Bardzo się cieszę, że w końcu mogę oddać w Twoje ręce pierwszą Kartę Dziennika. Długo pracowałem nad przygotowaniem fajnego, ciekawego sposobu na naukę prowadzenia dziennika i Karta, którą którą możesz pobrać poniżej, jest efektem tych przemyśleń i jednym z elementów projektu, który udało mi się stworzyć. Mam nadzieję, że będzie to dla Ciebie przydatne narzędzie do rozwoju osobistego, fajna ścieżka do lepszego poznania siebie, jak i wartościowy sposób na spędzenie czasu.
Nie zapomnij, przed uzupełnieniem Karty Dziennika, wysłuchać powiązanego z nią odcinka podcastu Fajne Życie:
Poniżej możesz przejść do mojej odpowiedzi na pytanie odcinka.
Dziękuję Ci za dołączenie do mnie w podróży po świecie rozwoju osobistego, jak i wspieranie mojego bloga. Mam nadzieję, że podoba Ci się to, co staram się stworzyć i że będziesz kontynuować poszerzanie swojej wiedzy związanej z prowadzeniem swojego własnego dziennika. Pamiętaj, że to świetny sposób na lepsze poznanie siebie, swoich uczuć, potrzeb oraz skuteczniejsze osiąganie celów. Nie ustawaj w dążeniach do fajnego życia!
Pierwsza odpowiedź na tytułowe pytanie, która przychodzi mi do głowy, to: jedno życie. Ale to nie jest cała prawda, ponieważ paląc, nie tylko trujesz samego siebie, ale także często zatruwasz osoby w Twoim otoczeniu. Zostawmy jednak na chwilę kwestię zdrowia i porozmawiajmy o pieniądzach.
Aspekt finansowy to słaby argument do rzucania palenia – a przynajmniej, jeżeli jest jedynym, jaki masz. W przypadku większego przypływu gotówki, powód ten znika, a my wracamy do papierosów. Jednak fakt, że gdy zdecydujesz się rzucić, a co miesiąc w portfelu zostanie Ci pokaźna sumka pieniędzy, której nie puścisz z dymem, chyba nie będzie Cię smucił 🙂
Pieniądze mogą być więc fajnym, dodatkowym powodem do pozbycia się tego paskudnego nałogu. Gdy to mnie udało się rzucić palenie, potraktowałem to jako miły dodatek. Nawet jeżeli wypalasz tylko kilka paczek papierosów w tygodniu – czy nie lepiej będzie wydać, przeznaczone na fajki pieniądze, na przykład na kino czy smaczny obiad w restauracji? Jeżeli dobrze policzysz, okaże się, że wystarczy na jedno i drugie, a zostanie i na taksówkę do domu. Ile razy zdarzało Ci się marudzić, że nie masz na coś pieniędzy? Na nowy samochód, lepszy smartfon, kurs angielskiego? Rzucenie palenia jest pierwszym krokiem do poprawy Twojej sytuacji finansowej.
Dlatego też pomyślałem, że podrzucę Ci kalkulator, który pokaże, ile rocznie kosztuje Cię palenie papierosów. Wyliczy też, ile wydałeś na nałóg od samego początku. Te liczby mogą wprawić w osłupienie. Gdy ja pierwszy raz je zobaczyłem – byłem w szoku. Jeżeli więc palisz, zachęcam Cię do pobrania mojego kalkulatora i dołożenia sobie kolejnego powodu do rzucenia palenia.
Kilka lat temu, gdy zaczynałem moją przygodę ze zdrowymi nawykami, szukałem różnych rozwiązań, narzędzi, pomocy, które mogłyby umożliwić mi stworzenie i utrzymanie tych nawyków. Okazywało się jednak wielokrotnie, że nie jest to takie proste, ba – najczęściej była to droga przez mękę, o czym pewnie i Ty wiesz, jeżeli próbowałaś/eś kiedyś zbudować i utrzymać jakiś nawyk. Z czasem odkryłem jednak kilka rzeczy, które skurczenie pozwoliły mi zbudować nawyki, na których mi zależało. Wymyśliłem też jedno proste narzędzie, które znacząco mi w tym pomogło – i chciałbym Ci dzisiaj narzędzie to podarować. Ale po kolei, budowanie nawyków to maraton, nie sprint – więc i ten wpis rozpocznę krótką rozgrzewką na temat problemów, z jakimi się stykałem.
