Jak dobrze jest obudzić się w niedzielę rano i zobaczyć za oknem piękne słoneczko. Wiosna musi być już bardzo blisko, nadchodzą przyjemne, cieplutkie miesiące. Uwielbiam w takie dni pootwierać z samego ran okna w mieszkaniu i delektować się wpadającym przez nie świeżutkim, rześkim powietrzem. Dzięki temu moje poranki nabierają kolorów, pisanie w dzienniku sprawia jeszcze więcej przyjemności, a poranna kawa smakuje sto razy lepiej. Oczami wyobraźni wracam już do mojego letniego nawyku siadania rano na balkonie z książką i kubkiem mlecznego napoju.
Moje poranki zmieniają się dość często, ewoluują i rozwijają się razem ze mną. Nie zmienia się jedno – to cały czas jest moją najważniejszą porą dnia.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego dzisiejszy poranek wprawia mnie w bardzo dobry humor. Otóż po wielu miesiącach pracy (i jeszcze dłuższej przerwie), opublikowałem dzisiaj nowy odcinek podcastu fajne życie. W totalnie nowej formie. I – oczywiście – jestem mega ciekawy, czy przypadnie Wam ona do gustu.
W ostatnich miesiącach sporo pozmieniałem na moim blogu. Dość intensywnie myślałem o tym, jaki chcę, aby był jego cel. Znalazłem swoją drogę, wartości, jakie chcę Wam tu przekazać. Odkryłem też, co sprawia, że mogę cieszyć się życiem, co sprawia, że każdego dnia staje się ono jeszcze bardziej fajne. Narzędziem, które prowadzi mnie do lepszego dogadania się z codziennością, jest dziennik. To właśnie dzięki niemu udaje mi się rozwiązywać największe problemy, podejmować najtrudniejsze decyzje, czy spełniać najskrytsze marzenia. Zresztą, mój dziennik pomógł mi również zrozumieć, że to właśnie on jest tym cudownym narzędziem, które na co dzień mi pomaga. Dlatego też cały mój blog kręci się wokół prowadzenia dziennika. Pomijam już fakt, że i sam blog tym dziennikiem dla mnie jest.
Postanowiłem jednak iść dalej, wyjść poza słowo pisane. Dlatego też, po kilku latach przerwy, wracam do Was z podcastem fajne życie – który staje się niejako pomocą, do tego, aby pomóc i Tobie prowadzić dziennik. Ba, byśmy prowadzili go wspólnie. Możesz posłuchać już najnowszego odcinka, w którym skupiam się na porankach.
Jednak odcinek podcastu to nie wszystko, co dla Ciebie przygotowałem. Jeżeli należysz do grona osób wspierających mojego bloga w ramach planów 🪽 Niebieski albo 🪶 Papierowy ptak, otrzymasz dzisiaj dostęp do dwóch materiałów dodatkowych:
Po pierwsze, przygotowaną przeze mnie, kilkustronicową Kartę Dziennika (🍯) do odcinka podcastu w formacie PDF, do pobrania i uzupełnienia – czy to w postaci wydrukowanej – jeżeli taką preferujesz, czy też elektronicznej, ponieważ dokument ten jest tak przygotowany, abyś mógł, mogła go wypełnić, na przykład na swoim komputerze. Jest to Karta Dziennika, z dodatkowymi treściami i siedmioma pytaniami uzupełniającymi do tematu odcinka. Siedem pytań, na siedem dni – a całość będzie Twoją kompletną odpowiedzią na pytanie główne.
Drugi to mój prywatny dziennik (🪲), moja odpowiedź na pytanie z odcinka podcastu, która – mam nadzieję – będzie dla Ciebie świetnym przykładem tego, jak prowadzenie dziennika może pomóc w rozwoju osobistym i lepszym poznaniu siebie.
Oczywiście, aby wysłuchać samego podcastu, nie musisz wspierać mojego bloga, wystarczy, że jesteś moim 🐦 Wróbelkiem, a więc otrzymujesz ten newsletter.
To co? Chcesz posłuchać najnowszego odcinka podcastu fajne życie? Znajdziesz go w swojej aplikacji do słuchania podcastów w smartfonie, na Spotify, albo na moim blogu, o tutaj:
I nie zapomnij dać mi znać, czy formuła tego podcastu przypadła Ci do gustu. Planuję, abyś coraz częściej mógł, mogła nie tylko czytać, ale i słuchać o dążeniu do fajnego życia.
W dzisiejszym odcinku poruszę temat, który może znacząco wpłynąć na poprawę Twojego życia, ale może mieć również kluczowe znaczenie dla rozwoju Twojej praktyki prowadzenia dziennika. Zastanowimy się nad Twoją poranną rutyną, a dokładniej nad pierwszą godziną po przebudzeniu. Pytanie, które chcę Ci dzisiaj zadać, brzmi następująco: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia?
Być może zastanawiasz się, jaki związek ma to pytanie z poprawą jakości Twojego życia? Otóż, badania pokazują, że sposób, w jaki zaczynamy dzień, ma ogromny wpływ na to, jak się czujemy, jak pracujemy, jak radzimy sobie z codziennością i stresem. A pisanie na ten temat, w dzienniku, może być jednym z elementów, który pomoże Ci spędzić poranny czas przyjemnie i pożytecznie.
W tym odcinku dowiesz się, jakie są korzyści z posiadania porannej rutyny, jakie są najlepsze nawyki do włączenia do niej i jak uczyć się prowadzenia dziennika, odpowiadając na dzisiejsze pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia?
Jeśli pragniesz zacząć poprawiać swoją codzienność, sprawiać, by stawała się ona fajna, zadbać o zdrowie i jakość życia, to zapraszam Cię do słuchania tego odcinka. A jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o prowadzeniu dziennika i jego zaletach, zachęcam Cię do subskrypcji podcastu – tego, którego właśnie słuchasz, by nie umknęły Ci jego kolejne odcinki, jak i do odwiedzenia mojego bloga, pod adresem fajne.life, gdzie znajdą dwa specjalne dodatki:
po pierwsze, przygotowaną przeze mnie, kilkustronicową kartę dziennika do tego odcinka w formacie PDF, do pobrania i uzupełnienia – czy to w postaci wydrukowanej – jeżeli taką prefereujesz, czy też elektronicznej, ponieważ dokument ten jest tak przygotowany, abyś mógł, mogła go wypełnić, na przykład na swoim komputerze. Jest to karta dziennika, z dodatkowymi treściami i siedmioma pytaniami uzupełniającymi do dzisiejszego tematu. Siedem pytań, na siedem dni – a całość będzie Twoją kompletną odpowiedzią na dzisiejsze pytanie główne. I jest to pierwszy z dodatków do tego odcinka, który znajdziesz na fajne.life.
drugi to moją odpowiedź na dzisiejsze pytanie, która mam nadzieję będzie dla Ciebie świetnym przykładem tego, jak prowadzenie dziennika może pomóc w rozwoju osobistym i lepszym poznaniu siebie.
Wszystkie niezbędne linki znajdują się w opisie tego odcinka podcastu.
Ok, wróćmy jednak do dzisiejszego tematu i pytania.
Zapraszam Cię do słuchania i wspólnego pisania, ponieważ to właśnie zapisanie odpowiedzi na dzisiejsze pytanie może znacząco wpłynąć na poprawę Twoich umiejętności wyrażania i zrozumienia siebie właśnie przez prowadzenia Twojego dziennika. A, dla przypomnienia, jeszcze raz, pytanie tego odcinka brzmi: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? Idziemy dalej?
Część 2: Intro
Cześć, witam Cię w moim podcaście Fajne życie, w którym dzielę się z Tobą moją pasją do prowadzenia dziennika. Mam do Ciebie pytanie, lub dwa. Takie, które skłonią Cię do refleksji, do nauki, do działania. Pytania, które pomogą Ci odkryć coś nowego o sobie i o świecie. Pytania, które sprawią, że prowadzenie Twojego własnego dziennika będzie dla Ciebie ciekawe i przyjemne.
