Wygląda bardzo niepozornie. Gdy zobaczyłem ją pierwszy raz na zdjęciu, pomyślałem, że totalnie nie przypomina osoby, która może stać się dla mnie jednym z nauczycieli minimalizmu, czystości, porządku, jak i fajnego życia. A jednak – po przeczytaniu „Magii sprzątania”, mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że Marie Kondo – jak mało kto – zasługuje na takie stanowisko.
Żeby móc się w pełni cieszyć rzeczami, które są dla ciebie ważne, musisz najpierw pozbyć się tych rzeczy, które spełniły swój cel. Wyrzucanie rzeczy, których nie potrzebujesz, nie jest ani marnotrawstwem, ani powodem do wstydu.
Moja przygoda z książką „Magią sprzątania” zaczęła się już dawno, dawno temu. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie, gdzie usłyszałem o niej pierwszy raz, ale w mojej pamięci z pewnością zapadła recenzja, którą w 2018 roku usłyszałem w podcaście Michała Śliwińskiego i Radka Pietruszewskiego. Panowie zachwycali się, jak z pomocą metody KonMari (wymyślona przez autorkę metoda porządkowania), udało się im uprzątnąć niektóre obszary ich życia. Trochę dziwne – pomyślałem, słuchając jak dwóch dorosłych facetów, na co dzień niemających pewnie zbyt wiele wspólnego z domowym sprzątaniem, zachwyca się książką, która zbiera najlepsze rady dotyczące porządkowania domu. Słuchałem ich podcastu od dawna, ale w tym konkretnym odcinku wydawali się podekscytowani bardziej niż zwykle, zupełnie jak gdyby dzięki książce odkryli jakiś nowy świat, ciekawszy świat. W tamtym momencie pierwszy raz pomyślałem, że przeczytanie „Magii sprzątania” mogłoby być dobrym pomysłem, choć nie do końca rozumiałem, jak można aż tak mocno ekscytować się książką dla Perfekcyjnych Pań Domu.
Moje kolejne spotkanie z Marie nastąpiło kilka miesięcy później, gdy trafiłem na kolejną recenzję jej książki, tym razem w podcaście „Z pasją o mocnych stronach”. Dominik Juszczyk dzielił się w nim swoimi wrażeniami po lekturze i dopytywał zaproszonego gościa – Aleksandrę Rybińską, prowadzącą firmę, która pomaga uporządkować przestrzenie w oparciu o metodę KonMari – o dalsze rady związane z tą filozofią. Po raz kolejny dostrzegłem to dziwne podekscytowanie, zaobserwowane wcześniej u Michała i Radka, a które nadal tak ciężko mi było zrozumieć. Tym razem jednak postanowiłem wpisać „Magię sprzątania” na listę książek do przeczytania.
Trzeba tylko postępować według właściwej kolejności. Zaopatrz się w dużą ilość worków na śmieci i nastaw się na dobrą zabawę. Zacznij od ubrań, potem zajmij się książkami, papierami, różnościami, komono, a na końcu rzeczami, które mają dla Ciebie wartość sentymentalną.
Najgorszy w całej książce jest chyba jej tytuł. Sugeruje, że będzie to książka o sprzątaniu – choć tak naprawdę chodzi w niej totalnie o coś innego. Tak wiele razy, po poleceniu komuś tej pozycji, spotykałem się z odpowiedzią, że chyba zwariowałem rekomendując lekturę dla kur domowych. A przecież „Magia sprzątania” to książka o filozofii, minimalizmie, emocjach i kulturze. Jeżeli będziesz szukać w niej prostych i praktycznych porad do tego, jak szybko uprzątnąć swój dom czy mieszkanie, a nie otworzysz się na ideologię, którą próbuje przekazać Marie – ogromnie się zawiedziesz. Owszem, od pierwszej do ostatniej strony, autorka opowiada historie i rady związane z wykonaniem i utrzymaniem porządku, ale sens całej książki jest o wiele głębszy, oparty o japońską kulturę, lata doświadczeń autorki i sytuacje, której jej się przydarzyły.
