blog

  • Czas wynalazców?

    Dzień dobry! Wygląda na to, że zaczynamy kolejny tydzień – choć przymusowe siedzenie w domu, nie będzie on się wiele różnił od weekendu. Ale damy radę, prawda?

    W internecie krąży od jakiegoś czasu mem przypominający, że ponad 300 lat temu, w 1665 roku, gdy z powodu epidemii dżumy zamknięto Cambridge – podobnie jak dzisiaj – odesłano studentów do domu. Jeden z nich, młody, 23-letni chłopak, wrócił na farmę swojej matki i w wolnym od nauki czasie wynalazł rachunek różniczkowy. Nazywał się Isaac Newton.

    A wiecie, że dokładnie 163 lata temu oficjalnie uruchomiono w Nowym Jorku pierwszą windę? I choć mechanizm jej działania znany jest i wykorzystywany przez ludzkość już od czasów starożytnych, to właśnie 23 marca 1857 roku uznawany został za dzień wynalezienia windy. Z tej okazji właśnie dzisiaj obchodzimy Dzień Windy.

    Być może i Wam wpadnie dzisiaj do głowy jakiś niesamowity pomysł, który na zawsze zapisze się na kartach historii 🙂 Tego Wam życzę! Miłego dnia i całego tygodnia 😊

    Ps. wiedzieliście, że „lift” i „elevator” to to samo? Ja nie…


  • Pierwszy dzień wiosny!

    Dzień dobry, mamy sobotę, 21-szy marca. Słuchajcie (i czytajcie): dzisiaj pierwszy dzień wiosny! 🐝 🌱 🌸 ☘️ 🌼 

    Czy to nie zabawne, że w tym roku, w dzień wagarowicza większość z nas zostaje w domu? PRZYMUSOWO! I wcale nie dlatego, że jest akurat sobota. Zapowiada się na cały miesiąc wagarowicza…. Tylko tym razem nikt się nie cieszy. Mam nadzieję, że za rok dzieciaki będą mogły już bez przeszkód i z radością uciekać z lekcji. Ale tylko w ten jeden dzień. No i na litość boską – niech dzień wagarowicza nie wypada więcej w sobotę! 😁

    ps. za rok to będzie niedziela 😉


  • Dziś na obiad risotto

    To nie przypadek, że Dzień bez Mięsa zbiega się z początkiem wiosny, gdy przyroda budzi się do życia… A wiecie, że na świecie aż 10% ludzi – często ze względów religijnych czy kulturowych – nie spożywa pokarmów mięsnych? Wieloletnie badania wykazały, że osoby takie żyją średnio o kilka lat dłużej, niż amatorzy mięska – czyż nie jest to wspaniały argument za tym, aby dietę wegetariańską dołączyć do sposobów na Fajne Życie?

    Dzień dobry! 😀

    Ten piątek to coś o wiele więcej niż tylko dzień bez mięsa. Dzisiaj wypada również Międzynarodowy Dzień Szczęścia! I właśnie w tym trudnym dla nas wszystkim okresie, powinniśmy docenić to wspaniałe życie, które zostało nam dane. Powinniśmy nauczyć się być szczęśliwi z tym co otrzymaliśmy, w końcu każdy może mieć swoje fajne życie🙂 Niezależnie od tego, co będzie jutro. Miłego dnia!

    Z okazji dnia bez mięska, gotuję dzisiaj moje ulubione risotto grzybowe (choć mam w domu jeszcze większego amatora tego dania!). Idealne danie na taki dzień 🍲 Chcecie przepis? Proszę bardzo:

    Risotto z grzybami

    Składniki
    • 350 g ryżu do risotto
    • 40 g grzybów suszonych
    • 3 szt cebule szalotki
    • 1,5 l bulionu warzywnego
    • 2 ząbki czosnku
    • olej
    • 3 łyżki tartego parmezanu
    • 250 ml wina białe, wytrawne
    • 1 łyżeczka soku z cytryny
    • 1 łyżka sera mascarpone
    • natka pietruszki
    • sól i pieprz

