Tag: podcast

  • 🗞️ co słychać? – lipiec 2024

    Z radością witam Cię w newsletterze 🗞️ Co słychać? – miejscu, w którym raz na jakiś czas (w tej chwili planuję nie częściej niż raz w miesiącu) będę dzielił się z Tobą aktualizacjami, najnowszymi wydarzeniami z drogi do fajnego życia oraz inspirującymi i praktycznymi przemyśleniami związanymi z tematyką mojego bloga. Treści będą krótkie, w formie drobnych aktualizacji, zapowiedzi, przypomnień i powiadomień.

    Celem tego newslettera jest uporządkowanie mojej codzienności, krótkie update’y oraz dostarczenie Ci wartościowych treści, które nie zawsze mieszczą się w długich artykułach na blogu. W ten sposób będę mógł na bieżąco opowiadać o wszystkich ciekawych rzeczach, które robię, ale o których jeszcze nie miałem okazji napisać bardziej szczegółowo. Będę także informował o opublikowanych artykułach – które nie zawsze przychodzą do Ciebie w formie osobnego newslettera.

    Znajdziesz tu zapowiedzi i podsumowania moich nowych projektów – tych większych, jak i tych całkiem małych, refleksje na temat dążenia do fajnego życia oraz praktyczne wskazówki dotyczące prowadzenia dziennika. Czasem wrócę do tematów poruszanych na blogu, rozwijając je i pokazując, jak idą moje postępy. Mam nadzieję, że będziesz śledził, śledziła moje zmagania i czerpał, czerpała z nich inspirację do poeksperymentowania i poprawiania własnego życia.

    dwa tygodnie bez diety (z pudełka)

    Choć nie zdążyłem na blogu jeszcze napisać o mojej przygodzie z dietą pudełkową (z której korzystam od półtora roku!), to już wyciągam z niej ważne wnioski i zaczynam eksperymentować ze zmianami. Aktualnie kończy się okres mojej dwutygodniowej, zaplanowanej przerwy od „pudełek”. Pierwsza tak długa przerwa, od kiedy zacząłem jadać w ten sposób. I oczywiście mam garść nowych przemyśleń. Chyba zbliża się moment, w którym dość szczegółowo będę mógł napisać o mojej przygodzie z dietą pudełkową, oraz tym, czy dwutygodniowa przerwa od niej sprawiła, że będę ją kontynuował, czy raczej rezygnował. Może masz jakieś pytania związane z życiem na diecie pudełkowej? Z przyjemnością na nie odpowiem w artykule, ktory tworzę, także śmiało pisz!

    spanie na podłodze

    Skoro już jesteśmy przy eksperymentach, dwa tygodnie temu porzuciłem wygodne i mięciutkie łóżko i postanowiłem zacząć sypiać na podłodze, a konkretnie na cienkiej macie do jogi.

    Pierwsza noc była dziwna, ale potem…… no cóż, zostawię to na osobny artykuł. W każdym razie eksperyment trwa, a ja dalej każdego wieczoru kładę się spać na podłodze. Mały spoiler: jest dobrze.

    spotify na dłużej

    nawiązując do listu:

    Z przyjemnością donoszę, że mój inny, mały eksperyment, z przejściem do Spotify, okazał się całkiem sporym sukcesem. Choć miał on trwać pełne trzy miesiące, to po kilkunastu dniach już wiedziałem, że to strzał w dziesiątkę. Co ciekawe, uwolnienie się od Apple Music sprawiło, że przetestowałem też kilka innych rozwiązań, w tym na przykład YouTube Music, do którego dostęp posiadam z racji subskrypcji YouTube Premium (YouTube bez reklam) – a który okazał się bardzo ciekawym serwisem do streamowania muzyki! Jego ogromną zaletą jest niewątpliwie powiększona o treści z całego YouTube’a baza muzyki. Znalazłem tam więc sporo utworów, których na próżno szukać w Spotify, czy Apple Music. Jednak aktualnie, zauroczony ekosystemem, fajnym wyglądem i wspaniałymi rekomendacjami, zostaję ze Spotify.

    moje trzy podcasty

    Ach, ubolewam na tym, że w tym roku tak bardzo zaniedbałem moje podcasty. Szczególnie że przecież uwielbiam je nagrywać! Ostatnio wydarzyło się jednak coś, co sprawiło, że musiałem na nowo je przemyśleć i podjąć jakieś decyzje z nimi związane. Brytyjski serwis, którego używałem do przechowywania plików moich podcastów (hostowania), ogłosił, że z końcem sierpnia kończy swoją działalność i, krótko mówiąc, mam się wynosić. Stanąłem więc przed decyzją: co dalej? Po krótkim przemyśleniu sytuacji, zakasałem rękawy i przeniosłem wszystkie moje trzy audycje do… Spotify. Jak ładnie to wpisuje się w moją filozofię korzystania z jak najmniejszej liczby narzędzi 🙂.

    Od Twojej strony – słuchacza – nie wiele się zmieniło, wszystkie zmiany dzieją się pod maską, jednak ten moment sprawił, że musiałem na nowo przemyśleć to, czy i jak chcę nagrywać nowe odcinki. Mam nadzieję, że nie zapomniałaś, nie zapomniałeś jeszcze mojego głosu. A jeżeli tak – postaram się Ci go niebawem przypomnieć.

    https://fajne.life/tag/podcasty

    system produktywności w ciągłej (prze)budowie

    Temat idealny na 🐽 PiG Podcast. Ciągłe zmiany i poszukiwania – tak mniej więcej od lat wygląda moja przygoda z budowaniem systemu produktywności. Czuję jednak, że w końcu udało mi się zbudować coś trwałego i działającego. Coś, co spełnia moje oczekiwania i – mam nadzieję – zostanie ze mną na dłużej.

