Dzieciaki w przedszkolu dostają czasem zadanie, aby narysować swoją rodzinę, czy dom, ogród albo wakacje. Dzięki temu uczą się koncentrować na konkretnych wydarzeniach, chwilach, poznają i wyrażają emocje, ale stają się też odważniejsze, bardziej kreatywne. To, z pozoru niewinne i proste ćwiczenie, jest niezwykle ważne w kształtowaniu tych młodych umysłów, niesie ze sobą wiele dobrego. A gdyby tak samemu chwycić wieczorem za kredkę albo pędzel i namalować swoje perypetie? Dać upust emocjom, smutkom, troskom, ale i radościom. Stworzyć obraz mijającego dnia, i jednocześnie przemyśleć podjęte działania, poddać się chwili refleksji. Zamiast siedzieć bezmyślnie przed telewizorem cały wieczór. A jeżeli przyjdzie Ci do głowy ta głupia myśl, że chyba nie umiesz malować, to przypomnij sobie, że przecież masz do pokonania jedynie zdolności rysunkowe trzylatka.
blog
-
#53 Morning Pages. Wątpliwości
Jeżeli zaczynasz coś robić, tworzysz coś nowego, normalne chyba jest, że z czasem pojawią się wątpliwości, może nawet rozczarowanie. Czy warto było zaczynać? Czy to nadal ma sens? Czy iść dalej? Na początku zawsze jest podekscytowanie, ten dreszczyk emocji, to on powoduje, że brniesz w nieznane i nie zastanawiasz się czy droga ma sens. Próbujesz, wierząc, że nawet pomimo złego początku, niewielkich efektów, wszystko się ułoży, będzie dobrze. Czas mija, ale nic się nie zmienia, nikt już nie świętuje, nikt nie chwali, dreszczyk emocji już dawno zmienił się w monotonię i rutynę. I wtedy jest ten moment, w którym warto cofnąć się myślami do pierwszego dnia, do pierwszego kroku. Tego, w którym emocje jeszcze sięgały zenitu, gdy wszystko miało sens – i zapytać samego siebie: po co to robisz? Jeżeli odpowiedź będzie właściwa – pójdziesz dalej.
-
#52 Morning Pages. Nie zwracaj uwagi
Jak bardzo polegasz na opinii innych? Na ile Twoje codzienne działania są od nich uzależnione? Jak bardzo przejmujesz się tym, co o Tobie mówią? Starasz się zadowolić wszystkich, poza samym sobą? Jak bardzo obciążasz swój umysł takim myśleniem? Realizujesz nie swoje cele? Rezygnujesz z marzeń?
Pamiętaj, że bez względu na to, co zrobisz czy powiesz, zawsze, ZAWSZE znajdzie się ktoś, kto to skrytykuje, kto będzie wiedział lepiej, pouczał, czy chociaż krzywo patrzył. Ale, czy to automatycznie oznacza, że ma rację? Że powinieneś go słuchać? Czy na prawdę ktoś inny może wiedzieć lepiej jak powinno wyglądać Twoje życie? Co powinieneś w nim robić?
Spróbuj oderwać się od krytyki, ale i pochwał. Zacznij żyć swoim życiem, dla siebie, w końcu chyba masz swój rozum?
-
#51 Morning Pages. Spóźnione, ale nagrane…
Moje poranki nie zawsze są idealne, nie zawsze ćwiczę, nie zawsze zdrowo zjem, są dni, gdy nie znajduję czasu na pisanie, na chodzenie, medytację.
Zdarza się, nie mam do siebie o to pretensji. I zawsze w takie dni, zastanawiam się, czy moje nawyki są na tyle silne, abym kolejnego dnia do nich powrócił. Czy jeden albo dwa dni przerwy nie spowodują, że będę musiał zaczynać wszystko od nowa. Wtedy, w takich chwilach, często biorę się w garść i – nie chcąc ryzykować – próbuję szybko nadrobić zaniedbane rzeczy. Wiem, że łatwo jest wpaść w spiralę lenistwa i zaniedbań, a do tego nie chcę dopuścić. Więc, pomimo wieczornej godziny, siadam i piszę, nagrywam i publikuję. Aby jednak nie wyrabiać w sobie złych nawyków. Do jutra.
