pod górkę? recepta na zły dzień

Są dni, w których wszystko idzie... jakoś tak łatwiej. Dni, przez które przechodzę bardzo płynnie. Bywają jednak i takie, w których czuję, jakbym pchał wózek z życiem pod bardzo wysoką górkę. Od samego rana, aż do zmierzchu. Niektóre dni są łatwiejsze, a czasem dotrwanie do wieczora to prawdziwa męczarnia. Wiesz, co mam na myśli?

W tych „trudniejszych momentach” zdarza mi się myśleć o powodach gorszych chwil, szukam też jakiegoś wyjścia. Zastanawiam się wtedy, w jakim stopniu na moje samopoczucie mają wpływ czynniki zewnętrzne, a w jakim to ja sam utrudniam sobie życie.

Jeżeli mnie już trochę znasz, to wiesz, że częściej wybieram tę drugą opcję – wzięcie odpowiedzialności – nawet za te gorsze dni. Dzięki temu jestem w stanie coś na to poradzić – łatwiej jest bowiem zmienić siebie niż wszystko dookoła. To ostatnie jest zazwyczaj niezmienialne. Wszystko więc sprowadza się do założenia, że to nie czas jest gorszy, trudniejszy, tylko moja głowa działa akurat niewłaściwie. I to jest punkt wyjścia do zmiany.

Recept na poprawę dnia jest mnóstwo. Sam mam ich całkiem sporo i korzystam z nich, gdy tego potrzebuję. Tak samo, jak wiem co robić, gdy boli mnie głowa (po pierwsze woda, to drugie ruch, po trzecie wyjście na powietrze), tak też mam swoje metody na gorszy dzień. Dzisiaj chciałbym Ci opowiedzieć o jednej z nich – o czterech elementach, które złożone w jedną całość, w cięższym czasie pomagają mi w przejściu przez trudny dzień. Oto i one:

  1. Uważność
  2. Nastawienie
  3. Wyzwanie
  4. Aktywność

To jedna z moich strategii, która potrafi mi „zrobić dzień”. Nie są to taktyki długoterminowe, ale krótkie działania, które w przypadku ciężkiego dnia powodują, że jest trochę łatwiej. Tak naprawdę powyższa lista to jedynie przepis na „mimo wszystko udany dzień” – w trudnych chwilach. Gdy wszystko idzie zgodnie z planem, gdy każdy kolejny dzień jest sukcesem – powyższa lista nie jest mi potrzebna. Dni są dobre bez tych elementów albo może lepiej powiedzieć: bez zwracania uwagi na powyższe elementy. W te lepsze dni powyższa lista zadań realizuje się sama. To w trudnych, muszę na nią spojrzeć i nakierować się na odpowiednie działania.

Co ciekawe, trzy z wymienionych rzeczy, dotyczą mojego umysłu, a jedynie ostatnia to element fizyczny, niezwiązany z głową. To sporo mówi o tym, ile w moich ciężkich dniach jest problemów z ciałem, a ile z psychiką.

uważność

To słowo tak często pojawia się u mnie w dzienniku, na blogu i w podcastach, że dochodzę do wniosku, iż jest to lekarstwo na wszystkie problemy tego świata (i trochę tak jest) – nie tylko te moje. Gdybyśmy byli bardziej uważni, troski same by znikały i nie trzeba by sobie z nimi radzić.

Medytuję już od lat i w tym czasie moje postrzeganie życia zmieniło się diametralnie. Wcześniej nie było łatwo – wytrzymać ze sobą, ze światem, nie zawsze radziłem sobie z emocjami. Medytacja nauczyła mnie uważności, która zmieniła moje postrzeganie świata i jest ona wspaniałym narzędziem do radzenia sobie z samym sobą. Polega na koncentrowaniu uwagi i – jak ja to lubię nazywać – stawaniu obok siebie.

nastawienie

Drugie słowo-klucz. A jednocześnie moja największa tajemnica, która bardzo szybko potrafi nie tylko zrobić dzień, ale sprawić, że całe życie stanie się fajne. Nastawienie. Właściwe nastawienie.