Nie szukaj rzeczy, które chcesz wyrzucić, tylko rzeczy, które chcesz zatrzymać.
Nie da się ukryć, że Marie ma obsesję na punkcie sprzątania, i chyba dzięki temu zadziwia i zaskakuje już od pierwszego rozdziału. Po wielu latach „pracy z bałaganem” rzuca na stół proste, ale jakże rewolucyjne rady. A człowiek czyta kolejną stronę i zastanawia się, dlaczego sam na to nie wpadł.
Ułóż swoje ubrania tak, żeby wznosiły się do prawej. … Linie, które wznoszą się do prawej, zwiększają komfort. Stosując tę zasadę przy organizacji własnej szafy, możesz uatrakcyjnić jej wygląd. Ciężkie ubrania powinny wisieć po lewej, a lekkie po prawej.
W książce wszystko kręci się wokół poszukiwania radości i emocji związanych z przedmiotami, które nas otaczają. Japońskie podejście do rzeczy z pewnością nie każdemu będzie pasowało, ale ciężko zaprzeczyć temu, że życie w sposób zaproponowany przez autorkę, rozwiązuje wiele codziennych problemów. Do tego Marie nie godzi się na żadne kompromisy, konsekwentnie broni swojej teorii, nawet w najtrudniejszych tematach.
Moja podstawowa zasada dotycząca sortowania papierów brzmi: należy je wszystkie wyrzucić. … nie ma nic bardziej irytującego niż papiery. Nie przynoszą one radości, niezależnie od tego, jak starannie są poukładane.
Co ważne, autorka pokazuje nie tylko jak uporządkować bałagan, który już mamy w naszym domu (i życiu), ale również, jak nie dopuszczać do jego odrodzenia w przyszłości. Marie jest perfekcjonistką i postarała się, aby opisać mnóstwo przypadków, w których nasz dom może znów się zabałaganić.
Jednym z powodów, dla których ludzie wracają do bałaganu, jest niewyznaczenie miejsca dla każdej rzeczy. Jeżeli tego nie zrobisz, to gdzie będziesz kładła rzeczy po ich użyciu?
„Magia sprzątania” to prawdziwa skarbnica dobrych rad. Znajdziesz tu podpowiedzi jak składać ubrania – aby mieć do nich łatwy dostęp, co zrobić, aby wyglądały dobrze w szafie, dowiesz się, jak uporządkować kuchnię, łazienkę, ustawić buty… ale autorka nie poprzestaje na tych prostych, domowych radach.
Czemu ludzie płacą duże pieniądze za kursy, skoro to samo mogą przeczytać w książce, czy pozyskać w innej formie? Ponieważ chcą poczuć pasję nauczyciela i doświadczyć atmosfery nauki. Poza tym prawdziwy materiałem jest samo seminarium czy wydarzenie, trzeba więc go doświadczyć na żywo. Kiedy uczęszczasz na kurs, postanów sobie, że wyrzucisz wszystkie materiały przekazywane jego uczestnikom.
Do tego cały poradnik jest napisany w tak dobry sposób – samo czytanie jest wielką przyjemnością. Marie jest perfekcyjna nie tylko w sprzątaniu – bardzo dobrze zaplanowała całą książkę, umieściła w niej wiele historii popierających głoszone przez nią tezy, historii wziętych wprost z życia jej i osób, którym pomagała w zaplanowaniu nad bałaganem.
Miałam raz klientkę, która poprosiła mnie o pomoc w nauczeniu dziecka porządku. Jej córeczka miała trzy lata. Kiedy odwiedziłam ją w domu okazało się, że rzeczywiście rzeczy córeczki były porozkładane w wielu miejscach. Ubranka były w sypialni, zabawki w salonie, a książki w pokoju dziennym. Zgodnie z podstawowymi zasadami sortowania i pakowania, zebraliśmy wszystko w pokoju dziecka…
A wiele z nich wywoływało uśmiech na mojej twarzy… 🙂
Jeżeli chodzi o papier toaletowy, to rekordowy zapas wynosił 80 rolek.
