32 wnioski z przejechania 200 km podczas wycieczek rowerowych

Jazda na rowerze jest najczęściej wybieranym i ulubionym sposobem na aktywność Polaków. Szczególnie w piękne, letnie dni. Przed bieganiem, które wybiera 30% osób, i ćwiczeniami na siłowni – z 18% wynikiem, to właśnie jazda na rowerze, z 38% popularnością, jest najpowszechniejszą formą sportu uprawianą w naszym kraju. Dzieje się tak chyba głównie dlatego, że bariera wejścia w ten sport jest dość niska – wystarczy mieć rower – a całą resztę można już robić totalnie po swojemu.

Od dwóch tygodni i ja mam rower – sam się sobie dziwię, że dopiero po tak długim czasie do mnie trafił. I wiecie co? Zakochuję się. Ba! Chyba już się zakochałem.

Mam już przejechane 200 km, choć raptem w kilku wyprawach – oczywiście łącznie – i w mojej głowie, jak i w moim notesie, pojawiło się całkiem sporo wniosków, którymi chciałbym się z Wami podzielić. Warto chyba abym tu zaznaczył, że moje przemyślenia dotyczą dłuższych wypraw rowerowych i chyba raczej takiego podejścia do tej aktywności, niż krótkich, porannych wycieczek do sklepu po mleko czy bułki. 

Nie przedłużając jednak więc tego wstępu, idę do moich wniosków.

  • Woda – lepiej nosić, niż prosić. Niby Żabki, Gucie i inne sklepy, są na każdym kroku, na każdym rogu, ale gdy kończy mi się woda, a pić się chce, to nigdy nie mam gdzie kupić. Jak wychodzę z domu, biorę 1 litr wody, z zamiarem w miarę szybkiego dokupienia po drodze kolejnych butelek.
  • Decathlon to świetny sklep sportowy (wiem to od dawna), jego asortyment rowerowy jeszcze bardziej mnie w tym utwierdził. Jazda na rowerze to kolejny sport, który – za stosunkowo niewielkie pieniądze – mogę uprawiać dzięki Decathlonowi. Pamiętajcie jednak, by nie kupować za dużo, regały pełne są rzeczy, ale to wcale nie znaczy, że każda z nich jest nam potrzebna, i to dotyczy oczywiście nie tylko roweru, ale ogólnie zakupów.
  • Na drogach jest mnóstwo nieuważnych i lekkomyślnych osób, które potocznie nazywam – szczególnie gdy jadę i ich mijam – „debilami”. Jeżdżą bez trzymanki (od prawej do lewej) z nosem w telefonie albo grupami, całą szerokością drogi, rozmawiając sobie w najlepsze i nie zwracając uwagi na nikogo poza sobą. I nic na to nie poradzę – staram się tu stosować stoickie podejście – mogę tylko sam być dwa razy bardziej skupiony, uważny, przyhamować odpowiednio wcześniej i ominąć takie osoby jak najszybciej i jak najbezpieczniej. Choć oczywiście, nie zmienia to faktu, że sytuacje z takimi osobami mogą być momentami niebezpieczne.
  • Dieta pudełkowa, catering dietetyczny, idealnie sprawdza się na wyprawach rowerowych. Jedzenie, odpowiednie jedzenie, to coś, czym nie chcę zaprzątać sobie głowy, przygotowując się do wyprawy rowerowej. Zaopatruję się w Nice To Fit You – wszystko pięknie spakowane, tylko wrzucam do torby rowerowej i wiem, że nie będę ani głodny, ani zapchany niewłaściwym jedzeniem w czasie dłuższej drogi.
  • Nie próbuj od razu przejechać 200 km za jednym razem. Trzeba stopniowo zwiększać pokonywany dziennie dystans. Już po pierwszej, testowej przejażdżce, zamarzyła mi się podróż do miejsca oddalonego o 250 km, ale widzę, że w życiu nie dałbym rady bez wcześniejszego, stopniowego rozjeżdżania. Dopiero czwarta wyprawa miała u mnie powyżej 50 km i wiem, że na te 250 km jeszcze przez jakąś chwilę się nie zdecyduję. Stopniowo będę dochodził do takich odległości.