-
#50 Morning Pages. Odcinek specjalny
Ktoś mnie zapytał przedwczoraj po co właściwie tworzę Morning Pages. Chociaż nie, pytanie tak nie brzmiało. Mój rozmówca w pełni rozumiał i popierał sam pomysł tworzenia tego dziennika, nie rozumiał jednak dlaczego go udostępniam. A będąc całkiem precyzyjnym, zapytał „po co wychodzę z tym do ludzi”. I tak dwa dni chodziłem z tym pytaniem przypominając sobie motywacje jakie mną kierowały, gdy tworzyłem pierwszą stronę, oraz te, które skłoniły mnie do nagrania podcastu, wideo, a następnie wypuszczenia ich w świat. I musze przyznać, że nazbierałam ich chyba całkiem sporo. Dlatego też zawrę je w tym właśnie, jubileuszowym, 50-tym odcinku Mornig Pages.
Zacznijmy od samego dziennika. Pomimo faktu, że mój dociekliwy rozmówca nie kwestionował samej idei prowadzenia dziennika, to przeanalizowałem sobie to, czym na początku były moje Morning Pages. A były przede wszystkim ćwiczeniem, które miało nauczyć mnie regularnego pisania. I ten cel zdecydowanie osiągnąłem – w końcu to to już pięćdziesiąty raz – choć tak na prawdę, zanim zacząłem publikować dziennik na blogu, prowadziłem go też wcześniej, że tak powiem, w ukryciu, więc wpisów jest dużo więcej – i nie mam zamiaru na tym poprzestawać. Mało tego, wyrobiłem w sobie nawyk tej porannej czynności, sprawiłem, że jest dla mnie ważna, nauczyłem się organizować czas na takie codzienne zajęcie. Dla mnie to bardzo dużo. Kolejna sprawa, to to, że od zawsze miałem problemy z regularnością przy prowadzeniu bloga czy nagrywaniu podcastu. Potrzebowałem nauczyć się systematyczności – ten cel również został osiągnięty. Przeglądając moje wpisy w Morning Pages, zobaczyłem również, jak bardzo zmieniły się moje wpisy. Od takich, które pisałem tylko i wyłącznie dla siebie, zaczęły się również takie, które powstawały, ponieważ chciałem coś powiedzieć, albo coś głośno przemyśleć. To również coś, co dla mnie jest bardzo ważne. Wyrabiam sobie tu powoli mój styl.
Wszystko fajnie, ale znowu pytanie: dlaczego zacząłem publikować dziennik w sieci? Najpierw w formie podcastu, a później wideo? Oj, tu powodów jest też sporo… Po pierwsze: dla siebie. Po prostu chciałem nauczyć się tworzenia podcastów, chciałem zacząć nagrywać, przełamać pewne swoje bariery. I wiesz co? To również mi się udało, nauczyłem się. I wiem, że dzięki kontynuowaniu nagrań, będę dalej się uczył i rozwijał. Gdy nagrywałem pierwszy odcinek tego podcastu, używałem całego, małego studia, z ramieniem do mikrofonu, pop filtrem, oczywiście samym mikrofonem, małym iPadem przypiętym do statywu, abym mógł łatwo odczytać tekst dziennika. Przygotowania do nagrania trwały godzinę… A teraz? Po tych kilkudziesięciu odcinkach? Gdy mam nagrywać, biorę mikrofon w rękę i zaczynam mówić. A czasem, jak przy poprzednim odcinku, wystarczy nawet sam iPhone. Nie robię już dwudziestu prób, nagrywam zazwyczaj za pierwszym, drugim czy trzecim razem. To samo dotyczy wideo. Gdy tworzyłem pierwszy film, poustawiałem w pokoju statywy do iPadów, iPhone’a, mikrofonu, mój dom znowu zmienił się na krótką chwilę w studio nagrań. Teraz jest zupełnie inaczej – potrzebuję tylko iPhone’a, może kijek do selfie i już. Dla mnie to ogromny postęp na którym bardzo mi zależało. Kolejna rzecz jest taka, że zawsze chciałem jak najwięcej rzeczy robić na iPadzie – a nagrywanie i obróbka podcastów oraz wideo bardzo dobrze wpisują się w to moje hobby. Między