Jestem przekonany, że codzienne pisanie w dzienniku to świetny sposób na lepsze poznanie i zrozumienie siebie, zwiększenie swojej produktywności i poprawę samopoczucia. Dlatego w każdym odcinku stawiam sobie i Tobie pytanie, pytania, które mogą pomóc w rozwijaniu naszej praktyki prowadzenia dziennika.
Czy jesteś gotowy na to wyzwanie? Jeśli tak, to zapraszam Cię do słuchania i pisania razem ze mną. Znasz już dzisiejsze pytanie, teraz zajmijmy się odpowiedzią na nie. Zaczynamy!
Część 3: Refleksja
Ok, na początek, zanim zaczniemy pisać, działać, chciałbym, abyś zastanowił, zastanowiła się bardzo ogólnie nad tym, co robisz, jak się przebudzisz.
Czy masz jakąś stałą poranną rutynę, czy też każdy dzień jest inny?
Czy wstajesz wcześnie, czy raczej śpisz do, tak zwanej, ostatniej chwili?
Czy rano robisz coś, co poprawia Ci nastrój, czy też zaczynasz dzień od sprawdzania wiadomości, maili i mediów społecznościowych?
Czy masz czas na śniadanie, ćwiczenia, medytację, czy też pędzisz od razu do pracy lub szkoły?
Może myślisz, że to nie ma znaczenia, jak zaczynasz dzień, że ważne jest to, co robisz później. Ale nie jest to prawdą. Badania pokazują, że właśnie ta pierwsza godzina po przebudzeniu, nasze poranne nawyki, mają ogromny wpływ na nasze samopoczucie w ciągu całego dnia, na nasze zdrowie, produktywność i kreatywność. Osoby, które mają dobrze zaplanowaną poranną rutynę, są bardziej zadowolone z życia, lepiej radzą sobie ze stresem, mają więcej energii i motywacji, są bardziej skoncentrowane i efektywne, a także mają lepsze relacje z innymi ludźmi. Brzmi niewiarygodnie? A jednak, jest to prawda, i ja sam przekonałem się o tym już dawno temu, ten poranny czas jest niezastąpiony w znaczeniu praktycznym, jak i symbolicznym.
Dlatego warto zadać sobie pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? I zastanowić się:
Czy jest to godzina, która Ci służy, czy też godzina, która Ci szkodzi?
Czy jest to godzina, która buduje Twoje dobre nawyki, czy wręcz przeciwnie?
Czy jest to godzina, która przygotowuje Cię do sukcesu, czy też jest to czas, który Cię od niego oddala?
Chciałbym, abyś faktycznie przemyślał, przemyślała sobie te wszystkie pytania i znalazł, znalazła na nie odpowiedzi.
Część 4: Praktyka
W tej części zapoznam Cię z kilkoma ciekawymi informacjami na temat porannych zwyczajów i wpływu jaki one mają na nasze życie. Mam nadzieję, że to Cię zainspiruje do stworzenia lub ulepszenia Twojej własnej porannej rutyny.
Po pierwsze, co to właściwie jest ta „poranna rutyna”? To zestaw nawyków, drobnych, małych czynności, które wykonujemy o poranku, zanim rozpoczniemy nasze główne zadania dnia. Nawyki te mogą być różne, w zależności oczywiście od naszych preferencji, celów i stylu życia. Nie ma jednej uniwersalnej porannej rutyny, która pasowałaby każdemu. Musimy znaleźć swoją własną, która będzie nam jak najlepiej służyć.
Po drugie, dlaczego w ogóle warto mieć poranną rutynę? Trochę już o tym powiedziałem, istnieje wiele korzyści z jej posiadania, zarówno dla naszego ciała, jak i umysłu. A niektóre z nich to na przykład:
fakt, że poranna rutyna pomaga nam trochę łatwiej wstawać i lepiej się rano czuć. Jeśli mamy ustalony plan, wiemy, co robić po przebudzeniu, nie musimy się zastanawiać, co właściwie teraz ze sobą począć, nie zwlekamy też z samym wstawaniem z łóżka. Możemy od razu przejść do czynności, które lubimy, które nas relaksują i motywują. Dzięki temu budzimy się z pozytywnym nastawieniem i dobrym humorem oraz – co jest bardzo istotne – unikamy przypadkowych i łatwych wyborów, na przykład sięgnięcia po smartfona a w nim np. Instagrama, Facebooka, Twittera z samego rana.
Poranna rutyna poprawia naszą produktywność i efektywność. Jeśli zaczynamy dzień od wykonywania prostych, ale ważnych zadań, takich jak na przykład zapisanie naszych snów, przemyśleń, niepokojów w dzienniku, czytanie, medytacja, czy nawet nieskomplikowane ćwiczenia rozciągające, to budujemy w sobie poczucie sprawczości i pewności siebie. To z kolei sprawia, że jesteśmy bardziej skoncentrowani i zmotywowani do działania, do ruchu, nauki, pracy. Jeżeli w ciągu pierwszych 60 minut dnia na liście zadań będziemy w stanie odhaczyć kilka pierwszych „załatwionych” czynności, to znacąco poprawi to nasz współczynnik produktywności i to już na samym starcie.
Ponadto, jeżeli do naszych porannych rytuałów włączymy elementy planowania dnia, to pomoże nam to nie tylko ustalać priorytety i cele na dany dzień, ale i przybliży nas do ich zrealizowania. W ten sposób obmyślone poranki ułatwiają zarządzanie czasem i ogólną organizację naszego życia.
Dobrze przygotowana poranna rutyna będzie miała korzystny wpływ na naszą kondycję fizyczną i psychiczną. Jeśli dbamy o nasze ciało i umysł o poranku, to wpływa to na nasze ogólne zdrowie i samopoczucie. Poranna rutyna może nam jednak pomóc w osiąganiu wielu dodatkowych celów: w utrzymaniu prawidłowej wagi, poprawie kondycji, wzmocnieniu odporności, obniżeniu poziomu stresu, poprawie nastroju, zwiększeniu kreatywności, poprawie pamięci i koncentracji, a nawet w poprawie jakości snu, wszystko zależy od zestawu czynności, jakie sobie na poranek wybierzemy.
Tak, właśńie tak, te pierwsze 60 minut dnia może wiele zmienić.
No dobra, to teraz po trzecie: jak stworzyć lub ulepszyć, poprawić swoją poranną rutynę? I tu, jak powiedziałem wcześniej, nie ma jednej prostej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ każdy jest inny i ma inne potrzeby i cele. Jednak podam Ci kilka ogólnych wskazówek, które mogą pomóc w tym procesie. Oto one:
Po pierwsze: Zacznij od małych kroków. Nie próbuj wprowadzić wszystkich nawyków naraz, bo to może być zbyt trudne i zniechęcające. Wybierz sobie jeden lub dwa nawyki, które chcesz wprowadzić, i skup się na nich przez kilka tygodni, aż ich wykonywanie stanie się dla Ciebie prawie automatyczne. Potem dodawaj kolejne nawyki, stopniowo budując swoją poranną rutynę.
Po drugie: Dostosuj ten poranny czas do swojego stylu życia. Nie musisz naśladować porannych nawyków innych ludzi, jeśli nie pasują one do Twojej sytuacji, nie są zgodne z Tobą. W internecie jest jest mnóstwo artykułów i filmów zachęcających do naśladowania Billa Gates’a, Warrena Buffeta czy Elona Muska, którzy – jak próbują udowodnić autorzy tych treści – właśnie dzięki tym nawykom osiągnęli sukces. Oczywiście nie jest to prawda, to są po prostu ich poranne nawyki, wybory, których kiedyś dokonali. Choć pamiętaj, że te schematy innych mogą być dla Ciebie dobrą inspiracją. Weź jednak pod uwagę swoją sytuację i czynniki, takie jak godzina, o której musisz lub chcesz wstać, czas, jaki masz do dyspozycji, miejsce, w którym mieszkasz i obowiązki, które masz rano, jak i później, w ciągu dnia, do wykonania. Wybierz sobie nawyki, które są dla Ciebie realistyczne, wygodne i przyjemne.