    Instrukcje
    1. Grzyby zalewamy ciepłą wodą i odstawiamy na półtorej godziny.
    2. Po tym czasie wyjmujemy grzyby na sitko i odcedzamy je. Nie wylewamy pozostałego z nich wywaru.
    3. Cebulę i czosnek drobno kroimy. Na dużą patelnię albo rondel wlewamy olej, a następnie wrzucamy cebulę i smażymy aż do zeszklenia. Po chwili dodajemy czosnek i smażymy.
    4. Wsypujemy ryż do risotto i mieszamy aż stanie się przezroczysty.
    5. Następnie wlewamy 3/4 białego wina i mieszamy aż alkohol wyparuje.
    6. Wlewamy wywar z grzybów i mieszamy do momentu, aż wchłonie go ryż. Następnie cały czas mieszając wlewamy po jednej chochli wywaru warzywnego. Gdy wywar zostanie wchłonięty, wlewamy kolejną – cały czas delikatnie mieszając. I tak za każdym razem aż ryż wchłonie całość. Całość zajmuje około 20 minut.
    7. W połowie gotowania dodajemy posiekane grzyby.
    8. Doprawiamy solą, pieprzem i sokiem z cytryny, a na sam koniec gotowania, dolewamy resztę wina i ponownie mieszamy.
    9. Na sam koniec dodajemy łyżkę sera mascarpone i również mieszamy całość.
    10. Po wymieszaniu całości przykrywamy patelnię albo rondel pokrywką i odstawiamy danie na 5 minut.
    11. Risotto podajemy posypane świeżo startym parmezanem, świeżo zmielonym czarnym pieprzem i posiekaną natką pietruszki.


  • Słowo dnia: pandemic

    Wszystko wskazuje na to, że nadszedł koniec czasów, jakie wszyscy znamy. Jeden mały, niewinny wirus spowodował, że nasze spokojne i beztroskie życie zawaliło się z dnia na dzień. Zamknęliśmy szkoły, sklepy, granice. Ludzie nie mogą się spotykać ze sobą, normalnie pracować, nie mogą robić zakupów, jeździć i latać. Świat dał nam żółtą kartkę i będziemy musieli już na zawsze wszystko zmienić. Zmiany są trudne, choć często prowadzą do czegoś lepszego, wiem coś o tym…

    Dzień dobry. To co? Kolejny dzień w domu? Miłego dnia!


  • Jak robić codziennie 10000 kroków pracując w domu? – podcast Fajne Życie, odcinek 6

    Arystoteles powiedział kiedyś: „Nie ma nic gorszego dla organizmu człowieka niż długotrwała fizyczna bezczynność.” Gdyby tylko widział jak dzisiaj spędzamy większość naszego dnia – złapałby się za głowę. 

    W najnowszym odcinku podcastu Fajne Życie opowiadam jak to robię, że pomimo faktu iż pracuję w domu, a do tego przy komputerze, (prawie) codziennie udaje mi się zrobić minimum 10000 kroków!

    Siedzący tryb życia to problem, podobno większy i groźniejszy niż palenie papierosów. Ostatnie badania pokazują, że osoby spędzające większość czasu w pozycji siedzącej, narażone są na szybszy rozwój chorób serca, problemy z mięśniami, otyłość, cukrzycę typu 2 czy nawet silną depresję. I tak na prawdę nie ma się co dziwić – natura nie wymyśliła nas po to, abyśmy siedzieli. To XXI wiek i związany z nim szybki rozwój cywilizacji spowodował, że większość czasu spędzamy w tej pozycji. Samochody, komputery, a nawet smartfony – to między innymi one powodują, że coraz mniej się ruszamy. Pół biedy, jeżeli jeszcze pracujesz poza domem – przynajmniej Twoja droga do pracy może dać Ci troszeczkę ruchu. Co jednak zrobić, gdy pracujesz w domu a do tego jeszcze przy komputerze?

