Wdałem się ostatnio w ciekawą dyskusję na temat tricków i sposobów na to, by skutecznie wstać z kanapy, porzucić chipsy i zacząć żyć zdrowiej, aktywniej, pełniej. Proces zmiany miał szeroki i opierać się na zmianie filozofii życiowej i budowaniu innej, nowej tożsamości. Tamta dyskusja szybciutko uruchomiła procesy myślowe w mojej głowie i na jej bazie udało mi się dojść do czteroetapowego planu działania, potrzebnego do zrealizowania takiego – jakże fajnego – zadania. I chciałbym się dzisiaj nim z Tobą podzielić. Jest to system, który u mnie działa i pomaga mi cały czas budować moje fajne życie.
Zapraszam Cię więc do przejścia przez moją instrukcję: Jak zbudować nową tożsamość i przejść od kanapy i chipsów do spacerów i warzyw.
Pierwszy, najważniejszy, to wyjście od… marzenia
Sama chęć do wstania z kanapy może okazać się czymś trochę za małym, aby spowodować jakąś większą zmianę w życiu. Musi być coś większego, jakieś marzenie – marzenie, o innym życiu – bez tego ciężko jest zacząć, a jeszcze trudniej utrzymać to, co już zacząć się udało. Marzenie może być odjechane, niezwykle trudne do zrealizowania, ale powinno być jednak możliwe w jakiś sposób do osiągnięcia. I powinno być dość kompleksowe, dotyczyć całego życia, a nie drobnej transformacji. Jeżeli takim marzeniem jest: „chcę schudnąć 10 kg” albo „chcę spędzać bardziej aktywnie czas”, to chyba nawet nie ma co wstawać z kanapy 😉. Nawet gdy wycelujesz w coś dużego, ale jednak jednorazowego, na przykład przebiegnięcie maratonu – to po co? Takie rzeczy powinny być co najwyżej elementami tego większego marzenia, krokami do jego realizacji. Marzenie powinno być czymś większym, szerszym, całościowym, niejednorazowym.
Na bazie tego marzenia można budować wizję całego życia, obudować to marzenie codziennością, wchodzić w coraz drobniejsze szczegóły. I tak zbudowana wizja doprowadzi do planu działania. Konkretnego planu działania. Potem przychodzi codzienność – i są dni, gdy wystarczy spojrzeć na listę, na ten plan działania, by wykonać kolejny zaplanowany krok. A bywają dni, gdy trzeba sięgnąć znowu do tego pierwotnego, wielkiego marzenia, by zmotywować się do tego, by nie usiąść na kanapie i nie przesiedzieć całego wieczoru z chipsami i filmem. No i ciągłe, ale to ciągłe motywowanie się. Czytanie książek, artykułów, oglądnie filmów na youtubie o tym marzeniu, o tym, jak to jest żyć w sposób, do jakiego dążysz – na mnie to działa, bardzo działa, ale pod warunkiem, że i ja działam, że robię chociaż malutkie kroczki.
Drugi krok to… wyrzucenie kanapy 🙂
Symbolicznie i dosłownie.
Działa to na podobnej zasadzie jak z tym marzeniem. Gdy masz słabszy dzień, patrzysz na to piękne marzenie o swoim cudownym życiu, do którego dążysz. To dodaje sił do działania. Patrzenie na kanapę działa tak samo, tylko w drugą stronę. Więc trzeba pozbyć się jej pozbyć. I chipsów też. Chodzi o to, by – najprościej mówiąc – nie kusiły. Oczywiście, zamiast wyrzucać tak dosłownie, może wystarczy lekko przestawić meble, by oglądanie seriali z kanapy nie kojarzyło się tak bardzo z przyjemnością.
Trzecia rzecz to: pójście na całość, zafiksowanie się
To znaczy, jeżeli już chcesz zmienić styl życia, to nie ograniczaj się do zmiany jednej, czy dwóch godzin z tego życia. A więc nie zamieniaj jedynie popołudniowego siedzenia na kanapie na godzinę biegania i dietetyczny obiad. Zmień wszystko. WSZYSTKO! 🙂 Obuduj się elementami marzenia – tymi wielkimi i tymi najmniejszymi. Pij wodę, jedz wyłącznie zdrowe posiłki, zamień samochód na komunikację miejską, spaceruj, biegaj, wymieniaj powoli ubranie na bardziej sportowe, zamiast chipsów sięgaj po marchewki, zamiast kina idź basen itd. itd. Żyj życiem, do którego dążysz – najbardziej jak się da. W wersji idealnej, po miesiącu, dwóch, pięciu – wszystkie te zmiany z Tobą zostaną, być może nawet na dłużej, jak coś się nie uda, to może chociaż połowa? A przecież dobre i to 🙂
Czwarta, ostatnia rzecz to: śledzenie postępów i rozmowa z samym sobą
Chyba za każdym razem, gdy odpisuję proces zmiany, wspominam o tym, jak cudownym narzędziem jest dziennik ☺️. Tym razem również muszę o tym napisać. Opisywanie mojej drogi w dzienniku, rozmowa o tym, jak się czuję, gdy robię dla siebie coś dobrego, a jak, gdy dzieją się niewłaściwe rzeczy – pomogła mi tak wiele razy. W przypadku diety wręcz kluczowe wydaje mi się opisywanie tego, jak się czujesz, gdy trzymasz się zdrowego jedzenia, a jak, gdy wkraczają fast-foody i chipsy. To dzięki zapisywaniu postępów i obserwowaniu zależności dostajesz kolejną dawkę motywacji do działania, wiesz, po co każdego dnia robisz to, co robisz, ale też możesz obserwować postępy i przebytą drogę. To trochę jak obserwowanie poruszającej się kropki w nawigacji w mapach Google, gdy jedziesz na wakacje, z każdą sekundą jesteś bliżej 😉.