Po trzecie: Nie zapomnij o elastyczności i kreatywności. Nie traktuj swojej porannej rutyny jak sztywnego schematu, który musisz bezwzględnie realizować. Pozwól sobie na trochę luzu, właśnie na pewną elastyczność i kreatywność, dostosowując swoją poranną rutynę do różnych okoliczności i nastrojów, bo jak wiemy – te ostatnie czasem się u nas zmieniają. Nie obwiniaj się, jeśli czasem nie uda Ci się wykonać wszystkich nawyków, które sobie zaplanowałeś, zaplanowałaś, lub jeśli chcesz coś zmienić i poprawić. Ba, wręcz powiem: zmieniaj do woli! Pamiętaj, że poranna rutyna ma służyć Tobie, a nie być dla Ciebie ciężarem. Choć oczywiście, odrobina samodyscypliny i przynajmniej ogólny szkieletu poranka, są tu również bardzo potrzebne. Krótko mówiąc, nie przeginaj w żadną stronę.
Część 5: Zadanie
W tej części chcę Ci zaproponować wykonanie krótkiego, prostego zadania, które pomoże Ci w poprawie i rozwoju Twojego poranka. Będzie ono dwustopniowe. Po pierwsze, pomyśl o jednej porannej czynności, która negatywnie wpływa na Twój cały dzień i spróbuj ją wyeliminować, przynajmniej na jakiś czas, albo chociaż na jeden poranek. Może to być poranny przegląd Facebooka, czy skrzynki mailowej, pakowanie swojej głowy wiadomościami ze świata, albo cokolwiek innego, co uznasz, że ma na Ciebie niekorzystny wpływ z rana. I pamiętaj tu o byciu obiektywnym i spojrzeniu na Twoje poranne czynności z lekkim dystansem. Przecież tak często wydaje nam się, że to wszystko, co robimy, a co nie do końca jest dla nas dobre, sprawia nam tak wiele przyjemności, co jest oczywiście tylko pozorne. Potrzeba więc tu odrobiny samokrytycyzmu i spojrzenia na siebie z trochę szerszej perspektywy. Dobra, druga część będzie polegała na dodaniu, w miejsce zabranego złego nawyku, czegoś pozytywnego. To może być bardzo drobna rzecz, jak wypicie szklanki wody, przemycie twarzy wodą, czy otwarcie na chwilę okna w sypialni, by wpuścić do domu, mieszkania, trochę świeżego powietrza. Możesz też sprobować czegoś większego, na przykład piętnastominutowej medytacji lub przeczytania kilkunastu stron książki. Pamiętaj, wykonaj obydwie części tego zadania, a być może stanie się ono dla Ciebie wspaniałym początkiem do zastąpienia kilku słabych, porannych czynności innymi, o wiele zdrowszymi i fajniejszymi? Trzymam za Ciebie kciuki. Daj koniecznie znać w komentarzach, jaką podmiankę udało Ci się wykonać.
Część 6: Dziennik
Popracujmy teraz nad Twoim dziennikiem, w końcu tego chciałabym Cię tu nauczyć – prowadzenia Twojego własnego dziennika. Napiszesz w nim kilka słów, odpowiadajac na dzisiejsze pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia?
Aby to zrobić, potrzebujesz, wiadomo: swojego dziennika i długopisu, lub komputera, smartfona – jeśli piszesz w formie elektronicznej. Jeżeli dziennika jeszcze nie prowadzisz, bierz dowolny zeszyt, lub nawet zwykłą kartkę papieru i to na początek Ci wystarczy. Możesz wykonać to zadanie o dowolnej porze dnia, ale najlepiej byłoby, gdybyś zrobił, zrobiła to rano, tuż po przebudzeniu, lub wieczorem, przed snem. W ten sposób najlepiej opiszesz to, co robiłeś, robiłaś o poranku, lub będziesz mógł, mogła zaplanować, to, co zrobisz następnego dnia. Poza tym, wybierając poranek, lub wieczór na pisanie, budujesz od razu w sobie nawyk prowadzenia dziennika właśnie w tych porach dnia – które dają największą szansę na utrzymanie tego nowego nawyku, który chcemy wspólnie zbudować.
Aby napisać odpowiedź na dzisiejsze pytanie, możesz skorzystać z następującej struktury:
Na początek napisz, o której godzinie wstajesz i jak się zazwyczaj wtedy czujesz.
Opisz, co robiłeś, robiłaś w ciągu pierwszej godziny po przebudzeniu. Podaj szczegóły, takie jak: co jesz, co pijesz, czy się ubierasz, co słuchasz, co oglądasz, co czytasz, co piszesz, czy ćwiczysz, z kim rozmawiasz, itd.
Oceń, jak bardzo zadowolony, zadowolona jesteś ze swojej porannej rutyny. Czy uważasz, że jest ona skuteczna, przyjemna i korzystna dla Ciebie? Czy jest coś, co chciałbyś, chciałbyś zmienić, dodać lub z niej usunąć? Czy masz jakieś cele lub plany dotyczące swojej porannej rutyny?
Następnie podsumuj, to wszystko, czego się dowiedziałeś, dowiedziałaś o sobie i o Twoim poranku dzięki temu zadaniu. Czy widzisz coś nowego, ciekawego lub zaskakującego po wykonaniu dzisiejszego ćwiczenia? Czy odkryłeś, odkryaś jakieś wzorce, zależności lub nowe nawyki, które chcesz wprowadzić do twojej porannej rutyny?
Na koniec: czy czujesz się lepiej lub gorzej po napisaniu tego wpisu? I jak myślisz, dlaczego?
Przykładowa odpowiedź na pytanie może wyglądać następująco:
Obudziłem się dziś o 6:30 rano, jak zwykle budzik zadzwonił trzy razy zanim faktycznie zdecydowałem się wstać. Czułem się trochę senny i ociężały, ale po kilku minutach rozciągania, poczułem, że energia powoli wraca do mojego ciała. Na szczęście nie miałem większego problemu z wstaniem z łóżka, ponieważ poszedłem spać wcześnie i nawet się wyspałem. Po wstaniu poszedłem do łazienki, umyłem zęby, umyłem twarz i ogoliłem się. Potem ubrałem się w ulubione jeansy i zieloną koszulkę z rysunkiem drzewa i poszedłem do kuchni. Tam zrobiłem sobie kawę i zjadłem płatki z mlekiem i bananem – to mój ulubiony zestaw śniadaniowy. Włączyłem potem radio i posłuchałem wiadomości oraz pogody. Potem poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie z moim dziennikiem i długopisem. Napisałem kilka zdań o tym, co chcę dzisiaj zrobić, jakie mam cele i plany, co mnie cieszy a co martwi. Potem wstałem i zrobiłem kilka prostych ćwiczeń: cztery przysiady, dwie pompki i proste rozciąganie. Na koniec zadzwoniłem do mojej żony, która jest akurat w delegacji, i porozmawiałem z nią przez kilka minut. Powiedziała mi, że tęskni za mną i że wszystko u niej dobrze. Po rozmowie poczułem się jeszcze lepiej i byłem już gotowy do rozpoczęcia dnia._ Jestem bardzo zadowolony ze swojej porannej rutyny, uważam, że jest ona przyjemna i przynosi mi wiele korzyści. Pomaga mi szybciej rano wstać, poprawia nastrój, daje mi energię i motywację, pomaga mi się zorganizować i skoncentrować, dzięki niej dbam o moje zdrowie i samopoczucie, utrzymuję dobre relacje z bliskimi. Nie chcę niczego zmieniać, dodać lub z niej usuwać, bo jest ona idealna dla mnie. Mam jeden cel dotyczący mojej porannej rutyny, a mianowicie utrzymywać ją na stałym poziomie i nie zaniedbywać jej. Dzięki temu zadaniu dowiedziałem się o sobie i o moim poranku kilku ciekawych rzeczy. Zauważyłem, że jestem rannym ptaszkiem, że lubię wcześnie wstawać. Zobaczyłem też, że lubię mieć stałą i prostą poranną rutynę, która nie wymaga dużo czasu i wysiłku. Odkryłem, że prowadzenie dziennika jest dla mnie fajnym i mocno przydatnym zajęciem, bo pomaga mi siebie wyrazić, zrozumieć i rozwijać. Poczułem się lepiej, napisanie tego wpisu dodało mi pewności siebie, bo doceniłem to, co mam i co robię.