innymi z tego powodu tworzenie Morning Pages sprawia mi tak ogromną frajdę… No i chciałem pokonać swoją nieśmiałość, swój opór do nagrywania siebie, zarówno głosu, jak i obrazu – bo chyba taką waśnie dość nieśmiałą osobą jestem, ale pomyślałem, że mogę to spróbować zmienić. I pokonać opór nie tylko do samego nagrywania, ale i publikowania takich nagrań. To również udało mi się osiągnąć. Udało mi się też nagrać kilka odcinków poza bezpiecznym domem. W tym jeden w parku pełnym ludzi, a drugi w centrum Warszawy… – to dopiero były wyzwania dla nieśmiałości. Pamiętam taki bezpośredni impuls, który spowodował, że chwyciłem za iPhone’a i zacząłem nagrywać wideo – to było w 37 odcinku, nazywał się „bez zastanowienia” – jest to pierwszy odcinek udostępniony w formie wideo. To właśnie słowa w nim zawarte skłoniły mnie do rozpoczęcia nagrań. A pomijając już te wszystkie wartości, jakie daje mi publikowanie Morning Pages, te nagrania okazały się być również świetną zabawą, jak więc mógłbym to przerwać? Mam z tego tyle frajdy, nauki, no i tworzę treści na mojego bloga. To wszystko tak fajnie wpisuje się w filozofię „fajnego życia”. Ale jest jeszcze jeden powód – mam nadzieję, że może uda mi zarazić kilka, albo choć jedną osobę, do tego, aby również zaczęła prowadzić dziennik, pisać, nagrywać, publikować…
Temat prowadzenia dziennika jest jednym z najpopularniejszym na moim blogu. Szczerze mówiąc, trochę mnie to dziwiło początkowo, ale tak właśnie jest. Ludzie najczęściej trafiają na moje wpisy właśnie o dziennikach i pamiętnikach. Więc pomyślałem, że może warto pokazać jak ja to robię. Dlatego też Morning Pages nie jest jedynym dziennikiem jaki publikuję na blogu, wrzucam również swój foto dziennik, moje podsumowania tygodniowe, miesięczne – choć narazie z mniejsza regularnością niż Morning Pages. Ale może i to uda mi się zmienić.
I widzisz, te wszystkie powody sprawiły, że zacząłem pisać, a następnie publikować na blogu – i wszędzie indziej, gdzie tylko się da – moje Morning Pages. Mam nadzieję, że mój rozmówca przeczyta, posłucha, albo obejrzy moją odpowiedź na jego pytanie i powie mi, czy ta odpowiedź go satysfakcjonuje. Ja natomiast bardzo Ci dziękuję rozmówco, ponieważ dzięki Twojemu pytaniu mogłem ponownie przemyśleć sobie sens nagrywania i publikacji mojego dziennika. I utwierdziłem się w przekonaniu, że nadal chcę to robić!Nagrałem też osobny odcinek mojego drugiego podcastu o prowadzeniu dziennika. Jeżeli ten temat Cię interesuje, być może zechcesz posłuchać podcastu Fajne Życie, w którym opowiadam więcej na ten temat.
-
#49 Morning Pages. Poza schemat
Jeżeli marzysz o byciu więcej, niż tylko kolejną nic nie znaczącą kartą historii ludzkości, jeżeli chcesz doświadczyć czegoś niezwykłego, dojść dalej niż inni, przeżyć to, o czym większość tylko śni – wyjdź poza schemat. Oderwij się od rutyny, przyzwyczajeń, złam zasady, zrób coś nowego. Odwagi! Bądź swoim własnym filmem, przygodą, twórz ten wymarzony scenariusz życia, ciężką pracą zasłużysz na nagrodę. Upragniony sukces przyjdzie, musi przyjść. Prawda? Ale uważaj. Spotkasz się z niezrozumieniem, oporem, być może hejtem, zazdrością… jednak i tak warto. Warto otworzyć się na nowe rzeczy, nauczyć się marzyć i spełniać marzenia. Skąd to wiem? Bo próbuję. I, pomimo faktu, że jestem jeszcze dość blisko startu, to już wiem, że wybrałem właściwie. I nic, ani nikt, mnie nie powstrzyma.
