Tag: rano

  • jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? – 📣 podcast fajne życie

    Posłuchaj odcinka

    Materiały dodatkowe

    Transkrypt odcinka

    Część 1: Wprowadzenie

    W dzisiejszym odcinku poruszę temat, który może znacząco wpłynąć na poprawę Twojego życia, ale może mieć również kluczowe znaczenie dla rozwoju Twojej praktyki prowadzenia dziennika. Zastanowimy się nad Twoją poranną rutyną, a dokładniej nad pierwszą godziną po przebudzeniu. Pytanie, które chcę Ci dzisiaj zadać, brzmi następująco: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia?

    Być może zastanawiasz się, jaki związek ma to pytanie z poprawą jakości Twojego życia? Otóż, badania pokazują, że sposób, w jaki zaczynamy dzień, ma ogromny wpływ na to, jak się czujemy, jak pracujemy, jak radzimy sobie z codziennością i stresem. A pisanie na ten temat, w dzienniku, może być jednym z elementów, który pomoże Ci spędzić poranny czas przyjemnie i pożytecznie.

    W tym odcinku dowiesz się, jakie są korzyści z posiadania porannej rutyny, jakie są najlepsze nawyki do włączenia do niej i jak uczyć się prowadzenia dziennika, odpowiadając na dzisiejsze pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia?

    Jeśli pragniesz zacząć poprawiać swoją codzienność, sprawiać, by stawała się ona fajna, zadbać o zdrowie i jakość życia, to zapraszam Cię do słuchania tego odcinka. A jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o prowadzeniu dziennika i jego zaletach, zachęcam Cię do subskrypcji podcastu – tego, którego właśnie słuchasz, by nie umknęły Ci jego kolejne odcinki, jak i do odwiedzenia mojego bloga, pod adresem fajne.life, gdzie znajdą dwa specjalne dodatki:

    1. po pierwsze, przygotowaną przeze mnie, kilkustronicową kartę dziennika do tego odcinka w formacie PDF, do pobrania i uzupełnienia – czy to w postaci wydrukowanej – jeżeli taką prefereujesz, czy też elektronicznej, ponieważ dokument ten jest tak przygotowany, abyś mógł, mogła go wypełnić, na przykład na swoim komputerze. Jest to karta dziennika, z dodatkowymi treściami i siedmioma pytaniami uzupełniającymi do dzisiejszego tematu. Siedem pytań, na siedem dni – a całość będzie Twoją kompletną odpowiedzią na dzisiejsze pytanie główne. I jest to pierwszy z dodatków do tego odcinka, który znajdziesz na fajne.life.
    2. drugi to moją odpowiedź na dzisiejsze pytanie, która mam nadzieję będzie dla Ciebie świetnym przykładem tego, jak prowadzenie dziennika może pomóc w rozwoju osobistym i lepszym poznaniu siebie.

    Wszystkie niezbędne linki znajdują się w opisie tego odcinka podcastu.

    Ok, wróćmy jednak do dzisiejszego tematu i pytania.

    Zapraszam Cię do słuchania i wspólnego pisania, ponieważ to właśnie zapisanie odpowiedzi na dzisiejsze pytanie może znacząco wpłynąć na poprawę Twoich umiejętności wyrażania i zrozumienia siebie właśnie przez prowadzenia Twojego dziennika. A, dla przypomnienia, jeszcze raz, pytanie tego odcinka brzmi: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? Idziemy dalej?

    Część 2: Intro

    Cześć, witam Cię w moim podcaście Fajne życie, w którym dzielę się z Tobą moją pasją do prowadzenia dziennika. Mam do Ciebie pytanie, lub dwa. Takie, które skłonią Cię do refleksji, do nauki, do działania. Pytania, które pomogą Ci odkryć coś nowego o sobie i o świecie. Pytania, które sprawią, że prowadzenie Twojego własnego dziennika będzie dla Ciebie ciekawe i przyjemne.

    Jestem przekonany, że codzienne pisanie w dzienniku to świetny sposób na lepsze poznanie i zrozumienie siebie, zwiększenie swojej produktywności i poprawę samopoczucia. Dlatego w każdym odcinku stawiam sobie i Tobie pytanie, pytania, które mogą pomóc w rozwijaniu naszej praktyki prowadzenia dziennika.

    Czy jesteś gotowy na to wyzwanie? Jeśli tak, to zapraszam Cię do słuchania i pisania razem ze mną. Znasz już dzisiejsze pytanie, teraz zajmijmy się odpowiedzią na nie. Zaczynamy!

    Część 3: Refleksja

    Ok, na początek, zanim zaczniemy pisać, działać, chciałbym, abyś zastanowił, zastanowiła się bardzo ogólnie nad tym, co robisz, jak się przebudzisz.

    • Czy masz jakąś stałą poranną rutynę, czy też każdy dzień jest inny?
    • Czy wstajesz wcześnie, czy raczej śpisz do, tak zwanej, ostatniej chwili?
    • Czy rano robisz coś, co poprawia Ci nastrój, czy też zaczynasz dzień od sprawdzania wiadomości, maili i mediów społecznościowych?
    • Czy masz czas na śniadanie, ćwiczenia, medytację, czy też pędzisz od razu do pracy lub szkoły?

    Może myślisz, że to nie ma znaczenia, jak zaczynasz dzień, że ważne jest to, co robisz później. Ale nie jest to prawdą. Badania pokazują, że właśnie ta pierwsza godzina po przebudzeniu, nasze poranne nawyki, mają ogromny wpływ na nasze samopoczucie w ciągu całego dnia, na nasze zdrowie, produktywność i kreatywność. Osoby, które mają dobrze zaplanowaną poranną rutynę, są bardziej zadowolone z życia, lepiej radzą sobie ze stresem, mają więcej energii i motywacji, są bardziej skoncentrowane i efektywne, a także mają lepsze relacje z innymi ludźmi. Brzmi niewiarygodnie? A jednak, jest to prawda, i ja sam przekonałem się o tym już dawno temu, ten poranny czas jest niezastąpiony w znaczeniu praktycznym, jak i symbolicznym.

    Dlatego warto zadać sobie pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? I zastanowić się:

    • Czy jest to godzina, która Ci służy, czy też godzina, która Ci szkodzi?
    • Czy jest to godzina, która buduje Twoje dobre nawyki, czy wręcz przeciwnie?
    • Czy jest to godzina, która przygotowuje Cię do sukcesu, czy też jest to czas, który Cię od niego oddala?

    Chciałbym, abyś faktycznie przemyślał, przemyślała sobie te wszystkie pytania i znalazł, znalazła na nie odpowiedzi.

    Część 4: Praktyka

    W tej części zapoznam Cię z kilkoma ciekawymi informacjami na temat porannych zwyczajów i wpływu jaki one mają na nasze życie. Mam nadzieję, że to Cię zainspiruje do stworzenia lub ulepszenia Twojej własnej porannej rutyny.

    Po pierwsze, co to właściwie jest ta „poranna rutyna”? To zestaw nawyków, drobnych, małych czynności, które wykonujemy o poranku, zanim rozpoczniemy nasze główne zadania dnia. Nawyki te mogą być różne, w zależności oczywiście od naszych preferencji, celów i stylu życia. Nie ma jednej uniwersalnej porannej rutyny, która pasowałaby każdemu. Musimy znaleźć swoją własną, która będzie nam jak najlepiej służyć.