  • Serwis roweru jest chyba nawet ważniejszy niż serwis samochodu. No dobra, jedno i drugie jest tak samo ważne. Przed dłuższą jazdą, warto wybrać się do serwisu na przegląd, sprawdzenie, czy wszystko gra. Potem, w czasie drogi, nawet drobna wada, może być bardzo kłopotliwa.
  • Warto mieć ze sobą podstawowe narzędzia i klucze rowerowe – najlepiej w jakiejś skondensowanej formie, można takie kupić w sklepach z wyposażeniem rowerowym. Po przejechaniu 40 km niektóre rzeczy zaczęły mi się luzować, dokręciłem na przystanku i było git. Nawet głupie lusterko, które się poluzuje i lata na wszystkie strony, potrafi mocno zirytować podczas drogi.
  • Jak coś się wydarzy na trasie – jesteś zdany na siebie. Podczas jednej z wypraw spadł mi łańcuch – pierwszy raz, więc był lekki stresik! – łańcuch niestety mocno się zaplątał i długo nie mogłem tego naprawić. Byłem sam i musiałem sobie poradzić. Oczywiście w końcu się udało, ale przez cały ten czas, dookoła nie było nikogo, kogo mógłbym w razie czego poprosić o pomoc. 
  • Warto mieć zawsze coś do umycia i wytarcia rąk. Po tym, jak naprawiłem zepsuty łańcuch… byłem dość brudny. Dobrze, że mialem chociaż resztkę wody, szkoda, że tylko tyle.
  • Słuchawki, a w nich muzyka albo podcast – idealnie pasują do roweru. Kilka godzin jazdy może zmęczyć nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Odpowiednie dźwięki w słuchawkach mocno poprawiają samopoczucie. Moje to Air Pods 3 – i uwielbiam je, są idealne do jazdy na rowerze.
  • Apple Watch to świetny kompan rowerowy, tylko… bateria. Po przejechaniu 60 km zostaje mi kilkanaście procent baterii. A więc decyzja o wymianie starego zegarka, Apple Watch SE 1, na Apple Watch Ultra, który jeszcze lepiej sprawdzi się jako mój partner na rowerze – została chyba podjęta 😉. A do czego używam właściwie takiego zegarka? Włączam tryb jazdy na rowerze w plenerze i informuje on mnie o średniej prędkości, przejechanych kilometrach, tętnie, czasie jazdy i kilku innych przydatnych podczas jazdy rzeczach. Z poziomu zegarka mogę też sterować muzyką, czy podcastem.
  • Bateria w moim telefonie nie wystarcza na bardzo długą podróż (nawigacja, płacenie w sklepie telefonem, sprawdzanie trasy, muzyka, podcasty itd.). Powerbank się bardzo przydaje.
  • Mapy Google potrafią nakierować na zamkniętą drogę lub na drogę, po której bardzo słabo się jedzie rowerem. Chyba muszę poszukać alternatywy – a jest ich całkiem sporo. Nie wiem, czy znajdę coś lepszego i wygodniejszego od map Google, ale z pewnością będę testował inne rozwiązania. Szkoda, że rowerowe Mapy Apple – które z pewnością by najlepiej wspólpracowały ze sprzętem, który mam – nie działają w Polsce. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni. Czego używacie do nawigacji na rowerze?
  • Nawigacja głosowa to złoto! Dlaczego tak późno się zorientowałem? Patrzenie w mapę na telefonie rozprasza i do tego marnuje baterię telefonu. A przecież Mapy Google potrafią mówić co i kiedy powinienem robić. Nie lubię nawigacji głosowej w samochodzie, ale na rowerze uwielbiam.
  • Uchwyt na telefon na rowerze, nie powinien zasłaniać ani milimetra ekranu mojego smartfona. Okazuje się, że w czasie drogi akurat te zasłonięte milimetry są potrzebne. Mapy wykorzystują praktycznie cały ekran i lepiej go nie zasłaniać. Na początku kupiłem uchwyt, który zabezpieczał telefon również częściowo od przodu – błąd – już zmieniłem sobie na inny – co okazało się bardzo dobrą decyzją.