    Od dawna jestem zwolennikiem aplikacji do tak zwanego „ogarniania życia” i staram się, jak tylko mogę, ograniczyć do jednej tylko aplikacji (do zadań, artykułów, dziennika, notatek, list, przypomnień, rachunków itd.). Próbowałem kiedyś wdrożyć to w aplikacji Evernote, próbowałem też z OneNote, Moleskine Journey, Logseq, NotePlan, Reflect Notes i wieloma innymi. Dzisiaj moją bazę wiedzy, dziennik, zadania, listy zakupów, przemyślenia i artykuły do bloga trzymam w aplikacji Craft – i nie planuję (na razie) zmian w tym zakresie. Choć nie jest to aplikacja idealna (bo i takiej nie ma), to jednak rozwiązuje ona najwięcej najważniejszych dla mnie problemów z systemem produktywności. W końcu czuję się jak w domu. Jednak to zasługa nie (tylko) samej aplikacji, ale też systemu, który udało mi się wdrożyć i z którego korzystam. A ten znalazłem w kursie…… chyba zostawię to jednak na osobny artykuł (albo podcast).

    znalezione w notesie

    Skoro już wspomniałem o moim systemie produktywności (w którym zapisuję wszystko, co dla mnie cenne), to chciałbym się podzielić z Tobą jednym z fajnych zapisków, jaki w nim ostatnio znalazłem. Dotyczy postępów, rezultatów i efektów (tak przynajmniej otagowalem sobie tę myśl w moim notesie):

    Trzy powody, dla których nie widzisz rezultatów (jeszcze)
    1. Jest za wcześnie
    2. Podejmujesz niewłaściwe działania
    3. Nie robisz tego, co mówisz lub myślisz, że robisz (jesteś rozproszony w momencie działania lub nie pojawiasz się konsekwentnie)
    Jeśli 1: wtedy to kwestia cierpliwości. Nie rezygnuj.
    Jeśli 2: wtedy to kwestia strategii. Wypróbuj coś nowego i zmierz swoje wyniki.
    Jeśli 3: wtedy to kwestia koncentracji. Śledź swoje działania i nie ulegaj rozproszeniom.

    Mnie dało do myślenia. A Tobie?

    samochód

    Muszę też opowiedzieć Ci o jeszcze jednym eksperymencie, jaki sobie kilka miesięcy temu zafundowałem – choć wcale nie był zaplanowany. Mogę nazwać go bardzo prosto: 100 dni bez samochodu (o! Tak pewnie nazwę artykuł na ten temat na blogu). Jak zapewne się domyślasz, na ponad 3 miesiące z mojego życia zniknął samochód – trochę z nie mojego wyboru, ale jednak. Jednocześnie praktycznie każdego dnia pokonywałem nie mniej niż 100 km – mój test totalnie nie miałby sensu, gdybym przesiedział ten okres w domu. Mam garść przemyśleń i na ten temat. Eksperyment się jednak zakończył i znalazłem sobie swój nowy, ulubiony samochodzik.

    Również i zmiana w tę stronę dała mi bardzo dużo do myślenia, doprowadziła do bardzo zaskakujących i nieoczywistych wniosków na temat codziennego poruszania się po mieście. Jednym z nich jest to, że samochód nie jest totalnie potrzebny do szczęścia i potrafi być niezłym gwoździem do trumny. Z drugiej jednak strony, potrafi dać wiele radości i być pomocnym narzędziem. Musiałem jednak na kilka miesięcy pożyć bez niego, by do tych wniosków dojść. Ciekawe było też spojrzenie społeczeństwa (a więc po prostu innych ludzi) na osobę, która przez lata poruszała się samochodem, a nagle przestała. Poza tym chyba znalazłem swoją odpowiedź na pytanie, czy samochód jest mi potrzebny do szczęścia. Jesteś zainteresowany, zainteresowana artykułem na ten temat?

    na obiad maczek?

    Taki oto horror wpadł mi w łapki na Instagramie – na mnie działa i przypomina o dokonywaniu właściwych wyborów. Każdego dnia. Materiał obowiązkowy, niezależnie od tego, ile masz lat.

    na imię mu Boguś

    nawiązując do listu:

    Uwaga, po raz kolejny będzie o odkurzaczach. Wygląda na to, że są one ważną częścią fajnego życia 😄. Chciałbym tylko zawiadomić, że (już kilka miesięcy temu) kupiłem sobie odkurzacz… A skoro napisałem kiedyś wpis o odkurzaczu (o dziwo, tak pozytywnie przez Was przyjęty), to pomyślałem, że warto napisać mały update na ten temat. A więc mój stary (choć przecież całkiem młody) odkurzacz, zastąpił Boguś – automatyczny, sprytny robocik sprzątający, w którym jestem całkowicie zakochany. Uwielbiam nasze wspólne sprzątania i porządek, jaki po nich (nas) jest w domu!

    po prostu uwielbiam…

    Stworzyłem na micro blogu wątek, w którym wypisuję rzeczy, które lubię (uwielbiam!) w moim życiu, taki mój 📗 dziennik wdzięczności.

    Dziennik ten prowadzę również na Bluesky.

    fajna muzyka 🎵 na sierpień

    🗞️ Co słychać? będzie też miejscem, w którym będę podrzucał link do nowej playlisty z fajną muzyką na kolejny miesiąc (mój📗 dziennik muzyczny). Łap więc poniżej link do sierpniowej playlisty – być może jeszcze pustej, jeżeli czytasz ten newsletter wcześnie rano. Myślę jednak, że szybko się zapewni 😊

    do następnego razu!