    W tym odcinku opowiadam o

    • Groźnej „chorobie” na którą rocznie umiera kilka razy więcej osób niż na AIDS ❗️
    • Prostym sposobie na codzienny ruch
    • Tym, skąd wzięła się idea robienia 10000 kroków
    • Moich dwunastu sposobach na to jak pracując w domu zrobić każdego dnia 10000 kroków

    Moje 12 sposobów na 10000 kroków każdego dnia

    1. Śledzenie liczby kroków
    2. Rozpoczynanie dnia od spaceru
    3. Bieganie
    4. Praca na stojąco
    5. Szklanka z wodą
    6. Technika pomodoro
    7. Spacer po posiłku
    8. Odstawienie samochodu
    9. Schody, ale nie ruchome
    10. Nie zostawianie chodzenia na koniec dnia
    11. Spędzanie czasu z dziećmi
    12. Pies

    Moje stojące biurko

    Przydatne linki


  • Szwecja i inne marzenia

    Lubię moją pracę, nawet bardzo. Szczególnie, gdy dzięki niej mogę realizawać swoje marzenia. A ostatnio praca pozwoliła mi właśnie po części spełnić jedno z nich, i to nie małe! Zanim jednak opowiem Ci co dokładnie się wydarzyło, muszę Cię trochę oprowadzić po moim świecie.

    Od dawna marzę o podróżowaniu. Nie! Wróć (zawsze śmiałem się, gdy w szkole średniej moja nauczycielka od matematyki tak mówiła)! Nie marzę o podróżowaniu, ja planuję, że będę podróżował – a to jednak zasadnicza różnica, która powoduje, że marzenie zamienia się cel. Jeszcze Ci o tym nie pisałem, ale założyłem sobie, że 30 marca 2021 roku wyruszę w jakąś dłuższą podróż. Nie wiem jeszcze dokładnie gdzie, nie wiem na jak długo, ale wiem, że jadę. Na szczęście zostało mi trochę czasu na udzielenie odpowiedzi na te pytania. Data wyjazdu nie jest jakimś szczególnym dniem, nie kończę 40-tu lat, nie zaczyna się wtedy nowy rok, po prostu pewnego dnia usiadłem i taką właśnie datę wybrałem. A nawet mogę powiedzieć, że ją ot tak wymyśliłem. Było to na początku poprzedniego roku, więc dałem sobie dwa lata na zorganizowanie mojej podróży – to zarazem dużo, ale i bardzo mało. Ten mój 30-ty to taka data wyjściowa, nawet jeżeli będę miał opóźnienie, to przynajmniej będę wiedział jak bardzo jestem do tyłu.

    Zaglądałeś już może na mojego Instagrama? Kiedyś wrzucałem tam nudne obrazki z cytatami motywacyjnymi oraz inne głupoty, które wpadały mi akurat do głowy. Niecały rok temu doszedłem jednak do wniosku, że nie ma to większego sensu i znaczenia. Męczyłem się okrutnie z prowadzeniem tamtego profilu. Wiedziałem, że to nie jestem ja, były tam jedynie luźne pomysły, które miały spowodować że znajdę masę followersów – tylko… po co? Po co ja właściwie to robiłem? Ponieważ nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na to dość ważne pytanie, pewnego zwykłego dnia chwyciłem telefon i skasowałem wszystko w cholerę (wybacz słownictwo, ale to określenie idealnie oddaje emocje które mi towarzyszyły w tamtej chwili). Powiedziałem sobie jednocześnie, że nie wrzucę na Instagrama ani jednego, nowego zdjęcia, do czasu aż nie odnajdę sensu prowadzenia tam profilu. I po miesiącu znalazłem…

    Nic na moim blogu nie dzieje się bez przyczyny. Gdyby tak zebrać wszystkie treści jakie opublikowałem i ułożyć z nich mapę, gdzieś tam na niej pewnie dałoby się odszyfrować, że marzę o czymś takim jak wielka podróż. Z resztą sporo piszę o marzeniach, już dawno temu zacząłem wpisem o siedmiu powodach, dla których warto być marzycielem. I choć wpis jest już dość stary, to nadal aktualny. Planując tak wielkie rzeczy musiałem też nauczyć się cierpliwości, a to – jak pewnie wiesz – nie jest proste. Jednak pomógł mi w tym sport – tu efekty przychodzą z dużym opóźnieniem, jednak warto na nie czekać, nie chodzić na skróty i nie poddawać się – to bardzo dobrze opisałem w innym z moich starych wpisów: Nie spiesz się, nie oszukuj. Skutecznie osiągnij cel. – choć pisząc go, nie wiedziałem jeszcze, że gdzieś tam w głowie tli mi się tak duży pomysł.