  • Lusterko rowerowe jest wspaniałe! Jak można w ogóle jeździć bez niego? Tak bardzo podnosi poziom bezpieczeństwa (może tylko u mnie), dzięki niemu wiem, co się dzieje wokół mnie, gdy jadę. Widzę nie tylko innych rowerzystów, którzy próbują mnie wyprzedzić, ale również (albo i przede wszystkim!) samochody, które mogą mnie przecież staranować. Myślę, że takie lusterko może nawet uratować życie, mi przydało się nie raz, a najbardziej, gdy jeden raz zobaczyłem TIR-a, który planuje wyprzedzić mnie w bardzo niedużej odległości na drodze. Widząc to w lusterku, mogłem zjechać na pobocze z drogi i nie ryzykować kontaktu z „nieco” większym uczestnikiem drogi.
  • Dzwonek w rowerze jest po to, aby go używać. Na TIR-a, czy inne samochody raczej się nie sprawdzi, ale na innych rowerzystów i pieszych – już jak najbardziej. Ludzie najczęściej nie wiedzą, że jedziesz i to małe „dzyń” często sprawia, że nie musisz hamować i kombinować.
  • Bez kasku nie wsiadaj na rower. Aż dziwne, że tak wiele osób jeździ… w czapce, zamiast w kasku. Możesz być mistrzem kierownicy (rowerowej), ale inni wcale nie muszą być. Przy większości zdarzeń drogowych, bez kasku nie masz szans. Zwróć też uwagę, aby wybrany kask, był właśnie rowerowy, a nie na przykład rolkowy. Kaski rowerowe mają specjalną podłużną konstrukcję, która chroni głowę przy najczęstszych wypadkach na rowerze, czyli takich, przy których przelecisz przez kierownicę do przodu. Warto też pamiętać o tym, że gdy mamy już jakieś zdarzenie na rowerze i uderzymy kaskiem o asfalt, beton, ziemię, nawet gdy nie widać na kasku pęknięć, może on wymagać już wymiany, ze względu na naruszenie jego konstrukcji. To z resztą tyczy się nie tylko kasków rowerowych, ale wszystkich.
  • Jazda na rowerze to wspaniały sport. O ile taka jazda na siłowni – dla samej jazdy, dla budowania mięśni, nigdy nie przypadła mi do gustu, to gdy mam do przebycia konkretną trasę, a najlepiej jeszcze, gdy muszę po coś jechać – jest wspaniale.
  • Dwa lata aktywnego, bardzo aktywnego życia, zaprocentowały na rowerze. Chyba w żadnej innej dyscyplinie sportowej nie doceniłem tak bardzo tego, jak „rozruszany” jestem. Nie wierzyłem, że będę tak dawał radę. Więc polecam ruszać się każdego dnia, nie tylko w czasie gdy planujemy letnie wyprawy rowerowe.
  • Jazda na rowerze wzmacnia nie tylko mięśnie nóg (łydki, dwugłowy i czworogłowy uda), ale również pośladków, ramion, brzucha, kręgosłupa, grzbietu. Gdy podczas wycieczek dochodzą podjazdy, zjazdy, balansujemy całym ciałem – wtedy pracują praktycznie wszystkie nasze mięśnie. Szybko to odczułem – szczególnie „następnego dnia”.
  • Dupa przyzwyczai się do wszystkiego. Nawet do jazdy na rowerze. Jednak odpowiednie siodełko + nakładka piankowa bardzo pomagają. Jednak raczej trzeba liczyć się z tym, że kilkudziesięciokilometrową jazdę odczujemy pewnie dość boleśnie na naszej pupie.
  • Rozgrzewka i rozciąganie przed jazdą, mocno poprawią później komfort samej jazdy. Dopiero nauka tańca pokazała mi, jak ważne jest przygotowanie do każdego treningu, że warto się rozgrzewać i rozciągać. Wykorzystuję to teraz przed każdą jazdą, ale i przed uprawianiem jakiejkolwiek innej dyscypliny sportu.
  • Obcisłe spodenki – ja używam takich do biegania – bardzo ułatwiają jazdę na rowerze. Zresztą, odpowiedni strój sportowy przydaje się w każdym sporcie. Dzięki niemu jest wygodnie. Jeansy na rowerze, rolkach czy w innej dyscypliny sportowej – nie sprawdzą się za dobrze.
  • Dobrze, że zainwestowałem kiedyś w fajne, sportowe okulary przeciwsłoneczne z filtrem UV (#Decathlon) – przydają mi się na trasie. Nie tylko poprawiają komfort, ale i – co jest niezwykle ważne – chronią nasze oczy przed wielogodzinnym nastawieniem na promieniowanie UV!
