Kategoria: 📗 dzienniki

  • gdy śpię, to śpię

    🙋
    O której chodzisz spać i budzisz się rano?
    #fajnepytania #dzienniki

    Przez prawie 40 lat życia, moja odpowiedź na to pytanie zmieniała się niejednokrotnie. Jako dziecko uwielbiałem spać – co chyba jest całkiem normalne w tym wieku, choć oczywiście, uwielbiałem spać… nad ranem, więc nie należy tego mylić z: „uwielbiałem kłaść się spać” – tego dzieciaki nie lubią. Gdy jesteśmy bardzo młodzi, sen – ten na koniec dnia – nie wydaje się naszym przyjacielem. Nie chcemy odpoczywać, nie chcemy kończyć. Nad ranem, z kolei, nie chcemy z tego snu wychodzić, wiadomo, że „jeszcze 5 minut” – gdy rodzice próbują dobudzić. Z takim podejściem żyłem i ja całkiem długo, z wiekiem coraz bardziej starając się przekraczać kolejne granice „niespania” i testować swoją wytrzymałość po wielu nieprzespanych nocach. Teraz wiem, jak jest to głupie. Droga pod prąd natury nie ma sensu.

    Kilka lat temu nagrałem odcinek podcastu „Fajne życie” na temat moich nocnych, a właściwie to porannych, przygód, o transformacji z „nocnego marka” do „rannego ptaszka”, była to dość istotna zmiana w moim życiu i poświęciłem temu tematowi trochę miejsca na blogu. Był to czas, w którym, po prostu, uczyłem się rano wstawać. Wychodziłem z założenia: „im wcześniej, tym lepiej”, co miało swoje plusy. Zacząłem już wtedy cenić sen, wiedziałem, że jest mi bardzo potrzebny, czułem też potrzebę jego ustabilizowania, jednak chciałem też nad nim w pewnym sensie zapanować, chciałem sypiać „po mojemu”, całkowicie na moich zasadach.

    Dziś moje podejście do snu jest już trochę inne, ewolucja myślenia postępowała – czuję, że w końcu jest właściwe, jakbym dojrzał do przyjaźni z moim ciałem, której sen jest jednym z najważniejszych elementów. Potrzeba było wielu lat, ale dzisiaj, gdy mam położyć się do łóżka i zasnąć, cieszę się jak dziecko na cukierka.

    Moje dni są dość aktywne, momentami nawet bardzo, a najbardziej intensywne treningi mam zazwyczaj zaplanowane na koniec dnia i wieczorami często do łóżka muszę się praktycznie doczołgać z łazienki… i uwielbiam to uczucie. Moje zmęczone ciało, aż paruje z euforii, gdy w takich momentach poczuję dotyk pościeli, gdy już wie, że przyszedł czas na odpoczynek. Myśli już zaczynają kierować się w stronę Hogwartu, do Harry’ego Pottera, którego po raz tysięczny przygody będę zaraz przeżywał, słuchając kolejnego fragmentu mojego ulubionego audiobooka na dobranoc. 

    Mogę tak łatwo porównać to do euforii, w jaką wpada mój mały chomik – Stefan – gdy zobaczy, swoją ulubioną, suszoną marchewkę. I ja właśnie tak się czuję, jak ten mały chomik, który wie, że zaraz dostanie swój największy przysmak. Sen, z przykrego obowiązku, jakim był w dzieciństwie, stał się największą nagrodą, za fajnie i aktywnie spędzony dzień.

    I tu wracam do pierwszej części głównego pytania tego wpisu: 

    🙋
    O której chodzisz spać?
    #fajnepytania #dzienniki

    Ostatnie lata mojego życia pozwoliły mi dojść do bardzo satysfakcjonującej mnie odpowiedzi: „gdy jestem zmęczony”. Przestałem chodzić spać o stałej godzinie – uznałem w którymś momencie, że nie o to chodzi. Czasem mój dzień kończy się o 19, a bywa, że kilka minut po północy. Czy to tak bardzo istotne, aby każdego dnia położyć się o tej samej godzinie spać? Cieszę się, że udało mi się dojść w tym przypadku do „nie”.

