uzbierałem i na jak długo to wystarczy.

Jasne – przy tych wszystkich ograniczeniach jakie teraz mamy – nie jest to proste. Nie trudno się wygłupić. Widziałem na Twitterze wariatów, którzy biegają w kółko na podwórku, innych, którzy pod pozorem wyjścia z psem, starają się przebiec choć kilkaset metrów po mieście… Są i tacy, co robią pompki z dzieckiem na plecach. Albo psem. Albo krzesłem. No wariaci, nie!? Ale dzisiaj i ja chcę zostać takim świrem...