    Ach! Całkiem długi wyszedł mi ten numer 🗞️ Co słychać?, jednak to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że takie właśnie podsumowania są mi potrzebne. W końcu to kolejny rodzaj mojego własnego 📗 dziennika, którym mogę się z Tobą dzielić i do którego prowadzenia również Ciebie zachęcam.

  • obudziłem się rano i… (wraca podcast)

    Jak dobrze jest obudzić się w niedzielę rano i zobaczyć za oknem piękne słoneczko. Wiosna musi być już bardzo blisko, nadchodzą przyjemne, cieplutkie miesiące. Uwielbiam w takie dni pootwierać z samego ran okna w mieszkaniu i delektować się wpadającym przez nie świeżutkim, rześkim powietrzem. Dzięki temu moje poranki nabierają kolorów, pisanie w dzienniku sprawia jeszcze więcej przyjemności, a poranna kawa smakuje sto razy lepiej. Oczami wyobraźni wracam już do mojego letniego nawyku siadania rano na balkonie z książką i kubkiem mlecznego napoju.

    Moje poranki zmieniają się dość często, ewoluują i rozwijają się razem ze mną. Nie zmienia się jedno – to cały czas jest moją najważniejszą porą dnia.

    Jest jeszcze jeden powód, dla którego dzisiejszy poranek wprawia mnie w bardzo dobry humor. Otóż po wielu miesiącach pracy (i jeszcze dłuższej przerwie), opublikowałem dzisiaj nowy odcinek podcastu fajne życie. W totalnie nowej formie. I – oczywiście – jestem mega ciekawy, czy przypadnie Wam ona do gustu.

    W ostatnich miesiącach sporo pozmieniałem na moim blogu. Dość intensywnie myślałem o tym, jaki chcę, aby był jego cel. Znalazłem swoją drogę, wartości, jakie chcę Wam tu przekazać. Odkryłem też, co sprawia, że mogę cieszyć się życiem, co sprawia, że każdego dnia staje się ono jeszcze bardziej fajne. Narzędziem, które prowadzi mnie do lepszego dogadania się z codziennością, jest dziennik. To właśnie dzięki niemu udaje mi się rozwiązywać największe problemy, podejmować najtrudniejsze decyzje, czy spełniać najskrytsze marzenia. Zresztą, mój dziennik pomógł mi również zrozumieć, że to właśnie on jest tym cudownym narzędziem, które na co dzień mi pomaga. Dlatego też cały mój blog kręci się wokół prowadzenia dziennika. Pomijam już fakt, że i sam blog tym dziennikiem dla mnie jest.

    Postanowiłem jednak iść dalej, wyjść poza słowo pisane. Dlatego też, po kilku latach przerwy, wracam do Was z podcastem fajne życie – który staje się niejako pomocą, do tego, aby pomóc i Tobie prowadzić dziennik. Ba, byśmy prowadzili go wspólnie. Możesz posłuchać już najnowszego odcinka, w którym skupiam się na porankach.

    Jednak odcinek podcastu to nie wszystko, co dla Ciebie przygotowałem. Jeżeli należysz do grona osób wspierających mojego bloga w ramach planów 🪽 Niebieski albo 🪶 Papierowy ptak, otrzymasz dzisiaj dostęp do dwóch materiałów dodatkowych:

    • Po pierwsze, przygotowaną przeze mnie, kilkustronicową Kartę Dziennika (🍯) do odcinka podcastu w formacie PDF, do pobrania i uzupełnienia – czy to w postaci wydrukowanej – jeżeli taką preferujesz, czy też elektronicznej, ponieważ dokument ten jest tak przygotowany, abyś mógł, mogła go wypełnić, na przykład na swoim komputerze. Jest to Karta Dziennika, z dodatkowymi treściami i siedmioma pytaniami uzupełniającymi do tematu odcinka. Siedem pytań, na siedem dni – a całość będzie Twoją kompletną odpowiedzią na pytanie główne.
    • Drugi to mój prywatny dziennik (🪲), moja odpowiedź na pytanie z odcinka podcastu, która – mam nadzieję – będzie dla Ciebie świetnym przykładem tego, jak prowadzenie dziennika może pomóc w rozwoju osobistym i lepszym poznaniu siebie.

    Oczywiście, aby wysłuchać samego podcastu, nie musisz wspierać mojego bloga, wystarczy, że jesteś moim 🐦 Wróbelkiem, a więc otrzymujesz ten newsletter.

    To co? Chcesz posłuchać najnowszego odcinka podcastu fajne życie? Znajdziesz go w swojej aplikacji do słuchania podcastów w smartfonie, na Spotify, albo na moim blogu, o tutaj:

    I nie zapomnij dać mi znać, czy formuła tego podcastu przypadła Ci do gustu. Planuję, abyś coraz częściej mógł, mogła nie tylko czytać, ale i słuchać o dążeniu do fajnego życia.

    Cześć!

  • jak to jest nagrywać podcast i jak to zrobić, by robić to dalej, czas na nowy pig-czątek!

