#39 Morning Pages. Sobota
Jest sobota, rano, nie ma jeszcze nawet czwartej, blady świt dopiero nadejdzie, a tu już dzwoni budzik. Jak co dzień. Wstać? Czy odpuścić? A może jednak dzisiaj sobie darować? Trochę pospać? W końcu dzisiaj sobota. Przecież zasłużyłem! Co mi szkodzi raz trochę poleżeć? Nie, oczywiście, że wstać – powoli włącza mi się myślenie. Dlaczego niby ten dzień ma być gorszy od wczorajszego? Zasługuję na to, aby wykorzystać ten czas, ten poranek, to życie. Wstałem więc, i od nowa to co zawsze: woda, łazienka, ubranie, medytacja, moje strony, muzyka… i co potem? Mam tyle możliwości, cały świat czeka. Jeszcze przed szóstą wyjdę na zewnątrz, odetchnę świeżym powietrzem, rozejrzę się dookoła, podziękuję sobie że wstałem. Wyznaczę cel na ten dzień, a potem go zrealizuję.