    Po drugie, dlaczego w ogóle warto mieć poranną rutynę? Trochę już o tym powiedziałem, istnieje wiele korzyści z jej posiadania, zarówno dla naszego ciała, jak i umysłu. A niektóre z nich to na przykład:

    • fakt, że poranna rutyna pomaga nam trochę łatwiej wstawać i lepiej się rano czuć. Jeśli mamy ustalony plan, wiemy, co robić po przebudzeniu, nie musimy się zastanawiać, co właściwie teraz ze sobą począć, nie zwlekamy też z samym wstawaniem z łóżka. Możemy od razu przejść do czynności, które lubimy, które nas relaksują i motywują. Dzięki temu budzimy się z pozytywnym nastawieniem i dobrym humorem oraz – co jest bardzo istotne – unikamy przypadkowych i łatwych wyborów, na przykład sięgnięcia po smartfona a w nim np. Instagrama, Facebooka, Twittera z samego rana.
    • Poranna rutyna poprawia naszą produktywność i efektywność. Jeśli zaczynamy dzień od wykonywania prostych, ale ważnych zadań, takich jak na przykład zapisanie naszych snów, przemyśleń, niepokojów w dzienniku, czytanie, medytacja, czy nawet nieskomplikowane ćwiczenia rozciągające, to budujemy w sobie poczucie sprawczości i pewności siebie. To z kolei sprawia, że jesteśmy bardziej skoncentrowani i zmotywowani do działania, do ruchu, nauki, pracy. Jeżeli w ciągu pierwszych 60 minut dnia na liście zadań będziemy w stanie odhaczyć kilka pierwszych „załatwionych” czynności, to znacąco poprawi to nasz współczynnik produktywności i to już na samym starcie.
    • Ponadto, jeżeli do naszych porannych rytuałów włączymy elementy planowania dnia, to pomoże nam to nie tylko ustalać priorytety i cele na dany dzień, ale i przybliży nas do ich zrealizowania. W ten sposób obmyślone poranki ułatwiają zarządzanie czasem i ogólną organizację naszego życia.
    • Dobrze przygotowana poranna rutyna będzie miała korzystny wpływ na naszą kondycję fizyczną i psychiczną. Jeśli dbamy o nasze ciało i umysł o poranku, to wpływa to na nasze ogólne zdrowie i samopoczucie. Poranna rutyna może nam jednak pomóc w osiąganiu wielu dodatkowych celów: w utrzymaniu prawidłowej wagi, poprawie kondycji, wzmocnieniu odporności, obniżeniu poziomu stresu, poprawie nastroju, zwiększeniu kreatywności, poprawie pamięci i koncentracji, a nawet w poprawie jakości snu, wszystko zależy od zestawu czynności, jakie sobie na poranek wybierzemy.
    • Tak, właśńie tak, te pierwsze 60 minut dnia może wiele zmienić.

    No dobra, to teraz po trzecie: jak stworzyć lub ulepszyć, poprawić swoją poranną rutynę? I tu, jak powiedziałem wcześniej, nie ma jednej prostej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ każdy jest inny i ma inne potrzeby i cele. Jednak podam Ci kilka ogólnych wskazówek, które mogą pomóc w tym procesie. Oto one:

    • Po pierwsze: Zacznij od małych kroków. Nie próbuj wprowadzić wszystkich nawyków naraz, bo to może być zbyt trudne i zniechęcające. Wybierz sobie jeden lub dwa nawyki, które chcesz wprowadzić, i skup się na nich przez kilka tygodni, aż ich wykonywanie stanie się dla Ciebie prawie automatyczne. Potem dodawaj kolejne nawyki, stopniowo budując swoją poranną rutynę.
    • Po drugie: Dostosuj ten poranny czas do swojego stylu życia. Nie musisz naśladować porannych nawyków innych ludzi, jeśli nie pasują one do Twojej sytuacji, nie są zgodne z Tobą. W internecie jest jest mnóstwo artykułów i filmów zachęcających do naśladowania Billa Gates’a, Warrena Buffeta czy Elona Muska, którzy – jak próbują udowodnić autorzy tych treści – właśnie dzięki tym nawykom osiągnęli sukces. Oczywiście nie jest to prawda, to są po prostu ich poranne nawyki, wybory, których kiedyś dokonali. Choć pamiętaj, że te schematy innych mogą być dla Ciebie dobrą inspiracją. Weź jednak pod uwagę swoją sytuację i czynniki, takie jak godzina, o której musisz lub chcesz wstać, czas, jaki masz do dyspozycji, miejsce, w którym mieszkasz i obowiązki, które masz rano, jak i później, w ciągu dnia, do wykonania. Wybierz sobie nawyki, które są dla Ciebie realistyczne, wygodne i przyjemne.
    • Po trzecie: Nie zapomnij o elastyczności i kreatywności. Nie traktuj swojej porannej rutyny jak sztywnego schematu, który musisz bezwzględnie realizować. Pozwól sobie na trochę luzu, właśnie na pewną elastyczność i kreatywność, dostosowując swoją poranną rutynę do różnych okoliczności i nastrojów, bo jak wiemy – te ostatnie czasem się u nas zmieniają. Nie obwiniaj się, jeśli czasem nie uda Ci się wykonać wszystkich nawyków, które sobie zaplanowałeś, zaplanowałaś, lub jeśli chcesz coś zmienić i poprawić. Ba, wręcz powiem: zmieniaj do woli! Pamiętaj, że poranna rutyna ma służyć Tobie, a nie być dla Ciebie ciężarem. Choć oczywiście, odrobina samodyscypliny i przynajmniej ogólny szkieletu poranka, są tu również bardzo potrzebne. Krótko mówiąc, nie przeginaj w żadną stronę.

    Część 5: Zadanie

    W tej części chcę Ci zaproponować wykonanie krótkiego, prostego zadania, które pomoże Ci w poprawie i rozwoju Twojego poranka. Będzie ono dwustopniowe. Po pierwsze, pomyśl o jednej porannej czynności, która negatywnie wpływa na Twój cały dzień i spróbuj ją wyeliminować, przynajmniej na jakiś czas, albo chociaż na jeden poranek. Może to być poranny przegląd Facebooka, czy skrzynki mailowej, pakowanie swojej głowy wiadomościami ze świata, albo cokolwiek innego, co uznasz, że ma na Ciebie niekorzystny wpływ z rana. I pamiętaj tu o byciu obiektywnym i spojrzeniu na Twoje poranne czynności z lekkim dystansem. Przecież tak często wydaje nam się, że to wszystko, co robimy, a co nie do końca jest dla nas dobre, sprawia nam tak wiele przyjemności, co jest oczywiście tylko pozorne. Potrzeba więc tu odrobiny samokrytycyzmu i spojrzenia na siebie z trochę szerszej perspektywy.
    Dobra, druga część będzie polegała na dodaniu, w miejsce zabranego złego nawyku, czegoś pozytywnego. To może być bardzo drobna rzecz, jak wypicie szklanki wody, przemycie twarzy wodą, czy otwarcie na chwilę okna w sypialni, by wpuścić do domu, mieszkania, trochę świeżego powietrza. Możesz też sprobować czegoś większego, na przykład piętnastominutowej medytacji lub przeczytania kilkunastu stron książki.
    Pamiętaj, wykonaj obydwie części tego zadania, a być może stanie się ono dla Ciebie wspaniałym początkiem do zastąpienia kilku słabych, porannych czynności innymi, o wiele zdrowszymi i fajniejszymi? Trzymam za Ciebie kciuki. Daj koniecznie znać w komentarzach, jaką podmiankę udało Ci się wykonać.