Zachęcam Cię do wykonania tego ćwiczenia i napisania swojej własnej odpowiedzi na pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? Może to być dla Ciebie bardzo ciekawe i pomocne doświadczenie.
Przypominam, że jeżeli wspierasz mojego bloga na fajne.life, masz do dyspozycji specjalnie przygotowaną przeze mnie, kilkustronicową kartę dziennika do tego odcinka, która pomoże Ci jeszcze lepiej przemyśleć Twój poranek i zbudować o wiele bardziej rozbudowaną odpowiedź na dzisiejsze pytanie. Dzięki tej karcie dziennika i dodatkowym pytanianiom, jeszcze lepiej zadbasz zarówno o swój poranek, jak i Twoją praktykę prowadzenia dziennika. Dla osób wspierających mojego bloga mam też przygotowaną moją własną, prywatną odpowiedź na dzisiejsze pytanie odcinka. Wierzę, że może ona jeszcze bardziej zainspirować Cię do rozwoju, jak i pomóc Ci w Twoim własnym pisaniu w dzienniku.
Część 7: Podsumowanie
Czas na podsumowanie tego odcinka i poruszonych w nim tematów. Odpowiadaliśmy dzisiaj na pytanie: Jak wygląda pierwsza godzina Twojego dnia? Dowiedziałeś, dowiedziałaś się, że poranna rutyna ma bardzo duży wpływ na nasze życie i że warto ją mieć i ulepszać. Znasz już szereg korzyści z posiadania swoich własnych porannych rytuałów, takich jak poprawa samopoczucia, zdrowia, produktywności i kreatywności. Poznałeś, poznałaś też kilka wskazówek, jak stworzyć lub ulepszyć swoją poranną rutynę: zaczynanie od małych kroków, dostosowanie do swojego stylu życia, bycie elastycznym i kreatywnym. Mam też nadzieję, że udało Ci się wykonać dzisiejsze zadanie, polagające na zamianie jednej drobnej, nagatywnej czynności z Twojego poranka, na taką, która wpływa na CIebie w pozytywny sposób. Napisaliśmy w końcu w dzienniku odpowiedź na dzisiejsze pytanie. Jeżeli jesteś subskrybentem mojego bloga, podzieliłem się również z Tobą moją odpowiedzią i przemyśleniami na temat mojej porannej rutyny i masz zadanie na później, w postaci karty dziennika do uzupełnienia. Link do mojego wpisu, jak i do karty, znajdziesz w opisie tego odcinka.
Część 8: Outro
Na dzisiaj jest to już koniec. Dziękuję Ci bardzo za wysłuchanie tego odcinka i pisanie razem ze mną. Mam nadzieję, że ten wspólnie spędzony czas, jak i samo pytania, które przed Tobą dziś postawiłem, pomogły Ci w poszerzeniu Twoje praktyki prowadzenia dziennika i w odkrywaniu nowych rzeczy o sobie i o świecie.
Zapraszam Cię na stronę: fajne.life, gdzie o wiele szerzej omawiam różne aspekty związane z prowadzeniem dziennika i dzielę się przemyśleniami, uczuciami i doświadczeniami związanymi z dążeniem do szczęścia w życiu. Znajdziesz tam mnóstwo materiałów, inspiracji i porad związanych z rozwojem osobistym.
Jeśli podobał Ci się ten odcinek, to proszę, daj mi znać, oceniając mój podcast w aplikacji, w której go słuchasz. Pamiętaj, że subskrybując podcast “fajne życie”, będziesz na bieżąco z nowymi odcinkami i pytaniami, które będę zadawał sobie i Tobie.
Dziękuję jeszcze raz za Twój czas i uwagę. Życzę Ci fajnego dnia i do usłyszenia w następnym odcinku, w którym zadam sobie i Tobie kolejne pytanie lub dwa. Cześć!
Szczęście to taka dziwna rzecz, z którą większość z nas totalnie sobie nie radzi. Nie łatwo jest stworzyć jego definicję i być może dlatego tak często podążamy niewłaściwą ścieżką w jego poszukiwaniach. Patrzymy nie tam gdzie trzeba, rozglądając się na wszystkie możliwe strony. Utożsamiamy je bowiem z liczbą posiadanych rzeczy, bogactwem, a nawet urodą, widzimy je u sąsiada czy koleżanki, potrafimy je znaleźć właściwie u każdego – ale sami jesteśmy wiecznie nieszczęśliwi. A to sprawia, że zapominamy o jednym głupim drobiazgu, którego nie da się w żaden sposób przeskoczyć: tak prawdę szczęście jest jedynie stanem naszego umysłu, w który możemy nauczyć się wchodzić, i nie ma żadnego związku z drugą osobą czy jakąkolwiek rzeczą materialną.
Nauka udowodniła, że poziom naszego samopoczucia, elastyczności i kontroli nad impulsami nie jest czymś co dostajemy od Boga i co musimy zaakceptować jako fakt dokonany. Mózg – narząd, dzięki któremu doświadczamy rzeczywistości i który ma wpływ na każde nasze działanie – można trenować. Szczęście jest umiejętnością.
Zapraszam Cię do podróży po uważność i spokój.
Prawdziwe szczęście
Przejdę od razu do sedna: Medytacja jest jedną z tych kilku rzeczy, które kiedyś pozwoliły mi rozpocząć (a dzisiaj pozwalają prowadzić) moje fajne życie, które – jak myślę – ma bardzo bezpośredni związek z tym, co nazywamy „szczęściem”. To właśnie medytacja stała się dla mnie prawdziwą drogą do szczęścia i wiem, że bez niej bardzo ciężko byłoby mi tę drogę odnaleźć. Medytacja nauczyła mnie tak wiele o sobie i wszystkim, co mnie otacza… To dzięki niej odkryłem jak panować nad emocjami i nerwami – mogę wręcz powiedzieć, że pomogła mi radzić sobie z samym sobą. Bo na drodze do szczęścia tak naprawdę stoi zawsze tylko jedna przeszkoda – my sami. I choć wiem, że istnieje szansa, iż po przeczytaniu tych słów stukniesz się w głowę i zamkniesz okno przeglądarki, to wierzę, że gdy przeczytasz cały artykuł i mocniej się nad tym wszystkim zastanowisz – zobaczysz, że mam rację.