-
#48 Morning Pages. Ważne czy pilne?
Czy zadanie „ważne” i zadanie „pilne” to samo? Oczywiście, że nie. A mylenie tych dwóch pojęć to najczęściej przyczyna wielu, wielu problemów z organizacją czasu i całego życia. „Ważność” to termin określający znaczenie i rodzaj konsekwencji danego zadnia – gdy uda nam się je zakończyć lub nie go nie wykonamy. Natomiast „pilność” określa ile czasu nam pozostało. I teraz – każde z naszych zadań powinno mieć określone te dwa parametry. Dzięki czemu, będziemy w stanie ocenić, które zadanie jest pilne, ale nie ważne, które ważne, ale nie pilne, które jest totalnie nie ważne i nie pilne, a które i ważne i pilne. Być może to brzmi mocno zagmatwanie, ale wcale tak nie jest i gdy sobie rozrysujesz to w formie tabelki, z pewnością łatwiej Ci będzie ustalać swoją codzienną listę zadań, które chcesz wykonać.
-
#47 Morning Pages. Mała karteczka
Bardzo lubię przerabiać kursy internetowe, szczególnie te, które pomagają mi wskoczyć na wyższy poziom produktywności. Każdy taki kurs to jakaś wartość, i nawet gdy jest dość słaby, to i tak zazwyczaj zawiera w sobie przynajmniej kilka drobnych, przydatnych elementów. Uczestniczyłem kiedyś w kursie, który miał mi pomóc nauczyć się organizować dzień i – pomimo, że nie był on super dobry jako całość – zawierał jedną, bardzo przydatną radę. Zachęcał do pozostawiania sobie wieczorem wiadomości dla siebie na rano. Takiej prostej wiadomości – napisanej na samoprzylepnej, żółtej karteczce i przyklejonej na przykład do lustra, lodówki, czy ściany. Wiadomość na niej powinna zawierać miłe słowo na rano i proste zadanie, które chciałbyś rano wykonać. Na przykład: Dzień dobry, przed śniadaniem idź pobiegać.
-
#46 Morning Pages. Pooozytywna energia
Lubię powtarzać, że każdy wybiera sobie nauczycieli i karmi się ich energią. A wyboru łatwo dokonać – włączając telewizję, wybierając stację radiową, czytając gazetę, czy odbierając telefon. Jeżeli otwierasz się na czyjeś opinie, słuchasz – wtedy sprawiasz, że ktoś, lub coś, staje się Twoim nauczycielem, przekazuje Ci swoje troski, zmartwienia, zwycięstwa, karmi Cię swoimi sukcesami, ale i obawami. Jeżeli słuchasz ludzi depresyjnych, którzy nie potrafią poradzić sobie z własnym życiem, których każdego dnia przerastają ich banalne problemy – wtedy robisz kolejny krok w ich kierunku. Ale działa to również w drugą stronę – bo i Ty możesz być nauczycielem. Dla dzieci, przyjaciół, znajomych z pracy. Bądź więc na co dzień wzorem, jaki i Ty chciałbyś spotkać na swojej drodze.
-
jak rzucić palenie? moja droga do pozbycia się nałogu
19 lipca 2019 roku miną dokładnie trzy lata od kiedy rzuciłem palenie. Traktuję ten dzień jak moje drugie urodziny. Wydaje się, że trzy lata to sporo czasu, jednak wiem, że bardzo łatwo by było zmarnować ten czas i momentalnie powrócić do nałogu. Wprawdzie nie „ciągnie mnie” ani trochę (ANI TROCHĘ!) do papierosów, ale do końca życia będę już uważał się za „narażonego”. A dzisiaj (publikuję ten wpis 31 maja) obchodzimy Światowy Dzień bez Papierosa. Jeżeli pierwsza wymieniona data to moje drugie urodziny, to dzień dzisiejszy mogę chyba traktować jak imieniny ???? W każdym razie – również świętuję.