    Część 6: Dziennik

    Popracujmy teraz nad Twoim dziennikiem, w końcu tego chciałabym Cię tu nauczyć – prowadzenia Twojego własnego dziennika. Napiszesz w nim kilka słów, odpowiadajac na dzisiejsze pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia?

    Aby to zrobić, potrzebujesz, wiadomo: swojego dziennika i długopisu, lub komputera, smartfona – jeśli piszesz w formie elektronicznej. Jeżeli dziennika jeszcze nie prowadzisz, bierz dowolny zeszyt, lub nawet zwykłą kartkę papieru i to na początek Ci wystarczy. Możesz wykonać to zadanie o dowolnej porze dnia, ale najlepiej byłoby, gdybyś zrobił, zrobiła to rano, tuż po przebudzeniu, lub wieczorem, przed snem. W ten sposób najlepiej opiszesz to, co robiłeś, robiłaś o poranku, lub będziesz mógł, mogła zaplanować, to, co zrobisz następnego dnia. Poza tym, wybierając poranek, lub wieczór na pisanie, budujesz od razu w sobie nawyk prowadzenia dziennika właśnie w tych porach dnia – które dają największą szansę na utrzymanie tego nowego nawyku, który chcemy wspólnie zbudować.

    Aby napisać odpowiedź na dzisiejsze pytanie, możesz skorzystać z następującej struktury:

    • Na początek napisz, o której godzinie wstajesz i jak się zazwyczaj wtedy czujesz.
      • Opisz, co robiłeś, robiłaś w ciągu pierwszej godziny po przebudzeniu. Podaj szczegóły, takie jak: co jesz, co pijesz, czy się ubierasz, co słuchasz, co oglądasz, co czytasz, co piszesz, czy ćwiczysz, z kim rozmawiasz, itd.
      • Oceń, jak bardzo zadowolony, zadowolona jesteś ze swojej porannej rutyny. Czy uważasz, że jest ona skuteczna, przyjemna i korzystna dla Ciebie? Czy jest coś, co chciałbyś, chciałbyś zmienić, dodać lub z niej usunąć? Czy masz jakieś cele lub plany dotyczące swojej porannej rutyny?
      • Następnie podsumuj, to wszystko, czego się dowiedziałeś, dowiedziałaś o sobie i o Twoim poranku dzięki temu zadaniu. Czy widzisz coś nowego, ciekawego lub zaskakującego po wykonaniu dzisiejszego ćwiczenia? Czy odkryłeś, odkryaś jakieś wzorce, zależności lub nowe nawyki, które chcesz wprowadzić do twojej porannej rutyny?
      • Na koniec: czy czujesz się lepiej lub gorzej po napisaniu tego wpisu? I jak myślisz, dlaczego?

    Przykładowa odpowiedź na pytanie może wyglądać następująco:

    Obudziłem się dziś o 6:30 rano, jak zwykle budzik zadzwonił trzy razy zanim faktycznie zdecydowałem się wstać. Czułem się trochę senny i ociężały, ale po kilku minutach rozciągania, poczułem, że energia powoli wraca do mojego ciała. Na szczęście nie miałem większego problemu z wstaniem z łóżka, ponieważ poszedłem spać wcześnie i nawet się wyspałem. Po wstaniu poszedłem do łazienki, umyłem zęby, umyłem twarz i ogoliłem się. Potem ubrałem się w ulubione jeansy i zieloną koszulkę z rysunkiem drzewa i poszedłem do kuchni. Tam zrobiłem sobie kawę i zjadłem płatki z mlekiem i bananem – to mój ulubiony zestaw śniadaniowy. Włączyłem potem radio i posłuchałem wiadomości oraz pogody. Potem poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie z moim dziennikiem i długopisem. Napisałem kilka zdań o tym, co chcę dzisiaj zrobić, jakie mam cele i plany, co mnie cieszy a co martwi. Potem wstałem i zrobiłem kilka prostych ćwiczeń: cztery przysiady, dwie pompki i proste rozciąganie. Na koniec zadzwoniłem do mojej żony, która jest akurat w delegacji, i porozmawiałem z nią przez kilka minut. Powiedziała mi, że tęskni za mną i że wszystko u niej dobrze. Po rozmowie poczułem się jeszcze lepiej i byłem już gotowy do rozpoczęcia dnia._
    Jestem bardzo zadowolony ze swojej porannej rutyny, uważam, że jest ona przyjemna i przynosi mi wiele korzyści. Pomaga mi szybciej rano wstać, poprawia nastrój, daje mi energię i motywację, pomaga mi się zorganizować i skoncentrować, dzięki niej dbam o moje zdrowie i samopoczucie, utrzymuję dobre relacje z bliskimi. Nie chcę niczego zmieniać, dodać lub z niej usuwać, bo jest ona idealna dla mnie. Mam jeden cel dotyczący mojej porannej rutyny, a mianowicie utrzymywać ją na stałym poziomie i nie zaniedbywać jej.
    Dzięki temu zadaniu dowiedziałem się o sobie i o moim poranku kilku ciekawych rzeczy. Zauważyłem, że jestem rannym ptaszkiem, że lubię wcześnie wstawać. Zobaczyłem też, że lubię mieć stałą i prostą poranną rutynę, która nie wymaga dużo czasu i wysiłku. Odkryłem, że prowadzenie dziennika jest dla mnie fajnym i mocno przydatnym zajęciem, bo pomaga mi siebie wyrazić, zrozumieć i rozwijać. Poczułem się lepiej, napisanie tego wpisu dodało mi pewności siebie, bo doceniłem to, co mam i co robię.

    Zachęcam Cię do wykonania tego ćwiczenia i napisania swojej własnej odpowiedzi na pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? Może to być dla Ciebie bardzo ciekawe i pomocne doświadczenie.

    Przypominam, że jeżeli wspierasz mojego bloga na fajne.life, masz do dyspozycji specjalnie przygotowaną przeze mnie, kilkustronicową kartę dziennika do tego odcinka, która pomoże Ci jeszcze lepiej przemyśleć Twój poranek i zbudować o wiele bardziej rozbudowaną odpowiedź na dzisiejsze pytanie. Dzięki tej karcie dziennika i dodatkowym pytanianiom, jeszcze lepiej zadbasz zarówno o swój poranek, jak i Twoją praktykę prowadzenia dziennika.
    Dla osób wspierających mojego bloga mam też przygotowaną moją własną, prywatną odpowiedź na dzisiejsze pytanie odcinka. Wierzę, że może ona jeszcze bardziej zainspirować Cię do rozwoju, jak i pomóc Ci w Twoim własnym pisaniu w dzienniku.