A medytacja to nie tylko źródło szczęścia… dzięki niej odkryłem, jak radzić sobie również z lękiem, nauczyłem się go akceptować. Ma ona też niejako pewien związek z minimalizmem – który od dawna studiuję. Medytacja uspokoiła moją głowę, pomogła w przemyśleniach na temat tego co ważne, nauczyła mnie panować nad stresem. Kiedyś to sport wydawał się dla mnie najlepszym lekarstwem na stres – do czasu, aż zobaczyłem, że tak naprawdę on w niczym nie pomaga. Sport, używany jako lekarstwo na stres, jedynie go maskuje, a przecież totalnie nie o to chodzi. Dopiero medytacja pozwoliła mi spojrzeć właściwie na stres, ale i na jego źródło, i prawdziwie te dwie rzeczy pokonać. Sport w końcu mógł stać się tym, czym powinien być od początku – przyjemnością i lekarstwem dla ciała, zamiast próbą rozwiązywania problemów. To medytacja okazała się antidotum na troski.
Trudne początki
O ćwiczeniach uważności pisałem już kiedyś na blogu. Pierwszy wpis na ten temat, Prosta metoda liczenia oddechów, pochodzi z samych początków mojego pisania – nie wiedziałem wtedy jeszcze zbyt dokładnie, czym owa medytacja tak naprawdę jest i czym stanie się dla mnie po latach. Próbowałem poznać ją na różne sposoby – i w którymś momencie po prostu załapałem, zaskoczyło!
Pomógł mi w tym niewątpliwie iPhone (a jakże by inaczej! 😎), o czym również miałem już okazję Wam opowiadać – w artykule o sposobach radzenia sobie ze stresem z wykorzystaniem smartfona (Medytacja i Twój smartfon) – to również dawne czasy. Wspominałem w nim o trzech, wspaniałych aplikacjach: Oak, Calm i Headspace. Tylko pierwsza z nich gościła w moim świecie nieco dłużej i przyczyniła się do tego, że szybko pokochałem medytację, co nie oznacza, że pozostałym dwóm coś brakuje. Oak ma jednak tę przewagę nad innymi, podobnymi aplikacjami, że – nie dość, iż jest przepięknie wykonana – jest również bezpłatna! Jeżeli jesteś właścicielem iPhone’a i język angielski nie jest dla Ciebie żadną przeszkodą, polecam Ci wypróbować właśnie Oak – do rozpoczęcia przygody z medytacją. Może i u Ciebie „zaskoczy”?
Krok drugi
Gdy już trochę zaznajomisz się ze swoim umysłem, nauczysz się koncentrować na oddechu, zrozumiesz, na czym polegają podstawy mindfullness’u, warto, abyś zrobił kolejny krok w medytacyjną przygodę. Jeżeli tak jak ja lubisz urozmaicenia, a nowe narzędzia motywują Cię do dalszego działania, możesz sięgnąć po kolejną aplikację. Ja oczywiście tak właśnie zrobiłem – cała moja droga przez medytację opiera się na wiedzy, którą czerpałem właśnie z aplikacji na smartfonie.
Mój wybór padł na Insight Timer – polecaną przez wiele osób, dużo bardziej rozbudowaną aplikację, która w pewnym stopniu skupia się wokół budowania społeczności i interakcji z innymi użytkownikami. W odróżnieniu od dość prostego rozwiązania, jakim charakteryzował się Oak, Insight Timer był dla mnie w tamtym okresie o wiele ciekawszym kompanem w medytacji. Wspomniany wcześniej element społecznościowy sprawił, że cała idea działania aplikacji od razu przypadła mi do gustu. Ucieszył również fakt, że wiele z sesji medytacji dostępnych było w języku polskim. Wynikało to z faktu, że każdy mógł nagrać i dodać do aplikacji swoją własną sesją, więc i Polacy skorzystali z tej możliwości. Insight Timer na pierwszy rzut oka wydaje się aplikacją zaawansowaną, wręcz skomplikowaną, z pewnością bardziej wymagającą niż Oak – i nie da się ukryć, że tak właśnie jest. Ciężko też nie zauważyć, że jest ona w pewnej części płatna. Jednak podstawowa, bezpłatna wersja, pozwala na odbywanie codziennych ćwiczeń. A mamy też do dyspozycji siedmiodniowy okres próbny opcji Premium, dzięki czemu można dokładnie sprawdzić, co oferuje.
Insight Timer był dla mnie na jakiś czas ciekawą odmianą, nowym doświadczeniem, jednak z czasem doszedłem do wniosku, że nie w każdej sytuacji pasuje mi mnogość funkcji, jakie oferuje. Czasem po prostu miałem ochotę usiąść, włączyć aplikację i dać mojej głowie odpocząć – bez zastanawiania się nad opcją, jaką dzisiaj powinienem wybrać. Efekt był taki, że zacząłem zamiennie używać Oak i Insight Timer, jednocześnie szukając kolejnej pozycji dla siebie – jakby jeszcze było mi mało tego co miałem.
W tamtym okresie zacząłem też zupełnie nową aktywność – jogę, która, poprzedzając moje codzienne sesje medytacji, okazała się jej wspaniałym uzupełnieniem. Dodatkowo ucieszyłem się z faktu, że aplikacja, którą uczyła mnie jogi – Daily Yoga, również oferowała swoje sesje medytacji. Były one dostosowane do rodzaju wykonywanych ćwiczeń, więc szybko okazały się być fajnym wyborem dla kogoś, kto poszukiwał odświeżenia w tej dziedzinie. Daily Yoga po każdej wykonanej sesji jogi, zachęcała mnie do chwili relaksu i medytacji ze specjalnie przygotowanymi słuchowiskami. Muszę przyznać, że przez jakiś czas odpowiadało mi to kompletne rozwiązanie – obydwie aktywności ładnie się ze sobą łączyły. Jednak mimo wszystko wiedziałem, że to nadal nie jest to, czego szukam w dłuższej perspektywie czasu. A oczekiwałem, że aplikacja do medytacji nie tylko pomoże w jej praktykowaniu, ale również umożliwi naukę i rozwój. Zdaję też sobie sprawę, że moje podejście do medytacji nie było do końca właściwe. Zamiast szukać aplikacji, kolejnych gadżetów, powinienem po prostu skoncentrować się na słuchaniu siebie, własnego ciała, umysłu i samym skupieniu – czyli istoty medytacji. Tłumaczyłem sobie to jednak w ten sposób, że po pierwsze jestem jeszcze na etapie poznawania, czym medytacja jest, i tu przewodnik i nauczyciel są bardzo przydatne, a po drugie – nie bałem się po raz kolejny przyznać sam przed sobą, że nowe sprzęty, aplikacje, usprawnienia, gadżety, bajery – motywują mnie do działania. A skoro dzięki temu osiągam oczekiwany efekt – dlaczego miałbym to podejście zmieniać? W dokładnie ten sam sposób zakup mikrofonu zmotywował mnie do rozpoczęcia nagrywania podcastów, czy zgromadzenie sprzętu do nagrywania wideo, które spowodowało, że stworzyłem kanał na YouTubie, gdzie po miesiącu pojawiło się prawie 30 filmów (które nagrywałem praktycznie codziennie). Taki już jestem i staram się to wykorzystywać 🙂.
10 Percent Happier
Mówią, że do trzech razy sztuka, ale u mnie dopiero za czwartym razem się udało. Po przygodach z Oak, Insight Timer i Daily Yoga, całkiem przypadkiem trafiłem kiedyś na 10 Percent Happier. Kolejną aplikację. I zakochałem się praktycznie od pierwszego wejrzenia. Autorem cyklu – bo jak się okazało, 10 Percent Happier to coś o wiele więcej niż sama aplikacja – jest Dan Harris, popularny amerykański dziennikarz, współprowadzący programy „Nightline” i „Good Morning America”, autor wielu reportaży telewizyjnych i w końcu autor kilku książek. Dan jako dziennikarz telewizyjny przez lata pracował w ciągłym napięciu, stresie, stale był pod ogromną presją. Doszedł jednak do momentu, w którym postanowił zmienić swoje życie (ha, skąd ja to znam!). Zaczął od poszukiwań, rozmów z ludźmi, chciał nauczyć się wyciszać, żyć spokojnie. W taki oto sposób trafił na ścieżkę, która doprowadziła go do medytacji. W 2014 roku wydał książkę pod tytułem „10% Happier”, która momentalnie stała się hitem i szybko po wydaniu trafiła na szczyt rankingu bestsellerów. Następnie Dan stworzył cały program nauki, w formie aplikacji o tym samym tytule – ogromnym kurs lepszego życia, opierający się przy każdym kroku o medytację. Jest to zbiór porad, kursów, sesji i wywiadów z ludźmi, z którymi Dam miał okazję rozmawiać, i od których miał możliwość sam się uczyć.