Problem 1 – narzędzia są fajne, ale trzeba ich używać
Pierwszym, najbadziej oczywistym dla mnie rozwiązaniem przy próbie budowania nawyku, było znalezienie aplikacji do śledzenia nawyków – i tak też robiłem. Już samo jej używanie było pewnego rodzaju deklaracją, że chcę dany nawy budować. Rozwiązanie to miało jednak kilka całkiem sporych minusów, a jednym z nim był fakt, że zanim każdego dnia użyję takiej aplikacji w smartfonie, muszę najpierw ją uruchomić. Ta, z pozoru prosta czynność, często jest nie do przeskoczenia w zaspane środowe poranki, leniwe soboty, czy zapracowane poniedziałki. Również w przypadku plannerów i kalendarzy papierowych, w których można śledzić swoje nawyki, często pojawia się ta same przeszkoda – zanim użyjemy takiego notesu, trzeba po niego sięgnąć, otworzyć, znaleźć odpowiednie miejsce do zapisu postępów…
Problem 2 – narzędzia są fajne, ale można ich nie używać
Drugi problem, z jakim musiałem się mierzyć, jest podobny do pierwszego, a jest to pokusa… aby zwyczajnie nie zerkać na planner czy aplikację do śledzenia nawyków 🙂 Nawyki, które staram się zbudować, często są bardzo ambitne. Kiedyś wymyśliłem sobie, że rzucę palenie, innym razem, że będę biegać, a był też nawyk związany ze zdrową dietą. Żaden z nich nie był prosty do rozpoczęcia, wręcz muszę powiedzieć, że one wszystkie były bardzo trudne. I często zdarzały mi się dni, w których celowo nie uruchamiałem aplikacji pomagających śledzić postępy w budowaniu danego nawyku, aby nie zobaczyć brakującego zaznaczenia dnia, aby zrobić sobie wolne. Jak się domyślasz, takie podejście nie sprzyjało utrzymaniu nawyku, który starałem się zbudować, a i powoli prowadziło to do całkowitego porzucenia narzędzia, które przecież miało pomóc w budowaniu danego nawyku.
Problem 3 – narzędzia są fajne, jak są tam, gdzie trzeba
Nawet gdy pokonałem dwie wcześniejsze przeszkody, nauczyłem się uruchamiać aplikację do śledzenia nawyków, oduczyłem się jej niewłączania w leniwe dni, to pozostawał jeszcze jeden problem: telefon mam często przy sobie, ale jednak nie zawsze. Zresztą staram się na co dzień oduczyć noszenia go wszędzie. Do tego telefonu używam przecież również w innym celu, nie tylko do śledzenia nawyków. Sprawiało to, że czasem w momencie, gdy powinienem odznaczyć wykonanie czynności związanej z budowaniem danego nawyku, używałem telefonu do czegoś zupełnie innego i nie za bardzo chciałem przełączać się do związanej z tym aplikacji. Z drugiej strony, czasem zdarzało mi się zostawić telefon w jakimś miejscu, i szukać go, gdy zechciałem oznaczyć moje nawykowe zadanie jako wykonane…
Problem 4 – narzędzia są fajne, jak są odpowiednio przywiązane
Kolejna sprawa: przywiązanie nawyku do czasu, a nie miejsca – było błędem. Gdy lata temu paliłem, będąc w domu, wychodziłem zazwyczaj do ogrodu; gdy budowałem nawyk związany ze zdrową dietą, miejscem, w którym musiałem się najbardziej pilnować, była kuchnia, a konkretniej okolice lodówki; ranne wstawanie – łazienka; ważenie się – to miejsce, gdzie stoi waga itd. Mój telefon, a razem z nim aplikacja do śledzenia nawyków, nigdy nie wiedział, czy stoję akurat przy lodówce, czy przy wadze. Mógł przypominać mi o nawykach w określonych porach dnia, ale nie mógł wiedzieć jak przemieszczam się po domu, nie mógł mnie ostrzec, gdy sięgałem do lodówki, gdy wkładałem buty, aby wyjść zapalić… Bazował tylko na czasie. I to mogło się sprawdzić tylko, gdy wykonywałem te same czynności w tych samych godzinach w ciągu dnia – a to jak się pewnie domyślasz, to raczej nie często się wydarza.