    Część 7: Podsumowanie

    Czas na podsumowanie tego odcinka i poruszonych w nim tematów. Odpowiadaliśmy dzisiaj na pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? Dowiedziałeś, dowiedziałaś się, że poranna rutyna ma bardzo duży wpływ na nasze życie i że warto ją mieć i ulepszać. Znasz już szereg korzyści z posiadania swoich własnych porannych rytuałów, takich jak poprawa samopoczucia, zdrowia, produktywności i kreatywności. Poznałeś, poznałaś też kilka wskazówek, jak stworzyć lub ulepszyć swoją poranną rutynę: zaczynanie od małych kroków, dostosowanie do swojego stylu życia, bycie elastycznym i kreatywnym. Mam też nadzieję, że udało Ci się wykonać dzisiejsze zadanie, polagające na zamianie jednej drobnej, nagatywnej czynności z Twojego poranka, na taką, która wpływa na CIebie w pozytywny sposób. Napisaliśmy w końcu w dzienniku odpowiedź na dzisiejsze pytanie. Jeżeli jesteś subskrybentem mojego bloga, podzieliłem się również z Tobą moją odpowiedzią i przemyśleniami na temat mojej porannej rutyny i masz zadanie na później, w postaci karty dziennika do uzupełnienia. Link do mojego wpisu, jak i do karty, znajdziesz w opisie tego odcinka.

    Część 8: Outro

    Na dzisiaj jest to już koniec. Dziękuję Ci bardzo za wysłuchanie tego odcinka i pisanie razem ze mną. Mam nadzieję, że ten wspólnie spędzony czas, jak i samo pytania, które przed Tobą dziś postawiłem, pomogły Ci w poszerzeniu Twoje praktyki prowadzenia dziennika i w odkrywaniu nowych rzeczy o sobie i o świecie.

    Zapraszam Cię na stronę: fajne.life, gdzie o wiele szerzej omawiam różne aspekty związane z prowadzeniem dziennika i dzielę się przemyśleniami, uczuciami i doświadczeniami związanymi z dążeniem do szczęścia w życiu. Znajdziesz tam mnóstwo materiałów, inspiracji i porad związanych z rozwojem osobistym.

    Jeśli podobał Ci się ten odcinek, to proszę, daj mi znać, oceniając mój podcast w aplikacji, w której go słuchasz. Pamiętaj, że subskrybując podcast “fajne życie”, będziesz na bieżąco z nowymi odcinkami i pytaniami, które będę zadawał sobie i Tobie.

    Dziękuję jeszcze raz za Twój czas i uwagę. Życzę Ci fajnego dnia i do usłyszenia w następnym odcinku, w którym zadam sobie i Tobie kolejne pytanie lub dwa. Cześć!

  • jak wygląda pierwsza godzina mojego dnia? –📗 dzienniki

    Poniższy wpis jest dodatkiem i moją odpowiedzią na pytanie zawarte w siódmym odcinku podcastu Fajne Życie.

    Sporo ostatnio myślałem o moich porankach. To zabawne, ale one potrafią być tak bardzo różne. Mogę chyba wydzielić ich trzy rodzaje. Zupełnie, jakby siedziały we mnie trzy różne osoby, choć wcale tego tak nie traktuję. Myślę, że potrafię dostosować je – te poranki – do sytuacji, w jakiej się akurat znajduję, że o poranku potrzebuję pewnego rodzaju stabilizacji, powtarzalności. I właśnie, jak spojrzę na to jeszcze raz – to i w moich porankach jest dużo powtarzalności, pomimo całej – pozornej – różnorodności. I to właśnie jest dla mnie zabawne. Nie jestem przywiązany do godziny, do zegarka, ale mam nawyki, których się trzymam, które pomagają mi codziennie rano.

    Tak w ogóle, to lubię spać. Kiedyś niezbyt lubiłem – wydawało mi się to okropną stratą czasu. To chyba normalne, prawda? Moje dzieci dzisiaj tak właśnie uważają – że najlepiej byłoby w ogóle nie spać. A ja dzisiaj już lubię. Wręcz uwielbiam. Stąd może i poranki, a właściwie to sam moment przebudzenia się – jest fajny. Dziś otwieram oczy z takim spokojem. Otwieram je i leżę, delektuję się chwilą. Zastanawiam się, kiedy odnalazłem ten spokój poranków, to uczucie, że „świat poczeka, poczeka, aż zechcę wstać”. To ogromny komfort, że udało mi się do takiego myślenia dojść, a może dojrzeć? To kwestia przemyśleń i dojrzałości? Czy decyzji życiowych? Pewnie jedno wynika z drugiego.

    A więc otwieram oczy. Kiedyś od razu sprawdzałbym aktualną godzinę, dziś już tak nie robię. W zależności od tego, czy poprzedniego dnia miałem do późna trening, bawiłem się z dziećmi, czy położyłem się wcześnie, może być 4 nad ranem, albo i 9:30 – i to nie jest najważniejsze. Staram się zawsze celować, by spać nie dłużej, nie krócej, niż 7 godzin. To taka moja optymalna ilość snu, do której doszedłem po wielu latach. Kiedyś było to 6,5 godziny, ale zwiększenie liczby codziennych treningów sprawiło, że zacząłem potrzebować tych dodatkowych 30 minut odpoczynku w nocy.

    Gdy już zdecyduję, by w końcu wykonać jakiś ruch, chwytam telefon, by wyłączyć budzik – często po przebudzeniu nie pamiętam, czy już dzwonił, czy dopiero ma za chwilę zadzwonić. A jeżeli nie dzwonił – nie chcę, by się odzywał. Wolę myśleć, że tym razem go pokonałem i ma się w związku tym nie pokazywać mi na oczy. Czasem zastanawiam się, czy mógłbym całkowicie z niego zrezygnować. Nie wiem, czy ufam sobie aż tak bardzo, by to zrobić. Traktuję budzik trochę, jak takie koło zapasowe – szczególnie, że są wieczory, w które kładę się spać mocno zmęczony po bardzo aktywnym dniu. Boję się, że mógłbym wtedy spać i spać. I, choć nie widzę niczego złego, albo raczej niczego, co wymaga zmiany, w tym, że dzwoni budzik, to jednak kusi mnie, by sprobować go odstawić. Sam nie do końca wiem dlaczego, być może to taki kolejny krok, może ten budzik w mojej głowie jest jakimś dodatkowym symbolem podporządkowania, brakiem wolności.

    Wstałem. Zawsze po tym idę do okna, odsłaniam żaluzję, by sprawdzić, czy jest już jasno. Zazwyczaj i tak wiem, czego się spodziewać, w końcu chwilę wcześniej trzymałem w ręku telefon i – oczywiście – sprawdziłem, która jest godzina. Jeżeli jest jasno, odsłaniam wszystkie żaluzje. Jeżeli panuje jeszcze mrok – zostawiam je zasłonięte. Potem przypominam sobie, że za drzwiami czekają pewnie na mnie dzisiejsze pudełeczka z posiłkami na cały dzień (dieta pudełkowa) – idę więc sprawdzić, czy przypadkiem ktoś z sąsiadów nie postanowił sobie zagarnąć mojego jedzonka. Już od ponad roku zamawiam w ten sposób jedzenie i na szczęście jeszcze nie zdarzyło mi się, żeby cokolwiek zniknęło. Brawo sąsiedzi? Czy powinienem być wdzięczny za to, że nikt mnie do tej pory nie okradł? 🙂 Hmm…

