Bunt maszyn

Bunt maszyn
💡
Ten artykuł jest pierwszym z serii „Bunt maszyn”, w której opowiadam, jak rozsypał się cały mój system produktywności.

Raz na jakiś czas, raczej nie częściej niż co kilka lat, rozsypuje się cały mój system produktywności. Po prostu wszystko się wali niczym domek z kart. Okazuje się wtedy, że nie chcę już używać aplikacji do organizacji zadań (bez której do tej pory nie wyobrażałem sobie dnia), że nie mogę patrzeć na aplikację do notatek (która jeszcze wczoraj była dla mnie najlepszym narzędziem na rynku), że irytuje mnie to co muszę i czego nie mogę w skrzynce mailowej, że mój Mac nie jest wcale taki idealny, iPad uniwersalny, że denerwują mnie ograniczenia sprzętowe, kolory, interakcje, że nie chcę już śledzić czasu, ani miliona innych rzeczy – krótko mówiąc: kwestionuję wtedy każdy element systemu. A to oznacza, że nadchodzą ZMIANY.

Przez ostatnie tygodnie przechodziłem właśnie taki proces – bo budowanie nowego systemu nie trwa jeden czy dwa dni, rozciąga się na tygodnie i miesiące. A nazywam ten czas „buntem maszyn”. I w najbliższych tygodniach, w #DzieńDobry, będę Wam o tym opowiadał. Co Ty na to?

💡
Ten artykuł jest pierwszym z serii „Bunt maszyn”, w której opowiadam, jak rozsypał się cały mój system produktywności. Jeżeli chcesz przeczytać kolejną część, zapraszam tutaj: „Bunt maszyn cz. II„.

otrzymuj mój newsletter

zostaw swój adres e-mail, jeżeli chcesz otrzymywać mój newsletter.
Twoje imię?
Zapisz się