#50 Morning Pages. Odcinek specjalny
Ktoś mnie zapytał przedwczoraj po co właściwie tworzę Morning Pages. Chociaż nie, pytanie tak nie brzmiało. Mój rozmówca w pełni rozumiał i popierał sam pomysł tworzenia tego dziennika, nie rozumiał jednak dlaczego go udostępniam. A będąc całkiem precyzyjnym, zapytał „po co wychodzę z tym do ludzi”. I tak dwa dni chodziłem z tym pytaniem przypominając sobie motywacje jakie mną kierowały, gdy tworzyłem pierwszą stronę, oraz te, które skłoniły mnie do nagrania podcastu, wideo, a następnie wypuszczenia ich w świat. I musze przyznać, że nazbierałam ich chyba całkiem sporo. Dlatego też zawrę je w tym właśnie, jubileuszowym, 50-tym odcinku Mornig Pages.
Zacznijmy od samego dziennika. Pomimo faktu, że mój dociekliwy rozmówca nie kwestionował samej idei prowadzenia dziennika, to przeanalizowałem sobie to, czym na początku były moje Morning Pages. A były przede wszystkim ćwiczeniem, które miało nauczyć mnie regularnego pisania. I ten cel zdecydowanie osiągnąłem – w końcu to to już pięćdziesiąty raz – choć tak na prawdę, zanim zacząłem publikować dziennik na blogu, prowadziłem go też wcześniej, że tak powiem, w ukryciu, więc wpisów jest dużo więcej – i nie mam zamiaru na tym poprzestawać. Mało tego, wyrobiłem w sobie nawyk tej porannej czynności, sprawiłem, że jest dla mnie ważna, nauczyłem się organizować czas na takie codzienne zajęcie. Dla mnie to bardzo dużo. Kolejna sprawa, to to, że od zawsze miałem problemy z regularnością przy prowadzeniu bloga czy nagrywaniu podcastu. Potrzebowałem nauczyć się systematyczności – ten cel również został osiągnięty. Przeglądając moje wpisy w Morning Pages, zobaczyłem również, jak bardzo zmieniły się moje wpisy. Od takich, które pisałem tylko i wyłącznie dla siebie, zaczęły się również takie, które powstawały, ponieważ chciałem coś powiedzieć, albo coś głośno przemyśleć. To również coś, co dla mnie jest bardzo ważne. Wyrabiam sobie tu powoli mój styl.
Wszystko fajnie, ale znowu pytanie: dlaczego zacząłem publikować dziennik w sieci? Najpierw w formie podcastu, a później wideo? Oj, tu powodów jest też sporo… Po pierwsze: dla siebie. Po prostu chciałem nauczyć się tworzenia podcastów, chciałem zacząć nagrywać, przełamać pewne swoje bariery. I wiesz co? To również mi się udało, nauczyłem się. I wiem, że dzięki kontynuowaniu nagrań, będę dalej się uczył i rozwijał. Gdy nagrywałem pierwszy odcinek tego podcastu, używałem całego, małego studia, z ramieniem do mikrofonu, pop filtrem, oczywiście samym mikrofonem, małym iPadem przypiętym do statywu, abym mógł łatwo odczytać tekst dziennika. Przygotowania do nagrania trwały godzinę… A teraz? Po tych kilkudziesięciu odcinkach? Gdy mam nagrywać, biorę mikrofon w rękę i zaczynam mówić. A czasem, jak przy poprzednim odcinku, wystarczy nawet sam iPhone. Nie robię już dwudziestu prób, nagrywam zazwyczaj za pierwszym, drugim czy trzecim razem. To samo dotyczy wideo. Gdy tworzyłem pierwszy film, poustawiałem w pokoju statywy do iPadów, iPhone’a, mikrofonu, mój dom znowu zmienił się na krótką chwilę w studio nagrań. Teraz jest zupełnie inaczej – potrzebuję tylko iPhone’a, może kijek do selfie i już. Dla mnie to ogromny postęp na którym bardzo mi zależało. Kolejna rzecz jest taka, że zawsze chciałem jak najwięcej rzeczy robić na iPadzie – a nagrywanie i obróbka podcastów oraz wideo bardzo dobrze wpisują się w to moje hobby. Między innymi z tego powodu tworzenie Morning Pages sprawia mi tak ogromną frajdę… No i chciałem pokonać swoją nieśmiałość, swój opór do nagrywania siebie, zarówno głosu, jak i obrazu – bo chyba taką waśnie dość nieśmiałą osobą jestem, ale pomyślałem, że mogę to spróbować zmienić. I pokonać opór nie tylko do samego nagrywania, ale i publikowania takich nagrań. To również udało mi się osiągnąć. Udało mi się też nagrać kilka odcinków poza bezpiecznym domem. W tym jeden w parku pełnym ludzi, a drugi w centrum Warszawy… – to dopiero były wyzwania dla nieśmiałości. Pamiętam taki bezpośredni impuls, który spowodował, że chwyciłem za iPhone’a i zacząłem nagrywać wideo – to było w 37 odcinku, nazywał się „bez zastanowienia” – jest to pierwszy odcinek udostępniony w formie wideo. To właśnie słowa w nim zawarte skłoniły mnie do rozpoczęcia nagrań. A pomijając już te wszystkie wartości, jakie daje mi publikowanie Morning Pages, te nagrania okazały się być również świetną zabawą, jak więc mógłbym to przerwać? Mam z tego tyle frajdy, nauki, no i tworzę treści na mojego bloga. To wszystko tak fajnie wpisuje się w filozofię „fajnego życia”. Ale jest jeszcze jeden powód – mam nadzieję, że może uda mi zarazić kilka, albo choć jedną osobę, do tego, aby również zaczęła prowadzić dziennik, pisać, nagrywać, publikować…
Temat prowadzenia dziennika jest jednym z najpopularniejszym na moim blogu. Szczerze mówiąc, trochę mnie to dziwiło początkowo, ale tak właśnie jest. Ludzie najczęściej trafiają na moje wpisy właśnie o dziennikach i pamiętnikach. Więc pomyślałem, że może warto pokazać jak ja to robię. Dlatego też Morning Pages nie jest jedynym dziennikiem jaki publikuję na blogu, wrzucam również swój foto dziennik, moje podsumowania tygodniowe, miesięczne – choć narazie z mniejsza regularnością niż Morning Pages. Ale może i to uda mi się zmienić.
I widzisz, te wszystkie powody sprawiły, że zacząłem pisać, a następnie publikować na blogu – i wszędzie indziej, gdzie tylko się da – moje Morning Pages. Mam nadzieję, że mój rozmówca przeczyta, posłucha, albo obejrzy moją odpowiedź na jego pytanie i powie mi, czy ta odpowiedź go satysfakcjonuje. Ja natomiast bardzo Ci dziękuję rozmówco, ponieważ dzięki Twojemu pytaniu mogłem ponownie przemyśleć sobie sens nagrywania i publikacji mojego dziennika. I utwierdziłem się w przekonaniu, że nadal chcę to robić!
Nagrałem też osobny odcinek mojego drugiego podcastu o prowadzeniu dziennika. Jeżeli ten temat Cię interesuje, być może zechcesz posłuchać podcastu Fajne Życie, w którym opowiadam więcej na ten temat.