    Innym razem pisałem o podróży do Disneylandu – tyle, że z Googlem, czy pracy marzeń w Kanadzie. Te niepozorne, i z jednej strony trochę niepasujące do mojego bloga wpisy, powoli uświadamiały mi, że jest wiele miejsc na świecie, które chciałbym odwiedzić, które muszę odwiedzić! Moje marzenia o podróżowaniu kiełkowały i trzeba było je tylko dalej hodować.

    Potem pojawił się wpis o tym jak spełniać marzenia, nazwałem go: Prosty przepis na spełnienie Twojego marzenia, choćby na grafice do wpisu widnieje napis: Mały kurs spełniania dużych marzeń. I tym właśnie on dla mnie był – sposobem do realizacji mojego podróżniczego celu. Był rozpisaniem go na części, przerobieniem na plan.

    Aż w końcu najbardziej znaczący wpis, który zmienił wszystko: W 80 dni dookoła świata, czyli jak zaplanować podróż życia. Wrzuciłem do niego między innymi film pokazujący historię Karola Lewandowskiego, który wraz z żoną Olą kupił starego busa i wyruszył w podróż po świecie. Jego historia zainspirowała mnie do tego stopnia, że pomyślałem: dlaczego by nie????? Zacząłem śledzić bloga Busem przez świat, zaglądać na ich YouTubaInstagrama, zapragnąłem podobnego życia. A Lewandowscy na swoim blogu opisują krok po kroku jak to zrobić. Patrząc na Olę i Karola pomyślałem: chyba mogę i ja? Co stoi na przeszkodzie? Nic. NIC! Mogę!

    Okazało się również, że osób takich jak Lewandowscy jest więcej! Znalazłem między innymi Podróżovanie – blog, na którym Kasia i Łukasz opisują swoje podróże po świecie kamperem przerobionym z dostawczego Volkswagenami. Mało tego – pokazują bardzo dokładnie, krok po kroku, jak przystosowali swój samochód do takiej podróży. Toż to dokładnie to, czego potrzebowałem! Postanowiłem pójść podobną drogą.

    Wracając do Instagrama – w końcu nie napisałem Ci co właściwie tam umieszczam, a pewnie sam jeszcze nie sprawdziłeś. A nawet jeżeli jednak kliknąłeś w link do mojego profilu, to jest całkiem spora szansa, że nadal nie wiesz o co w tym chodzi. Ok, już tłumaczę: Instragram jest teraz dla mnie pewnego rodzaju mapą (mapy, mapy, wszędzie widzę mapy ????) – miejsc, które odwiedziłem. Otóż, w każdym nowym miejscu w którym się pojawiam, zostawiam małego, kolorowego, zrobionego z papieru ptaszka (nazywam je „birdami”), któremu następnie robię zdjęcie i wrzucam właśnie na Instagrama. Tylko tyle. Przynajmniej narazie ???? Mam jednak taką zasadę, że każde miejsce równa się tylko jeden instapost. Nie mogę więc co trzeci dzień wrzucać birda z Warszawy, pomimo tego, że właśnie tak często się w niej pojawiam – może być tylko jeden. Do tego nie może być to miejsce, które tylko mijam i w którym jestem raptem kilka minut – birdy zostają tylko tam, gdzie i ja zostawiam kawałek siebie, miejsca na które „mam chwilę”. Na początku było dość łatwo, zacząłem w czerwcu, na samym początku lata, były wakacje, wyjazdy z Ewą, dziećmi, do tego mogłem wrzucić birdy z miejsc, które odwiedzam na co dzień, jak właśnie Warszawa, czy moje Opypy – szybko uzbierała się całkiem spora liczba postów. Ale wakacje się skończyły, często odwiedzane miejsca również, musiałem zacząć szukać sposobów na kolejne publikacje – a Instagram mocno mnie do tego motywował.