    Jednak przy takim podejściu, istotna jest bardzo odpowiedź na drugą część tytułowego pytania:

    🙋
    O której się budzisz?
    #fajnepytania #dzienniki

    I moja odpowiedź brzmi: po sześciu i pół godzinach snu. W ciągu ostatnich lat nauczyłem się, że właśnie tyle potrzebuje moje ciało, by wypocząć. Nie 6, nie 8, ale właśnie 6,5 godziny „czystego” snu. Oczywiście, czasem pojawiają się dodatkowe czynniki, które mają wpływ na długość mojego snu, na przykład wyjątkowo intensywne treningi w ciągu dnia, choroba, czy konieczność wcześniejszego wstania – mój sen potrafi się wtedy rozregulować. Na szczęście, zazwyczaj na bardzo krótko.

    Tak więc wygląda mój proces zasypiania i wstawania. Cieszę się, że kolejne pytanie z cyklu #fajnepytania zachęciło mnie do głębszego spojrzenia i zastanowienia się nad moją poranną i wieczorną codziennością, a następnie podzielenia się tym wszystkim z Tobą.

    🫵
    Pamiętaj, #fajnepytania są dla Ciebie! Są tu po to, aby pomóc Ci nauczyć się jak pracować z Twoim własnym dziennikiem.
    A i ja jestem bardzo ciekawy Twojej odpowiedzi na dzisiejsze pytanie. Możesz podzielić się nią w komentarzu.
  • ćwiczenia po mojemu

    🙋
    Jaki jest najfajniejszy sposób na ćwiczenia?
    #fajnepytania #dzienniki

    To, niby proste pytanie o ruch, spowodowało w mojej głowie całą lawinę przemyśleń, która doprowadziła mnie do – chyba dość dziwnej – odpowiedzi, której nie spodziewałem się na początku:

    „W rytm muzyki”.

    towarzyszy mi od wczesnych lat dziecięcych. Choć w moim rodzinnym domu nie było zwyczaju jej ogólnego słuchania, to ja sam, całymi wieczorami siedziałem zamknięty w pokoju, słuchając ulubionych kawałków. Moment, w którym dostałem od rodziców mój pierwszy magnetofon, był dla mnie bardzo mocnym wydarzeniem, które zapisało się dużymi iteracji w moim sercu. Dobrze pamiętam też pierwszą kasetę, jaką w nim odtworzyłem, pierwszą piosenkę, która z niego „poleciała” (Roxette – How Do You Do! – do dzisiaj ją uwielbiam!). Pamiętam chyba wszystkie kupione i godzinami przesłuchiwane kasety. Wszystko to działo się prawie 30 lat temu, a w mojej głowie wygląda, jakby wydarzyło się wczoraj.

    Dziś muzyka pełni jeszcze ważniejszą rolę w moim życiu. Pisząc te słowa, słucham muzyki i kiwam się w jej rytmie, jadąc samochodem – słucham muzyki, można nawet powiedzieć, że jadę w rytmie dźwięków wypływających z samochodowych głośników (pewnie dlatego mało kto lubi ze mną jeździć). Muzyka jest wokół mnie i we mnie. Praktycznie zawsze i wszędzie.

    Przeglądałam mój dziennik w poszukiwaniu dalszych przemyśleń na tematy muzyki, znajduję takie zapiski:

    Niezmiennie w #projektfajneżycie towarzyszy mi muzyka. Jest ona bardzo ważnym elementem każdego dnia, motywuje, nadaje rytm codzienności. Bardzo dużo od niej zależy. (kwiecień 2023)
    Z drobiazgów, które już wprowadziłem, do najfajniejszych z pewnością mogę zaliczyć, między innymi, muzykę relaksacyjną, którą włączam na koniec dnia (nastraja odpowiednio). (maj 2023)
    Dodatkowo ostatnio wyciszyłem muzykę, jaką podczas ćwiczeń jogi puszcza mi @dailyyogaapp i włączam moją własną, spokojną, ale jednak dla mnie bardziej motywującą do pracy nad sobą, muzykę. Ta ostatnia zmiana mocno podniosła przyjemność, jaką czerpię z porannych ćwiczeń. (maj 2023)

    I chyba najważniejszy wpis, jaki znalazłem na ten temat w moim dzienniku:

    Muzyka daje mi szczęście – ale tylko odpowiednia muzyka. Chcę jej mieć jak najwięcej w moim życiu. (marzec 2020)

    Pisząc wtedy „odpowiednia muzyka”, miałem na myśli „odpowiednia dla chwili”, ponieważ nie ograniczam się do jednego, konkretnego jej gatunku. Bywają dni, tygodnie, gdy jestem zakochany w pianinie, czasem skuszą mnie skrzypce i gitara, ale pojawia się rap, rock, pop, czy disco. W moich playlistach każdy z Grześków znajdzie coś dla siebie, to konkretne chwile, nastroje, emocje sprawiają, że coś nowego pojawia się w mojej bibliotece. 