Problem 5 – narzędzia są fajne, jak potrafią pochwalić
Jeszcze jeden problem, z jakim się spotkałem to duma i motywacja. Właściwie te dwie rzeczy nie są problemem same w sobie, ale ich brak – już jak najbardziej jest. Aplikacja do śledzenia nawyków, jak również papierowy planner, który najczęściej leży sobie zamknięty na biurku, są dość mocno ukryte przed Tobą i światem. Nie krzyczą na prawo i lewo jak idzie Ci z realizacją Twoich celów, nie pochwalą Cię w trudnych chwilach, nie zmotywują do dalszego działania, gdy przyjdzie moment słabości. Sięgamy po nie, gdy chcemy odznaczyć nawyk jako wykonany – w innych porach dnia siedzą sobie cichutko i czekają na swój moment. A powinny krzyczeć do nas co chwilę i gratulować efektów, jakie udało nam się do tej pory osiągnąć! Powinny przypominać o celach, o które walczymy – jednak nie tylko nam, ale wszystkim osobom, z którymi mieszkamy. Powinny być naszą laurką i dumnie stać przy lodówce, wadze, butach do biegania czy szafce ze słodyczami – jeżeli to cukier jest wrogiem, z którym przyszło nam walczyć. Aplikacja w smartfonie czy stojący na półce planner, nie będą w stanie tego zrobić…
Nie zrozum mnie źle, problemy, które opisałem, nie powodują, że nie warto używać aplikacji do śledzenia nawyków czy papierowych plannerów – przeciwnie, bardzo warto korzystać z tych narzędzi. Myślę jednak, że w przypadku wielu nawyków, celów, postanowień, narzędzia te nie będą wystarczające i rozsądnie jest poszukać czegoś, co będzie nas lepiej wspomagało w tej, często przecież tak trudnej i nierównej walce z naszymi słabościami.
Dlatego też wymyśliłem kiedyś coś, co stało się świetnym pomocnikiem w budowaniu nawyków. Coś, co sprawdziło się już w tak wielki domach, co pomogło zbudować nie jeden zdrowy nawyk. Proste, praktyczne narzędzie do kontroli, motywacji i chwalenia. A jego nazwa to:
Kalendarz Celu
To już czwarty rok, w którym przygotowuję dla Was Kalendarz Celu – skuteczne narzędzie wspomagające walkę o nawyki. Jest to specjalny, miesięczny kalendarz, który możesz przyczepić na lodówce, postawić w szatni, przymocować koło wagi – kalendarz, który będzie może być wszędzie tam, gdzie budujesz swoje nawyki.
Zasada działania Kalendarza Celu jest bardzo prosta: na samym środku jest specjalne pole, w którym wpisujesz swój cel. Może to być zarówno rzucanie palenia, postanowienie jedzenia wspólnych śniadań z rodziną, jak i ograniczenie słodyczy.
Wypełniony Kalendarz Celu wieszasz w miejscu związanym z budowaniem lub ograniczaniem danego nawyku i… to tyle. Później musisz już tylko zaznaczać każdego dnia postępy.
To proste narzędzie może znacząco podnieść Twoje szanse na osiągnięcie wymarzonego celu. A do tego, otrzymujesz je domenie całkowicie bezpłatnie.
Więcej informacji i link do pobrania Kalendarza Celu na 2021 rok, znajdziesz na specjalnej stronie poświęconej Kalendarzowi.
Już trzeci rok z rzędu udostępniam Kalendarz Celu – mój prosty sposób na samokontrolę i codzienne przypomnienia w utrwalaniu nawyków i walce z nałogami. Edycję na cały 2018 rok możesz pobrać bezpłatnie na specjalnej stronie Kalendarza (Kalendarz był dostępny do końca lutego 2018 roku! Jeżeli chcesz załapać się na kolejną edycję – zostań 🐦 Wróbelkiem.