    I w ten oto sposób dochodzę do tego, od czego zacząłem mój wpis, a związane jest to z jednym z ostatnich birdów, który pojawiły się na moim profilu – numer dwudziesty czwarty, z dopiskiem Sztokholm. I to właśnie moja praca pozwoliła mi odbyć podróż do tego niezwykłego miejsca. Być może to „osiągnięcie” nie będzie dla Ciebie niczym szczególnym, w końcu bilety lotnicze do Szwecji kosztują nie więcej niż kolejowe z Warszawy do Krakowa (serio!), a leci się przecież znacznie krócej, ale dla mnie ta podróż była nie lada wyzwaniem, całkiem znaczącym znakiem i jednocześnie testem. I nie chodzi tutaj o samą pracę – zadanie, które miałem do wykonania w Szwecji było bardzo fajne, wręcz ekscytujące – lecz o cały backstage, mój osobisty plan, który towarzyszył tej wyprawie. Wyruszyłem bowiem swoim własnym samochodem, przemierzając najpierw pół Polski drogą nad morze, płynąc nocą promem, aby następnie przez cały kolejny dzień móc samochodem przejechać spory kawałek Szwecji. Ta kilkudziesięciogodzinna wyprawa była sprawdzianem, a jego wynik miał pokazać, czy takie podróżowanie jest właśnie tym, na czym mi zależy. Miał dać odpowiedź na pytanie, czy mój plan z marcem 2021 roku ma w ogóle sens. I już wiem – ma! Cały mój harmonogram w Szwecji był dość napięty, nie miałem wiele czasu na zwiedzanie, ale udało mi się trochę rozejrzeć, znalazłem wspaniałe miejsca, delektowałem się każdą minutą podróży – zarówno jadąc do Sztokholmu, jak i będąc tam na miejscu. Przemierzając drogi tego wspaniałego kraju nie pędziłem, rozglądałem się co i rusz, robiłem sporo przerw aby pooglądać przepiękną skandynawską przyrodę. Każda minuta była dla mnie czymś wyjątkowym.


    Napisałem na samym początku, że praca pozwoliła mi spełnić marzenie. Ale to nie do końca prawda. Im więcej o tym myślę, tym mocniej utwierdzam się w przekonaniu, że tak na prawdę to ja sam nastawiłem się na spełnianie mojego marzenia, a praca w tym wypadku stała się dla mnie tylko narzędziem do tego. Pewnie zadziałał tu też mechanizm magnesu: byłem otwarty na tego rodzaju przygody, więc i spadło na mnie zadanie związane z podróżą. Wszystko miało znaczenie.

    Moja przygoda w Szwecji już za mną, ale ta właściwa –związana z podróżowaniem – dopiero się rozpoczyna. A ja z każdym dniem szerzej otwieram oczy i widzę coraz więcej elementów, które od tak dawna podświadomie składam aby takie wyprawy odbywać. Nawet moja praca, którą od miesięcy organizuję w ten sposób, abym nie musiał wykonywać jej z domu czy jakiegokolwiek innego, konkretnego miejsca. Będąc w Szwecji pracowałem całkiem normalnie, i chociaż zadanie, które miałem tam do wykonania bardzo absorbowało mój czas i uwagę, to jednak zobaczyłem, że mogę być w dowolnym miejscu na ziemi i robić to samo, co na co dzień robię w domu.

    Tak właśnie spełnia się marzenia. Jeżeli nadal nie wierzysz że można, być może musisz przeczytać jeszcze raz ten wpis, spisać sobie wszystkie linki które w nim umieściłem i odwiedzić je po kolei. To żywe dowody na to, że można! I prawdziwe sposoby pokazujące „jak?”.

    Na koniec mam do Ciebie jedno pytanie: jakie jest Twoje marzenie, którego datę realizacji zapiszesz sobie właśnie dzisiaj w kalendarzu?