    Dlaczego muzyka działa na mnie tak bardzo? Zacząłem szperać również w tym wątku. Znalazłem w notatkach bardzo ciekawą informację z książki „Mózg rządzi” Kaji Nordengen:

    Muzyka wpływa na to, jak się czujemy. Wybieramy ją zależnie od tego, co robimy i w jakim jesteśmy nastroju. Bez względu na to, czy słuchamy Kygo, czy Mozarta, w naszym przypadku muzyka ma niespotykany u innych gatunków zwierząt wpływ na mózg. Kiedy słuchamy muzyki, aktywizuje się jedno z jąder podstawnych, a dokładniej jądro półleżące (zob. rys. 20). Jądro półleżące jest także ośrodkiem miłości i pożądania. Kiedy zostaje aktywowane, grupa komórek nerwowych żyjących w pniu mózgu uwalnia dopaminę. Dzieje się to, kiedy czekoholik zje czekoladę, heroinista zażyje heroinę i kiedy ktoś polubi nasze nowe zdjęcie na Instagramie. Dopada nas ochota na więcej.

    To wiele wyjaśnia.

    Być może zastanawiasz się, dlaczego piszę o muzyce, gdy pytanie jest o ćwiczenia? Znowu muszę sięgnąć do mojego notatnika, tym razem do folderu „#sport”. Oto co tam znajduję: akrobatyka, balet, bieganie, contemporary, hip-hop, modern jazz, ping-pong, pływanie, rolki, rower, taniec, waacking i łyżwy.

    Połowa z rzeczy z tej listy, to style taneczne, których się uczę – ciężko tu nie dostrzec silnego związku z muzyką 🙂 Reszta, to sporty, przy których również towarzyszy mi muzyka, myślę nawet, że muzyka jest ich bardzo ważnym elementem, bez którego nie czerpałbym radości z tych aktywności. Dlatego, jest ona moją odpowiedzią, na mój najfajniejszy sposób na #ćwiczenia. Wychodzi na to, że nie ważne, co tak naprawdę robię, byłe odbywało się to przy ulubionych dźwiękach.

    🫵
    Pamiętaj, #fajnepytania są dla Ciebie! Są tu po to, aby pomóc Ci nauczyć się jak pracować z Twoim własnym dziennikiem.
    A i ja jestem bardzo ciekawy Twojej odpowiedzi na dzisiejsze pytanie. Możesz podzielić się nią w komentarzu.
  • czytaj Piotrek!

    🙋
    Jaką książkę mógłbyś czytać na okrągło?
    #fajnepytania #dzienniki

    Jest taka jedna, jedyna książka, a właściwie cała seria książek, którą nie tylko MÓGŁBYM czytać na okrągło, ale tak właśnie robię. I to od kilku lat. Choć technicznie rzecz biorąc, to czyta mi ją Piotr Fronczewski. Chodzi oczywiście o audiobooka, a tytułem, na punkcie którego mam takiego bzika, jest „Harry Potter”.

    Pisałem ostatnio o Harrym przy okazji pytania o postać z filmu lub książki, którą mógłbym być. Pamiętasz „Dobranockę” z dzieciństwa? Dziś idea tej wieczornej bajeczki nie ma szansy na sukces, ponieważ dzieciaki mają dostęp do bajek właściwie 24 godziny na dobę. Netflix, Disney Plus, czy HBO nigdy nie przestają działać. Dzieci nie mają więc żadnego powodu, aby czekać cały dzień na tę jedną, jedyną bajkę na dobranoc. Ja jednak pamiętam doskonale czasy, w których nie było w ciągu dnia tak łatwego dostępu do bajek. Nie mieliśmy w domu kablówki ani satelity, więc jak miałem ochotę pooglądać bajeczkę, ratowała mnie kaseta wideo albo oczekiwanie na wieczorną bajkę na dobranoc. Wtedy nie lubiłem tego oczekiwania, jednak dziś sam funduję sobie każdego dnia taki odliczający do wieczora zegar.