    Następnym punktem poranka jest kuchnia. To właśnie ona jest moim miejscem, gdzie spędzam sporą część czasu rano. Nie mam w niej stolika, nie mam tam krzeseł, fotela, ale jest duży parapet, na którym ustawiłem sobie coś w rodzaju biurka stojącego. Wykorzystałem do tego łóżkowy stoliczek, taki, który kiedyś, dawno temu, wykorzystywałem, by zjeść sobie coś w łóżku. Brr, mroczne czasy, w których dużo bardziej ceniłem w życiu bezruch, niż ruch. Śmieszne – zamieniłem jeden z największych symbolów lenistwa w centralny punkt mojego dzisiejszego poranka – który tak bardzo jest inny, niż ten sprzed lat. Po drodze do biurka sięgam jeszcze po szklankę i wodę. Nauczyłem moje ciało, że po nocy dostanie sporo płynów, i dziś już ciężko by mi było z tego zrezygnować. To pozwala mi też się mocniej obudzić. Podchodzę potem do mojego prowizorycznego biureczka, staję przy nim i – na przygotowanym poprzedniego wieczoru iPadzie – otwieram mój dziennik. Jeżeli tylko pamiętam, co mi się w nocy śniło – zapisuję ten sen, razem z przemyślaniami na jego temat. Mam ich już zapisanych wiele dziesiątek. Zabawne rzeczy potrafią mi się śnić, czasem łapię się za głowę, spisując historię, którą przeżyłem w nocy. Musi to być jedna z pierwszych rzeczy, jakie robię po przebudzeniu, inaczej zapomnę. Staram się tego pilnować, choć sam nie wiem, dlaczego to dla mnie takie ważne. Być może dopatruję w tym źródeł moich podświadomych lęków, nadziei, pragnień, tego, co siedzi głęboko w mojej głowie, choć często w mocno zagmatwanej i pokolorowanej przeróżnymi barwami, niejasnej formie. Nawet nie wiem, czy mam rację. Jednak traktuję te sny jak część mnie, więc je zapisuję.

    Gdy moje pierwsze – często krótkie – spotkanie z dziennikiem mam za sobą, lecę do łazienki, by tam załatwić poranne czynności – siku, szybkie mycie, zęby. Wystarczy na początek.
    Czas na najfajniejszy moment poranka – kawa.
    Tak, kawa to ten ulubiony moment. Nie samo jej parzenie, ale smak. Uwielbiam mój poranny kubek kawy. Ta część poranka kręci się już u mnie właściwie wyłącznie w kuchni. Na prowizorycznym biurku–parapecie stoi iPad, często wykorzystuję ten moment – gdy piję kawę – do pisania w dzienniku. A rano mnóstwo myśli się pojawia i lubię „przelać je na papier” (elektroniczny), by pozbyć się ich z głowy, by oczyścić umysł. To ważna część mojego poranka – czasem trwa 5 minut, gdy nie mam za wiele z siebie do wyrzucenia, ale bywa, że stoję przy iPadzie i godzinę – tak dużo mam sobie do opowiedzenia. Czasem powstają w ten sposób wpisy na bloga, czasem newsletter – poranek to mój najbardziej kreatywny czas i chcę to zawsze jak najlepiej wykorzystać, a ponieważ uwielbiam pisać – więc i wydłużam tę czynność tak bardzo, jak tylko mogę.

    IPad to również moje narzędzie do planowania dnia. Gdy moja głowa jest już wolna od różnych rzeczy, której się po niej po nocy przewijają, mogę podjeść do wymyślenia, jak bym chciał, aby nadchodzący dzień wyglądał. Staram się zawsze zaczynać planować moje dni od aktywności fizycznych, na jakie mogę sobie danego dnia pozwolić. Lekcje tańca mam od poniedziałku do czwartku, a przed nimi wkładam przynajmniej godzinę zajęć na siłowni, czasem uda mi się upchnąć jeszcze z godzinkę rolek w taki szalony dzień. Wkładam w mój plan dnia tyle sportu, ile tylko zdołam, i czasem zastanawiam się, czy aby nie przesadzam trochę 🙂 Jednak wiem, że jak uda mi się zrealizować taki niewiarygodny plan, to będę z siebie bardzo zadowolony, jak będę probował doczołgać się wieczorem do łóżka. Nie lubię pozbyć się całej energii podczas jednego treningu, ale lubię być zmęczony, rozciągnięty i wypompowany po kilku mniejszych, mniej intensywnych. Sport stał się tak ważną częścią życia – uwzględniam to przy porannym planowaniu dnia.

    Gdy jestem już całkowicie zaplanowany, to jest to dobra chwila na odrobinę medytacji, skupienia, czy choćby posiedzenia w ciszy – w zależności od mojego humoru i nastroju.
    Mój poranek zbliża się powoli do końca. I w tym momencie zastanawiam się, czy „ja to mam dzisiaj rano ochotę na odrobinę rozciągania, rozgrzewki, delikatnych ćwiczeń?”. Był czas w moim życiu, gdy bardzo cisnąłem, aby każdego dnia zrobić jakąś partię porannych ćwiczeń. Jednak teraz, gdy wiem, że mój kalendarz jest wypakowany minimum 2-3 godzinami zorganizowanych, mocnych treningów – wiem, że mogę sobie odpuścić poranne rozciągania, a i tak osiągnę poziom aktywności, na jakim mi każdego dnia zależy. Niemniej jednak, czasem zdarza mi się jeszcze wykonać przynajmniej kilkuminutowy zestaw ćwiczeń rozciągających. Dni, które zacznę właśnie z tym pakietem ćwiczeń, zawsze są lepsze. Choć przyznaję – często mi się nie chce 🙂

    Kolejna chwila to czas decyzji – czy mam ochotę na śniadanie. W ostatnich miesiącach uczyłem się jak zerwać z nawykiem jedzenia nawykowego, to znaczy posiłków, które mam tylko dlatego, że naszedł czas śniadania, obiadu, czy kolacji. Teraz przed zjedzeniem czegokolwiek pytam siebie, czy faktycznie jestem głodny (i jak bardzo), czy raczej to zegarek podpowiada mi, że to pora śniadania, ale wcale nie jestem jeszcze na ten posiłek gotowy i nie jest mi on potrzebny. W praktyce zjadam śniadanie rano tak co drugi dzień. W pozostałe zostawiam sobie to na późnej – i szczerze mówiąc, chyba wolę te dni, w które śniadanie przekładam. Zresztą, takie podejście bardzo pomogło mi w wyregulowaniu tego, co jem i kiedy jem. Jedzenie tak łatwo może stać się nałogiem, a najadanie się, czy nawet przejadanie – codziennością.

    Zostają mi już tylko dwa elementy poranka. Pierwszy to wybranie ubrania, a właściwie to – ze względu na treningi – kompletów ubrań.
    Musi być ich kilka. Ta część potrafi mi się rozciągnąć w czasie o wiele mocniej, niż bym tego chciał. Bywają dni, w które biorę sobie nawet i 3 duże treningi w ciągu dnia, a przed dwoma z nich jeszcze robię dość intensywną rozgrzewkę. Wtedy muszę mieć ze sobą cztery pełne komplety ubrań plus dwie dodatkowe koszulki. Co w sumie sprawia, że szykuję na taki dzień 6 koszulek, 3 pary skarpetek, 3 pary bokserek, 3 pary spodni i bluzę. A ponieważ nie lubię niespodzianek w ciągu dnia, więc najczęściej zabieram jeszcze jeden komplet – awaryjny. Także często wychodzę z domu z kompletem ubrań, jaki niektórzy zabierają ze sobą na wielodniowe wakacje 🙂 Wychodzi z tego później dużo prania 🙂

    Gdy uporam się z ubraniami, czas na poranną kąpiel. Ach, ta ostatnia – kąpiel – to również czas na krótkie czytanie. I tu zabieram ze sobą iPhone’a, w którym sięgam zazwyczaj po jedną z dwóch aplikacji:

    • Readwise, w której gromadzę wycinki różnych ciekawych książek i artykułów z internetu, a która codziennie podrzuca mi 5 z tych wybranych wcześniej wycinków. Jedne są dłuższe, inne to raptem 1-2 zdania. Czytam każdy z nich – to fajny czas przemyśleń – ewentualnie dorzucam brakujące tagi, czasem coś poprawiam lub uzupełniam, dodaję własne notatki. Buduję w ten sposób moją bazę wiedzy, a wszystkie te wycinki pięknie synchronizują się z aplikacją do notowania, której używam – Reflect Notes.
    • druga to Readwise Reader. Aplikacja tych samych twórców, ale poprzednia, jednak w odróżnieniu od zwykłej appki Readwise, tu dostaję artykuły, których wcześniej nie czytałem, ale znalazłem w internecie i zdecydowałem, że będę chciał przeczytać w przyszłości. Taka przechowalnia rzeczy do przeczytania. Poza artykułami mogę w Readwise Reader przeglądać newslettery, do których jestem zapisany, a nawet czytać dodane tam e-booki. Krótko mówiąc – to mój kombajn do czytania wszystkiego. W każdej czytanej tam rzeczy mogę zaznaczać fragmenty, które mi się spodobają, i które uznam, że może będę chciał kiedyś jeszcze wykorzystać. Wycinki te trafiają automatycznie do zwykłej aplikacji Readwise i z pewnością w ciągu kolejnych dni, tygodni, może miesięcy, zobaczę je w Readwise, podczas codziennych przeglądów (Daily Review) – uzupełnię wtedy tagi, może przetłumaczę taki fragment na język polski (jeżeli jest po angielsku), a może skasuję, gdy uznam, że jednak dany fragment mi się nie przyda.
      Wyjście z kąpieli to taki już oficjalny moment zakończenia mojego porannego rytuału i rozpoczęcie normalnego dnia. Jeżeli zostaję w domu, zabieram się za zaplanowane zadania, jeżeli dzień spędzam poza domem, następuje szybkie pakowanie – ubrań, rzeczy do pracy i jedzenia – i wychodzę, by przeżyć dalej dzień.

    I tu, muszę chyba uderzyć się w pierś. Miała być pierwsza godzina dnia, a moje poranki – te, które opisałem – to czasem dwie godziny, a bywa, że i jeszcze trochę dłużej. I choć zdarza się, że lekko (albo i mocniej) je modyfikuję, na przykład w dni, kiedy moje córki są u mnie, to staram się, aby zawsze mieć czas na porządne przygotowanie się do dnia i przejście przez wszystkie ważne dla mnie elementy poranka. Prawda jest taka, że uwielbiam ten czas, więc i dlatego tak bardzo rozciągam go w czasie. Po dobrym poranku cały dzień jest fajny. I chcę, aby moje właśnie takie były.

    Cieszę się, że usiadłem do tego podsumowania, że opowiedziałem – trochę patrząc z boku – o moich porankach. Zrozumiałem, jak bardzo mi pomagają, jak skrupulatnie przechodzę każdego dnia przez wszystkie ich elementy, ale widzę również, że często modyfikuję cały ten proces. Myślę, że mogę powiedzieć, iż na bieżąco dostosowuję poranki do mojego życia. Lubię je. I nie mogę się doczekać kolejnego 🙂

  • obudziłem się i… to się stało

    Środa, połowa tygodnia. Obudziłem się. Była 7. Kiedyś wstawałem wcześniej, ale biorąc pod uwagę, że ostatnio kończę dzień dość późno – 7 to całkiem spoko godzina. Niby wszystko ok, niby zwyczajny poranek, a jednak… już od pierwszego otwarcia oczu, coś było nie tak. Nie czułem się dobrze. Psychicznie. Coś mnie męczyło, czułem… niepokój.

    Nie zdarza mi się to często. W ostatnich miesiącach raczej czułem, że mam kontrolę nad moim życiem, nad codziennością. A tu nagle spadły na mnie takie dziwne emocje. Cieszę się, że potrafiłem je nazwać – to nie zawsze jest proste.

    Zaciekawiło mnie to na tyle, że zacząłem badać sytuację, w jakiej się znalazłem. Być może uznasz, że była to zbędna strata czasu? Ot, takie tam poranne uczucie, które niedługo sobie przejdzie. Tylko… przecież wszystko ma swój powód. A ten wcale sam nie zniknie. Nie odejdzie, jeżeli nim się nie zajmę.

    Niepokój pojawia się, gdy się o coś martwisz lub czegoś boisz. Niepokój różni się od lęku brakiem zmian fizjologicznych, takich jak duszność, pocenie się czy przyspieszony puls. Niepokój może być odczuwany ogólnie lub w jakimś konkretnym miejscu ciała, np. w klatce piersiowej czy w brzuchu. Niepokój może być przemijający lub przewlekły. Niepokój może być też częścią innych emocji, np. strachu, złości czy smutku.

    Tyle na temat niepokoju miał do powiedzenia mi Bing.

    Potrafisz odróżnić niepokój od lęku? Zastanawiam się nad tym. Niepokój łatwiej jest wychwycić, gdy jesteśmy nim „opętani”, potrafimy wtedy kontrolować to, co się z nami dzieje. Potrafimy trzeźwo myśleć, dlatego też udało mi się zauważyć ten stan. Z lękiem chyba jest nieco gorzej. Choć ciężko mi sobie przypomnieć, kiedy ostatnio doświadczyłem prawdziwego uczucia lęku, to wydaje mi się, że w takich sytuacjach lekko wyłącza się głowa i zaczynamy działać dość mocno na autopilocie. Tak zaprogramowała nas natura i dzięki temu też, my – ludzie – przetrwaliśmy setki tysiące lat na ziemi.

    Jednak ten niepokój… ten, który w środowy poranek postanowił napaść mnie, zanim jeszcze zdążyłem podnieść się z łóżka.
    Co się stało? Czemu właściwie go odczuwam?

    Ostatnie kilka lat nauczyło mnie, że gdy odczuwam w moim ciele coś nowego, to jest to jakiś znak, sygnał, ostrzeżenie. Moje ciało chce mi coś powiedzieć. Jeżeli boli mnie głowa – pierwsze, co robię, sięgam po wodę, ponieważ w ponad połowie przypadków, związane jest to z faktem, że za mało danego dnia piłem. Proste. Jeżeli boli mnie kolano, mój organizm zazwyczaj mi mówi, że przesadziłem treningiem i dzisiaj należy je oszczędzać, być może odpuścić ćwiczenia. Jeżeli boli mnie brzuch, no cóż, pewnie sam jestem sobie winien, wręcz zasłużyłem – było coś niezbyt dobrego do jedzenia. Każde „coś” jest sygnałem. Bardzo, bardzo cennym sygnałem. Ostatnią rzeczą, jaką w takich przypadkach robię, jest czynność, którą większość robi już na samym początku – wzięcie leku przeciwbólowego. Przecież ma nie boleć. Ból jest zły, zbędny. Szczerze mówiąc, nie za bardzo rozumiem takie podejście. Jeżeli coś nas boli, to chyba dobrze, prawda? To jak wysyłany z naszego organizmu SMS o treści: jest problem, zajmij się nim! Jak czerwona kontrolka w samochodzie, informująca nas, że brakuje oleju lub czegoś innego. Tam nie zignorujesz takiego ostrzeżenia. A gdy podobna informacja pojawia się w naszym ciele, najczęściej włączamy tryb „nie przeszkadzaj” i myślimy, że samo JAKOŚ przejdzie.
    A „samo” niezbyt często przechodzi.

