Ostatnie dwanaście miesięcy minęły zupełnie inaczej, niż większość z nas sobie zaplanowała. Nikt chyba nie mógł przewidzieć skali pandemii, z jaką mieliśmy – i niestety nadal mamy – do czynienia. Dla wielu nie był to dobry rok, pewnie nie jeden/jedna z Was opisze go jako najgorszy w ich życiu. Mój taki nie był. Dla mnie był to bardzo udany okres – wszystko przez zobowiązanie, jakie wziąłem na siebie rok temu.
Rok odwagi
W styczniu 2019 roku, jak co roku, wybrałem sobie temat, w zgodzie z którym chciałbym działać przez następne 12 miesięcy. Podjąłem wtedy decyzję, że będzie to rok odwagi.
Słowo odwaga dla każdego oznacza coś innego. Wybierając sobie je jako temat roku, chciałem dokonać pewnych transformacji w życiu. Nie do końca jednak wiedziałem jakich. Potrzebowałem więc pozwolenia na poszukiwania, pozwolenia na kwestionowanie tego co mam, na próby, na zmiany. Wiązało się to z nastawianiem na nowe rzeczy, na śmiałe działania, na szerokie otwarcie oczu na zmianę, na poszukiwania nowego, odwaga miała być słowem-kluczem, które towarzyszyć mi miało przez cały rok. Czy mi się to udało?
Bardzo, bardzo „tak”.
Rok odwagi uważam za wielki sukces – mój prywatny sukces. Dzisiaj przyszła pora podsumować to, co się działo i oficjalnie zakończyć ten wspaniały okres.
Wybranie tematu, w zgodzie z którym będzie się działało przez następne dwanaście miesięcy, nie należy do zadań prostych. Jest to bardzo poważne zobowiązanie i ostatecznie ma wpływ na większość podejmowanych potem decyzji. Każdego dnia dokonujemy przecież wielu wyborów, a narzucenie sobie tematu, sprawia, że mocno ograniczamy sobie pole manewru. Rok odwagi oznaczał dla mnie zmiany, poszukiwania i wybór mniej oczywistych rozwiązań. Miałem próbować nowego, nie bać się, nie unikać nieznanego. Już od samego początku wziąłem się ostro do roboty, zaczynając od poszukiwań nowego systemu produktywności – wystartowałem w lutym burząc kompletnie wszystko i kwestionując każdy element dotychczasowego schematu, w jakim działałem. Moje poszukiwania trwały kilka miesięcy (pisałem o tym w cyklu „Bunt maszyn” na blogu), ale w końcu doszedłem do ładu i teraz jestem ogromnie zadowolony ze zmian w moim systemie produktywności. Inną ważną, odważną decyzją była podróż przez Szwecję, którą odbyłem na samym początku roku. Cieszę się, że mi się to udało, zanim koronawirus na dobre rozgościł się w Europie. W ciągu kilku następnych miesięcy odbyłem też kilka innych, mniejszych wycieczek – po Polsce. Rok odwagi spowodował, że podejmowałem przy tym decyzje, których wcześniej unikałem, a które sporo mnie nauczyły. Dowiedziałem się, że mogę wyjechać na kilka dni, pracować i spać w samochodzie – odkryłem też, że bardzo mi to odpowiada. Okazało się, że kocham podróże. Okazało się, że mogę je odbywać, kiedy tylko zechcę.
Te dwanaście miesięcy to dla mnie również sporo zmian w biznesie – choć nie będę wchodził głęboko w szczegóły, to mogę powiedzieć, że kierując się właśnie odwagą, dokonałem kilku znaczących zmian i na tej płaszczyźnie – z każdej jestem bardzo zadowolony. Odnalazłem nowe osoby do współpracy – uwielbiam z nimi pracować i przebywać, odkryłem nowe płaszczyzny do pracy, nie bałem się podejmowania decyzji w obszarach dla mnie trudnych. No dobra, może i momentami się bałem, ale za każdym razem tłumaczyłem sobie, że jest to mój rok odwagi – mam więc pozwolenie na podjęcie ryzyka. A to przecież decyzje zawsze wiążą się z ryzykiem, że coś się nie uda. Jednak rok odwagi oznaczał przecież dla mnie również to, że podjętych decyzji nie będę żałował. I to się bardzo dobrze sprawdziło.
To w końcu odwaga popchnęła mnie do tego, aby zaprosić Piotra do nagrywania wspólnego podcastu o produktywności (zapraszam do 🐽 PiG Podcastu!) – co nie tylko okazało się wspaniałą przygodą, ale i dużym sukcesem. W ramach tego projektu nie bałem się mierzyć z trudnymi tematami, zapraszać wspaniałych gości czy eksperymentować z moim mobilnym, samochodowym studiem do nagrywania.
Odwaga panowała we wszystkich obszarach mojego życia, od pracy, po dom, małżeństwo, wychowanie dzieci, ścieżkę, jaką podążam w ramach rozwoju osobistego. 2020 rok to dla mnie przecież rozpoczęcie pięknej przygody z bieganiem, przerywanym postem (o którym już niedługo Ci opowiem) i tak szerokim otwarciem się na stoicyzm.
To również dzięki odwadze zdecydowałem się zapisać do klubu rolkowego, choć muszę przyznać, że to ona też spowodowała kontuzję, jakiej się nabawiłem.