Fajne Życie to idea. Idea, nad którą muszę ciężko pracować każdego dnia. Polega na wolności, zdrowiu i niezależności. Wolności od nałogów, zdrowych nawykach w żywieniu, codziennym ruchu, niezależności finansowej. Bez drobnych pomocników byłoby to bardzo trudne. Jednym z takich pomocników jest mój Kalendarz Celu. Idea jego działania jest prosta: na każdy nałóg z którym walczę, lub nawyk, który próbuję wykształcić, drukuje sobie jeden egzemplarz Kalendarza. Opisuję go odpowiednią nazwą, na przykład: „szklanka wody z samego rana” i wieszam w takim miejscu, aby przypomniał mi o spełnieniu mojego postanowienia. Może to być lodówka, szuflada do której zaglądam każdego ranka gdy przygotowuję się do pracy czy lustro w łazience. Jeżeli Kalendarz ma pomoc w ograniczeniu słodyczy, naturalnym miejscem do jego powieszenia jest szafka w której je trzymasz (ekhm.. trzymałeś). Wydrukowane karty możesz tez włożyć do swojego kalendarza papierowego. Każdego dnia, karta z danym postanowieniem przypomina mi o tym, że zawarłem z samym sobą układ i na koniec miesiąca będę musiał rozliczyć się z jego realizacji. Za każdym razem gdy spełnię swój cel, oznaczam ten dzień w Kalendarzu. Na koniec miesiąca widzę jak mi poszło. W przypadku słabych rezultatów, mogę próbować zmieniać swoje działanie tak, aby kolejny miesiąc był lepszy.
Kalendarz Celu pomógł mi gdy w porannym bieganiu, wieczornym pisaniu dziennika czy popołudniowym rozciąganiu się. Z Kalendarzem łatwiej było mi rzucić palenie i nauczyć się rano wstawać. To proste narzędzie mocno działa na psychikę. Wspierało mnie w prosty sposób – pokazywało ile już udało mi się osiągnąć i nie pozwalało tego zmarnować. Chciałbym aby mój Kalendarz pomógł i Tobie. W realizowaniu Twoich celów.
Kalendarz Celu możesz pobrać w 3 rozmiarach: dużej kartki A3, którą wydrukujesz i powiesisz na przykład na ścianie. Mniejsza wersja – A4, nadaje się na biurko czy lodówkę. Najmniejszy format – A5, sprawdzi się, gdy chcesz mieć Kalendarz zawsze przy sobie, na przykład w książce – aby zaznaczać „zaczytane” dni. Życzę Ci powodzenia w realizacji Twoich celów i mam nadzieje, że Kalendarz Ci w tym pomoże.
Być może zechcesz podzielić się ze mną tym, do czego może Ci się przydać Kalendarz? Nad czym pracujesz w swoim życiu? Właśnie po to uruchomiłem komentarze na mojej stronie – abyśmy mogli rozmawiać 🙂
Uwaga: Kalendarz Celu był dostępny do końca lutego 2018 roku! Jeżeli chcesz załapać się na kolejną edycję – zapraszam do zostania 🐦 Wróbelkiem.
Tapeta na pulpicie w komputerze to dość indywidualna sprawa. Jeżeli jednak nieodpowiednio ją dobierzesz, produktywność Twojej pracy zacznie spadać. To samo dotyczy dużej ilości ikon na pulpicie oraz brak ładu i składu w ich ustawieniu. Rozwiązaniem mogą być zestawy tapet, które można zmieniać w zależności od dnia, nastroju i ilości pracy do wykonania. Chciałbym Ci dzisiaj pokazać mój zestaw czterech tapet, które wykonałem dla siebie i używam na przemian. Czy będą one pomocne i dla Ciebie? Daj znać w komentarzach!
Tapeta 1 – Trzy obszary
Zawsze staram się, aby na moim pulpicie było jak najmniej ikon – czyste biurko sprzyja czystemu umysłowi. Nie zawsze jednak jest to możliwe. Są czasem takie dni, kiedy do mojej skrzynki mailowej co chwilę wpada nowa wiadomość a telefon nie przestaje dzwonić (znacie to?). Efektem takiego dnia jest jeden wielki bałagan na pulpicie. Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że na takie dni potrzebuję pewnego grupowania wpadających na mój pulpit ikon. Podział musiał być jednak na tyle prosty i skuteczny, abym nie musiał następnego dnia zastanawiać się co zrobić z każdym widocznym dokumentem. Po kilku próbach, doszedłem do wniosku, że mój pulpit powinien składać się z trzech grup:
Ikony stałe, które chce, aby zostały na pulpicie. Jest to na przykład ikona dysku mojego komputera, ewentualnie dysków zewnętrznych które podłączam. Mam w tej grupie również PDF z prezentacją do której bardzo często zerkam i do której chciałbym mieć bardzo prosty dostęp a nie chce umieszczać jej na dole w docku (używam komputera Mac, w Windowsie odpowiednikiem jest pasek z menu Start)
Ikony, które chciałbym aby z pulpitu zniknęły, ale nie mogę ich skasować bo są mi dalej potrzebne. Wymagają więc one przetworzenia następnego dnia lub w późniejszym czasie.