    A więc ponownie: niepokój. Skąd się wziął i co oznacza? Jasne, mógłbym wziąć tabletkę, a więc szybkie śniadanie, jakiś podcast, wpaść w wir dnia i przeczekać ten stan, zagłuszyć go codziennością. Być może do wieczora wszystko by minęło. Ale nie. Przecież nie chcę tak zrobić. Jest jakiś powód. To również jest sygnał.

    Biorę iPada. Otwieram Reflect Notes – to aplikacja, z której korzystam, gdy notuję. A piszę w niej o wszystkim: o tym, co w pracy, o tym, co lubię, co mam kupić, co powinienem zrobić, o tym, co na blogu, o mnie, o Tobie, o dzieciach. Pisałem, gdy przechodziłem przez najtrudniejsze chwile w moim życiu, ale i gdy zdarzyło się coś, co mnie ucieszyło. Ta aplikacja jest moim dziennikiem, kalendarzem i listą zadań. Uwielbiam ją pod każdym względem. Znalazłem nawet fajny zapis w dzienniku na jej temat:

    Lubię pisać. Sam fakt, że piszę – jest fajny. Często otwieram reflect notes, aby móc chociaż popatrzeć na miejsce do pisania. Tak z nadzieją, że coś mi wpadnie do głowy i coś napiszę. Zawsze wpada.

    Otwieram więc Reflect Notes, bo przejrzeć moje wczorajsze wpisy w dzienniku, tam pewnie będzie odpowiedź na pytanie o mój niepokój, a jak nie gotowe rozwiązanie, to przynajmniej cenne wskazówki. Patrzę więc i… nic.
    Nic tam nie ma.
    Pod wczorajszą datą nie ma żadnego wpisu w dzienniku.
    Przedwczoraj również.
    Widzę za to sporo zapisków związanych z pracą, całkiem sporo zadań – i to takich nieodhaczonych jako „wykonane”.

    Nie miałem czasu pisać. Przez dwa ostatnie dni. Czy to może być odpowiedź? Owszem. Brak wpisów w dzienniku to wskazówka, że dużo się dzieje w ostatnich dniach i przestaję nad tym panować. Odpuściłem dziennik, planowanie dnia, momenty ciszy, skupienie, nie skorzystałem ani razu z medytacji. Cegiełka po cegiełce zbudowałem w moim ciele właśnie to uczucie: niepokój. Po głębszej analizie doszedłem, że bezpośrednią przyczyną mojego stanu był fakt, że tego dnia miałem zaplanowane dwa, wymagające większych nakładów energii, spotkania. I mój organizm podpowiadał mi, że towarzyszy temu całkiem spora dawka emocji, którymi należy się zająć. Nie zamieść pod dywan, przeczekać, ale naprawdę się zająć. I mam do tego narzędzia. Dokładnie te, o których już napisałem: dziennik, zaplanowanie dnia, medytacja. Zresztą, one potrafią się bardzo ładnie ze sobą przenikać i łączyć. Wystarczyło kilkanaście minut, by odzyskać utraconą kontrolę, by pozbyć się niepokoju.
    Wszystko zaczyna się od dziennika.

    Jakie Ty masz sposoby na poradzenie sobie z podobnymi sytuacjami? Być może również korzystasz wtedy z dziennika?

  • gdy śpię, to śpię

    🙋
    O której chodzisz spać i budzisz się rano?
    #fajnepytania #dzienniki

    Przez prawie 40 lat życia, moja odpowiedź na to pytanie zmieniała się niejednokrotnie. Jako dziecko uwielbiałem spać – co chyba jest całkiem normalne w tym wieku, choć oczywiście, uwielbiałem spać… nad ranem, więc nie należy tego mylić z: „uwielbiałem kłaść się spać” – tego dzieciaki nie lubią. Gdy jesteśmy bardzo młodzi, sen – ten na koniec dnia – nie wydaje się naszym przyjacielem. Nie chcemy odpoczywać, nie chcemy kończyć. Nad ranem, z kolei, nie chcemy z tego snu wychodzić, wiadomo, że „jeszcze 5 minut” – gdy rodzice próbują dobudzić. Z takim podejściem żyłem i ja całkiem długo, z wiekiem coraz bardziej starając się przekraczać kolejne granice „niespania” i testować swoją wytrzymałość po wielu nieprzespanych nocach. Teraz wiem, jak jest to głupie. Droga pod prąd natury nie ma sensu.

    Kilka lat temu nagrałem odcinek podcastu „Fajne życie” na temat moich nocnych, a właściwie to porannych, przygód, o transformacji z „nocnego marka” do „rannego ptaszka”, była to dość istotna zmiana w moim życiu i poświęciłem temu tematowi trochę miejsca na blogu. Był to czas, w którym, po prostu, uczyłem się rano wstawać. Wychodziłem z założenia: „im wcześniej, tym lepiej”, co miało swoje plusy. Zacząłem już wtedy cenić sen, wiedziałem, że jest mi bardzo potrzebny, czułem też potrzebę jego ustabilizowania, jednak chciałem też nad nim w pewnym sensie zapanować, chciałem sypiać „po mojemu”, całkowicie na moich zasadach.

    Dziś moje podejście do snu jest już trochę inne, ewolucja myślenia postępowała – czuję, że w końcu jest właściwe, jakbym dojrzał do przyjaźni z moim ciałem, której sen jest jednym z najważniejszych elementów. Potrzeba było wielu lat, ale dzisiaj, gdy mam położyć się do łóżka i zasnąć, cieszę się jak dziecko na cukierka.

    Moje dni są dość aktywne, momentami nawet bardzo, a najbardziej intensywne treningi mam zazwyczaj zaplanowane na koniec dnia i wieczorami często do łóżka muszę się praktycznie doczołgać z łazienki… i uwielbiam to uczucie. Moje zmęczone ciało, aż paruje z euforii, gdy w takich momentach poczuję dotyk pościeli, gdy już wie, że przyszedł czas na odpoczynek. Myśli już zaczynają kierować się w stronę Hogwartu, do Harry’ego Pottera, którego po raz tysięczny przygody będę zaraz przeżywał, słuchając kolejnego fragmentu mojego ulubionego audiobooka na dobranoc. 

    Mogę tak łatwo porównać to do euforii, w jaką wpada mój mały chomik – Stefan – gdy zobaczy, swoją ulubioną, suszoną marchewkę. I ja właśnie tak się czuję, jak ten mały chomik, który wie, że zaraz dostanie swój największy przysmak. Sen, z przykrego obowiązku, jakim był w dzieciństwie, stał się największą nagrodą, za fajnie i aktywnie spędzony dzień.

    I tu wracam do pierwszej części głównego pytania tego wpisu: 

    🙋
    O której chodzisz spać?
    #fajnepytania #dzienniki

    Ostatnie lata mojego życia pozwoliły mi dojść do bardzo satysfakcjonującej mnie odpowiedzi: „gdy jestem zmęczony”. Przestałem chodzić spać o stałej godzinie – uznałem w którymś momencie, że nie o to chodzi. Czasem mój dzień kończy się o 19, a bywa, że kilka minut po północy. Czy to tak bardzo istotne, aby każdego dnia położyć się o tej samej godzinie spać? Cieszę się, że udało mi się dojść w tym przypadku do „nie”.

