Sobota
Ale mi się mylą ostatnio dni! Wtorek, środa, czy sobota – każdy wygląda tak samo, momentami ciężko je odróżnić. Już chyba tylko copiątkowy mail od Miłosza i sobotnia wiadomość od Dominika, przypominają mi, że kolejny tydzień się kończy. W tej kalendarzowej monotonii coraz bardziej znaczącą rolę odgrywają za to pory dnia.Przestało się liczyć czy dzisiaj wtorek, ważne za to stała się dana godzina. Innego znaczenia nabrał mój poranny rytuał, południowa przerwa, czy czas wspólnej kolacji. Nie dążę już do „perfect week”, skupiam się za to na „perfect day”. Wcześniej cykl dnia uzależniony był od tego czy pracujemy, robimy zakupy, czy są lekce tańca dzieciaków czy angielski. To właśnie wyjścia z domu tworzyły nasz rytm – plan każdego domownika miał wpływ na wszystkich innych. Ale… przecież przestaliśmy wychodzić. Zakupy robimy najrzadziej jak tylko się da, nie ma szkoły, wyjścia do pracy się skończyły – bo i praca się zmieniła.
Zmienił się punkt zaczepienia. Ale nie oznacza to, że jest gorzej, źle, po prostu trzeba się przestawić. Spokoju nie zapewnia już sobota, tylko fakt, że jest rano, a ja siedzę i piszę tu do Ciebie. Do jutra!