    A czekam właśnie na Harry’ego. Codziennie, przed samym zaśnięciem, funduję sobie 30-minutową dawkę magicznych przygód dzieci–czarodziejów. I, choć po tych kilku latach słuchania jednego i tego samego, znam już tę opowieść na pamięć, to każdego dnia czekam z podekscytowaniem na wieczór, aż po raz kolejny będę mógł przenieść się do szkoły czarodziejstwa w Hogwarcie, by przeżyć kolejną, wspaniałą przygodę.

    Dodatkowym atutem jest Piotr Fronczewski, który wprost w genialny sposób czyta tę historię i sprawia, że ten prosty audiobook wydaje się wielką superprodukcją. Niewiarygodne przeżycie.

    A Ty? Słuchałaś, słuchałeś już Harry’ego Pottera? ☺️

  • dziennik i przygoda

    🙋
    Jak korzystasz z mediów społecznościowych?
    #fajnepytania #dzienniki

    Przez długi czas, nie mogłem znaleźć dla siebie miejsca w mediach społecznościowych. Jakkolwiek głupio to brzmi, to właśnie tak było. Konsumpcja treści była dla mnie zwykłym marnowaniem czasu, a z tworzeniem i dzieleniem się… no… powiedzmy, że nie miałem na to żadnego pomysłu, więc i nie czerpałem z tego też żadnej przyjemności.

    W ostatnich tygodniach zaczęło się to zmieniać. Chyba w końcu, pierwszy raz, mogę powiedzieć, że sobie to wszystko jakoś poukładałem i – co ważniejsze – to poukładanie powoli zaczyna działać.

    Używam Twittera i Instagrama – jednak staram się powrócić też do Facebooka. Każdy z tych serwisów ma spełniać dla mnie zupełnie inną rolę.

    Twittera traktuję trochę jak mój dziennik, notes, może i jakiegoś rodzaju brudnopis. Pomaga mi w prowadzeniu i spisywaniu postępów w drodze do fajnego życia. Publikuję tam przemyślenia i opowiadam o postępach.

    Jednak Twitter jest dla mnie również cennym źródłem informacji. Obserwuję całkiem sporo osób, a te codziennie opowiadają o rzeczach, które mnie interesują. Dzięki temu, spędzając niewiele czasu na przeglądaniu Twittera, mogę zaczerpnąć sporo informacji, a i mogę w łatwy sposób znaleźć inspirację, na przykład, by napisać nowy wpis na blogu.

    Instagram to zupełnie inna bajka. Jeżeli mogę powiedzieć, że Twitterem karmię mój mózg, to dla Instagramem zasilam serce. Tu najczęściej używanym przeze mnie tagiem jest #bird, którym oznaczam zdjęcia i wideo z papierowymi ptaszkami, które zostawiam w miejscach, które odwiedzam. Tworzę w ten sposób każdego dnia jakąś nową przygodę. I mam z tym całkiem sporo zabawy – rozwijam moją kreatywność, wymyślając przeróżne sytuacje, w których mogę sfotografować kolejnego #bird’a, a i uczę się samej fotografii mobilnej – którą tak lubię – robiąc każdego dnia kilka, czasem i kilkanaście zdjęć na Instagrama.

    Jednak podobnie jak Twitter to nie tylko moje publikacje dotyczące drogi do fajnego życia, tak i Instagram to dla mnie coś więcej, niż tylko #bird’y. Gdy moje serce siada, gdy potrzebuję kopa z energią, wtedy czasem sięgam po telefon i zerkam na kolorowe filmy, tworzone przez obserwowanych przeze mnie ludzi na Instagramie. To właśnie z niego czerpię inspirację i motywację do działania, do tego, by, zamiast siedzieć – wstać, by się ruszać, znajduję tam energię do wysiłku, ćwiczeń, pisania, czytania, a czasem śmiechu, czy łez. Instagram potrafi być wyniszczający, ale gdy używamy go świadomie, gdy potrafimy zrobić sobie z niego użyteczne narzędzie – wtedy będzie on działał na naszą korzyść.

    Facebook ma być lustrem, ale i jakiegoś rodzaju uzupełnieniem mojego bloga – i zapełnić w ten sposób lukę, której nie wypełniłem pozostałymi dwoma serwisami. Takim trójtorowym działaniem staram się dotrzeć z moim przekazem do jak największej liczby osób, by jeszcze mocniej promować ideę poszukiwania swojej drogi do fajnego życia przez prowadzenie swojego własnego dziennika.

    Cieszę się, że potrafiłem znaleźć sobie sposób na używanie mediów społecznościowych właśnie w taki sposób. Czerpię sporo korzyści, będąc zarówno konsumentem, jak i twórcą. A i zabawy mam z tym coraz więcej.