Sama aplikacja, pomimo faktu, że składa się z wielu małych kursów, jest tak naprawdę jednym ogromnym przewodnikiem po szczęściu. A ja, jak już napisałem – zakochałem się w niej już w pierwszej chwili, gdy ją zobaczyłem. Bardzo dobrze wykonana pod względem technicznym, co niestety nie jest powszechne – a dla mnie jednak dość ważne – napakowana materiałami szkoleniowymi w formie audio i wideo, stale uzupełniana o nowe treści. Idealna. Do tego dochodzi ten amerykański, klasyczny styl – który wręcz uwielbiam (w końcu wychowałem się na amerykańskich filmach lat 90’!). Dan w kursie przeprowadza wywiady z perspektywy ucznia, nie robi z siebie guru medytacji, nie uczy nas, on uczy się razem z nami – dzięki takiemu podejściu nauka jest o wiele przyjemniejsza. Udział w kursie nie należy do najtańszych, roczny dostęp to koszt ponad 400 zł, ale po pierwsze wraz z rejestracją możesz rozpocząć bezpłatny, 7-dniowy okres próbny, po drugie prawdopodobnie zaraz po rejestracji, tak jak ja, otrzymasz możliwość skorzystania z dużego rabatu, a po trzecie aplikacja z pewnością warta jest nawet tej podstawowej, pełnej ceny! Gdy zakończysz bezpłatny okres próbny, możesz dalej czas korzystać z małej części aplikacji i pierwszego mini kursu, który Dan udostępnia bez dodatkowych opłat. Gdy ja musiałem podjąć decyzję, czy napewno chcę wydać tak dużą kwotę na roczny dostęp do aplikacji, kilka razy wracałem do tego podstawowy bezpłatnego kursu, analizując, czy prezentowany tu styl jest napewno dla mnie. Dzięki temu utwierdziłem się w przekonaniu, że 10 Percent Happier jest tym, czego potrzebowałem i od dawna szukałem.
Czy jest to również opcja dla Ciebie? Musisz sam się o tym przekonać, ale dla mnie to najlepszy przewodnik po spokoju, szczęściu i medytacji, jaki znalazłem… Pozwolę jednak Danowi wypowiedzieć się samemu.
10 Percent Happier, tak samo, jak wcześniej uważność i medytacja, na stałe zagościły w moim życiu. Staram się korzystać z aplikacji każdego dnia. A, jak już wcześniej wspomniałem, jest jeszcze książka. Dan w bardzo ludzki sposób opisująca w niej swoją drogę – trochę pogubionego w życiu człowieka, który wchodząc małymi krokami w świat medytacji, znajduje odpowiedzi na wszelkie nurtujące go pytania. Wracam jednak do tematu samej medytacji, do recenzji tej niesamowitej książki zaproszę Cię innym razem w osobnym wpisie na blogu.
Uwżność
Nawet jeżeli jesteś dopiero na początku drogi poszukiwania odpowiedzi na pytanie czym jest medytacja, pewnie już wiesz, że głównym jej celem jest uważność. Za to nie jest ona z pewnością ćwiczeniem oddechowym, choć takie ćwiczenia mogą być jej elementem. Sama medytacja jest raczej praktykowaniem skupienia. Od kilku lat staram się wejść w ten świat, odkrywać drogę do uważności, ale dopiero niedawno – właśnie dzięki wspomnianej już aplikacji i kursom w 10 Percent Happier – odkryłem istotę tego, czym sama medytacja jest, albo inaczej – jak powinna wyglądać.
Być może to spore uproszczenie z mojej strony, ale jak się okazuje, w medytacji wcale nie chodzi o to, aby za wszelką cenę utrzymać jak najdłużej stan uwagi, skupienia. To znaczy, tak naprawdę o to chodzi, ale nie jest to najważniejsze – pomimo tego, co mówią niektóre poradniki. Jesteśmy ludźmi, niedoskonałymi istotami, rządzą nami emocje, myśli, reakcje, a to wszystko najczęściej uniemożliwia nam pozostanie na dłużej w stanie pełnego skupienia. Ludzki umysł po prostu nie jest do tego ani przystosowany, ani stworzony, przeciwnie, jesteśmy przyzwyczajeni do rozproszenia, co tak dobrze widać szczególnie teraz, w dobie wszechotaczającej nas elektroniki, wielozadaniowości, myślenia o wielu rzeczach naraz i szybkim wykonywaniu zadań. A medytacja – jak się okazuje – nie polega wcale na tym, aby zaciskać mocno zęby i z jak największą siłą odpierać wszystkie ataki nowych myśli, starając się za wszelką cenę zachować czysty umysł. Przeciwnie. Chodzi jedynie o to, aby w momencie utraty skupienia, zarejestrować takie zdarzenie i powrócić do bycia uważnym. Tyle. Cała tajemnica praktykowania uważności.
Nie wiem, czy rozumiesz, co chcę powiedzieć. Uczestnictwo w kursach 10 Percent Happier nauczyło mnie, że w medytacji nie chodzi o sam stan skupienia, ale o każdorazowy do niego powrót i kolejne próby. Tak, chodzi tylko i wyłącznie o PRÓBY. A to znacząca zmiana w stosunku do tego, jak cały ten proces pojmowałem wcześniej. Bo jeżeli podejdziesz do medytacji jak do stanu bycia w ciągłym skupieniu, z którego najprawdopodobniej co chwilę będzie się wytrącał, wtedy wyjdzie na to, że każdorazowo robisz to źle… I ostatecznie ani jeden raz nie wykonasz całego procesu we właściwy sposób. Natomiast, jeżeli wyjdziesz z założenia, że medytacja polega na ciągłym powrocie do stanu skupienia, gdy myśli powędrują w nieznanym kierunku – wtedy za każdym razem wykonujesz dobrą robotę. Czujesz tę subtelną różnicę? Z procesu, w którym byłem skazany na ciągłą porażkę, powstała czynność, w której zawsze wygrywałem – tylko dlatego, że nie do końca mi to wychodzi, ale próbuję kolejny raz powrócić na drogę. To zupełnie nowe podejście, które zakładało, że to same próby są celem, do którego dążę, a nie to, co początkowo uważałem za cel – doskonałość. Dan Harris i jego 10 Percent Happier, sprawiły, że słowo „idealne” z hukiem wyleciało z mojego medytacyjnego słownika.
Nawyki
A teraz chciałbym, abyś pomyślał o jeszcze jednej rzeczy. Medytacja sama w sobie nie jest doskonałością, nie jest celem, który można osiągnąć, ale ciągłym dążeniem do niego i ciągłymi powrotami na właściwą drogę. Medytacja jest próbami, w którą wpisane są drobne porażki. Przynajmniej to moje wnioski i podejście, które wyciągnąłem z dotychczasowych poszukiwań, odbytych lekcji i obserwacji.