Inaczej, niż wszyscy
Kroki, które opisałem, realnie pomogły mi (i pomagają nadal) w osiąganiu najbardziej zwariowanych rzeczy, przemian w życiu. Nie jest to podejście do wprowadzania nowych nawyków, polecane przez większość poradników. Specjaliści od zmian radzą zazwyczaj, aby wprowadzać zmiany jedna po drugiej, robić małe kroczki, ja wychodzę z totalnie odwrotnego założenia. Jest to moje podejście do tematu – i to chciałbym bardzo mocno podkreślić. U Ciebie może nie zadziałać, a może właśnie będzie strzałem w dziesiątkę.
Pamiętaj, że kluczem jest „marzenie”, to wielkie, z pierwszego punktu. Jeżeli zostanie dobrze wybrane, to nie ma szans na to, aby robić małe kroczki. To jak postawić na stole piękne, duże ciasto czekoladowe (atrakcyjne marzenie) w momencie, gdy jesteś bardzo głodna (potrzeba zmiany) i powiedzieć sobie: spróbuję tylko dwa okruszki (małe kroczki). No nie da się 😉.
Trzeba tylko znaleźć to swoje czekoladowe ciasto (marzenie). Gdy już je masz, a jesteś głodna, głodny, zjesz w całości, albo przynajmniej prawie w całości. I to „prawie” będzie i tak czymś więcej niż kiedykolwiek wyśniłaś, wyśniłeś.
Można do tego tematu też podejść lekko inaczej – i na takie wskazówki trafiałem już kilka razy w różnego rodzaju poradnikach. Jeżeli chcesz, aby w Twoim życiu było więcej sportu, zacznij zachowywać się jak sportowiec. Od razu i w szerokim zakresie. Z takim podejście już chyba łatwiej się spotkać we wszelkiego rodzaju poradnikach, prawda? 😉
Natomiast ważne dla mnie tu jest przebywanie w tym świecie, do którego dążę, dzięki temu wszystko dookoła jest jednym, motywującym na maxa obrazkiem. Otwieram Instagrama – widzę mój świat, YouTube też już wie, co mi polecać, w szafie tylko sportowe ubrania, jedzenie w lodowce – wyłącznie dla sportowców, buty też tylko jednego rodzaju do wyboru w szafce (trzymam się celu, jakim jest „sport”) itd. I oczywiście nawet w takim środowisku przytrafiają się słabsze dni, zwątpienia, ale o ile łatwiej jest je pokonać, gdy gdzie się nie obejrzysz, masz już ten świat, do którego chcesz iść. Łatwiej wtedy ciągnąć to, co się już dzieje wokół Ciebie, niż zawrócić.
I teraz najważniejsze… jak wybrać to jedno, wielkie „marzenie”? To proste, musisz jedynie dokończyć zdanie:
„Chcę schudnąć 10 kg, aby…….”
A więc pytasz o większy powód, szukasz prawdziwej potrzeby zmiany.
Mój przykład: wiele lat temu postanowiłem dokończyć zdanie:
„Chcę rzucić palenie, aby…”
i okazało się, że uzupełniłem je słowem:
„…żyć.”
Następnie rozwinąłem to krótkie marzenie na „Żyć jak najdłużej, być zdrowym, korzystać z życia, ze zdrowia, być aktywnym”, żyć pełnią życia.
I okazało się, że za tym zdaniem kryje się o wiele więcej, niż tylko rzucenie palenia co rozpoczęło lawinę innych rzeczy. Właściwie dobrane marznie, odkrycie prawdziwych powodów stojących za małą potrzebą zmiany doprowadziło mnie do ogromnych transformacji.
Zdanie z „10 kg mniej…” również dokończyłem po swojemu. Efektem jest stracone 12 kg przez ostatnie dwa lata i zatrzymywać się na tym nie planuję 🙂. Ale i tu musiałem mieć mega marzenie. Jest to już jednak zupełnie inna opowieść, na którą z pewnością Cię zaproszę.
Teraz czas na Twój ruch. Skoro dotarłaś, dotarłeś aż do tego momentu mojego wpisu, więc i w Tobie z pewnością drzemie jakieś marzenie. Trzymam kciuki za Twoją zmianę!