  • Harry Potter i przyjaciele

    🙋
    Gdybyś mógł być postacią z książki lub filmu, kim byś był? Dlaczego?
    #fajnepytania #dzienniki

    Jej, w pierwszej chwili, gdy zobaczyłem to pytanie, pomyślałem: Harry Potter! Tak, to musi być on! Kim innym miałbym być, jeżeli nie tym małym, przeżywającym mnóstwo przygód chłopaczkiem z zaczarowanego świata? Od kilku lat, każdego wieczoru karmię się kolejnym rozdziałem tej wspaniałej książki, to taka moja codzienna, wieczorna lektura utrzymująca mnie w krainie marzeń.

    Jednak po chwili, przeglądam w głowie kolejne postacie i mój wybór przestaje być już tak oczywisty. Znajduję bohaterów filmów, seriali i… reality show, dostrzegam nawet osoby, które już znam. Te z krwi i kości, które chodzą, wygrywają i inspirują. 

    I okazuje się, że wcale nie muszę szukać spełnienia marzeń w książkach, filmach, czy serialach. Odnajduję je w realnych postaciach, nie tych wymyślonych, narysowanych, pokolorowanych. Mało tego, okazuje się, że coraz częściej otaczam się właśnie takimi ludźmi, dążę bo na nie patrzeć jak najwięcej. A gdy spojrzę na drogę, którą sam podążam, okazuje się, że i ja już jestem na ścieżce do spełnienia marzeń. Mojej własnej.

    🫵
    Pamiętaj, #fajnepytania są dla Ciebie! Są tu po to, aby pomóc Ci nauczyć się jak pracować z Twoim własnym dziennikiem.
    A i ja jestem bardzo ciekawy Twojej odpowiedzi na dzisiejsze pytanie. Możesz podzielić się nią w komentarzu.
  • kim do cholery jest Boniek…

    🙋
    Kiedy miałeś pięć lat, kim chciałeś być gdy dorośniesz?
    #fajnepytania #dzienniki

    Jej, gdy miałem pięć lat… był to chyba ten wspaniały czas, gdy to sport, ruch, aktywność były najfajniejszą częścią mojej codzienności. Bieganie, skakanie, piłka, kamienie, woda, huśtawki – uwielbiałem wszystko, co pozwalało mi na ruch! Gdzieś koło mojego 11-go, może 12-go roku życia wstąpiłem nawet na krótką chwilę do lokalnego klubu piłkarskiego… ale fajny czas!

    Pamietam bardzo dobrze momenty, gdy trener śmiał się do (ze?) mnie mówiąc, że wyglądam zupełnie jak Boniek, a ja nie miałem wtedy zielonego pojęcia kim ten Boniek jest! 🙂 No i nie grałem tak dobrze jak on.

    Szkoda, że z czasem wśród dzieciaków pojawiają się zupełnie inne fascynacje – takie, które dzisiaj, po wielu latach, uważam za pewnego rodzaju błędy, albo przynajmniej marnowanie czasu. Mając dzisiaj po raz kolejny pięć lat, zupełnie inaczej wykorzystałbym czas, jaki mam przed sobą. Niemniej jednak, przynajmniej wiem, że nie ma rzeczy niemożliwych i przede mną jeszcze wszystko, o czym tylko sobie zamarzę.

    I choć nie umiem odpowiedzieć na pytanie: kim chciałem być, gdy miałem pięć lat, to wiem, że dzisiaj chciałbym mieć znowu pięć lat, by od nowa mieć pełen kosz naiwnych, ale jak pięknych marzeń.

    🫵
    Pamiętaj, #fajnepytania są dla Ciebie! Są tu po to, aby pomóc Ci nauczyć się jak pracować z Twoim własnym dziennikiem.
    A i ja jestem bardzo ciekawy Twojej odpowiedzi na dzisiejsze pytanie. Możesz podzielić się nią w komentarzu.
  • bądź śmieszny, inspiruj

    Granica pomiędzy byciem inspirującym i byciem śmiesznym jest często bardzo cienka. Bywa i tak, że jedno i drugie się pokrywa. Jeżeli nie jesteś dokładnie taki sam jak inni w społeczeństwie, wtedy jesteś dziwakiem.

