Tag: pytania

  • 🐽 PiG Podcast #60: Co słychać?

    Chrum, chrum… właśnie stuknęła nam 60-tka. Nim się obejrzeliśmy, to właśnie minęło kolejne 10 odcinków. Tak jak zawsze odpowiadamy na pytania słuchaczy i dopowiadamy, to o czym nie zdążyliśmy powiedzieć w ostatnich dziewięciu odcinkach.

    Linki

    Tu posłuchasz 🐽 PiG Podcastu

  • Jaki masz odkurzacz?

    Przeprowadziłem ostatnio bardzo ciekawy, acz totalnie nieplanowany eksperyment społeczny. Jego wynik, jak i sam przebieg, totalnie mnie zaskoczyły. Pokazał też, że czasem z pozoru proste i niewinne pytanie, potrafi sprawić sporo trudności naszej głowie. Moim eksperymentem było pytanie: jaki masz odkurzacz?

    Od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad kupnem odkurzacza. Przez ostatnie kilka lat obchodziłem się bez niego, używałem jego ręcznej i prostszej odmiany – zmiotki, czy może szczotki. Zwykłej, zielonej, zazwyczaj skutecznej i wystarczającej. Choć nie mogę powiedzieć, abym ostatnio jakoś wielce rozczarował się jej możliwościami, to jednak postanowiłem choć zbadać możliwość wymiany jej na odkurzacz. Trochę w ramach ułatwiania drobnych codziennych zadań, trochę by podnieść jakość wykonywanych porządków, a trochę… by coś poprawić i ulepszyć w życiu. Ten ostatni powód, choć nie jest moim ulubionym przy podejmowaniu decyzji zakupowych, czasem potrafi sporo zmienić. I właśnie na to liczyłem. Zdarza się, że Piotr (nagrywamy razem 🐽 PiG Podcast) opowiada w naszej audycji, jak zmywarka zmieniła jego życie. Wtedy zazwyczaj śmieję się z niego, twierdząc, że jest to jeden z tych zbędnych gadżetów – szczególnie dla (aspirującego) minimalisty, którego wszystkie naczynia w domu nie wypełniłyby nawet typowej zmywarki. Jednak sama idea posiadania urządzenia takiego jak zmywarka jest całkiem kusząca. Ja chwilowo nabrałem ochoty na posiadanie innego życiowego ułatwiacza.

    A więc odkurzacz. Nie wiedziałem jednak, jaki model byłby dla mnie odpowiedni. Moja gadżeciarskiej dusza krzyczała wręcz, aby skupić swoją uwagę na tych małych, automatycznych robotach odkurzających. Choć nie mam zbyt wielkiej powierzchni do odkurzania, to pomysł ten był bardzo kuszący. Poza praktycznym zakupem zaspokoiłbym również zachciankę technologiczną. Mój wewnętrzny minimalista podpowiadał jednak, aby nie zwracać uwagi na te małe, zwariowane i bajeranckie robociki, ale by wybrać pionowy model odkurzacza – jest praktyczny, praktyczny i jeszcze raz praktyczny – tak przynajmniej wtedy myślałem. Do tego jest wygodny i łatwo-przechowywalny, no i nie musi stale zajmować kawałka podłogi – a pustą przestrzeń w domu cenię sobie dość mocno. Chyba idealnie sprawdziłby się w moim mieszkaniu. Zakorzeniona w tradycji cząstka mnie krzyczała jednak na to, że to przecież tylko głupi odkurzacz i nie warto zaprzątać sobie głowy zastanawianiem się nad jego wyborem – mówiła, by iść do sklepu i kupić zwykły, tradycyjny workowy odkurzacz. Sprawdzał się wczoraj, sprawdzi się i dziś. I takie oto dylematy przede mną wyrosły.

    Choć wiedziałem, że w gruncie rzeczy ostateczną decyzję podejmę, gdy stanę w sklepie przed odpowiednią półką i po trzydziestominutowych rozważaniach wezmę ten jeden, pasujący mi egzemplarz, to postanowiłem jednak popytać wcześniej ludzi o ich doświadczenia z różnymi rodzajami odkurzaczy. Miało to był totalnie niewinne, kierowane zwykłą ciekawością, badanie rynku. I tu właśnie pojawia się to kluczowe pytanie, które zadaję ostatnio na prawo i lewo: jaki masz odkurzacz?

    Nie spodziewałem się, że to, z pozoru proste zdanie, wywoła tak wiele zamieszania wokół siebie. Zadawałem je przyjaciołom, rodzinie, klientom, współpracownikom… Trafiło do przedsiębiorców, prezesów, kucharzy, matek, mężów, córek… pytałem, kogo tylko mogłem. Moje badania początkowo nie miały być tak rozległe, ale gdy zobaczyłem, jak wiele problemów ludzie mają z odpowiedzią… uruchomiła się moja ciekawość z zupełnie nowego obszaru i postanowiłem badać szerzej. I wtedy już wcale nie chodziło o ten głupi odkurzacz – choć rady na ten temat były przydatne, to o wiele cenniejsze było obserwowanie reakcji pytanych ludzi.