Wzniosły, naładowany inspiracją i motywacją styl każdego zdania sprawiał, że czytając każdy kolejny rozdział, co chwilę miałem ochotę rzucić książkę w kąt i wcielić w życie to, o czym przed chwilą przeczytałem.
Wątpliwości może budzić poświęcanie aż takiej uwagi szczegółom. I czy rzeczywiście przekłada się to na zmianę. Ale po co tracić czas na wątpliwości, skoro możesz wypróbować magiczne sposoby uporządkowania swojej przestrzeni.
Jej, sam się dziwię, jak wiele cytatów zanotowałem. I każdy z nich chciałbym Ci pokazać, wszystkie są wspaniałe. „Magię sprzątania” nie raz sprawiła, że się uśmiechnąłem, nie raz skłoniła do refleksji: czy to z powodu wspaniałej rady, jaką przed chwilą otrzymałem, czy też przez różnice kultowe pomiędzy nami i Japończykami. Jednak po każdym kolejnym, przeczytanym zdaniu, mówiłem sam do siebie: tak trzeba żyć!
Każdej rzeczy wyznacz miejsce. Po powrocie z pracy codziennie wykonuję ten sam ciąg czynności. Otwierając drzwi, ogłaszam mojemu domowi przybycie. Podnoszę buty, które miałam na sobie poprzedniego dnia i zostawiłam w korytarzu. Chwałę ja za ciężko wykonaną pracę, odkładam je do szafki na buty ….
Marie zmieniła całkowicie moje podejście do rzeczy, do robienia zakupów, nawet do zabezpieczania się na gorsze czasy. Każda z zasad opisanych w książce ma swoje uzasadnienie. I to takie, które ciężko podważyć.
Ludzie uważają, że taniej jest kupić większą ilość na wyprzedaży. Uważam, że jest wręcz przeciwnie. Jeżeli weźmie się pod uwagę koszt składowania, zaoszczędzisz tyle samo, jeżeli rzeczy będą czekały na ciebie w sklepie, a nie w domu. Kupowanie i używanie rzeczy wtedy, gdy są potrzebne, daje więcej radości.
Patrząc na spis treści, przeglądając poszczególne rozdziały, książka wydaje się długa, momentami zbyt długa. Ale tak nie jest. Gdy dwudziesty raz siadasz do lektury poradnika sprzątania domu, możesz się lekko skrzywić, ale po przeczytaniu kolejnych kilku zdań – ponownie wpadasz w magiczny, uporządkowany świat Marie. Ostatnie rozdziały niby naciągane, niby przegadane – a jednak nie. „Magia sprzątania” jest wspaniała do samego końca, do ostatniej literki.
Sprzątanie nie jest celem życia. Jeżeli sądzisz, że sprzątanie to coś, co powinno być robione codziennie, albo coś, co będzie trzeba robić przez resztę życia, czas się ocknąć.
Ta książka zmieniła moje życie – choć nie w oczywisty sposób. Nie pokazała mi, jak zdobyć Mount Everest, nie przekazała sposobu na bogactwo, nie dała recepty na długowieczność, nie pomogła rzucić żadnego nałogu – ale uporządkowała wszystko to, co w moim życiu jest obecne. Pomogła wprowadzić harmonię tam, gdzie od dawna rządził chaos.
„Magia sprzątania” to jeden z lepszych tytułów, jakie znalazły się w moich rękach. I choć często zachwycam się czytanymi książkami (a może po prostu wybieram tak dobre pozycje?), to bestseller Marie Kondo ląduje w czołówce mojej prywatnej listy przebojów. I z pewnością jeszcze nie raz do niego wrócę.