    Gdy w czerwcu 2020 roku publikowaliśmy z Piotrem pierwszy odcinek 🐽 PiG Podcastu, miałem dość mocno mieszane uczucia. Z jednej strony wiedziałem, że zaczynamy piękną przygodę i ruszamy z mega fajnym projektem, ale z drugiej strony czułem, że będzie wymagało to sporo wysiłku i całość nie będzie prosta do ogarnięcia. Przez trzy lata udało nam się nagrać kilkadziesiąt świetnych odcinków, wielokrotnie pokonując przeróżne bariery w naszych głowach, jednocześnie wspaniale się przy tym bawiąc. Przez te kilka lat wielokrotnie rozmawialiśmy o notowaniu, książkach,pasjach, priorytetach, prowadzeniu dziennika, czy samym wychodzeniu ze strefy komfortu. Mieliśmy kilku gości, setki patentów oraz wiele zagadek, które próbowaliśmy rozwikłać.

    Z czasem jednak okazało się, że – chcąc nie tylko utrzymać jak najlepszą jakość nagrań, ale i stale rozwijać naszą audycję – 🐽 PiG Podcast zabiera nam coraz więcej czasu. Jak każdy tego typu projekt, tak i ten wymagał poświęceń. I, choć na początku tego roku, jeszcze udawało nam się im sprostać, to ostatnie wakacje, a potem nowy, wrześniowy sezon sprawiły, że zsynchronizowanie naszych kalendarzy stawało się coraz trudniejszym zadaniem. Krótko mówiąc, nie mogliśmy się zgrać, by nagrać kolejny odcinek. Nie mówiąc już o planowaniu dalszego rozwoju naszej audycji.

    Ach, właśnie – o tym możesz nie wiedzieć: przygotowanie audycji, takiej jak 🐽 PiG Podcast, to nie tylko same spotkania, podczas których nagrywamy, ale cała masa różnych innych działań, dzięki którym takie nagranie możemy przeprowadzić, a następnie opublikować. Przygotowanie godzinnego odcinka, często wymagało od nas wielu (kilku, a nawet kilkunastu) godzin pracy. Po pierwsze – wymyślenie tematu. Już samo to wymaga przejrzenia notatek z wcześniejszych nagrań, przemyślenie, o czym warto porozmawiać i najczęściej kilku (tekstowych) rozmów przez jakiś komunikator, aby taki potencjalny temat przegadać. Gdy już udawało nam się dojść do porozumienia w sprawie tematu, mogliśmy startować z właściwymi przygotowaniami. Na podstawie dotychczasowych rozmów, każdy z nas przygotowywał sobie, w formie punktów, jak wyobraża sobie odcinek na wybrany temat, jak chciałby go omówić, czego oczekuje od drugiej strony. Następnie mogliśmy umawiać nasze spotkanie… przygotowawcze. Dopiero po kilku pierwszych nagranych odcinkach zrozumieliśmy, że takie wcześniejsze, robocze spotkania, są mega potrzebne. Podczas nich nie tylko wymienialiśmy się notatkami na dany temat, ale tworzyliśmy dokładny plan odcinka. Choć zawsze zostawiliśmy sporą część rzeczy niedomówioną (by podcast nie był tylko odczytaniem gotowego scenariusza), to obydwaj lubiliśmy mieć ogólny zarys naszej rozmowy, wypisane patenty, którymi podzielimy się w trakcie nagrania, czy źródła, które chcemy dorzucić do notatek. Przygotowywaliśmy to w formie współdzielonego dokumentu w Dokumentach Google. I taki dokument do jednego odcinka miał często i kilka stron, a jego przygotowanie pochłaniało nam całkiem sporo czasu i wysiłku. Jednak obydwaj wiedzieliśmy, że odpowiednie przygotowanie jest wręcz niezbędne – inaczej nie tylko nasi słuchacze będą niezadowoleni, ale i my sami będziemy czuli niedosyt. Zresztą, raz, czy dwa, zdarzyło nam się nagrywać ponownie cały odcinek, ponieważ uznaliśmy, że przygotowana za pierwszym razem treść jest niewystarczająca. Albo raczej, nie przygotowaliśmy się odpowiednio dobrze do nagrania za pierwszym razem.

    Potem przychodziło ustalenie terminu samego nagrania odcinka. I to zawsze było największym wyzywaniem. Dotychczasowe działania mogliśmy nie tylko wciskać pomiędzy różne inne, codzienne zadania, ale mogliśmy też dzielić je na niezbyt długie bloki i mnożyć tak długo, aż uznamy, że jesteśmy odpowiednio przygotowani. Z samym nagraniem było już inaczej. Tu nie tylko musieliśmy wygospodarować minimum półtorej godziny (zakładając, że sam odcinek nie przekroczy 60 minut), ale musiał to też być taki moment naszego dnia, abyśmy nie byli zbyt zmęczeni oraz by przez cały czas spotkania nic nam nie przeszkadzało. I to, muszę przyznać, było najtrudniejsze. Były okresy, gdy spotykaliśmy się w weekendy, ale i bywały miesiące, w których nagrywaliśmy w środku tygodnia bardzo wcześnie rano – zazwyczaj o 5:00, przed rozpoczęciem naszych normalnych dni.