Ikony-chwilówki – tak nazywam dokumenty, które wrzucam na pulpit ponieważ chciałbym mieć do nich łatwy dostęp przez najbliższe 15-20 minut a potem można je spokojnie skasować. Dobrym przykładem jest na przykład załącznik z wiadomości e-mail, który dostałem od klienta, który to będę musiał kilka razy otworzyć, coś poprawić i odesłać.
Opracowałem więc dla siebie tapetę na takie okazje i dni. Ma ona ukryte w sobie 3 strefy, w których mogę umieszczać pliki z opisanych wyżej grup a następnego dnia łatwo mogę przeanalizować które pliki mogę od razu usunąć a nad którymi muszę chwilkę posiedzieć, aby umieścić je w odpowiednich katalogach mojego archiwum. Nie będą Ci sugerował która grupa może być umieszczona w danej strefie tapety – sami do tego dojdziecie a przestawianie i ustawianie ikon spowoduje, że już na wstępie kilku z nich się pozbędziecie (daj znać, czy zadziałało!) 🙂
Tapeta 2 – Nie cierpię ikon!
Tapeta która zaproponuję Ci teraz ma tylko dwa zadania – wyglądać ładnie bez ikon i wyglądać okropnie z ikonami. Jeżeli dochodzę do wniosku, że mój pulpit za bardzo się „zabałaganił” a nie mam czasu na jego porządkowanie, wtedy ustawiam sobie tą właśnie tapetę i czekam. Czekam aż zalegające i niepasujące na niej ikony tak mnie zdenerwują, że przerwę swoją pracę, uporządkuję je (czytaj: zlikwiduję prawie wszystkie) i powrócę do dalszej pracy ciesząc się z ciekawego i czystego pulpitu. Co sądzicie o takim pomyśle? 🙂
Tapeta 3 – Inspiracja metodą Kanban
Wiesz, co to jest kanban? Kanban to opracowana w Japonii metoda zarządzania produkcją, polegająca na dzieleniu pracy na części i etapy. Dosłowne znaczenie słowa Kanban to szyld lub tabliczka z napisem informującym. Metoda ta pozwala w prosty sposób zaplanować i wizualizować przepływ materiałów w złożonym procesie tworzącym jeden większy projekt. W tym przypadku oznacza to, że widoczne pionowe paski – na mojej kolejnej tapecie – będą odpowiadały kolejnym procesom produkcyjnym lub zadaniom. Trochę przypomina to sposób zastosowany w przypadku pierwszej tapety, jednak tym razem pól jest znacznie więcej, a co za tym idzie – również liczba sposobów grupowania się zwiększyła. A grupy możesz tworzyć dowolnie i inaczej w zależności od danego dnia i liczby zadań do wykonania. Warto pamiętać o grupach takich jak: nowe rzeczy do posortowania; aktualnie pracuję nad; do skasowania różne stałe itp.
Tapeta 4 – Power up!
Tą tapetę zostawiam sobie zawsze na chwile, gdy potrzebuję przyspieszyć. Dodaje mi ona zawsze sporego kopa w działaniu i powoduje, że zadania, które wymagają ode mnie szczególnej kreatywności i wysiłku psychicznego, przychodzą mi łatwiej i szybciej. Czysty niebieski kolor i biały samolot na środku – to połączenie sprawia, że pulpit staje się bardzo czysty i otwiera w umyśle pokłady kreatywności. Pamiętaj jednak, aby nie zasłaniać ikonami samolotu, który ma być w tym przypadku jak światełko w tunelu i cel do osiągnięcia i powinieneś go widzieć za każdym razem jak spojrzysz na swój pulpit.
To tyle. Cztery tapety na 4 różne nastroje i dni. Pamiętaj, aby nie ograniczać się tylko do jednej na swoim pulpicie – zmieniaj je. Dzięki czemu Twój umysł będzie przestawiał się na inny tryb pracy w zależności od tła. Jedno będzie dobre do monotonnej, ale wymagającej zorganizowania pracy a inne, gdy potrzebujesz stworzyć coś nowego.