  • Skoro już chronimy oczy, warto zadbać i o skórę – krem z filtrem UV to must-have na wyprawę rowerową. Przy pierwszej dłuższej wyprawie nie pomyślałem o tym i wieczorem odczułem, jak mocno potrafi opalić słońce na rowerze. A przecież warto pamiętać, że to nie jest tylko kwestia niedogodności związanych ze zbyt dużym opaleniem, ale i naszego zdrowia.
  • Jazda pod wiatr jest dużo gorsza psychicznie niż fizycznie. A wiecie, co jest gorsze od jazdy pod wiatr? Jazda pod górkę ORAZ pod wiatr. Plus taki, że w drugą stronę będzie z górki – pokonując trasę z Grodziska Mazowieckiego do Mszczonowa, jechałem ze średnią prędkością 15 km/h, a wracałem już szybciej – 19 km/h, mimo że byłem przecież bardziej zmęczony. W pierwszą stronę nie było łatwo, zmaganie się z takimi przeciwnościami, jak górka i wiatr, może nie być proste, jednak w czasie wyprawy, trzeba i przez takie momenty przejść.
  • Przerzutki w rowerze to wynalazek na miarę nagrody Nobla! Znam osoby, które jeżdżą – sporadycznie i bardzo rekreacyjnie, a czasem i na dłuższe wyprawy – bez używania przerzutek. Głównie dlatego, że nie wiedzą, jak ich używać. Tylko że tak się nie da jeździć, serio! Przerzutki w rowerze są biegami w naszym samochodzie – i raczej ciężko sobie wyobrazić, że jedziemy samochodem ciągle na jednym i tym samym biegu.
  • Zakup sakw rowerowych, które transformują się w normalny plecak, był strzałem w dziesiątkę. Gdy jadę – są jak zwykłe sakwy, zamontowane na bagażniku z tyłu, gdy jednak chcę iść na kawę / basen / zakupy – zdejmuję sakwy z roweru, zmieniam je w (bardzo pojemny, ale i wygodny) plecak i mogę spacerować.
  • Damski rower może być bardzo wygodny i być tak samo męski, jak każdy inny 😉. Plus – biały to ładny kolor 😁 Tak się złożyło, że jeżdżę na rowerze w wersji damskiej, tak zwanej damce. Wyróżnia się on charakterystyczną budową ramy, gdzie górna rura jest poprowadzona o wiele niżej, niż w wersji „normalnej”. Dzięki temu wsiadanie i zsiadanie z takiego roweru jest znacznie łatwiejsze. Poza tym, rowery damskie nie różnią się niczym więcej od męskich, jeżeli chodzi o konstrukcję.
  • Warto zapisywać swoje przemyślenia, wnioski, emocje po dłuższych wyprawach rowerowych – dzięki temu sprawisz, że kolejne wycieczki będą jeszcze lepsze. Wykorzystaj do tego swój dziennik, a jeżeli go nie masz – to świetna okazja, aby taki zacząć prowadzić. Dzięki temu, że ja spisałem moje przemyślenia, możesz teraz czytać ten wpis. Jak zawsze więc gorąco polecam prowadzenie swojego własnego dziennika.
  • iPad znowu okazał się świetnym urządzeniem – pakuje go w plecak i gdy mam ochotę na przerwę, zatrzymuję się, siadam na ławce / przystanku / w kawiarni i mogę napisać kolejny wpis w dzienniku, na blogu, na przykład o tym, jak fajna jest jazda na rowerze 🙃.

Uuuch, nazbierało się tego trochę. Jak widzisz, mam całkiem sporo przemyśleń związanych z moją nową miłością, jaką staje się bardzo szybko jazda na rowerze. Czuję, że czeka mnie jeszcze wiele przygód związanych z wyprawami rowerowymi i już nie mogę się doczekać ich przeżycia. Rower jest wspaniałym, ekologicznym i oszczędnym środkiem transportu. W połączeniu z pociągiem i na przykład małym namiotem, może się okazać, że jest wspaniałym sposobem nie zwiedzanie nie tylko najbliższej okolicy, ale i odległych zakątków, naszego kraju, może kontynentu? Gorąco zachęcam do wypróbowania i zakochania się w podróżach rowerowych tak samo, jak ja. Mam nadzieję, że miniemy się kiedyś na trasie.