    I jeżeli myślisz, że przeprowadzenie samego nagrania kończy proces przygotowania odcinka – to mocno się mylisz. Jesteśmy dopiero w połowie! Podczas spotkań, każdy z nas nagrywał na swoim urządzeniu osoby plik z dźwiękiem. Po skończeniu nagrywania Piotrek przesyłał swój plik z nagraniem do mnie i przystępowaliśmy do właściwego opracowania odcinka. On przygotowywał nowy wpis na stronie www podcastu, tworzył odpowiedni link, dodawał wstęp, wymyślał opis, spisywał wszystkie linki i notatki, dodawał słowa kluczowe, przygotowywał wpis na naszego pig-podcastowego facebooka. Ja, z kolei, brałem obydwa pliki z nagranym dźwiękiem – mój i Piotrka – i sklejałem je w jedną całość, wycinając po drodze nasze pomyłki i tyle „yyyy”, „eee”, „mmm”, ile mi się dało. Opracowanie godzinnego nagrania zajmowało mi w ten sposób mniej więcej dwie godziny, a więc potrzebowałem dwa razy więcej czasu, niż trwał sam odcinek. I to zakładając, że nie było potrzeba jakiś większych kombinacji przy montowaniu całości. Jak widzisz, mieliśmy obydwaj całkiem sporo pracy z przygotowaniem każdego, nawet takiego malutkiego, tyciusiego odcinka naszej audycji.

    I gdy już obydwaj wykonaliśmy nasze zadania – odcinek mógł zostać opublikowany. Pewnie myślisz, że teraz to już koniec pracy? Nie, nie, nic podobnego. Fajnie by było jeszcze opowiedzieć o kolejnym odcinku na naszych blogach, może w newsletterze, w naszych mediach społecznościowych – to kolejne kawałki czasu, które musieliśmy znaleźć dla naszej audycji.

    Podsumowując: sporo przy tym pracy.

    I choć obydwaj ją uwielbialiśmy, to jednak nie zawsze mieliśmy na nią tyle czasu, ile potrzeba i ile byśmy chcieli mieć. 2023 rok brutalnie pozmieniał nasze kalendarze i o ile jeszcze udawało się wykonywać wszystkie działania poboczne, związane z przygotowaniem odcinków, to niestety nie udawało nam się wygospodarować wspólnych terminów do przeprowadzenia samego nagrania. I sytuacja taka trwała aż do początku listopada tego roku. Wtedy też powiedzieliśmy sobie, że trzeba podjąć jakieś decyzje. Albo-albo. Jeżeli chcemy wspólnie prowadzić dalej podcast, musimy się zmobilizować i stanąć na rzęsach, bo powrócić do nagrywania… albo sobie odpuścić. Daliśmy sobie kilka dni na przemyślenia i po tym czasie wróciliśmy z podjętymi decyzjami. Piotrek – po szczerej dyskusji z samym sobą – uznał, że nie uda mu się wygospodarować czasu na kolejne nagrania, ja za to podjąłem decyzję, że chcę dalej nagrywać.

    I tak oto nagraliśmy ostatni wspólny odcinek i każdy kolejny będzie już przygotowywany bez Piotrka na pokładzie. Co z tego wyjdzie? Jeszcze nie wiem. Mam jednak nadzieję, że ten nowy początek 🐽 PiG Podcastu, będzie jednocześnie otwarciem mega fajnych drzwi. Moja notatka z pomysłami na kolejne odcinki, na rozwój tej audycji, na interakcję z Wami – słuchaczami – jest wypełniona po brzegi. Właściwie to pomysłów mam więcej, niż będę w stanie w najbliższym czasie zrealizować. Jednak podejmuję to wyzwanie! 🙂

    Nagrywanie podcastów sprawia mi ogromną frajdę. Chcę więc to dalej robić. 🐽 PiG Podcast czekają jednak zmiany – mam nadzieję, że z perspektywy czasu, okażą się to zmiany na lepsze.

    Jedną z nich będzie możliwość Twojego uczestnictwa w tej audycji!

    Tematem kolejnego odcinka będą: produktywne prezenty! Postanowiłem pomóc Świętemu Mikołajowi i stworzyć listę prezentów, która będzie kręciła się wokół tematu produktywności. I w tym miejscu pojawia się możliwość Twojego udziału w odcinku 🙂. Jeżeli masz fajne, być może kreatywne, a może i mocno oczywiste i proste pomysły na prezenty, które są związane z tematem produktywności – opowiedz mi o tym! Mam już przygotowaną listę z rzeczami, które mogą być ciekawymi podpowiedziami przy zakupach świątecznych, ale chciałbym też dowiedzieć się, jakie są Twoje pomysły. I oczywiście wykorzystać je w kolejnym 🐽 PiG Podcaście. Będzie to pierwszy odcinek, który będę nagrywał bez Piotra i trochę się stresuję tą nową formą 😉. Dlatego Twoje pomysły będą dla mnie bardzo cennym wsparciem.

    Co Ty na to?

    Swój pomysł możesz nagrać za pomocą specjalnego formularza dostępnego na stronie pigpodcast.pl/nagraj – wystarczy, że wejdziesz w to miejsce z telefonu komórkowego albo komputera z mikrofonem, klikniesz „start recording” i nagrasz swój pomysł. Będzie mi miło, jeżeli dodasz też kilka słów więcej, na przykład, dlaczego ten pomysł na prezent jest wg Ciebie fajny i będzie pasował osobie, która lubi tematy związane z produktywnością, możesz również powiedzieć kilka słów o sobie, jak się nazywasz lub czym się zajmujesz. Nagranie to może pojawić się później w samej audycji. Jeżeli masz fajny pomysł na prezent, a nie chcesz nagrywać swojego głosu, możesz napisać komentarz – klikając przycisk „comment” poniżej tego listu. Liczę na ciekawe prezenty od Ciebie. I mam nadzieję, że uda mi się wykorzystać kilka z nich podczas moich własnych zakupów świątecznych 🙂.