    Po pierwsze, okazało się, że dla wielu osób, rodzaj posiadanego odkurzacza jest w pewnym stopniu wyznacznikiem statusu społecznego. Było to mega dziwne odkrycie – dla mnie jest to zwykłe urządzenie, które ma pomóc w porządkowaniu domu, ale dla innych, powód do wejścia na odpowiedni poziom na drabince społecznej – im lepszy odkurzacz, tym lepsza grupa, w której myślimy, że się znajdujemy. Królowali tu oczywiście posiadacze głównie odkurzaczo-robotów, i to tych bardziej inteligentnych. Oni bardzo lubili opowiadać o swoich doświadczeniach z odkurzaczem, nie pomyl tego jednak z odkurzaniem – w całej ich przygodzie, najczęściej wcale nie chodziło o proces odkurzania, a o doświadczenia związane z samym posiadaniem urządzenia. Aplikacje do zarządzania takimi odkurzaczami same z resztą do tego zachęcają – chociażby przez to, że „każą” nadawać urządzeniom imię, taki odkurzacz w rękach niektórych osób stawał się kolejnym zwierzątkiem domowym. Tylko lepszym – bo dającym się zaprogramować. Ja pytałem te osoby o zalety urządzania (które ma pomóc w sprzątaniu), a dostawałem garść informacji o pupilku, który „łazi” po ich mieszkaniu i wyczynia różne dziwne rzeczy. Czasem nie za wiele mogłem usłyszeć o samym procesie porządkowania.

    Drugą ciekawą rzeczą, którą dostrzegłem w odpowiedziach moich rozmówców, było to, że… część z nich wstydzi się odpowiadać na moje pytanie. I tu byłem najbardziej zdziwiony. Dlaczego jest Ci głupio z powodu rodzaju odkurzacza, jaki posiadasz – myślałem, patrząc na rozbiegane oczy i zaczerwienione policzki zapytanych. W tej kategorii przodowali użytkownicy najbardziej tradycyjnych, typowych odkurzaczy workowych. Choć odkurzacze te od lat wspaniale sprawdzają się w tym, co mają robić, to okazuje się jednak, że w dzisiejszych czasach taki sprzęt to już… obciach. Hmm.

    Wśród ciekawych i wartych odnotowania odpowiedzi znalazło się też kilka typu: „ja w domu nie odkurzam, u mnie zajmuje się tym Pani X” (osoba zatrudniona do sprzątania). Wypowiedzenie tego zdania łączyło się często z lekkim, ale dość charakterystycznym zadarciem noska ku górze – był to też gest pokazujący, że moje pytanie jest lekko niestosowne i zadałem je niewłaściwej osobie. Oczywiście taka odpowiedź była dla mnie totalnie nieprzydatna, w kontekście wyboru, jaki miałem dokonać – końcu nie zawierała informacji o tym, jakiego odkurzacza Pani X używa, ale z psychologicznego punktu widzenia, obserwowanie takiej reakcji było interesujące.

    Zauważyłem też kilka ciekawych schematów w wyborach dokonanych przez moich rozmówców. Automatyczne robociki sprzątające wybierane były często przez osoby, które mają raczej małe powierzchnie mieszkaniowe – co było dla mnie sporym zaskoczeniem, w końcu mogłoby się wydawać, że taki wybór będzie najlepszy dla osób, które mają trochę więcej do sprzątnięcia. Odkurzacze pionowe wybierane były przez osoby bardziej pewne siebie, i tu rzadziej trafiałem na zakłopotanie przy udzielaniu odpowiedzi. Osoby z takim sprzętem były raczej pewne swojego wyboru i – co ważne – były z niego zadowolone. Rzadziej kierowały się nowinkami technologicznymi, a częściej wygodą. Od tej grupy osób uzyskałem też najwięcej cennych informacji. Dowiedziałem się na przykład, że – w przypadku odkurzaczy bezprzewodowych – ważna jest bateria, z jaką kupujemy odkurzacz, ale również to, że z czasem jej jakość ulega pogorszeniu (niby logiczne, ale często o tym zapominamy). Ciekawe (choć równie dobrze mógłbym tu użyć słowa „szokujące”) było też to, że niektórzy posiadacze odkurzaczy pionowych, szczególnie tych „lepszych”, często znali na pamięć dokładny model odkurzacza, jaki posiadają (nie tylko nazwę producenta, ale dokładny model, np. Dx2298). Ja takie rzeczy, jeżeli oczywiście wiem, że mi się przydadzą w przyszłości, zapisuję w notatniku – i jak najszybciej z pamięci wyrzucam. Nie wyobrażam sobie zaprzątać głowy tego typu informacjami. Jak widać, co odkurzacz, to inna historia.

