W Thingsach – mojej aplikacji do zadań – mam ustawione cykliczne przypomnienie o tym aby iść do fryzjera. Pokazuje się 25 dni od ostatniej wizyty – ponieważ dokładnie po tylu dniach zaczynam czuć się źle ze swoją fryzurą i samym sobą. Wtedy wiem, że czas działać.
Nie jestem typem, który przesiaduje u fryzjera godzinę, czy dwie. Pani Agnieszka (moja ulubiona fryzjerka) „załatwia” mnie zwykle w kilkanaście minut – całość trwa nie dużej niż przerwa na kawę. W ruch idzie wtedy maszynka, która ekspresem zbiera mi z głowy wszystkie smutki i troski. Na kolejny miesiąc mam spokój.
Niestety… od momentu, w którym w Polsce został ogłoszony stan epidemiczny, wszystkie salony fryzjerskie pozostają zamknięte. Czas biegnie… I widzę w Thingsach, że od ostatniej wizyty u Pani Agnieszki, minęło już ponad 50 dni. Nie jest dobrze. A przynajmniej nie było – do wczoraj.
Długo czekałem, aż salony fryzjerskie wznowią swoją działalność. Nie zastanawiałem się jeszcze nawet, czy gdy tak się stanie, zdecyduję się na wyjście do fryzjera. A sprawa wymaga poważnego przemyślenia, w końcu powód dla którego zostały one zamknięte, wcale nie zniknął – przeciwnie, pandemia trwa w najlepsze. I każdy musi sam przemyśleć sobie jaki poziom ryzyka jest w stanie zaakceptować.
Jest mi ogromnie szkoda fryzjerów, którzy od półtora miesiąca nie mają szansy zarabiania pieniędzy. Mam również kilku fryzjerów wróć moich klientów i wiem jak trudno to dla nich czas. Staram się pomagać jak mogę, ale zdaję sobie sprawę z tego, że ich problemy szybko nie znikną.
Wczoraj postanowiłem jednak rozwiązać mój problem i mało komfortową sytuację związaną z fryzurą z którą od wielu dni się zmagam. Kupiłem maszynkę do włosów! I problem szybko zniknął z mojej głowy 🙂
Ci z Was, którzy śledzą to co dzieje się u mnie na blogu wiedzą jaki ze mnie wariat. Nowe, „genialne” pomysły pojawiają się w mojej głowie częściej, niż szóstki w totolotku. A od pomysłu do działania nigdy nie mija zbyt wiele czasu. Dlatego też zacząłem się bać – sam siebie. W końcu maszynka do włosów otwiera przede mną tak wiele nowych, dziwnych i niebezpiecznych możliwości. Na przykład, co będzie, gdy w mojej głowie pojawi się pomysł: jak by to było obciąć się tak totalnie – „na łyso”? 😁