  • Rok odwagi

    Piszę do Ciebie tą wiadomość dziewiętnastego stycznia. Oznacza to, że minęło mniej więcej 5% roku. Jestem bardzo ciekawy, czy Twoje postanowienia noworoczne zdążyły już przepaść, czy jeszcze się ich trzymasz? Moje nie przepadły, ale chyba tylko dlatego, że wcale ich nie ustanawiałem. Zrobiłem za to coś zupełnie innego, ale zanim napiszę co, muszę najpierw opowiedzieć Ci co robiłem w poprzedni weekend.

    Otóż w sobotę i niedzielę, moja córka miała swoje dwie imprezy urodzinowe – jedną dla koleżanek, drugą już bardziej rodzinną. Pierwszą z nich zorganizowaliśmy na lodowisku – Ala (solenizantka) i jej koleżanki jeździły cała godzinę na łyżwach – wszyscy byli zachwyceni. Dla mnie za to, było to pierwsze przyjęcie urodzinowe moich córek, na których bawiłem się równie dobrze co one. Prawie wszystko się udało. Prawie, ponieważ zaplanowaliśmy spektakularny wjazd na lodowisko z tortem, a niestety szalejący wiatr ciągle zdmuchiwał nam wszystkie świeczki… więc było dmuchanie „na sucho” i mnóstwo śmiechu ????. Oczywiście nie traktuję tego jak wpadkę, ale jako zabawną rzecz, której nie przewidzieliśmy. Ogólnie, było to wspaniałe wydarzenie, którego długo nie zapomnę (choć zorganizowane dla prawie-nastoletnich dziewczyn). Nawet moje żona była zadowolona, choć przez długi czas dość sceptycznie podchodziła do pomysłu organizacji przyjęcia urodzinowego na łyżwach.

    Poprzednia niedziela upłynęła nam z kolei pod znakiem przyjęcia w gronie rodzinnym. Zaprosiliśmy tyle osób, ile tylko nam się mieści w domu i świętowaliśmy urodziny. Mamy w domu z Ewą pewien układ na takie okazje: ona wybiera dania a ja je gotuję. W ten sposób każdy dostaje to, co lubi – ja mogę gotować, a Ewa dostaje swoje ulubione potrawy ????. I tym razem wymyśliła rosotto – trudne, ale wyjątkowo wdzięczne danie. Postanowiłem jednak nie poprzestawać na tym: pomyślałem, że zrobimy całe przyjęcie w stylu włoskim. Na początek podaliśmy bruschetty, potem przepyszną zupę minestrone, risotto, deser i na kolację przepyszne, domowe, włoskie pizze. Nie zabrakło pomidorów, sosów, serów czy bazylii. I oczywiście świeżo upieczonego chleba (kilka tygodni temu dostaliśmy taką maszynkę do jego wypiekania i muszę przyznać, że zbzikowałem na tym punkcie totalnie). A najlepsze jest to, że chyba wszystko się udało i smakowało gościom. Ewa jak zwykle trochę na początku panikowała, ale ostatecznie sama przyznała, że było super. Tak właśnie minęł mi cały poprzedni weekend.

    A dlaczego właściwie Ci o tym wszystkim opowiadam? Już tłumaczę.

    Nie od dziś wiadomo, że postanowienia noworoczne nie mają większego sensu. Mało komu udaje się je utrzymać dłużej niż tydzień, a jeszcze mniejsza liczba osób przekształcić w nawyki. Został nawet wyznaczony dzień, do którego statystycznie rzecz biorąc, większość postanowień noworocznych została już dawno spisana na stary. Przypada on w trzeci poniedziałek roku, czyli jutro. Nazywamy go Najsmutniejszym Dniem Roku (Blue Monday). Dlatego też, podobnie jak w latach poprzednich, tak i tym razem, nie tworzyłem dla siebie żadnych postanowień noworocznych, nie wyznaczałem też wielkich celów, zrobiłem za to coś o wiele lepszego – wyznaczyłem na rok 2020 temat. A jest nim odwaga. 