    Na koniec, dla tych z Was, którzy nie mieli jeszcze okazji posłuchać 🐽 PiG Podcastu, podrzucę garść informacji o tym, gdzie znajdziesz nowe, ale i wszystkie wcześniejsze odcinki. Po pierwsze, wszystko jest na moim blogu fajne.life w zakładce „więcej -> podcasty” – tu też posłuchasz wszystkich odcinków. Możesz też łatwo dodać audycję do Twojej ulubionej aplikacji, w której słuchasz podcastów, oto specjalne linki: Apple Podcasts, Google Podcasts, Spotify, Pocket Casts, YouTube, RSS.

    Ach, nasz ostatni wspólny z Piotrem odcinek dostępny będzie w przyszłym tygodniu, a więc w ostatnich dniach listopada. Ale pewnie jeszcze o tym do Ciebie napiszę 🙂

    A tymczasem, do usłyszenia w następnym 🐽 PiG Podcaście!

  • bądź śmieszny, inspiruj

    Granica pomiędzy byciem inspirującym i byciem śmiesznym jest często bardzo cienka. Bywa i tak, że jedno i drugie się pokrywa. Jeżeli nie jesteś dokładnie taki sam jak inni w społeczeństwie, wtedy jesteś dziwakiem.

    Twoje wybory oceniane są jako niewłaściwe, złe, stajesz się chodzącą pomyłką, albo przynajmniej znakiem zapytania. Ludzi patrzą na Ciebie i zastanawiają się, stukają się w głowę.

    Jednak w oczach niektórych, można też czasem zauważyć iskrę inspiracji. Ludzie śmieją się, ale coś do nich dociera, coś zaczynają rozumieć. Czasem nie ma ich dużo – ludzie wolą siedzieć zamknięci w swoich bańkach i nie wystawiać z nich nosa. To bezpieczne. Proste. Dlatego bronią sytuacji, w jakiej się znajdują i nie dopuszczają do siebie myśli, że można inaczej. A można. Wiem to, w końcu często to ja jestem ten „śmieszny”, ten, który czegoś spróbował. I zdarza się, że słyszę: „miałeś rację, można”. I jest to największa nagroda. Nagroda, która daje siłę, aby dalej być śmiesznym. I czasem inspirować.

  • 🐽 PiG Podcast #40: Co słychać?

    I jest! 40. odcinek 🐽 PiG Podcastu i nasze kolejne małe święto. Stało się to dla nas taką małą tradycją, że co dziesięć odcinków świętujemy i rozmawiamy o dziewięciu poprzednich. Dopowiadamy, uzupełniamy niektóre z nich, wspominamy wpadki i śmieszne momenty, odpowiadamy na pytania słuchaczy, chwalimy się i zastanawiamy, o czym będzie kolejna dziesiątka. Oczywiście nie zdradzamy wszystkiego, żeby było trochę niespodzianek, ale kolejna porcja 🐽 PiG Podcastu przed nami!

    Linki

    Tu posłuchasz 🐽 PiG Podcastu

  • Olać listy!

    Gdy jadę samochodem, często słucham podcastów. Wydaje mi się wtedy, że nie marnuję czasu – odwrotnie do uczucia, które mam, gdy podczas jazdy słucham radia. Jednym z moich ulubionych ostatnio podcastów jest audycja Josha Millburna i Ryana Nicodemusa z bloga The Minimalists. Zresztą cała idea minimalizmu – którą tak szeroko promują Panowie – bardzo mi pasuje i z większością rzeczy, do których Ryan i Josh próbują przekonać – w pełni się zgadzam. Włączyłem sobie jednak dzisiaj kolejny z odcinków ich podcastu, w którym opowiadali o tym, że listy zadań to największe zło tego świata i aby zaznać spokojnego życia wypełnionego minimalizmem, należy wyrzucić je w kosmos. Przekonywali, że są one zazwyczaj listą rzeczy, jakie inni oczekują od nas, a my nie do końca chcemy i powinniśmy robić.

    – Łatwo im mówić! – pomyślałem – Cwaniaki, są na etapie, w którym spokojnie mogą sobie wyrzucić wszystkie rzeczy, jakie „muszą” i robić jedynie te, co „chcą”.

    Od razu włączyła mi się totalna zazdrość. Wyrzucić listy zadań i robić tylko to, co podpowiada serce – piękna idea, możliwa do wprowadzenia przez nielicznych. Słuchając tamtego odcinka, muszę Ci się przyznać, że lekko się zdenerwowałem na autorów. Wyłączyłem podcast, nie dochodząc nawet do połowy odcinka. Jednak słowa Josha i Ryana siedziały mi w głowie przez cały ten dzień i teraz, podczas pisania do Ciebie – przyszło mi się z nimi zmierzyć.

    Domyślam się, że podcast, którego zacząłem słuchać, jest skonstruowany tak, że Panowie najpierw wygłaszają swoją kontrowersyjną tezę (tę, która mnie wzburzyła!), będącą jednocześnie założeniem idealnego świata, potem wyjaśniają, co dokładnie mieli na myśli i jak to ma się do normalnych ludzi, a potem jeszcze łagodzą najbardziej kontrowersyjne momenty i spłaszczają całość, aby normalny człowiek mógł zastosować ich rady. Tak przynajmniej w mojej głowie wygląda ten odcinek. Czy tak faktycznie jest? Nie wiem, ponieważ tak jak już napisałem – wyłączyłem go jeszcze na początku, gdy Panowie zaczęli opowiadać o TYM idealnym świecie bez zobowiązań i list. Z pewnością będę musiał powrócić i dosłuchać