Trzy lata… mój organizm jeszcze długo będzie się regenerował. Podobno dopiero po pięciu latach od rzucenia palenia o połowę spada ryzyko chorób górnych dróg oddechowych, a dopiero po dziesięciu ryzyko raka płuc. Nie jestem więc nawet w połowie. A aby zbliżyć się do puli szczęśliwców, którzy nigdy nie palili, i mieć takie same „szanse” jak oni na raka płuc i różne paskudne choroby układu krążenia, potrzeba aż piętnastu lat. Także długa droga przede mną. Jednak warto powalczyć, w końcu drugiego życia nie będę miał ????
Rzucenie palenia do dziś uważam za jedną z najlepszych decyzji mojego życia. A moment, w którym sięgnąłem po pierwszego papierosa za czarną kartę historii. Decyzja o pokonaniu papierosów zmieniła moje życie. Jej efektem jest totalnie nowy styl życia, ale i blog, na którym jesteś.
Nie uważam się za eksperta w temacie pozbywania się nałogów, ale z pewnością znalazłem bardzo skuteczną (i w moim przekonaniu jedyną właściwą) metodę nie tylko na samo rzucenie, ale również na wytrwanie w postanowieniu niepalenia. Jest nią odpowiednia motywacja. Nie zastąpią jej żadne tabletki, gumy, akupunktura czy hipnoza.
Wiele razy widziałem jak ludzie rzucają palenie z niewłaściwych powodów. Niektórzy robią to ze względów finansowych – i… wracają do nałogu zaraz po wypłacie, podwyżce czy premii. Pieniądze okazują się w tym przypadku być bardzo słabym motywatorem. Inni rzucają, bo ktoś ich o to poprosił – dzieci, rodzice, czy przyjaciele. Kończy się to w dość żenujący sposób – popalanie w ukryciu, a w momencie wyjścia prawdy na jaw – rozczarowanie osoby dla której „postanawiamy” rzucić. Spotkałem się też z przypadkiem, w którym rzucenie palenia zmotywowane było zazdrością – o to, że komuś innemu się udało. Taka motywacja wystarczyła raptem na kilka dni. Kobiety czasem rzucają palenie, gdy zajdą w ciążę, a często i młodzi tatusiowie postanawiają na trochę pożegnać się z nałogiem. Zapału zazwyczaj wystarcza do pierwszych urodzin dziecka – i to też tylko tym najbardziej wytrwałym. Szczerze mówiąc, nie znam nikogo, kto rzucił papierosy z jednego z powyższych powodów i do nich nie powrócił. I wcale się nie dziwię. W końcu każdy z opisanych wyżej przypadków zakłada walkę z nałogiem – nie dla siebie.
Jedyny skuteczny sposób i gwarancja długotrwałego efektu, to pozbycie się nałogu właśnie dla siebie, swojego życia i zdrowia. W tym przypadku masz największą szansę na wytrwanie w decyzji. Jeżeli kochasz swoje życie, każdy dzień w którym jesteś na tym świecie, każdą minutę w której możesz się cieszyć z otaczającego Cię świata, wtedy nałogi – takie jak palenie papierosów – stają się Twoim bezpośrednim wrogiem. A to z kolei daje siłę do walki –trudnej i nierównej – walki ze słabościami, przyzwyczajeniami a często i osobami z Twojego otoczenia. Chęć życia da Ci siłę do wytrwania w postanowieniu o rzuceniu palenia, ale co zrobić, aby zacząć?
Napisy na paczkach mogą odstraszyć?