    Pierwszy raz o tej technice planowania okresów usłyszałem w podcaście Cortex. Jego prowadzący, znany youtuber CGP Grey oraz podcaster Myke Hurley, od kilku już lat wyznaczają i opowiadają o swoich tematach na różne okresy w życiu. Zainspirowany ich działaniem, rok temu postanowiłem że i ja, zamiast podejmować bezsensowne postanowienia noworoczne, będę wybierać na każdy rok temat. A różnica pomiędzy jednym i drugim jest ogromna. Postanowienia noworoczne to coś zamkniętego, dokładnie określonego, wymagającego konkretnego działania, zazwyczaj obejmującego rzecz, którą sami nie wierzymy, że jesteśmy w stanie zrealizować. Bliższe są ona naszym marzeniom, niż planom. Trzy najpopularniejsze przykłady postanowień noworocznych to rzucanie palenia, przejście na dietę i rozpoczęcie przygody z siłownią. Ale czy tak na prawdę znasz kogoś, kto rzucił palenie w sylwestra i wytrzyma dłużej, niż tydzień? Podejrzewam, że po zabawie sylwestrowej mało kto wytrzymuje z takim postanowieniem choć dwa dni. Z dietą pewnie jest podobnie. Jedynie siłownia czasem się przedłuża o kilka dni, czy tygodni ze względu na wykupiony wcześniej, w przypływie emocji, karnet.

    Sprawa wygląda zupełnie inaczej, gdy zamiast tworzyć noworoczne postanowienia, wyznaczymy na dany okres temat. I aby jeszcze lepiej pokazać Ci na czym polega różnica, powrócę na chwilę do moich wcześniejszych dwóch historii. Tak na prawdę cały mój ostatni weekend stał dla mnie mocno pod znakiem odwagi. Od samego początku rozsądek podpowiadał, aby zorganizować pierwsze przyjęcie urodzinowe mojej córki w sali zabaw, albo w domu – zrobić to standardowo, po najmniejszej linii oporu. Przecież nie potrzeba wiele, aby dzieciaki się dobrze bawiły. Szczególnie, że mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowanie wszystkiego, nie mogliśmy przewidzieć pogody (w sumie trochę mogliśmy, a na tydzień przed urodzinami, mój iPhone pokazywał, że w czasie przyjęcia będzie lekko padało, co się na szczęście nie sprawdziło…), a do ostatniego dnia nie mieliśmy nikogo, kto poprowadziłby dla dzieciaków zabawy na lodzie. To samo dotyczyło drugiego przyjęcia – zamiast wymyślać całe włoskie menu, mogłem pójść na łatwiznę, przygotować dwie standardowe sałatki, tradycyjny rosół, kupić kilka gotowych produktów, nie bawić się w wypiekanie chleba. Tym bardziej, że tego dnia gościło u nas kilkanaście osób, a gotowałem tylko ja i to w naszej niezbyt dużej kuchni. Jednak i w pierwszym i w drugim przypadku podjąłem decyzję, że nie nie boję się ryzyka, nie boję się dodatkowej pracy, chcę podjąć walkę, aby móc być później z siebie dumnym. Podjąłem takie, a nie inne decyzje, ponieważ ten rok stoi u mnie właśnie pod znakiem odwagi. Rok odwagi. Planując kolejne wydarzenia, właśnie to biorę pod uwagę. Widzisz różnicę w stosunku do postanowień noworocznych? Mam nadzieję, że tak.

    Mam dzisiaj do Ciebie jedno pytanie: Czy planujesz z wyprzedzeniem okresy w swoim życiu?


  • ABC fajnego życia – B jak blog. Rozmowa z Piotrem Szostakiem – podcast Fajne Życie, odcinek 5

    Piąty odcinek mojego podcastu Fajne Życie. Tym razem zaprosiłem do rozmowy Piotra Szostaka z bloga Jak Osiągać Cele, a rozmawiamy na temat… blogowania. 

    Mój twitter: https://twitter.com/gsztank

    Morning Pages o mojej wizycie w Poznaniu.