A co, gdybyśmy w ten sam sposób spojrzeć na przykład na codzienne nawyki? Te, nad którymi wielu z nas stara się, z różnymi efektami, pracować? Moje dotychczasowe podejście do nich polegało na ciągłej kontroli, wyznaczaniu sobie jednej, właściwej drogi, od której nie ma odstępstw. Albo nawyk został utrzymany, albo nie. Używałem aplikacji w iPhonie które pozwalały mi sprawdzać, które z nawyków udaje mi się realizować, ile dni daję radę… I to destrukcyjne podejście sprawiało, że nie miałem szans na wygraną, nie miałem szans na sukces. W końcu zawsze przychodził ten dzień, w którym coś się wydarzyło i musiałem przerwać na jakiś czas wykonywanie któregoś z moich nawyków. Na przykład postanowienie rannego wstawiana – gdy po zabawie sylwestrowej postanowiłem chwilę dłużej pospać lub to dotyczące codziennych spacerów z psem, gdyż moja córka źle się czuła i chciałem z nią zostać. Przykładów przerwanych w ten sposób nawyków mógłbym wypisać setki, ale myślę, że rozumiesz już, o co mi chodzi.
A gdyby tak totalnie zmienić podejście i przestać zliczać ile razy dałem radę, ile razy mi się udało, ile razy wykonałem to co trzeba, ile zaliczyłem porażek, ale zacząć myśleć o nawykach podobnie jak o medytacji? Czyli po prostu w proces kształtowania nowego nawyku wpisać ciągłe niepowodzenia i za sedno uznać jedynie powroty na właściwą drogę? Im więcej takich powrotów, tym nawyk lepszy, a ten, który nie zaliczył podobnego zakrętu uznać za nietrwały i zagrożony? Dzięki temu, aby zwyciężyć w tej grze, wystarczy w nią dalej grać i zaliczać „wpadki”. To sprawia, że zawsze będę wygrany – wystarczy, że popełnię błąd – a będąc w takiej roli, o wiele łatwiej się żyje. Dokładnie tak samo, jak takie podejście ułatwiło praktykowanie medytacji.
Super, prawda?
Nie przekonałem Cię do mojego myślenia o nawykach? Mam więc jeszcze jeden fajny przykład, który bardzo dobrze zilustruje moje podejście. Jest nim poranne wstawanie – dla wielu tak trudny do utrzymania nawyk. Każdego dnia wstajesz wcześnie rano i jednego dnia zaśpisz, budzisz się dwie godziny później niż zwykle, dzień już nie będzie taki jak do tej pory. Jeżeli jesteś akurat w trakcie kształcenia u siebie nawyku rannego wstawania, wtedy w takim momencie bardzo łatwo się poddać, powiedzieć sobie: „nie udało się, trudno, nie jestem typem osoby, która rano wstaje i koniec” – wiele razy to obserwowałem. Jeszcze gorzej, gdy zdarzy się to kilka razy z rzędu… W tradycyjnym pojmowaniu nawyków jesteś już przegrany, przerwałeś cykl, łańcuch, musisz zaczynać od nowa. Znowu jesteś śpiochem, który chce się nauczyć rano wstawać. Jednak, jeżeli podejdziesz do tego w sposób, o którym dziś opowiadam, wtedy dopiero w tym momencie Twój nawyk nabiera jakiegokolwiek sensu, ponieważ jesteś na drobnym zakręcie i powstaje pytanie: co zrobisz dalej? Jeżeli podejmiesz działanie, aby powrócić na właściwą drogę, wtedy jesteś wygrany, a Twój nawyk zaczyna się kształtować – dopiero w tym momencie. Nawyki w takim rozumowaniu polegają już nie na pilnowaniu ich wykonywania, ale na powrocie do nich, w momencie niepowodzenia. Uświadomieniu sobie tej sytuacji i powrocie.
Czyż takie podejście nie jest wręcz przełomowe?
Dla mnie zdecydowanie było i nadal jest. Myślę też, że spokojnie można je przenosić na kolejne obszary życia – które to z kolei może stać się znacznie łatwiejsze i spokojniejsze. Z pewnością i Ty znajdziesz wiele sytuacji, w których rezygnując z wyścigu do perfekcji i przyjmując drobne niepowodzenia jako element całego procesu, odzyskasz spokój i harmonię, oraz dużo łatwiej osiągniesz swój wymarzony cel.
Jeżeli porażki, chwile słabości – mniejsze, ale i te większe – wpiszemy na stałe we wszystko co robimy, pogodzimy się z nimi, nauczymy wychodzić z kryzysów, wtedy idziemy przez życie jako wygrani. Zawsze! I tego właśnie Ci życzę! 🙂
Jestem bardzo ciekawy, czy znasz inne obszary, w których można zastosować sposób, w jaki podchodzę do medytacji i nawyków. Napisz mi o nich – możesz wysłać maila lub napisać w komentarzu do tego wpisu – zainspiruj mnie i innych!
Zapraszam do wysłuchania drugiego odcinka podcastu Fajne Życie 🙂 Po pierwszym, powitalnym, w końcu przyszedł czas na pokazanie tego, jak chciałbym aby mój podcast wyglądał. Opowiadam w nim dwie historie – jedna o tym jak walczyłem z budzikiem a druga o samochodzie. Ach, no i podrzucam moją receptę na to, jak nauczyć się rano wstawać
Jestem bardzo ciekawy czy spodoba się Wam taka formuła. Z niecierpliwością czekam na wszelkie Wasze komentarze i sugestie 🙂
Recepta na to jak zostać rannym ptaszkiem:
Jeżeli śpisz za długo, skróć swój sen
Wyłącz wszystkie budziki, zostaw jeden
Zadaj sobie poranne zadanie do wykonania
Postaw budzik z daleka od łóżka
postaw obok budzika szklankę albo butelkę z wodą i jak tylko wstaniesz aby wyłączyć budzik – wypij ją
Przyzwyczaj się do rannego wstawania każdego dnia, w weekendy również
Spraw aby ranne wstawanie było dla Ciebie ważne
Zadbaj o światło o poranku
Pogódź się z myślą, że początki są trudne i zmęczenie w końcu mija
Dzisiejszy wpis będzie trochę bardziej osobisty niż wcześniejsze. Wielu blogerów zaczyna od takiego właśnie wpisu – ja mogę jednak opublikować go dopiero dzisiaj. Chciałbym Wam trochę opowiedzieć, jak ja zmieniłem i zmieniam swoje życie. Taki mam przecież cel – zmieniać i przekazywać Wam moje doświadczenia oraz rady z tym związane. A w ostatnim czasie zmian u mnie sporo.
po pierwsze i najważniejsze
…po wielu latach, rzuciłem palenie papierosów! I muszę przyznać, że wspaniale się z tym czuję. Gdy zacząłem pisać bloga, wiedziałem już, że ten dzień kiedyś nadejdzie. Wiedziałem, że musi nadejść, aby wszystkie inne zmiany w moim życiu miały sens. I stało się. Przygotowywałem się do tego od dawna. Dzisiaj już wiem, że odniosłem sukces i jestem z siebie dumny! Jeżeli problem palenia papierosów dotyczy również Ciebie, mam nadzieję, że ucieszy Cię fakt, iż za pośrednictwem tego bloga postaram się pokazać Ci, jak wyglądał mój plan pozbywania się nałogu, od czego zaczynałem, kiedy podjąłem decyzję że to właśnie dzisiaj jest ten dzień i jak sobie radziłem przez pierwszy tydzień, miesiąc i później. Dzisiaj wiem, że do takich decyzji i kroków nie można podchodzić bez odpowiedniego planu i przygotowania. Wiele razy próbowałem rzucić palenie, zawsze bezskutecznie. Przeciwnie – za każdym razem gdy rzucałem (i wracałem), tak bardzo tym się denerwowałem, że zaczynałem palić jeszcze więcej. To było straszne. Odpowiedni plan pozwolił mi jednak całkowicie uwolnić się od mojego problemu. Wierzę, że każdy może zrobić podobnie.