Nie bez powodu jednym z haseł towarzyszących mojemu blogowi jest: „fajne życie to przede wszystkim deklaracja”. Ta deklaracja to właśnie nastawienie. Wystarczy każdego ranka powtórzyć sobie, że to będzie dobry dzień, że wszystko się uda, że problemy się rozwiążą – i tak właśnie będzie. Tak samo w momencie, gdy dzień nie idzie do końca tak, jakbym tego chciał, wtedy pomaga zwykle: „będzie dobrze”. Wiara w lepsze dziś i jutro sprawia, że nasz umysł zamienia to w rzeczywistość. Bez odpowiedniego nastawienia, żaden z pozostałych trzech czynników, nie ma szans poprawić mojego słabszego dnia.

wyzwanie

Nie jest to mój ulubiony z czynników, ale z pewnością jest on w moim przypadku skuteczny. To on sprawia, że potrafię w te cięższe dni stanąć na piętach, ale on też spowodował, że kiedyś skręciłem nogę na rolkach...

Gdy jeszcze nie znałem siebie zbyt dobrze, gdy słabo radziłem sobie z samokontrolą, takie wyzwania (które mogę również nazwać postanowieniami) często potrafiły doprowadzić mnie do stanu, którego u siebie nie lubię. Dzięki nim potrafiłem robić rzeczy wspaniałe, ale przez nie też ryzykowałem, przeginałem, przegrywałem. Na szczęście to się zmieniło, nauczyłem się tworzyć sobie właściwe wyzwania, sprawiłem, że to narzędzie zaczęło działać na moją korzyść.

I teraz gdy postawię przed sobą jakieś – nawet drobne – wyzwanie, i uda mi się je zrealizować, wtedy mam z pewnością dobry (lepszy) dzień. Czasem, w trudniejsze dni, może to być np. wyznaczenie sobie długiej trasy spaceru do przejścia. Im większej i nowszej (czy raczej bardziej mi nieznanej) rzeczy ono dotyczy, tym większa satysfakcja i lepszy koniec dnia.

Takie wyzwania są jednak dla mnie działaniem bardzo krótkoterminowym – wykorzystywane zbyt często i intensywnie, potrafią doprowadzić do wypalenia, a wręcz i wyniszczenia, co będzie efektem odwrotnym do zamierzonego. Wiem więc, że muszę bardzo rozsądnie i umiejętnie korzystać z tego narzędzia.

aktywność

W zdrowym ciele zdrowy duch – mawiają. I mają rację. Codzienny ruch, aktywność, sport – aż niewiarygodne jak te rzeczy potrafią poprawić moją rzeczywistość.

Nie mówiąc już o tym, że np. poranne wyjście na bieganie to jednocześnie uważność (koncentracja podczas samego biegu), wyzwanie (wyjście z domu, pokonanie lenistwa, przebiegnięcie określonej trasy) i deklaracja lepszego jutra (świadoma praca nad sobą).

Aktywność – ten ostatni punkt, jako jedyny niezwiązany z umysłem a z ciałem, choć tak bardzo powiązany z pozostałymi – osadzonymi w psychice – czynnikami, potrafi zdziałać cuda. Czasem, gdy wszystko nie idzie, wystarczy założyć rolki, chwycić paletkę do ping-ponga, czy skoczyć na godzinę na siłownie. Strzelam, że Ty pewnie masz inne, swoje własne ulubione aktywności, które nie koniecznie będą pokrywały się z moimi – ale zasada ogólna jest prosta: liczy się ruch i aktywne życie.

Ta magiczna czwórka, to jedna z moich kilku recept na poprawę nastroju w ciągu dnia. Niezawodny, czterokrokowy patent. Przykładem aktywności, która bardzo dobrze wpisuje się w taki scenariusz, jest poprawiający nastrój spacer, na który wybieram się czasem w ramach realizacji powyższych kroków w trudne dni. Poza tym wiesz już przecież, że stosuję chodzenie na nastroju zmienienie

otrzymuj mój newsletter

zostaw swój adres e-mail, jeżeli chcesz otrzymywać mój newsletter.
Twoje imię?
Zapisz się