    Teraz piszę do Ciebie, bazując jedynie na początku podcastu i moich przemyśleniach z nim związanych. I chyba dobrze wyszło – mogłem sobie po swojemu przemyśleć cały temat i za chwilę, będę mógł porównać moje przemyślania z tym, co Josh i Ryan mają na ten temat do powiedzenia. A wymyśliłem ostatecznie, że… zdenerwowałem się tak, ponieważ ja chyba też nie lubię list zadań. W ogóle nie lubię samego założenia, że coś „muszę” zrobić. Ha! Fajnie brzmi, prawda? 🙂 System produktywności, o którym wiele razy wspominałem i którego perfekcyjnej wersji od tak dawna szukam dla siebie, jest mi potrzebny, ponieważ mam całkiem dużą liczbę rzeczy, które inni ode mnie wymagają. Dokładnie tak jak Panowie powiedzieli! Muszę regularnie płacić rachunki, kredyty (lista z zadaniami z elektrowni, banku itd.), wykonywać zadania moich klientów (lista z zadaniami w pracy), tworzyć nowe rzeczy na bloga (kolejna lista), lista z moimi wymaganiami wobec samego siebie itd. Całkiem sporo tych list bym nazbierał.

    I przez ostatnie godziny, zastanawiam się, jak wyglądałby mój idealny świat. Czy te listy byłyby mocno rozbudowane, ale bez najmniejszego problemu, dawałbym radę wykonać wszystkie zadania z nich? Czy mój idealny świat bazuje na założeniu, że idealny system produktywności, pozwala obsługiwać niewiarygodne ilości projektów – z pracy, bloga, domu?

    A może właśnie w tym idealnym świecie, wcale nie potrzeba list? A idealny system produktywności to jedynie kartka papieru, którą uzupełnia się z samego rana rzeczami, które danego dnia warto zrobić? A może nawet i to nie?

    Dochodzę do wniosku, że moje wzburzenie, na odcinek The Minimalists wynika z faktu, że doskonale zdaję sobie sprawę, że Panowie mają rację. Tak wygląda mój idealny świat, nie ma w nim listy zadań – nie potrzebuję jej tam. Wiem jednak, że osiągnięcie takiego stanu będzie niezwykle trudne. Nie niemożliwe! Ale jednak trudne.

    Choć w pierwszej chwili sobie tego nie uświadomiłem, moja złość wynikała z tego, że chciałbym być na tym etapie co Josh i Ryan. W gruncie rzeczy to oni mają rację. Chyba jestem już gotowy, aby do końca przesłuchać rozmowę Josha i Ryana. Być może w dalszej części odcinka zdradzają jak osiągnąć ten wspaniały stan, o którym opowiedzieli mi na początku.

    ps. O Minimalizmie i Panach z The Minimalists, rozmawialiśmy z Piotrem w jednym z odcinków 🐽 PiG Podcastu. Zachęcam Cię do przesłuchania.

  • I am Jeff Perry

    Obserwuję w Internecie wiele osób, i chciałbym Wam dzisiaj opowiedzieć o jednej z nich: poznajcie Jeffa Perry’ego – czasem blogera, czasem podcastera, człowieka, który swoim niezdecydowaniem, wątpliwościami i brakiem konsekwencji, uczy mnie do czego prowadzi brak wizji życiowej. Jeffa odnalazłem kilka lat temu – choć będzie to raczej bliżej dwóch lat niż pięciu – w momencie, gdy w wyszukiwarce podcastów Apple wpisałem słowo „iPad”. Szukałem podcastów, dzięki którym mógłbym lepiej poznać mój ulubiony tablet od Apple, nie bez znaczenia był też fakt, że zwyczajnie lubię słuchać audycji technologicznych. Jako jedna z opcji wyskoczyła mi wtedy niebieska okładka podcastu A Slab of Glass, w którym Jeff, razem z Chrissem Laweley’em opowiadali jak w swoim życiu wykorzystują iPady. Dokładnie tego szukałem, choć rozmowy Panów nie od razu przypadły mi do gustu. Postanowiłem jednak dodać nowy tytuł do mojej listy zasubskrybowanych audycji, w końcu Panowie omawiali temat ktory tak lubię. Rozmawiali jak używają iPadów jako swoich głównych komputerów, o produktywności związanej z pracą na tablecie, o aplikacjach, sprzęcie, akcesoriach. I wszystko było fajnie, pięknie, do czasu aż pewnego dnia zobaczyłem wiadomość Jeffa na Twitterze, że… pozbył się swojego iPada. 

    Swoją decyzję uzasadnił tym, że od dawna i tak go nie używał, a tak na prawdę to chyba nawet za bardzo go nie lubił… 

    (😳) „Wow! Dziwne!” – pomyślałem. „Bardzo dziwne!”

    Panowie na szczęście postanowili dalej nagrywać podcast, przekształcając go w show o tematyce z pogranicza produktywności, aplikacji z iPadów, iPhonów i Maców. Podcast zaczął się naturalnie zmieniać – co było nieuniknione po decyzji Jeffa, ja jednak nadal widziałem w nim jakąś wartość, wciąż lubiłem słuchać tych rozmów, choć pojawiały się one coraz bardziej nieregularnie. Chris, drugi z prowadzących, jest totalnym przeciwieństwem Jeffa. Zagorzały fan pracy na iPadzie, jak i samego tabletu, nie zmienia zbyt często zdania, trzyma się swoich racji i wręcz uważa każdego, kto ma inne zdanie – za (bardzo delikatnie mówiąc) kogoś, kto jest w bardzo poważnym błędzie. Nie raz dogryzał Jeffowi z powodu jego decyzji o pozbyciu się iPada. Chris prowadzi kanał na YouTubie, w którym, podobnie jak w podcaście, opowiada o iPadach, aplikacjach i produktywności. Razem z Jeff’em tworzą dość śmieszny duet a ja – w sumie bardzo ich lubię.