po drugie: poranne wstawanie
Nauczyłem się wcześnie wstawać. I pisząc wcześnie, mam na myśli godzinę 4 nad ranem. Być może wyda Ci się to szalone, ale dla mnie system wstawania o tej właśnie godzinie jest idealny. A muszę przyznać, że jestem (byłem?) przysłowiowym “śpiochem” i podjęcie takiej decyzji nie było dla mnie łatwe. Bywały dni, że budziki w sypialni dzwoniły u mnie po 20 razy a ja nie potrafiłem wstać. Gdy bywałem sam w domu, bałem się że nie uda mi się rano wstać na umówione wcześniej, poranne spotkanie. Nastawiałem budziki w kilku urządzeniach, w telefonie, tablecie, telewizorze… gdzie tylko się dało. A i tak zdarzało mi się budzić kilka godzin za późno. Ale skończyłem z tym! Teraz budzę się (co najważniejsze: wyspany!) zaraz po pierwszym budziku – i więcej nie muszę ich nastawiać. I każdego ranka mam dzięki termu czas na zaplanowanie mojego dnia, przegląd wiadomości, poranną kawę, stworzenie wszystkim pysznego śniadania, poranne zakupy i przygotowanie się do pracy – zanim wstaną pozostali domownicy. Dzięki temu wszystko jest łatwiejsze. Jak udało mi się to wszystko osiągnąć i w jaki sposób możesz i Ty się tego nauczyć? O tym również dowiesz się, jeżeli zostaniesz ze mną.
po trzecie: sport
Jeszcze niedawno sport oglądałem głównie w telewizji. Na szczęście udało mi się całkowicie zamienić oglądanie telewizji na uprawianie sportu. Mam tutaj na myśli codzienne ćwiczenia a od czasu do czasu pływanie, bieganie, rower i inne okazjonalne aktywności. Sport to wspaniała sprawa i żałuję, że zaprzyjaźniliśmy się dopiero niedawno. Widzę jednak efekty pracy nad moją kondycją a w połączeniu z pozostałymi zmianami – ogólną poprawę jakości mojego życia. Co zrobić, aby i w Twoim życiu pojawił się sport? Małymi kroczkami dojdziemy do tego!
po czwarte: praca
Pamiętam jak jeszcze kilka lat temu bylem etatowym pracownikiem agencji reklamowej. To było zupełnie inne życie. Codzienna pogoń za pociągami, autobusami, zadaniami, spotkaniami… Późny powrót do domu i spać. Tylko po to, aby następnego dnia zrobić dokładnie to samo. I pomimo faktu, że moja praca była dość ciekawa, dawała mi sporo satysfakcji i pozwalała tworzyć fajne rzeczy, to nie byłem tam szczęśliwy. Małymi kroczkami przygotowywałem się do przejścia “na swoje”. Najtrudniejsze było podjęcie ostatecznej decyzji – ale zaryzykowałem i podjąłem ją. Przestałem każdego dnia jeździć do biura, zacząłem pracować sam dla siebie. Dzięki temu, że jestem dobry w tym co robię (a przynajmniej mam taką nadzieję! 🙂 ), szybko znalazłem kilku klientów i jakoś poszło. Czy żałuję? Nie zawsze jest kolorowo, ale na pewno nie mogę powiedzieć, że żałuję. Wiem jak trudna jest to droga, ale wiem również, że potrafi przynieść sporo satysfakcji. Wiele się dzięki niej nauczyłem. Wiem też, że dla większości osób droga, którą wybrałem nie jest dobra i nigdy nie będę Cię przekonywał do rezygnacji z pracy. Chciałbym Ci za to pokazać, że Twoja praca może być wspaniała! Musisz tylko znaleźć sposób, aby ją przeorganizować i pokochać. I nie ważne, czy jesteś redaktorem w portalu internetowym, księgową, kierowcą czy mamą na etacie w domu. Jeszcze nie raz będę Ci o tym wszystkim opowiadał 🙂
piąte: odżywianie
Czasami myślę, że właśnie zmiana odżywiania jest najtrudniejsza ze wszystkich. Udało mi się zrezygnować z palenia papierosów, z pracy na etacie, z lenistwa przed telewizorem, ale chyba ze zmianą tego co jem było najtrudniej :). Kiedyś bardzo lubiłem pracować w kawiarni, w centrum handlowym, w restauracji. Wiązało się to oczywiście z “ciągłą” kawą, różnymi dziwnymi posiłkami o nieregularnych porach… W drodze do domu pojawiały się fast-foody i inne okazjonalne przekąski. A nawet zakupy do domu nie zawsze były dobre i zdrowe – bardzo często pojawiały się w nich produkty ekspresowe, do przygotowania na szybko. Masakra. Jestem sobie bardzo wdzięczny, że udało mi się przejść przez zmianę odżywiania. Teraz bardzo dużo czasu spędzam w kuchni – a pracy wcale nie mam mniej, niż kiedyś. Kocham gotować i dziwie się sobie, że kiedyś nie potrafiłem znaleźć na to czasu. Zostań ze mną na blogu, a pokażę Ci, jak i Ty możesz pokochać swoją kuchnię, przygotowywanie posiłków i zdrowe jedzenie.
droga…
Te pięć punktów to nie wszystko, co zmieniłem w ciągu ostatniego roku w moim życiu, ale na tych właśnie się koncentrowałem. Postawiłem przed sobą pewne cele i udało mi się je osiągnąć.Małymi kroczkami i zgodnie z przygotowanym wcześniej planem – bez tego żadna ze zmian nie miałaby prawa się udać. Oczywiście możesz próbować powiedzieć sobie: od jutra wstaję o 6 rano. Albo: rzucam palenie. I co dalej? To tylko słowa. Tak samo jest z noworocznymi postanowieniami, zazwyczaj przy ich wyznaczaniu kierujemy się emocjami i nie udaje nam się ich dotrzymać. Bez odpowiedniego przygotowania szanse na osiągnięcie sukcesu są małe. Początkowy zapał mija i wtedy nie wiemy co dalej robić, jak sobie poradzić z pierwszymi problemami związanymi ze zmianami, nie potrafimy odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A dodatkowo musisz pamiętać, że wokół Ciebie jest Twoja rodzina i przyjaciele, którzy również muszą zaakceptować Twoją zmianę. W swoich planach musisz brać ich pod uwagę – dzięki temu też, pomogą Ci oni w trudnych chwilach przemian.
Pierwszym krokiem dla Ciebie niech będzie wypowiedzenie zdania: “Chcę coś zmienić w moim życiu!”. To jest właśnie najważniejsze. Jeżeli pozostaniesz ze mną na blogu, postaram się pomóc Ci w przejściu przez Twoją wymarzoną zmianę i postaram się przekonać Cię do innych. Podpowiem co robić, gdy pojawiają się wątpliwości i trudniejsze chwile. Gdy jesteśmy na skraju zrezygnowania. Gdy nasz zmiana wydaje się być bezsensowna.
Kolejną radą będzie: zacznij prowadzić pamiętnik. Pomimo wsparcia rodziny i bliskich, w naszych przemianach bardzo często czujemy się samotni. Prowadzenie pamiętnika bardzo ułatwia. Muszę Ci powiedzieć, że nie wiem, czy dałbym radę rzucić palenie papierosów, gdybym nie prowadził pamiętnika. W chwilach słabości zawsze mogłem do niego zajrzeć i przeczytać rady jakie sam sobie wcześniej zostawiłem. Mogłem przeczytać swoje notatki o tym dlaczego i dla kogo chciałem pozbyć się nałogu. Mogłem również porozmawiać sam ze sobą. Dzięki temu przetrwałem trudne chwile.
Jeżeli jeszcze tego nie zrobiłeś/zrobiłaś, zapisz się na mój newsletter. Dzięki temu pozostaniemy w kontakcie i będę mógł na bierząco informować Cię o nowych rzeczach na moim blogu, jak również przesyłać informacje dodatkowe, które nie zawsze się tutaj pojawiają. Pozdrawiam Cię bardzo gorąco i do następnego razu!