    Twoje wybory oceniane są jako niewłaściwe, złe, stajesz się chodzącą pomyłką, albo przynajmniej znakiem zapytania. Ludzi patrzą na Ciebie i zastanawiają się, stukają się w głowę.

    Jednak w oczach niektórych, można też czasem zauważyć iskrę inspiracji. Ludzie śmieją się, ale coś do nich dociera, coś zaczynają rozumieć. Czasem nie ma ich dużo – ludzie wolą siedzieć zamknięci w swoich bańkach i nie wystawiać z nich nosa. To bezpieczne. Proste. Dlatego bronią sytuacji, w jakiej się znajdują i nie dopuszczają do siebie myśli, że można inaczej. A można. Wiem to, w końcu często to ja jestem ten „śmieszny”, ten, który czegoś spróbował. I zdarza się, że słyszę: „miałeś rację, można”. I jest to największa nagroda. Nagroda, która daje siłę, aby dalej być śmiesznym. I czasem inspirować.

  • o, cierpliwości…

    Miej cierpliwość. Wszystkie rzeczy są trudne, zanim staną się łatwe. – Saadi

    Przy odpowiedniej ilości cierpliwości, konsekwencji i poświęcenia, możliwe jest pokonanie każdej przeszkody. Nieważne, jak trudne coś może się wydawać, nie poddawaj się. Próbuj dalej, a w końcu się uda.

    Cierpliwość jest kluczem do sukcesu i ważne jest, by pamiętać, że potrzeba czasu, aby rzeczy się zadziały, wydarzyły. Nie zniechęcaj się, nie bądź przytłoczony, gdy nie widzisz wyników od razu. Z cierpliwością możesz sprawić, że Twoje marzenia staną się rzeczywistością.

    Nawet największe sukcesy składają się z małych kroków. Kiedy ćwiczysz cierpliwość, możesz podzielić duży cel na łatwe do wykonania i osiągalne zadania. Możesz poświęcić czas na zdobycie umiejętności i wiedzy niezbędnej do osiągnięcia sukcesu.

    Z cierpliwością i ciężką pracą, możesz stworzyć życie, którego pragniesz dla siebie.

  • Po prostu jest…

    Życie po prostu jest. Trzeba płynąć wraz z nim. – Jerry Brown

    Wróciłem do nagrywania Morning Pages. Jerry Brown i jego słowa mnie do tego zainspirowały.

    Świat wokół nas pełen jest ciągłej zmiany. Czasem szybciej, czasem wolniej, ale nieustannie coś się dzieje, stale zaskakuje nas coś nowego. Żyjemy w wiecznym pędzie i pośpiechu, próbujemy wprowadzać w naszą codzienność nowe rozwiązania, które mają zapewnić nam lepsze i szczęśliwsze życie, chcemy coś poprawiać, usprawniać, modyfikować. Lubimy jednak mieć poczucie kontroli, szczególnie nad zmianami. Lecz dobrze jest rozumieć, że nie możemy kontrolować każdej sytuacji, w której się znajdziemy, każdej zmiany, która nas dotyka. Gdy sobie to uświadomimy, będziemy mogli po prostu usiąść i płynąć wraz z życiem. Nie ma sensu z nim walczyć. Czasem jedyne, co możemy, to obserwować, jak zmienia się nasze życie i zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby jak najlepiej je wykorzystać – życie i zmiany, jakie w nim następują. 

    Nawet jeśli nie potrafimy przyjąć, pogodzić się ze zmianami, nie znaczy to, że one nas ominą. Są one nieuniknioną częścią naszej opowieści.

  • 🌱 morning pages – wielka góra, mały kamień

    Jeżeli chcesz przenieść wielką górę, zacznij od małego kamienia. Jednego, potem drugiego, i tak do czasu aż cała góra znajdzie się w nowym miejscu.

    Każdy kolejny, nawet drobny kamień, będzie Twoim kolejnym małym krokiem i jednocześnie wielkim postępem. Czasem ciężko jest dostrzec, czy posuwasz się do przodu, ciężko jest zobaczyć różnicę. Łatwo być przygnębionym, gdy cel nie zbliża się tak szybko jakbyś chciał. Pamiętaj wtedy, że mimo wszystko cel jest coraz bliżej, a z każdym kolejnym kamieniem, Twoja góra rośnie. Pozwól sobie na przerwy, chwile zwątpienia, załamania i błędy – są one naturalną częścię całego procesu i to również dzięki nim osiągasz swój cel. Bez oglądania się za siebie. Kamień po kamieniu.