    Gdy pierwszy raz zadawałem pytanie: „jaki masz odkurzacz?”, nie spodziewałem się, że uruchamiam nim tak ciekawy proces psychologiczny. Chciałem dowiedzieć się, jakie są wady i zalety różnych sprzętów, a dowiedziałem się znacznie więcej. Z perspektywy wyboru, jaki chciałem dokonać, jedynie kilka procent przekazanych informacji było cennych – i z nich z pewnością skorzystałem przy dokonaniu mojego wyboru. Reszta była jak film w kinie – były emocje, duma, strach, tylko łez na szczęście nie widziałem. 🙂

    Ps. W całej tej historii nie jest zbyt ważne, jaki odkurzacz ostatecznie wybrałem, ale nie pozostawię Cię bez tej informacji. 😉 Po długich rozważaniach przy sklepowej półce, kupiłem najtańszy pionowy odkurzacz, jaki znalazłem. Jest przewodowy, bardzo prosty, mały i… odkurza. Niczego więcej mi nie potrzeba. Ciekawe więc, w której grupie, z tych poznanych ostatnio, bym się znalazł…

    A Ty? Jaki masz odkurzacz? 🙂

  • Ciężkie powroty? Nowe nawyki?

    Dzień dobry! Zastanawiam się ostatnio dość intensywnie nad nawykami – głównie tymi dobrymi. Co musi się wydarzyć, aby porzucić taki nawyk? Czy łatwo jest później wrócić? W końcu zawsze porzucamy je z jakiegoś powodu. A im ważniejszy w naszym życiu jest taki nawyk, tym i ważniejszy jest powód dla którego go porzucamy. Czy więc gdy zniknie powód porzucenia nawyku, jest szansa, aby z powodzeniem powrócić?

    No właśnie, co powinno się wydarzyć, aby z sukcesem powrócić do robienia ulubionej czynności? A może nie powinno się nawet próbować?

    Te pytania nie bez powodu siedzą mi w ostatnio w głowie. Moja codzienność nigdy nie była zamknięta w sztywnych ramach, ale zawsze towarzyszyły mi różne „stałe”, których się trzymałem. Z resztą nie chodzi tylko o nawyki, pomagało mi wiele innych rzeczy: moje notatki, zadania, dziennik… Dzięki nim łatwiej było przejść przez każdy kolejny dzień. 

    Na początku tego roku wybrałem się na spotkanie z czytelnikami jednego z moich ulubionych blogów o produktywności. Jedna z osób tam obecna przywitała mnie wtedy słowami: „O,, Grzegorz, To Ty jesteś tym mistrzem produktywności.”

    Pamiętam moje zdziwienie a zarazem zakłopotanie w tamtej chwili. Wiem, że jestem w miarę dobrze zorganizowaną osobą, ale nigdy nie uważałem się za kogoś, kogo można by nazwać „mistrzem produktywności”, wręcz przeciwnie, wydaje mi się, że zawsze występuję w roli tego niedouczonego i poszukującego… Okazało się, że powodem dla którego zostałem tak okrzyknięty, był mój mocno rozbudowany i bardzo restrykcyjny „scenariusz” porannego rytuału. Używałem wtedy aplikacji „Skróty” w moim iPhonie, która pomagała mi iść krok po kroku przez każdy element poranka. Okazało się, że niektórym się to bardzo spodobało.

    W ostatnich miesiącach mocno zmieniłem bardzo wiele z moich mocno pożytecznych nawyków, kilka takich, które przez długi czas uważałem za wręcz podstawowe, jak właśnie nawyk związany z porannym rytuałem. Zacząłem przykładać większą wagę do jednych rzeczy, a odpuściłem inne, które wcześniej były dla mnie mega ważne. Jest to związane z buntem maszyn, który niedawno przechodziłem.

    Minęły miesiące i zaczynam widzieć minusy tych zmian – i zastanawiam się jak wrócić. Chcę powrotu stabilizacji, chcę znowu mocniej pracować nad sobą. Ale czy muszę porzucić nowe przyzwyczajenia, aby sięgnąć ponownie do tych starych? A może uda mi się jakoś zmiksować to wszystko i stworzyć coś zupełnie nowego? Lepszego? Właśnie na te pytania poszukam odpowiedzi w rozpoczynającym się tygodniu.

    A Ty o czym będziesz myślał?

  • 🌱 morning pages – 04 03 2019

    Ewa zapytała mnie wczoraj, jakie wydarzenie z dzieciństwa wpłynęło na mnie najbardziej – oczywiście chodziło o ten negatywny wpływ…