  • Sposób na fajną randkę

    Dumb Little Man to amerykański serwis, który często porusza tematykę podobną do tej z mojego bloga, (ciekawe, czy czytają moje Fajne Życie tak samo jak ja czytam ich ????). Pewnie dlatego tak lubię tam zaglądać – zawsze znajdzie się coś ciekawewgo do poczytania. Nie inaczej było i ostatnim razem: znalazłem fajny artykuł o tym, jak zorganizować ciekawą randkę dla kogoś, kto lubi sport (choć autorzy postarali się o nieco bardziej clickbaitowy tytuł). W artykule przedstawiono 5 ciekawych pomysłów na randkę w stylu sportowym, jednak – pewnie ze względu na różnice kulturowe pomiędzy nami i Stanami – tylko jedna z nich przypadła mi do gustu. Autorzy zaproponowali golfa (totalnie nie dla mnie – przynajmniej w tej chwili), randkę w pubie lub sportowym barze (ee, chyba nie…), wypad na mecz hokeja (come on!), wstąpienie do ligi sportowej (chyba drużyny?) i… no właśnie, ostatnia propozycja bardzo mi się spodobała ???? Z resztą sami przeczytajcie: 

    (…) Rock/Mountain climbing

    How about a date idea that involves a little more exercise?

    You could either walk up a mountain using pathways that have already been created or add a little more intrigue and adventure by rock climbing. Both can be quite challenging and can be used to gauge how strong your relationship is, especially when things get a bit tough.

    Obchodziliśmy w tym roku z Ewą dziesiątą rocznicę ślubu i w dokładnie w ten sposób postanowiliśmy ją uczcić: wyprawą w góry. Z resztą nie była to jedyna nasza wyprawa w ostatnie wakacje. Dzieciaki tym razem częściej niż zwykle korzystały z usług babć, my natomiast dużo spacerowaliśmy i zdobywaliśmy niektóre z polskich pagórków, a najwyższym z nich była Śnieżka, której zdobycie okazało się być wspaniałą przygodą – obydwoje świetnie się bawiliśmy. Zostawiliśmy samochód w domu, kupiliśmy bilety na pociąg i daliśmy się ponieść wyobraźni. Ta z kolei sprawiła, że naszą podróż na szczyt rozpoczęliśmy nie w Karpaczu, skąd zaczynają się szlaki na szczyt, a z Jeleniej Góry – zafundowaliśmy więc sobie do naszej wspinaczki dodatkową, 30-kilometrową, pełną przygód wędrówkę. 

    To była wspaniała, dwudniowa randka! A udało nam się zorganizować jeszcze dwa podobne wypady w ciągu całych wakacji. Zakochaliśmy się w takich randkach, dokładnie tak samo jak 10 lat wcześniej w sobie, i czasem, po cichu planujemy kolejne. Dlatego gdy tylko przeczytałem artykuł o sportowych randkach, przypomniały mi się wszystkie wędrówkowe chwile z minionych wakacji i pomyślałem, że muszę Wam o tym napisać. Dlatego zastanów się, czy na kolejną randkę z żoną, mężem, dziewczyną czy chłopakiem, nie lepiej zamiast włoskiej restauracji wybrać wspinaczkowe buty. Wspólna górska wycieczka, czy nawet dłuższa, kilkudziesięciokilometrowa piesza wyprawa z pewnością dostarczy Ci niezapomnianych wspomnień, i z korzyścią wpłynie na Twoje zdrowie. Choć, jak zaznacza autor w DLM, pierwsze uczucie po randce w górach, może nie do końca być tak wspaniałe:

    Be prepared the next day to be sore though. I thought I was in decent shape but all of those little muscles that I never use quickly told me how angry they were when I woke up the next day.

    Pamiętaj jednak, że taki ból to samo zdrowie ???? Jeżeli chcesz przeczytać cały artykuł z Dumb Little Man, znajdziesz go tutaj: 5 Dating Ideas if Your Boyfriend is A Sports Junkie 

    ps. Ostatnio częściej piszę do osób, które zapisały się, aby otrzymywać mój newsletter. Przestałem też wysyłać w ten sposób tylko i wyłącznie informacje o nowych artykułach na blogu. Należysz do grona moich czytelników? Może warto wypróbować również newsletter? Gorąco zapraszam tutaj.


  • Poznań po raz kolejny. MP71

    Znowu wylądowałem w Poznaniu. A mialem tu dwie ważne rzeczy do zrobienia, opowiadam o nich w kolejnym odcinku Morning Pages.