Gdy palisz, nie zwracasz uwagi na te paskudne obrazki i groźne ostrzeżenia z paczek papierosów. Ja nie zwracałem. „Palenie powoduje raka i choroby serca.” – gdy jeszcze paliłem ten napis był chyba najgroźniejszym, co występowało na paczkach. Teraz za szybą w kioskach widuję sporo groźniejsze obrazki – zdjęcia różnych narządów wewnętrznych osób palących. Jednak prawda jest taka, że to działa jedynie na wyobraźnię osób, które nie palą. A najbardziej tych, które rzuciły. Palacze mają takie komunikaty totalnie w nosie. Wiem to – bo i ja je ignorowałem. Być może przekazy z paczek są źle sformułowane? Może wizja choroby odległej o kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, jest zbyt trudna do wyobrażenia? Może lepiej by było, gdyby napis brzmiał na przykład „Ta paczka papierosów skróci Twoje życie o dwie godziny. Smacznego”? Bo taka właśnie jest prawda. Jeden papieros skraca życie o jakieś 5,5 minuty – tak statystycznie podchodząc do sprawy. Cała paczka zbierze około dwóch godzin życia. Może na każdym papierosie powinien być nadrukowany napis „5 minut”, aby osoba paląca wiedziała dokładnie co sobie robi właśnie tym jednym, konkretnym papierosem? Albo lepiej – nadrukowany na każdym papierosie napis „Twoje życie” – jego spalanie mogłoby dać komuś do myślenia.
Pamiętam, że dla mnie uświadomienie sobie tego, co każdy kolejny papieros robi z moim życiem było kluczowe.
Rosyjska ruletka
Jest jeszcze jedna rzecz. Bardzo ważna, taka, która miała bezpośredni wpływ na moją decyzję o rzuceniu palenia. W jednym z artykułów przeczytałem kiedyś, że osoba paląca może przez całe lata być zdrowa, czuć się dobrze, nie zachorować na żadną z chorób towarzyszących papierosom, ale nasz organizm ma swój limit. Dla każdego jest on inny. Dla jednej osoby może to być 100, dla innej 10 tysięcy papierosów. Możesz palić całe lata, ale wystarczy jeden papieros powyżej Twojego limitu, i wszystko zacznie się sypać. Zaczną się choroby, które nie będą już miały końca, będzie już po prostu za późno.
Pamiętam, że od momentu kiedy o tym przeczytałem, myśl, że każdy kolejny papieros może być właśnie tym jednym, prześladowała mnie non stop. Z każdym kolejnym wypalanym papierosem czułem, że zbliżam się do mojego limitu. Ale to była pozytywna myśl – ponieważ wiedziałem, że mam jeszcze szansę. A właściwie – miałem taką nadzieję. I to właśnie ta nadzieja popchnęła mnie do tej jednej z najważniejszych decyzji w moim życiu.
Jak wyglądają płuca?
Dość mocne wrażenie wywoływały na mnie zawsze filmy pokazujące jak mogą wyglądać narządy osoby palącej papierosy. Łudziłem się zawsze, że to przecież nie możliwe aby do czegoś takiego siebie doprowadzić, ale zaraz przypominałem sobie, że przecież każdego dnia kilkanaście razy dziennie faszeruję swoje płuca dymem! Zupełnie, jakbym robił sobie inhalacje z dymu z ogniska… I przypominałem sobie od razu, jak bardzo nie cierpię gdy moje ubrania po grillu, czy ognisku, śmierdzą dymem. A przecież to samo robiłem moim płucom.
Jeżeli stoisz przed decyzją o rzuceniu palenia, chciałbym Ci pokazać dwa z takich filmów. Mam nadzieję, że zadziałają na Twoją wyobraźnię.
Tylko uwaga: są dość obrzydliwe. Ale jeżeli palisz, to być może właśnie tak wyglądają TERAZ Twoje płuca.
Drugi wcale nie jest lepszy…
Ja rzuciłem. Jestem dumny i szczęśliwy. Razem z papierosami pozbyłem się wielu problemów – od tych drobnych, codziennych, jak paskudnie żółte palce, smród z ust czy intensywne pocenie się – aż po większe ale i dużo ważniejsze, jak ogólne zdrowie, które znacznie się u mnie poprawiło. Zniknęły problemy z oddychaniem, moja odporność znacząco wzrosłą, mogę biegać, spacerować, pływać. Tak jak pisałem wielokrotnie w tym artykule (a chyba z milion razy w innych artykułach), decyzja o rzuceniu palenia była jedną z najlepszych w moim życiu i na zawsze je zmieniła. Jeżeli sam się zastanawiasz nad podjęciem podobnej – nie czekaj, im szybciej to zrobisz, tym lepiej dla Ciebie. Powodzenia!