    Jednak przy takim podejściu, istotna jest bardzo odpowiedź na drugą część tytułowego pytania:

    🙋
    O której się budzisz?
    #fajnepytania #dzienniki

    I moja odpowiedź brzmi: po sześciu i pół godzinach snu. W ciągu ostatnich lat nauczyłem się, że właśnie tyle potrzebuje moje ciało, by wypocząć. Nie 6, nie 8, ale właśnie 6,5 godziny „czystego” snu. Oczywiście, czasem pojawiają się dodatkowe czynniki, które mają wpływ na długość mojego snu, na przykład wyjątkowo intensywne treningi w ciągu dnia, choroba, czy konieczność wcześniejszego wstania – mój sen potrafi się wtedy rozregulować. Na szczęście, zazwyczaj na bardzo krótko.

    Tak więc wygląda mój proces zasypiania i wstawania. Cieszę się, że kolejne pytanie z cyklu #fajnepytania zachęciło mnie do głębszego spojrzenia i zastanowienia się nad moją poranną i wieczorną codziennością, a następnie podzielenia się tym wszystkim z Tobą.

    🫵
    Pamiętaj, #fajnepytania są dla Ciebie! Są tu po to, aby pomóc Ci nauczyć się jak pracować z Twoim własnym dziennikiem.
    A i ja jestem bardzo ciekawy Twojej odpowiedzi na dzisiejsze pytanie. Możesz podzielić się nią w komentarzu.
  • 🐽 PiG Podcast #15: Poranne rytuały i Miracle Morning

    W trakcie odcinka dzielimy się swoimi doświadczeniami w formułowaniu celów za pomocą metody S.M.A.R.T., podpowiadamy jak robić to dobrze. Omawiamy też przykłady dobrze i źle 

    Podobno jaki poranek, taki cały dzień. W tym odcinku opowiadamy o Miracle Morning – koncepcji cudownych poranków opracowanej przez Hala Elroda, który z samego dna podniósł się i osiągnął niesamowity sukces. W swojej książce i  wykładach wskazuje, że to zasługa Miracle Morning. My też dzielimy się swoimi porannymi rytuałami. Jeden z nas ma bardzo rozbudowane poranki, drugi dość proste. Ciekawe czy zgadniesz, który poranek należy do którego z nas. 

    Linki

    Tu posłuchasz 🐽 PiG Podcastu

  • Wodny ćpun

    Jednym z najfajniejszych nawyków, jakie przez lata udało mi się wykształcić, jest wypijanie półlitrowej butelki wody zaraz po przebudzeniu. Takiej zwyklej, z kranu, przepuszczonej przez filtr. Mam swoją butelkę i jej napełnienie rozpoczyna mój wieczorny rytuał, a opróżnienie – poranny. To najlepsze co mogę zrobić dla mojego zaspanego i wyschniętego po nocy organizmu. Poranny zastrzyk energii, jaki daje mi zwykła woda, jest wręcz niezastąpiony. Choć nie było łatwo przyzwyczaić się do tego – zaczynałem od niezbyt dużej szklanki, stopniowo dochodząc do całej butelki – teraz jestem wręcz uzależniony. I gdy raz na kilka miesięcy zdarzy się, że z różnych dziwnych względów zabraknie mi porannego napojenia, wiem, że będzie to ciężki dzień połączony z dyskomfortem, bólem głowy i zmęczeniem. Taki ze mnie wodny ćpun.

  • #64 Morning Pages. The Miracle Morning

    Kilka dni temu skończyłem czytać The Miracle Morning, Hala Elroda, a właściwie to czytałem polskie tłumaczenie książki i jest jej tytuł to „Fenomen Poranka”. Wspaniała lektura dla każdego, bez wyjątku. I ja również świetnie się przy niej bawiłem i, pomimo faktu, iż metodę w niej zawartą, wprowadziłem już wiele, wiele miesięcy wcześniej, bardzo dużo skorzystałem. Najbardziej namacalną korzyścią jest to, że… znowu zacząłem biegać. Dokładnie tak! W swojej książce, Hal przekonuje, że praktykowanie The Miracle Morning zmienia życie, pomaga spełniać marzenia, wprowadza równowagę, ale opowiada również jak z totalnego niebiegacza, krok za kroczkiem, stał się osobą, która przebiegła maraton. No i mnie zraził… The Miracle Morning – Polecam.

  • #47 Morning Pages. Mała karteczka

    Bardzo lubię przerabiać kursy internetowe, szczególnie te, które pomagają mi wskoczyć na wyższy poziom produktywności. Każdy taki kurs to jakaś wartość, i nawet gdy jest dość słaby, to i tak zazwyczaj zawiera w sobie przynajmniej kilka drobnych, przydatnych elementów. Uczestniczyłem kiedyś w kursie, który miał mi pomóc nauczyć się organizować dzień i – pomimo, że nie był on super dobry jako całość – zawierał jedną, bardzo przydatną radę. Zachęcał do pozostawiania sobie wieczorem wiadomości dla siebie na rano. Takiej prostej wiadomości – napisanej na samoprzylepnej, żółtej karteczce i przyklejonej na przykład do lustra, lodówki, czy ściany. Wiadomość na niej powinna zawierać miłe słowo na rano i proste zadanie, które chciałbyś rano wykonać. Na przykład: Dzień dobry, przed śniadaniem idź pobiegać.

  • #41 Morning Pages. Test wartości

    Gdy nie jesteś pewny tego, czy idziesz właściwą drogą, czy Twoje życie podąża we właściwym kierunku, wtedy możesz przeprowadzić na sobie test wartości. Jest bardzo prosty do wykonania, wystarczy rano zaspać, zawalić jakąś rzecz, którą sobie zaplanowałeś i zobaczyć co się stanie, jak się zachowujesz. Dopiero w takiej sytuacji możesz ocenić, czy to, co uważasz za rzecz dla Ciebie ważną – faktycznie takie jest. Możesz zobaczyć, czy umiesz odróżniać ważne od pilnego. Wtedy dopiero dowiadujesz się, w jakim tak na prawdę chaosie żyjesz, ile jest warta Twoja codzienna praca nad sobą. Widzisz ile masz dystansu do życia i czy ten dystans pomaga Ci w rozwiązywaniu problemów. I w takiej sytuacji warto, abyś zadał sobie jeszcze jedno istotne pytanie: dlaczego właściwie zaspałeś?

  • #39 Morning Pages. Sobota

    Jest sobota, rano, nie ma jeszcze nawet czwartej, blady świt dopiero nadejdzie, a tu już dzwoni budzik. Jak co dzień. Wstać? Czy odpuścić? A może jednak dzisiaj sobie darować? Trochę pospać? W końcu dzisiaj sobota. Przecież zasłużyłem! Co mi szkodzi raz trochę poleżeć? Nie, oczywiście, że wstać – powoli włącza mi się myślenie. Dlaczego niby ten dzień ma być gorszy od wczorajszego? Zasługuję na to, aby wykorzystać ten czas, ten poranek, to życie. Wstałem więc, i od nowa to co zawsze: woda, łazienka, ubranie, medytacja, moje strony, muzyka… i co potem? Mam tyle możliwości, cały świat czeka. Jeszcze przed szóstą wyjdę na zewnątrz, odetchnę świeżym powietrzem, rozejrzę się dookoła, podziękuję sobie że wstałem. Wyznaczę cel na ten dzień, a potem go zrealizuję.