Zmian było dużo, zyskał też mój blog, który nie tylko dostał nowy wygląd, ale i nazwę (z Fajne Życie zmieniłem na fajne.life) – a tego przecież raczej się nie robi.
Odwaga towarzyszyła mi ona właściwie na każdym kroku i w ciągu roku nie było dnia, w którym nie pamiętałbym o decyzji, jaką podjąłem. Rok odwagi pozwolił mi marzyć, odkrywać siebie na nowo, próbować nowego – dzięki temu odkryłem, jak wiele rzeczy jeszcze na mnie w życiu czeka. Wróciłem do regularnego pisania na blogu, nagrywam podcasty, w moim domu zagościła też ostatnio gitara – na której zacząłem się uczyć grać. Bo czemu nie? Graliście kiedyś na jakimś instrumencie? Ja nigdy. Aż do 2020 roku 🙂.
Czas jednak zamknąć ten wspaniały okres mojego życia, zakończyć eksperymenty, włożyć do szuflady wszystko co nowe i skupić się na utrwalaniu tego, co udało mi się wypracować w tym czasie. Czas na…
Rok ciężkiej pracy
Długo myślałem, jaki temat wybrać na 2021 rok. Po dwunastu miesiącach odważnych działań, potrzebowałem stabilizacji, uspokojenia, być może nawet nudy. Potrzebowałem zacząć wykorzystywać to, czego nauczyłem się o sobie i świecie w poprzednich dwunastu miesiącach. I muszę przyznać, że w pewnym momencie decyzja sama na mnie spadła, wręcz mnie olśniło. Po okresie odwagi potrzebny jest czas ciężkiej pracy. Tylko w ten sposób mogę użyć wszystkich mocy, jakie w sobie odkryłem. Tak więc się stało, rok 2021 ogłaszam dla mnie rokiem ciężkiej pracy.
Oznacza to koniec z eksperymentami, z szukaniem nowego, zmianami, marudzeniem, byciem wygodnym i wybrednym. Czas wykorzystać to, co wypracowałem. W poprzednim roku zacząłem poszukiwania nowego systemu produktywności, przeszedłem przez wszystkie programy do organizacji zadań, do organizacji notatek – w tym roku muszę się trzymać wyboru, jaki został dokonany. W ramach mojej firmy, byłem do tej pory otwarty na nowe współprace, czas teraz zadbać o te, które już mam. Pora zamknąć drzwi niepewności, ukrócić poszukiwania i skupić na tym, co tu i teraz. Czas dopracować wszystko co już zacząłem. W 2021 roku nie rozpocznę nowych projektów blogowych, nie sięgnę po nowy sport, nie zacznę kolejnej diety. Zamiast tego, chcę się skupić na maksymalnym wykorzystaniu wszystkiego, na co zdecydowałem się podczas roku odwagi. Będę doskonalił moją jazdę na rolkach, będę ciężko pracował z gitarą (rozpoczęcie nauki gry na gitarze było jedną z ostatnich decyzji roku odwagi – jak się cieszę, że ją podjąłem! Dzisiaj już raczej bym musiał sobie odpuścić), skupię się na byciu lepszym rodzicem, lepszym mężem, lepszym synem, lepszym blogerem, podcasterem, podróżnikiem, minimalistą. Będę się rozwijał z dobytkiem, jaki zebrałem. Publikując ten wpis, zamykam sobie oficjalnie drogę do zmiany aplikacji, w której prowadzę dziennik (w 2021 roku przeszedłem przez 5 różnych), przestaję się zastanawiać czy mój notatnik jest najlepszym, jaki mogę mieć, ograniczam zakupy, kwestionowanie rzeczy, które mam, rozglądanie się za ulepszeniami. Ma to być rok nudy, potu i harówki.
Nie będzie to proste – eksperymentowanie jest tak bardzo fajniejsze, łatwiejsze, ciekawsze. Jednak decyzja o ciężkiej pracy jest mi potrzebna – jest naturalnym następstwem decyzji sprzed roku, ucięciem szaleństw, na jakie mogłem sobie pozwalać do tej pory. Cieszę się na to, choć nie ukrywam, że trochę się boję. Nie jestem pewien, czy moje wariactwa i eksperymenty z ostatnich dwunastu miesięcy doprowadziły mnie do rzeczy, z którymi jestem w stanie przetrwać najbliższy rok. Jednak mimo tej niepewności, podejmuję tę decyzję. Czy za kolejne dwanaście miesięcy będę o niej mówił z takim samym optymizmem, z jakim podsumowałem rok odwagi? Nie wiem. Czuję chyba jeszcze większą niepewność niż rok temu. Choć z drugiej strony, już teraz cieszę się z rzeczy, które uda mi się zrealizować. Rok odwagi był rokiem niepewności. Ciężka praca – to z kolei pewność, gwarancja sukcesu, efekty. Jeżeli więc uda mi się działać w zgodzie z tym tematem – czeka mnie wspaniała nagroda. Wiem, że będę o wiele dalej, niż jestem dzisiaj. W każdym obszarze mojego życia.
Rok ciężkiej pracy uważam więc za rozpoczęty. Dla Ciebie oznacza to więcej wpisów, nagrań, prezentów – tu na blogu. I więcej historii związanych z moimi postępami. A więc do roboty! 🙂