    Ale wracając do Jeffa. Jego nagłe porzucenie iPada bardzo mnie zaciekawiło. Zacząłem baczniej obserwować jego poczynania w internecie. Okazało się, że Jeff prowadził też bloga. Jednego. Potem drugiego. Trzeciego. Czwartego… Sam już nie wiem ile ich miał. Pewnie pomyślicie: człowiek orkiestra? Niestety nie do końca. Tak na prawdę, był to jeden i ten sam blog, tylko Jeff niezwykle często zmieniał jego nazwy, domeny i wygląd, a nawet platformę na której jego blog jest uruchomiony – mniej więcej co kilka tygodni, miesięcy, przewracał wszystko do góry nogami. I gdy już wydawało się, że w końcu coś zaczyna mu wychodzić – przekreślał wszystko grubą kreską i zaczynał od zera. W momencie gdy kończę ten wpis, blog Jeffa nazywa się po prostu Jeff Perry, choć ja najbardziej lubiłem tą przedostatnią – „I am Jeff Pery” – była zdecydowanie najlepsza, a dlaczego tak uważam – zrozumiecie za chwilę.

    Poza nazwami swoich blogów, Jeff uwielbiał zmieniać inne rzeczy – na przykład serwer, na którym jego blog się znajduje. Lub technologię, w której jest wykonany. Jeff rozpoczął też wydawanie newslettera – nazwał go „Clicked” i wysłał… kilka numerów, chyba 3 albo 4. W międzyczasie ponownie kupił sobie iPada, dzięki czemu podcast „A slab of glass” wrócił na dawną ścieżkę tematyczną. Musicie wiedzieć, że ja nie opowiadam o ostatnich dziesięciu latach jego działalności, opisuję raczej okres kilku, może kilkunastu miesięcy.

    Jeff jest dla mnie przykładem osoby, która ma pewien problem. Poważny problem z decyzjami. Podejmuje ich zbyt wiele i nie potrafi trzymać się jednej. Nie daje sobie szansy na sukces, co chwilę wymazując to, co robił wczoraj. Uruchomił bloga, a gdy jego praca przyniosła pierwsze pozytywne efekty – wszystko zburzył i zaczął ustawiać cegły totalnie od zera. Rozpoczął wysyłanie newslettera – całkiem fajnego, lubiłem poczytać o jego przemyśleniach – ale po kilku numerach wszystko się nagle skończyło. Jeff często zmienia zdanie. A może po prostu go nie ma? 

    Jednak paradoksalnie ta właśnie rzecz wyróżnia go z pośród innych: zmiana. Wyróżnia – w jakimś stopniu na plus. A gdy nazwał swój blog: „I am Jeff Pery”, zacząłem totalnie inaczej na to wszystko patrzeć. Jeff stał się dla mnie ostrzeżeniem i wręcz wzorem – choć takim w odwrotnym tego słowa znaczeniu. Właściwe tu pewnie będzie sformułowanie „antywzór”. Jeff uczy mnie, że nie można skakać z kwiatka na kwiatek, bo w ten sposób sam sobie przekreślam szansę na jakikolwiek sukces. Pokazuje mi, aby trzymać się tego w co zainwestowałem już swój czas, by zwyczajnie go nie marnować. I w trudnych momentach, gdy mam wyjątkowo dużo pracy – a często patrzę na niego w kontekście mojego bloga – gdy nie chce mi się nagrywać kolejnego odcinka podcastu, gdy nie wiem co napisać w newsletterze, mówię sam do siebie: I am Jeff Pery. I to zazwyczaj pomaga.

    Gdybyście nie mogli uwierzyć w to wszystko co napisałem powyżej, to oto tweet, który Panowie Jeff i Chris wrzucili kilka dni temu na Twittera:

    Hey guys, we’re ending A Slab of Glass for now. No Jeff and Chris aren’t fighting about what computer can do real work. But we’re taking a break for now. Thank you all for listening, it’s been an awesome ride!

    Pomyślałem sobie, że na koniec napiszę jeszcze kilka słów do samego Jeffa, na wypadek, gdyby kiedyś – jakimś cudem – trafił na mój wpis:

    By The way, Jeff, if you ever read this post, don’t be angry. Your story, blog, podcast help me a lot, despite the fact that you would probably want to help in a different way. Thanks man for not being perfect!

  • Poznań po raz kolejny. MP71

    Znowu wylądowałem w Poznaniu. A mialem tu dwie ważne rzeczy do zrobienia, opowiadam o nich w kolejnym odcinku Morning Pages.

  • ABC Fajnego życia. MP70

    Dzisiaj rusza mój nowy cykl ABC fajnego życia, który tworzę w ramach podcastu Fajne Życie. W Morning Pages opowiadam trochę, czym ten cykl będzie, oraz przedstawiam pierwszego gościa! 

    Więcej na fajnezycie.pl/004

  • Jutro będzie Fajne życie! MP69

    Dokładnie tak! Już jutro pojawi się nowy odcinek podcastu Fajne życie. Tym razem nie będzie to jednak odcinek solowy – taki jak wszystkie wcześniejsze, będzie to odcinek z gościem w ramach nowego cyklu ABC Fajnego Życia, który stworzyłem, aby rozmawiać z innymi o tym, jak wygląda ich droga do lepszego jutra 🙂 Poza tym małe przeprosiny i ważne pytanie do Ciebie. Zapraszam do słuchania i oglądania.